piątek, 4 listopada 2011

Biwaaaaak

To było miłe. Specjalnie dla mnie mój kumpel tłukł się z Bielska do Tychów
i w sumie miał przyjechać na godzinę, a skończyło się na tym, że pojechaliśmy do Kato
no i do tego był tak odważny, że zaprosił głodną mnie do Macdonalda. Niewielu ludzi by się
na to odważyło.
Miło było się poczuć po raz pierwszy od dawna jak... cóż jak dziewczyna.
Czasami mam wrażenie, że faceci widzą we mnie bardziej kumpla niż dziewczynę.
No ale sama tego chciałam. Dzień dobry feminizm.
No i w sumie nie lubię jak facet za mnie płaci no ale to miłe.
No chyba, że Agat płaci, do tego się już przyzwyczaiłam (tak jesteś facetem kochanie, tak,
też Cię kocham, nie nie zabijaj mnie ;P)
Jutro biwak w HOWie. Będzie ciekawie. Mam nadzieje, że wszystko się uda.
Oby.
I że nie zapomnę rano wyjąć mięsa z lodówki ;)
I mam nadzieje, że stał się cud i że Wera i Leszek się pogodzili, bo jak usłyszę tekst
w stylu: powiedz oboźnemu, że coś tam to mnie chyba coś trafi, nie będę się bawić w posłańca.
Jestem niespakowana, nieogarnięta, mam nie umyte włosy, nie obejrzałam
ukochanego serialu i zamiast robić coś pożytecznego to siedzę i pisze notkę.
Boje się swoich zajęć. Boję się że gra nocna się nie uda. Boje się, że nie zrealizuje celów
biwaku. Boję się, że ów biwak będzie kompletną porażką. Boję się, że jedzenie będzie nie zjadliwe.
Boję się, że czegoś zapomnę. No i ogólnie mam pozytywne nastawienie.
No i właśnie sobie przypomniałam, że o czymś mi się chyba zapomniało.
Suuuuper -.-
Damn. Kolejna rzecz o której zapomniałam mi się przypomniała. Niech mnie ktoś zabije!
Dobra idę skoczyć z okna.
Dobranoc. Do niedzieli. Czuwaj:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz