środa, 23 grudnia 2020

Nic dwa razy się nie zdarza?

 Tyle razy cytowałam poniższy wiersz.

Tyle razy ile o nim zapominałam ;)

Zamknęły się kolejne drzwi, otwarło się kolejne okno. 

Patrzę z nadzieją. 

Może to koniec nieustannej szarpaniny, koniec wiecznych nieszczęść?

Może pora na nowy rozdział. 

Po raz pierwszy nie ma ani odrobiny leku, ani odrobiny goryczy, ani odrobiny tęsknoty. 

Szansa. 

Szansa na całkowicie nową mnie, na nowy rozdział, nowy początek. To nie może być zbieg okoliczności, że akurat dziś. 

Niekończący się cykl

Nie płacz w liście
nie pisz że los ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
odetchnij popatrz
spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz sie spokoju
i zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz
X. Jan Twardowski 

wtorek, 22 grudnia 2020

Nieoczekiwane oczekiwan

No i nadeszło. 
 ,,This is the end, 
beautiful friend 
This is the end, 
my only friend 

The end of our elaborate plans 
The end of ev'rything that stands 
The end 
 No safety or surprise 
The end I'll never look into your eyes again 
Can you picture what will be 
So limitless and free 
Desperately in need of some strangers hand 
In a desperate land 
(...) 

It hurts to set you free 
But you'll never follow me 
The end of laughter and soft lies 
The end of nights we tried to die This is the end" 
The Doors ''The end" 

Wiedziałam, że się stanie. 
Łudziłam się, 
zaprawiałam goryczą, 
wrzeszczałam w pustym pokoju, 
krzyczałam Ci w twarz. 
Obydwoje kłamaliśmy. 
Ty, testowałeś granice, 
a ja nieustannie je przesuwałam. 
Aż doszliśmy do ściany.

czwartek, 17 grudnia 2020

Łatwo, prosto, kwadratowo.

 Łatwo zrzucić wine. Łatwo wskazać paluszkiem "o ty! Ty niszczycielu! To twoja wina".

Mamy tendencje do wybielania. Siebie. Naszych przyjaciół. Naszych kochanków. 


Łatwiej jest uznać, że to ja byłam zwykłą ladacznicą, niż przyznać, że tyle razy słyszałam "idź do niego", "i tak pewnie z nim", "u niego byłaś". Że w końcu poszłam. Słysząc o nkm dzień w dzień, krok w krok, wydawało mi się to najwłaściwsze. Gdzie indziej mogłabym pójść?

Cóż z tego, że zraniłam tym siebie, jego i naruszyłam równowagę wszechświata.


Cóż. Z. Tego. Ze byłam już wówczas wolną kobietą. Drzwi trzasnęły, kartony spakowane. 

Dziwka. Ladacznica. 


No przecież to takie niepojęte, że najpierw się kończy jedną relacje, a potem zaczyna inną.

To tak nie pojęte, że jak zamknęły się jedne drzwi, otworzyłam następne. 

No przecież na pewno już wówczas były uchylone. 

Otóż. Nie. Nie były. 

Ja to wiem.

A wy myślcie co chcecie oceniając mnie miarą, którą widać sami prezentujecie. 

środa, 9 grudnia 2020

 "Ludzie uwielbiają być ranieni. Odruchowo i posłusznie idą tam, gdzie jest ból. Kojarzą go z bezpieczeństwem. Mylą z miłością. To nawet nie jest smutne, to banalne jak cykl dobowy i prawie wszyscy są do tego przyzwyczajeni".


Jakub Żulczyk "Ślepnąc od świateł"


Koniec zbliża się wielkimi krokami.

Zastanawiam się czy od dłuższego czasu sama nie wmawiam sobie ekstatyczności żeby temu wszystkiemu nadać jakikolwiek sens.

Ubodło mnie to wszystko, zraniło do żywego. 

Nieustanny taniec ranienia siebie nawzajem. 

sobota, 5 grudnia 2020

Kilka słów o miłości

 Kocham. Rozbieram to słowo. Smakuje. Obgryzam. Układam między wargami. Rozkładam na sylaby, rozdzielam samogłoski.

Sens w bezsensie. 

Czy naprawdę miłość mnie usprawiedliwia?

Choro, ślepo, bezwarunkowo. 

Ekstatycznie szczęśliwa. 

I nie ma sekundy w której bym za nim nie tęskniła. Nawet gdy jest tuż obok.

Nie potrafię się nasycić. Nie potrafię powiedzieć "już, stop, wystarczająco". Nigdy nie będę miała dość.

"Są chwilę, gdy wolałabym martwym widzieć Cię

Nie musiałabym się Tobą dzielić, nie nie

Gdybym mogła schowałabym

Twoje oczy w mojej kieszeni

Żebyś nie mógł oglądać tych

Które są dla nas zagrożeniem

Do pracy nie mogę puścić Cię, nie, nie

Tam tyle kobiet, a każda w myślach gwałci Cię

Złotą klatkę sprawię Ci, będę karmić owocami

A do nogi przymocuję złotą kulę z diamentami"

Hey Zazdrość