środa, 30 września 2020

 "Piszę ten list jedynie dlatego, że znów przypłynęła do mnie fala wielkiej tęsknoty za tobą i od kilku dni paraliżuje mnie i nie daje o niczym innym myśleć. Tu kiedyś wypadł mi talerz z rąk, bo nagle zjawiłeś się w moich oczach. A wczoraj, wyobraź sobie, założyłam bluzkę na lewą stronę. I przecież przeglądałam się w lustrze przed wyjściem. (...) Powiedz, czy to jest normalne? Tyle lat minęło a wciąż nie mogę sobie poradzić z miłością do ciebie. (...) 

Prawdziwa miłość jeśli już kogoś wybiera, to po kres, na całe życie, i nie opuszcza go, jeśli nawet przekroczy tę granicę. Więc może powinnam być szczęśliwa, że kiedyś i mnie wybrała. A że nie spełniła się, tym bardziej pozwala mi odczuwać niemal w każdej godzinie, każdą moją myślą, jakim jest szczęściem. Bo też jak inaczej można jej prawdziwie doznać? Jeśli nie przez utratę, przez brak nadziei, przez pogrążenie się w cierpieniu, podobnym temu, gdy ktoś bliski nam umrze, a nie chcemy się na to godzić, że umarł. W szczęściu nigdy miłość nie da nam się poznać tak dotkliwie jak w cierpieniu (...). Szczęście nie jest zbyt mądre.

Przychodzą takie chwile, że nie wiem już, co z sobą zrobić. Kiedyś pomyślałam, wsiądę w pociąg i przyjadę do ciebie. Ale to przecież o wiele za późno, o lata za późno, o całe życie za późno. (...) Kupiłam nawet bilet, pociąg przyjechał, konduktor widząc, że nie wsiadam, spytał, pani nie wsiada, lecz zabrakło mi odwagi. Pociąg odjechał, a ja zostałam na peronie, jak zostałam w swoim życiu. Pomyślałam, nie będę porywać się na los, mimo że przeciw mnie się obrócił. Może coś wie lepiej ode mnie i dlatego tak, a nie inaczej ułożył to moje życie. Niech więc tak zostanie. Nie czuję się w niczym winna, że tak się stało. Czyżby to miłość sama nas opuściła, bez naszej zgody? A może nie ona nas, lecz my ją opuściliśmy? Więc po co zaklinaliśmy się, że nie wyobrażamy sobie życia bez siebie? Czyżbyśmy wówczas nie wiedzieli jeszcze, co to jest miłość? Czyżbyśmy byli za młodzi, żeby wiedzieć, czym jest? I musiała nas dopiero rozłączyć, abyśmy zrozumieli, że nie jest takim łatwym szczęściem, jak nam się wydawało? Że jest pełna lęku, niepewności, że kryje w sobie zapowiedź rozpaczy, gdy coraz wyraźniej widać zbliżający się kres. Trzeba widocznie przeżyć całe życie, aby się dowiedzieć, czym ona jest. Ale czybyśmy temu nie byli w stanie sprostać? Powiedz, może ty wiesz, cośmy tej naszej miłości zawinili".


Wiesław Myśliwski "Ostatnie rozdanie"

poniedziałek, 28 września 2020

Z roślin trujących bukietem

 Jest najlepiej na świecie i najgorzej.

"Wznoszę się aby za chwilę opaść na dno".

Tak zamknięta chyba jeszcze nigdy nie byłam. Są ludzie, którzy znają ułamki, okruszki, ćwiartki, ćwiarteczki ale chyba nikt łącznie ze mną nie ogarnia całości mojego życia.

Mam nadzieję, że chociaż powrót do rutyny studenckiej mnie ocali. 

piątek, 25 września 2020

Nieznośna lekkość bytu

 Kiedyś łatwiej przychodziło mi przelewanie myśli na ''papier''. Nie brakowało mi słów. 

Kiedyś łatwiej było mi mówić o tym co czuje, czego oczekuje i czego chce. 

Zatraciłam się. Zgubiłam gdzieś tą pisarkę zapełniającą kolejne zeszyty. Czasem mi jej brakuje. 

Zawsze życie mnie przytłaczało, nigdy nie umiałam się odnaleźć, dopasować ale miałam moje pisanie, które ratowało mnie przed zwariowaniem... 

A teraz?

Jak odnaleźć tą, którą byłam? Czy jeszcze w ogóle gdzieś tam jest?

Jestem sobą czy już kimś zupełnie innym?

A może jednak utopiłam swoją dusze w licznych kieliszkach wina.

 Rozpuszczam włosy 

i grzeszę w myślach 

w ukryciu nocy 

w snach


Z. Herbert

Bordeline

 "Bo wszystkie drogi stad prowadzą na tory

Wszystkie drogi stad na kolejowy most

Staram się z całych sil lekceważyć niedosyt"

Połamane chyba bardziej niż zwykle. Gubię się. Obserwuję zza szyby. Nie wiem kim jest osoba na którą patrzę w lustrze. Hallo czy ktoś może mnie ocalić? Bo tym razem chyba sama siebie nie uratuje. 

wtorek, 22 września 2020

Nie miłość

 Owszem jest takie słowo jak nienawiść ale czemu nie wymyślono słowa odnoszącego się do "nie miłości" co niekoniecznie musi być tożsame z nienawiścią.

Bo to wszystko to zdecydowanie była "nie miłość". Bo jeśli się kiedykolwiek kogoś kochało to nie chce mimo wszystko się go skrzywdzić.

Raz pięść, raz słowa. Raz po raz. Widziałam to przecież już dawno. Tylko byłam uparcie ślepa. Na siłę zamykałam oczy i nie chciałam ich otwierać. 

Zastanawiam się czy gdybym dawno temu podjęła inne decyzję czy byłabym w tym miejscu gdzie jestem teraz. 

Pewnie tak. Bez znaczenia jakie studia bym wybrała byłabym tak samo głupia. 

A skoro studia dotyczące ludzkiej psychiki nic mnie nie nauczyły to chyba nie ma dla mnie ratunku. 


No cóż, przynajmniej raz, a porządnie wbito gwóźdź do trumny moich beznadziejnych uczuć. Wyjeżdżając z tak absurdalnymi zarzutami wychodzącymi od tak absurdalnej osoby...

Gimnazjum. A. uciekająca z domu i wracająca do niego. Maszyny, dopki, dawanie za ćpanie, dilerzy w kuchni. Jej waga piórkowa, zawalenie szkoły, krew z nosa. Towar spuszczany w ubikacji, moja bezczelna walka z dilerami, wyrzucanie ich z mieszkania, darcie po nich ryja, jak to ja, własną matkę w tą walkę wciągnęłam. Aż cud, że żaden z miłych panów handlujących mi nigdy nic nie zrobił, bo ewidentnie pchalalam się pod nóż. 

Liceum, zastanawianie się jak ukryć atak głodu narkotykowego zielonej, patrzenie jak się stacza, chudnie, chce skakać na tory.

Decyzja. Studia reso. Chcę moc zrobić więcej, wiedzieć jak pomoc. 

Pierwszy rok W. wytaczająca się z pociągu tak naćpana, że musiałam wzywać pomoc, ataki paniki, ataki agresji.

Lata nowsze. Kochany były i kochany S. Wciągający kreski. Pierwszy raz w życiu byłam tak wkurwiona, że potrzaskalam kufle trzymając je w rękach.

Kochana Olka nachodząca mnie w pracy, magiczne wejście ze złamaną różą dla mnie, krzyczenie pod płotem jaka to jestem, tysiące smsów z groźbami. Źródło informacji na mój temat jak się patrzy. 

Niczego bardziej nienawidze w życiu niż narkotyków. Niczego. Nic nie odpala we mnie większej agresji. 

Ale skąd miałby to wiedzieć skoro nigdy mnie nie słuchał, a jeśli już to tylko po to żeby wykorzystać historie przeciwko mnie. 

Zastanawiam się czy chociaż przez sekundę pomiędzy nami było coś prawdziwego czy tylko bilans zysków i strat. 

Zastanawiam się po jaką cholere spędziłam ostatnio 3 godziny na kolanach na podłodze szukając cholernego kolczyka, który wypadł mi z ucha zamiast wypierdzielić pozostałego przez okno. 

środa, 16 września 2020

Revenge

 Nie potrafię. Nie chcę?

Jestem za słaba, czy zbyt wyparłam. 

A może wciąż za bardzo mi zależy by krzywdzić. 

Ty nie miałeś takich skrupułów. Ja mam. 

wtorek, 15 września 2020

 Czasami żadna ilość wina nie pozwala zasnąć.

Uważasz mnie za zło wcielone. 

Za bezduszną wręcz. 

Chciałabym. 

Bo wolałabym nie tęsknić za potworem. 

sobota, 12 września 2020

 "Zawsze cierpiałem głód, bo to pragnienie nigdy nie zostało zaspokojone. Tak się przystosowałem do tego nieuniknionego głodu, że czasami wątpię, czy naprawdę chcę jeść".


Fernando Pessoa

czwartek, 10 września 2020

Kilometr

 Gdy dzieli nas tysiąc dwieście kilometrów nagle chcesz usłyszeć mój głos, nagle zżera Cie tęsknota. Gdy dzielą nas ze trzy ja przestaje istnieć.

Aż chciałabym żeby to była metafora, brzmi to tak absurdalnie, że wręcz musi być metaforą, a jednak psikus. Historia mojego życia w pigułce.

Mijamy się namiętnie, usilnie pracując nad tym żeby się minąć, aby nie daj borze nic nie musieć poświęcać. Ja godności, Ty zaś egoizmu. 

Nie wiesz czym jest miłość, a mówienie o kochaniu nagle zaczęło Ci przychodzić tak lekko. Zauważyłeś, że wymykam Ci się z rąk, przeciekam między palcami i usilnie probujesz utrzymać ulubioną zabawkę za wszelką cenę?

Minęło zbyt wiele czasu, zbyt wiele się zmieniło. Zawsze Cie będę kochać ale nie tak. Już od dawna nie tak. Kocham Cię takiego jakim mógłbyś być, a nie takiego jakim jesteś i doskonale wiem, że ta pierwsza osoba nigdy nie będzie prawdziwa.

Kocham Cię z tyłu głowy, z przyzwyczajenia, z rozpędu, z nawyku. 

Och L. Jeśli to czytasz, to (a czytasz czy przeczytasz na pewno) już pewnie w głowie krzyczysz "miałem rację k*rwo, nigdy mnie nie kochałaś". Mylisz się, kochałam, ale to zupełnie inny rodzaj miłości, który zresztą własnymi rękami (mataforycznie i dosłownie) utłukłeś przy okazji tłucząc mnie (j.w). Proszę Cię zacznij żyć własnym życiem, bo w moim nie występujesz. Nie odczuwam do Ciebie ani uczuć negatywnych ani pozytywnych, więc nie odbieraj moich działań personalnie, bo personalne nie są. 

środa, 9 września 2020

Nienasycenie

 Zawsze pragnęłam po prostu żyć. Odczuwać. Zarówno te przyziemne, proste przyjemności, te większe i mniejsze popędy i grzechy na które składa się proste człowieczeństwo jak i zachwycać się rosą nad ranem i deliberować nad płatkiem róży. Ale czyż większość ludzi pióra ze swoją całą wrażliwością na szczegóły, nadwrażliwością na życie nie byli też jednocześnie alkoholikami czy narkomanami co na życie uniewrażliwia? Ja zaś chciałam, chce wszystkiego. Stąpać twardo po ziemi i jednocześnie bujać wśród chmur. Rozpaczliwie czepiam się każdej mijającej chwili jakby miała być tą ostatnią.

Tyle tylko, że w tym biegu żeby doznać wszystkiego chyba przestałam odczuwać cokolwiek. Tak się skupiam na tym, żeby żyć jak najintensywniej, że przestaje żyć tym co jest tu i teraz. 

Gdzieś te moje wszystkie szczytne ideę, plany, marzenia i nadzieję się po prostu ulotniły i zaczęłam przeżywać dla samego przeżywania. 

Boję się, wiesz, boję się, że pewnego dnia spojrzę w lustro i nie poznam osoby, którą widzę.

Jestem nieszczęśliwa i zagubiona, a jednocześnie najszczęśliwsza na świecie. Żyje jak chce, robię co chce, sama wybieram własne ścieżki, sama wybieram ludzi, którzy te ścieżki przetną. Słucham historii, obserwuję i pisze kolejne zeszyty do szuflady. Tak dawno nie pisałam. Tak dawno nie byłam sobą (kimkolwiek JA jestem). Czuję się jakbym wyszła z więzienia. Czuję się jakbym znów się w więzieniu zamknęła. Dobrze i źle. Bez słów i twórczo. Ale to mój wybór. 

poniedziałek, 7 września 2020

Wyparcie

 Uwielbiam ten mechanizm psychologiczny. Nic mi lepiej nie wychodzi.

Chociaż jeśliby wierzyć teorii, że sny pokazują to co wypiera nasza podświadomość to jednak aż tak cudownie mi to nie wychodzi. 

Dochodzę do tego momentu w życiu, że mój poziom irytacji płcią "brzydką" wzrósł na tyle, że jest szansa, że następny delikwent, który chociażby się do mnie uśmiechnie dostanie krzesłem prosto w twarz.

Gdzie Ci mężczyźni? Czemu trafiam na psychopatów, Piotrusiów Panów albo na ekhm infantylnych desperatów, którym na widok kobiety mózg się obraca w poprzek i nie jest zdolny do jakiejkolwiek pracy?

Naprawdę trzeba silnej psychiki, żeby wypierać wszystkie te cudowne teksty, którymi jestem raczona. Naprawdę trzeba się mocno starać żeby nie czuć się jak worek mięsa tylko jak osoba. 

Czy relacje międzyludzkie stały się aż tak płytkie, nastawione na doznania, a nie na relacje czy ja po prostu wypieram fakt, że przyciągam samych debili? 



piątek, 4 września 2020

 Chciałam słodkie kłamstwa i proszę bardzo.

Uważaj czego sobie życzysz... 


Niech mi ktoś odstrzeli ten durny łeb. 

środa, 2 września 2020

Kłam

 Kłam. Okłamuj mnie. Powiedz, że wszystko będzie dobrze, że się mną zaopiekujesz, że o nic się nie będę musiała martwić.

Kłam. 

Ah no tak. Zapomniałam jednego, że nie ma już nikogo kto mógłby mi dać choćby kłamstwa. 


,, – Dlaczego co?

– Dlaczego nie możesz się rozkleić?

Wpatrzyłam się w niego.

– Bo nie mogę sobie pozwolić na słabość – powiedziałam, myśląc, że to chyba oczywiste. 

– Jet, każdy musi w końcu odpuścić.

– Nie ja – odpowiedziałam.

Przytulił mnie mocniej. Próbowałam się od niego odsunąć.

– Dlaczego nie ty?

Nie odpowiedziałam. Potrząsnął mną lekko.

– Dlaczego nie ty? – powtórzył.

Poczułam pod powiekami łzy.

– Jet…

Potrząsnęłam głową.

– Nie mogę, bo nie ma nikogo, kto mógłby mnie podnieść, kiedy upadnę. "

Pogrzebane

Jakże łatwo jest iść przez życie z podniesioną głową, szkoda że tylko w tłumie. Gdziekolwiek wchodzę przyciągam uwagę. O to ja. Nogi do szyi, rude włosy. Możesz popatrzeć przez szybkę. Niedostępna, nieosiagalna. Zapalniczek tłum. 
A potem szara rzeczywistość, witające mnie koty, zapalone światło nocą. 

Łatwo jest oszukać tłum, trochę trudniej siebie samą. 

Umrę w samotności i zjedzą mnie koty. 

wtorek, 1 września 2020

Spala się

 To czego czasami pragnę jest absurdalne i irracjonalne czasem nawet dla mnie samej. Dziecinne tupanie nóżką, założenie rąk i czekanie aż samo się ziści się nie sprawdza ale jestem już tak bardzo zmęczona.

Nie rozpadłam się, nie rozpuściłam we łzach, nie dramatyzowałam. Jestem tak otępiała, że mógłby spaść na mnie fortepian i pewnie bym tego nie zauważyła. 

Czasami mam wrażenie, że moje życie dzieje się gdzieś obok mnie, że jestem tego tylko biernym uczestnikiem. 

Zastanawiam się. Sama czy samotna?

Krucho.