środa, 7 czerwca 2023

Motyl w dłoni uwięziony i ślepy

 Drżenie. Powiew wentylatora przeczesuje mi włosy. Jak przymknę oczy, jak sobie wyobrażę. Twoje dłonie. Przeczesywały? Nie pamiętam. Przesypywałeś włosy przez dłonie? Jak to jest, że pamiętam błękit oczu, zarys szczęki, a nie pamiętam czy rozwiewałeś mi włosy?


Irytował mnie ten dźwięk. Struna zgrzytała po zębach, takty zgrzytały pomiędzy palcami. Lecz cisza... Cisza wdziera się. Pod kolana, pod rzęsy, pomiędzy rękami. Jest namacalna. Lepka. Przytłumiająca. 


Nikt tak pięknie nie mówił, że boi się miłości. Jak gorzkim jest rozczarowaniem, że przestałeś się bać odchodząc. Kwiaty uschły, bibuła straciła kolor. Wciąż pamiętam Twoje oczy mówiące o miłości. 

Jeśli porcelana to wyłącznie taka. Taka niszcząca drewno, wbita w kąt stopy by uwierać przy odejściu. 

W sztuce stracenia łatwo dojść do wprawy nuciła pod nosem jedna z poetek. Łatwo? Gdy przecieka pomiędzy palcami piasek sypiący się na tu leżał. Tu płakał.