sobota, 31 marca 2012

Lying on the floor

''Życie to nie romans. Prawdę mówiąc, romanse sprzedają się tak dobrze - i wszyscy je właśnie dlatego
kochają - że niczyje życie w gruncie rzeczy tak nie wygląda. A wszyscy chcą żeby wyglądało.
Ale nigdy tak nie jest.''
PK
Meg Cabot
Poniekąd przez demony siedzącej w każdej z nas wylądowałyśmy wczoraj w Energy.
Wyjście udane do pewnego momentu. Cóż. Nic nie poradzę, że ujrzawszy kogoś
moja jakże usłużna pamięć podsunęła mi wszystkie emocje z tą osobą związane,
a zdecydowanie nie są one pozytywne.
No i zakończenie wieczoru kompletnie rozłożyło mnie na łopatki. Uwielbiam jak usiłują mnie
wyrwać kolesie sięgający mi do ramienia... 
Cóż. Moją dalszą drogę ustaliłam już dawno: stara panna z kotem, więc...



Nie powinnam kierować się emocjami. Znacznie więcej osiągam biorąc głęboki wdech i rozmawiając,
niż krzycząc. Ale mimo to? Nie wiem czy to mój charakter jest na wskroś zły czy to po prostu
kwestia wieloletnich przyzwyczajeń ale nie potrafię na dłuższą metę dyskutować powściągliwie.


Coraz bardziej niecierpliwie oczekuje maja. Ucieczki.

Cieszy mnie absolutny brak zasięgu i świadomość, że jadą same osoby, na których mogę polegać.
Już dawno się nauczyłam, że to właśnie w lesie, w namiocie, najbardziej wychodzi prawdziwy 
charakter człowieka. Gdy ludzie są zmęczeni to wtedy opada maska. Wydawałoby się najmocniejsze
''przyjaźnie'' rozpadają się o kłótnie o przysłowiowe walające się skarpetki.

Dobrze mi zrobi tyle dni bez ciągłego rozpychania się łokciami, by nie dać się zdeptać, od jawnych 
drwin, od wiecznych złośliwości, kłótni i ciągłych ucieczek.
''Autentyczne odludzie'' to dokładnie to czego mi trzeba.




Gdyby mi ktoś ponad rok temu powiedział jakim torem pójdzie moje życie to zapewne umarłabym
ze śmiechu.  



''I found God
On the corner of First and Amistad
Where the west
Was all but won
All alone
Smoking his last cigarette
I said, Where you been?
 He said, Ask anything.''

czwartek, 29 marca 2012

po prostu.

Umknął mi fragment z pewnego komentarza o tym, że książki, które mam polecić mają być
refleksyjne.
Cóż. Uciekając w łatwą, przyjemną lekturę bez większego dnia
chyba nie jestem w stanie polecić książki, która skłoni do refleksji.
Jedyne książki, które mnie ostatnio skłaniają do jakiejkolwiek refleksji to książki sióstr Bronte,
a wątpię żeby ktokolwiek był w stanie je przeczytać.



''Przez chwilę próbowałam usprawiedliwiać moją potrzebę pozostania na miejscu. Wmawiałam sobie,
że muszę po prostu zebrać myśli, a potem znów będę mogła wędrować bez celu. W głębi serca
znałam jednak prawdę. (...) Nie chciałam już włóczyć się bez celu. Chciałam wędrować, mając
jasno określony cel, chciałam iść, szukając kogoś. ''
''Pomiędzy''
Tara Hudson


''It kills me not to know this but I've all but just forgotten
 What the color of her eyes were and her scars or how she got them''

Siedzi mi ten fragment tekstu w głowie i nie mogę się go pozbyć. 



Coraz bardziej tracę wiarę w moje pokolenie. Rozumiem, że można nie znać słów, które
wyszły z obiegu czy nie są po prostu zbyt często używane. Tyle tylko, że gdy ktoś
nie zna słów niemalże podstawowych, której słownikowej formułki ja na przykład
nigdy nie poznałam, wiedząc instynktownie co dane słowo oznacza, to chyba coś jest nie tak.
Jeszcze trochę i język moich rówieśników zubożeje do tego stopnia, że mentalnie,
w pewien sposób, wrócimy do średniowiecza.



Chciałabym utrzymać tą krótką chwile kiedy pozwoliłam sobie zaćpać się szczęściem i zachłysnąć
nadzieją. Chciałabym znowu choć przez chwile zatańczyć, że szczęścia na środku ulicy, nie
przejmując się krytycznymi spojrzeniami przechodniów. Chciałabym...
Mogę. 
Wystarczyłoby żebym zrobiła to o co tak wiele ludzi mnie prosiło, to o co błaga, ta wbrew pozorom,
rozsądniejsza część mnie, czyli wyłączyła rozsądek.
Sprzeczne, prawda? 
Rozsądek kłócący się z cóż... rozsądkiem?
Powinno być kompatybilne. W pewien sposób.
Ale przez ten chory plan wszechświata, który stworzył mnie taką, a nie inną, wszystkie 
zdroworozsądkowe zasady biorą w łeb.
Gdybym wyłączyła rozsądek...

No ale cóż. Nie ma co gdybać, bo nigdy to się nie stanie.
Nie jestem na tyle odważna by zmierzyć się z... cóż. Czymkolwiek.
Już dawno pogodziłam się z tym, że podkuliłam ogon i umknęłam z piskiem i skomleniem.
No może 'pogodziłam' to złe słowo ale brakuje mi odpowiedniego


Refleksje, mam wrażenie, że są ostatnio w modzie. Niezwykle ujmuje mnie to w jaki sposób
wyraża je moja znajoma.... Nieustannie zadziwia mnie jej umiejętność wplatania, pomiędzy
całkiem sensowne zdania, zdradzające sporą inteligencje i bogaty zasób słownictwa, tak 
niesamowitej ilości przekleństw i ''pokemonowych'' słówek, że człowiek ma ochotę rwać
włosy z głowy. 

wtorek, 27 marca 2012

There's not a time, for being younger

Tak wiem jestem monotematyczna.
I zamiast sprawdzać co napisałam wcześniej i czy się czasem nie powtarzam, ba nie zwracając
nawet uwagi na to czy to co piszę ma jakikolwiek sens plotę co mi ślina na język przyniesie.

Hmmm. Ja nie jestem najlepszą osobą do polecania książek jako, że wątpię żeby ktokolwiek
z moich znajomych potrafił strawić taką ''Dumę i uprzedzenie'' na przykład.
Cóż. Mogę polecić tego bloga: http://ognistastrzala.blogspot.com/ wszystkie książki, które poleca
są świetne. Plus polecam Wizje w mroku , wszystkie książki Terrego Pratchetta, Pośredniczkę , Najmroczniejsze moce, + klik
 kiedyś stwierdziłam, że będę pisać recenzje ale mi się przestało chcieć.
A i ostrzegam, ja od pewnego czasu jestem dzieckiem albo romansów historycznych albo fantastyki.
(tak wiem. masakra)

Cóż. ''Igrzyska śmierci'' zaliczone.
Generalnie do kina szłam z podejściem, że jeśli zepsują ten film to pojadę do Hollywood
i osobiście zamorduje reżysera. Na szczęście nie muszę.
Film był niezły.


''Nie wiedziałabyś co ze sobą zrobić gdybyś była szczęśliwa''
Cienie sukuba
Richelle Mead

Amen.
Uparcie sama wbijam sobie szpilkę w tyłek, bo gdybym była całkowicie szczęśliwa to nie wiedziałabym,
co z tym fantem zrobić.
Przestałabym być cóż... Kundzią.
Dobry humor jaki prezentowałam w ostatnich dniach doprowadził do tego, że sama siebie pilnowałam
żeby nie marudzić i byłam... pomocna.
To jest straszne!

Pierwszy wolny wieczór. W końcu mogę siąść i napisać notkę i co? I nie mam o czym pisać.
Najłatwiej jest uciekać w schematyczność pisania o miłości no ale ile można?
A boję się, że jeśli na wyrost stwierdzę, że wszystko wróciło do normy, że jest dobrze i wszystko
się układa, to wtedy to runie jak domek z kart. 
Arr.
I znowu schodzę na moje depresyjne tony.
Masakra.
No ale tak to jest gdy na krainę tęczy wylał się wybielacz, a jednorożce zdechły.


(tak to czytam i mój umysł mnie przeraża)


Muszę zmienić przyjaciół. 
Przez cały dzień żywię się chudym twarożkiem i rzodkiewką,
po czym spotykam się z kimś i kończę wżerając pizze albo czipsy.
No super.


Stosy chusteczek obdzierają z romantyzmu rozpływanie się we łzach.



Jestem zmęczona, piszę bzdury i nie mam zielonego pojęcia co się ze mną dzieje.


A może tak pora zrozumieć, że przyjaciele nie zostawiają?






czwartek, 22 marca 2012

zanim człowiek spróbuje biegać

Nie wiem jakiej reakcji ludzie ode mnie oczekują?
W sumie co ja się oszukuje...
Wiem, że oczekują ode mnie wybuchów żywiołowej radości, niepohamowanego szczęścia
i beztroskiego hasania niczym kucyk pony.
Tyle, że nawet Kundzie czasem dorastają.

''Ludzie, którzy pilnują tęczy, nie lubią takich, którzy zasłaniają słońce.''

 ''No przecież trzeba nauczyć się chodzić, sir, zanim człowiek spróbuje biegać.
 – Nie! Nigdy tego nie mów, Tolliverze! Nigdy! Biegaj zanim zaczniesz chodzić! Lataj zanim zaczniesz pełzać! Ale zawsze naprzód! (...) Wszystko albo nic, Tolliverze!''

''Wierzę w wolność.[...] A żadna praktyczna definicja wolności nie byłaby zupełna bez wolności przyjmowania konsekwencji. W rzeczy samej, jest to wolność, na której opierają się wszystkie pozostałe.''
Piekło pocztowe
Terry Pratchett


- No a ja na dzień wagarowicza byłam tam i tam i robiłam to i to
- No stara taaaka impreza była
- No a ja ze znajomymi...
- A ty Kundzia co robiłaś?
- Jadłam masę krówkową...

''Weź zafarbuj włosy na jasno, ja swoje zepnę i będziemy wyglądały jak stara Agata i Kundzia''

2010 rok
Cóż. Trochę się obydwie zmieniłyśmy. Szkoda, że nie mam zdjęcia z 2011. 

Brakuje mi starych czasów. Wypadów do Bielska. Wyjazdu na weekend nie mając noclegu.
Paradowania w cieniutkich rajstopkach w grudniu, bo wylałam sobie syrop czekoladowy
na sweter. Śpiewania ''Bring me to life'' do grzebienia, kompletnie nie przejmując się ludźmi w pociągu i konduktora z proponującego, że nam potrzyma aparat. Kręcenia moim magicznym, różowym aparatem parodii ''Zmierzchu''. Zlotu XX-lecia ZHRu i plotkowania przez 3 godziny przed drzwiami do łazienki, żeby się komendant nie czepiał, przekradania się do przedziału facetów, śpiewania piosenki z Witcha
z przerobionym tekstem w którym co drugie słowo to było ''róż'' i wymachiwania walącymi
po oczach różowymi smyczami do kluczy co doprowadzało wartę do rozpaczy. 
Ach... 
Czemu dorosłyśmy? 



Wszystko co miałam zamknęłam w szkatułce i zabroniłam sobie o tym myśleć Zostawiłam szczyptę
przyzwyczajeń i parę wspomnień bez których nie byłabym sobą Nie mogę teraz od tak do tego 
wrócić Nic od tak po prostu nie wraca takie jak było Świat się zmienia Ja się zmieniam
Może ta szkatułka kiedyś tak niezbędnie potrzebna mi do oddychania stała się tylko artefaktem
przeszłości Nieistotnym A może nauczyłam się nienawidzić to co przysięgałam ukochać dopóki
sił mi starczy i tchu Można nauczyć się nie potrzebować Test z odzwyczajania zdałabym na 6


Kiedy stałam się tak infantylnie sentymentalna? A może zawsze taka byłam tylko nigdy nie miałam
okazji by to ujawnić? 


Tak wypaczone poczucie moralności jakie prezentuje osoba X z mojego otoczenia mnie wręcz przeraża.
Gdzie jakiekolwiek morale czy choćby zwykła kultura osobista?



Urodziłam się nie w tych czasach. Sama nie mówię idealną polszczyzną, moja stylistyka woła do pomstę
o nieba i zdarza mi się kląć jak ten przysłowiowy szewc ale są chyba jakieś granice...
Przeraża mnie myśl jaki poziom prezentują niektórzy moi znajomi nie potrafiąc sklecić najprostszego
zdania. Używając ''pokemonowego'' języku czy ściągając ''głębokie'' testy z internetu do których 
doklejają parę słów lub przekleństw chcą być... Fajni?

Nie pamiętam kto ale ktoś to bardzo dobrze podsumował ''Ona jest emo. My jej po prostu nie rozumiemy''

środa, 21 marca 2012

pozornie.

''Niczego nie można się dowiedzieć, obserwując, co ludzie do siebie piszą – język jest tam tylko po to, żeby ukryć myśli.''

''Czy na tym właśnie polega życie? To poczucie mroku ciągnącego człowieka w przepaść?
Jak oni mogą z tym żyć? A przecież żyją i nawet widzą w tym jakieś przyjemne strony, choć
jedyną sensowną reakcją jest tylko rozpacz. Zadziwiające - czuć, że jest się maleńką żyjącą istotą
wciśniętą między dwa urwiska ciemności. Jak mogą wytrzymać to życie?
Najwyraźniej trzeba się do tego urodzić....''

''Zawsze jestem sam. Ale teraz chciałbym być sam w samotności.''

''Ogień jest ważny. Człowiek nie powinien zapalać go ot tak - okazywał tym brak szacunku. Tacy są teraz ludzie: wiecznie się gdzieś spieszą. I ogień też. No właśnie, za dawnych lat był chyba o wiele cieplejszy. Takie ognie, jakie teraz rozpalają, nie potrafią człowieka rozgrzać, chyba że prawie usiądzie na palenisku. To musi być coś z drewnem... tak, drewno jest niewłaściwe. Zresztą wszystko ostatnio jest niewłaściwe. Jakieś takie
rozrzedzone... i rozmazane. W niczym nie ma prawdziwego życia. I dni są krótsze. Mmm... Coś
niedobrego stało się z dniami. Są teraz takie krótkie. Mmm... Każdy dzień ciągnie się całe wieki, co
jest dziwne, ponieważ dni - w liczbie mnogiej - mijają w pędzie. (...) Nieskończone dni, przemijające szybko. To przecież nie ma sensu. Mmm... Zresztą sens teraz też nie bywa już taki, jak za dawnych czasów.''
Kosiarz
Terry Pratchett

Nie jestem ani cierpliwą, ani wyrozumiałą osobą. Nigdy nie byłam i zapewne nie będę. 
Cierpliwość to coś całkowicie sprzecznego z moją naturą, więc ciężko mi ją sobie wyhodować. 
Wymyśliłam więc inny sposób.
Stworzyłam sobie bezstronnego obserwatora, który panuje nad językiem i w miarę potrzeby w 
niego gryzie i który przyjmuje na siebie wszystkie emocje. 
Nie zamierzam wyciągać ręki po raz n- ty, bo to i tak nie ma sensu. 
Jak mnie nienawidzi to proszę bardzo, niech sobie robi co chce i niech sobie rzuca łaciną,
której by się robotnik na budowie nie powstydził. 
Choć muszę przyznać, że jeden z zarzutów kierowanych w moją stronę jest całkowicie, niepodważalnie
prawdziwy.
Przyjaźniąc się ze mną nie ma się ''życia''.
Bo co jak co ale ja za życie nie uważam imprez i chlania co piątek.Czasami mam wrażenie,
że jedynym celem życiowym moich rówieśników jest całkowite nawalenie się jak najczęściej się da.
Ja mam trochę inne aspiracje życiowe.
Jeśli nieimprezowanie to grzech to ja się do niego z podniesioną głową przyznaję.
I nie zamierzam nic z tym zrobić. 

Obiecałam sobie, że to napiszę:
Lekcja języka polskiego. Nauczycielka oddaje wypracowania. 
- No a D. napisał w swoim wypracowaniu, że Zosia jest dziewiczką.
- Kim?
- No dziewiczką.
- A kto to jest?
- No jak to nie rozumiesz? Mała dziewica.

''Jak człowiek usiłujący zaprogramować magnetowid na podstawie instrukcji tłumaczonej z
japońskiego na holenderski przez koreańskiego zbieracza ryżu...''
Kosiarz
Terry Pratchett

A może to właśnie w pozornej bezsensowności jest metoda na życie? Nie w utartych ścieżkach czy 
schematach tylko pod odrobiną szaleństwa? Usiłując odnaleźć sens nie znalazłam nic. Może powinnam
zacząć szukać chaosu? 

Kierując się zasadą ''nigdy nie jest tak źle żeby nie mogło być gorzej'' czekam już tylko na piorun
z jasnego nieba, który walnie mnie w łeb. Chociaż to w sumie byłby nadmiar szczęścia nie pecha...



And you're singing the songs
Thinking this is the life
And you wake up in the morning
And you're head feels twice the size
Where you gonna go, gonna go?

poniedziałek, 19 marca 2012

nie pamiętam?

''Ale kiedy człowiek dorasta, to traci też przyjaciół - jeśli ma szczęście, to tylko tych niewłaściwych,
którzy może nie są tak dobrzy, jak się o nich kiedyś myślało. Jeśli masz szczęście, to uda ci się
utrzymać tych, którzy są prawdziwymi przyjaciółmi, tych, którzy zawsze przy tobie trwali... Nawet
jeśli tobie się wydawało, że nie trwają.''
PK
Meg Cabot
Za każdym razem gdy słyszę zdanie w stylu ''zacznij od siebie'', ''wyciągnij rękę'', ''postaraj się'',
to mam ochotę krzyczeć. Jestem tylko człowiekiem. Nie można wymagać ode mnie anielskiej
cierpliwości i bezgranicznej miłości do bliźniego. Nie jestem ''dzieckiem kwiatem''. I nigdy nie będę. 
Bo owszem można pracować nad sobą, stawać się lepszym, uczyć się panować nad swoimi emocjami
etc. ale niektóre cechy charakteru są zbyt głęboko zakorzenione by się ich pozbyć. Poza tym
gdybyśmy zmienili cały swój charakter to czy nadal bylibyśmy sobą?

Tak sobie przeglądam blogi od znajomych i jedno mnie martwi.
Rozpaczliwa chęć brzmienia głęboko sprawia, że ludzie tworzą dziwne zbitki wyrazów, które 
są kompletnie bezsensowne. Czytając niektóre wypowiedzi przypomina mi się książką,
którą niegdyś czytałam i nie przetrwałam nawet przez pierwsze dwie strony, bo zdania w stylu
'' jej głowa była lekka jak jedwab'' zbyt mnie wytrąciły z równowagi. No albo opisy drzewek,
pagórków, zamku i generalnie okolicy wciśnięte w sam środek opisu ''brutalnej'' sceny zabójstwa.
No ale cóż. Krytykiem literackim nie jestem i widać się nie znam.

Jakoby posiadam zdolność łatwego wyrażania myśli. Tia. Chciałabym.
Moja wypowiedź na włoskim zawierała głównie aaaeeeyyuuu.
A może to co mi w głowie zostało uaktywnia się tylko na polskim, a na pozostałych
lekcjach jest zwyczajnie uśpione?

Jak na osobę nietowarzyską mam zdecydowanie zbyt dużo znajomych.
Nawet nie mam czasu zamknąć się w domu z książką nad czym niesamowicie ubolewam.

Niektóre rzeczy przemijają ale niektóre zdają się być zbyt trwałe by tak po prostu zniknąć.
Wydawać by się mogło, że różnica charakterów, odmienne grono znajomych i różne szkoły
sprawią, że przyjaźń moja i Kamili od tak się rozpadnie. A jednak się jakoś trzyma.
Sporo naszych dalszych i bliższych znajomych nigdy nie potrafiło tej przyjaźni zrozumieć.
Jak tak popularna osoba jak Kamila może zadawać się z takim wyrzutkiem społecznym jak ja?
Jak widać może. I to od jakiś hmm... 11 lat.

Siedzenie na ławce przy górce K i podziwianie nowego pokolenia dzieci skate parku
zawsze spoko. 
I generalnie ja przeżywająca widok dwunastolatek z makijażem petem w jednej ręce i piwem
w drugim. 
Masakra.

Wieczorem zrobiłam coś czego nie robiłam jeszcze nigdy, a mianowicie wykradłam się w domu
korzystając z tego, że gdy mój brat śpi to nie obudzi go kompletnie nic. Mogłabym w pokoju imprezę
wyprawić, a on by nawet nie zauważył.
Wykradzione pół godziny poświęciłam tej największej na świecie wariatce zwanej Agatą,
która przeżywa kryzys osobowościowy związany z kończeniem gimnazjum.

A no i pozdrowienia dla dzieci McDonalda czytaj Wirgi i Piotrusia. 

Kamila dziękuje, że wciąż jesteś.
Agat dziękuje, że wciąż otwierasz mi drzwi ;)

I've been treated so wrong,
I've been treated so long
As if I'm becoming untouchable
I'm a slow-dying flower
In the frost-killing hour
Sweet turning sour and untouchable
I need the darkness, the sweetness, the sadness, the weakness
Oh I need this
I need a lullaby, a kiss goodnight, angel, sweet love of my life
Oh I need this




Nie pamiętam żebym płakała. Nad brzegiem Wisły. Upojona pierwszymi promieniami wschodzącego
słońca. Nie pamiętam łez. Wyparły je z moje pamięci fale leniwie obmywające mi stopy.
A może wcale nie płakałam? Byłam przecież szczęśliwa. W tych ostatnich godzinach przed burzą.
Pamiętam. Wschodzące słońce nadało niebu różowy odcień. Ostatni dzień gdy potrafiłam się tym 
cieszyć? Na pewno ostatni w którym potrafiłam tańczyć boso nad brzegiem rzeki w rytm 
melodyjnego śpiewu ptaków dobiegającego gdzieś z pól nie zastanawiając się nad tym co zostawiłam z tyłu,
bo wtedy wciąż wierzyłam, że moje życie jest na tyle trwałe, że nie muszę wciąż go piastować
i  trzymać, by nie uciekło mi między palcami. 

czwartek, 15 marca 2012

musiałabym chcieć.

''Jak się dochodzi do takiej przemiany? Od tęsknoty za kimś, kogo się kocha tak
rozpaczliwie, że bez niego człowiek czuje tylko tępy ból w klatce piersiowej, do nadziei, że
jakaś nowa miłość równie dobrze może czekać za najbliższym rogiem?
Nie mam pojęcia.
Ale mam nadzieję, że któregoś dnia się dowiem...''
PK
Meg Cabot

''Pamiętnik księżniczki'' to typowa książka dla nastolatek. Jest tak naiwna, że to aż momentami boli.
Ale mimo, że bohaterka żyje w zupełnie odrealnionym świecie mając problemy takie, że po 5 minutach
masz ochotę wyrzucić książkę za okno, wrzeszcząc, to i tak w ostatnich częściach znalazłam 
zaskakująco dużo podobieństw życia Mii do mojego. Szczególnie moment kłótni z przyjaciółką.
Ciekawe kiedy powstanie strona www.nienawidzekundzi.com... 



Wiosna zbliża się wielkimi krokami. Nawet nie wiem kiedy zima przeleciała.
Zmiany przestały być zmianami tylko stały się codziennością.

Już prawie rok w Leśnych...
No i już prawie rok jak znam Were.
W sumie to jak się zaprzyjaźniłyśmy określiło całą naszą przyjaźń.
Polubiłyśmy się w czasie obgadywania... kogoś i kultywujemy to każdego dnia
na pamiątkę ;)
No i jak to stwierdziła Wera ''przyciągnęła nas do siebie nasza głupota''.

A i muszę sobie zapisać, że na jakimkolwiek wspólnym wyjeździe osobiście zrobię
zajęcia z alfabetu jako, że i Wera, i Miśka mają z nim z problemy...
Niebiosa z kim ja się zadaje ??!
Jak można mieć problem z alfabetem...


Aaaaa! Jeszcze tylko tydzień do Igrzysk śmierci!

Zbiórka z pierwszej pomocy zawsze spoko.
''no rany trzeba odkażać. no bo jak się przetniesz to przez dziurę mogą bakterie wejść
i trzeba będzie amputować palec aż do łokcia.''



Nie dzieje się kompletnie nic. Całe moje życie stoi w miejscu, a życie sprowadza się tylko
do książek i muzyki. I tak jest... dobrze. W pewien sposób. Bo nie chce... zmian. Ani zapomnienia,
ukojenia czy innych bzdur. Chce... zawieszenia. ''Trzeba iść do przodu gdy nie da się zawrócić.''
A guzik. Bo zawsze można zostać TU. W tym jednym konkretnym miejscu zawieszonym pomiędzy
Wczoraj, a Jutrem, czyli po prostu w Teraz. 

wtorek, 13 marca 2012

tralalala

Z depresyjnego marudzenia mój nastrój płynnie przeszedł do stanu zimnej furii
co charakteryzuje się u mnie delikatną szczyptą sarkazmu i ironii i mordem w oczach
i na języku.
Biada temu kogo dostanę w łapy w najbliższym czasie.

''Nie miałam innego wyjścia - musiałam powiedzieć jej prawdę.
Że umieram.
Oczywiście, ja wiem, że w gruncie rzeczy nie umieram.
Ale dlaczego czuję się tak, jakbym umierała?
Cały czas mam nadzieję, że to wszystko po prostu... zniknie.
Ale tak się nie dzieje. To nie chce zniknąć. Kiedy zamykam oczy i zasypiam, wciąż
mam nadzieję, że kiedy je znów otworzę, okaże się, że to wszystko było tylko jakimś
strasznym koszmarem.''
PK
Meg Cabot
Jeden impuls, parę kliknięć myszką i okazało się, że jednak ta przyjaźń jeszcze dyszy.
W sumie 11 letnia przyjaźń tak po prostu nie umiera, więc nie powinnam się dziwić.

Przyjaźń. Dużo tu o niej ostatnio. I to raczej w wydźwięku negatywnym niestety.
Mam ''przyjaciół'' i ''przyjaciółek'' na kopy. To czas pokaże czy to naprawdę
przyjaźń czy tylko przypadkowe zgranie się charakterów, wspólne upodobania 
itd ale nie tworzące silnej więzi. 
Prawdziwa przyjaźń podobno nigdy nie przemija.
Cóż. Dawno już powinno do mnie dotrzeć, że dwie z ważniejszych dla
mnie przyjaźni tak naprawdę nigdy nimi nie były. 
Ktoś kiedyś stwierdził, że za bardzo szafuje słowami w stylu 'przyjaźń' 'przyjaciel' 'przyjaciółka',
że zwykłe kumpelstwo mylę z przyjaźnią.
Oczywiste jest, że później gorzko za to płacę, bo zbyt łatwo pozwalam wleźć ludziom do mojego
życia, zbyt łatwo pozwalam sobie przywiązać się do kogoś. 

Wybacz mi moja droga ale utraciłaś już zdolność wytrącania mnie z równowagi. 
A tym bardziej dołowania mnie.
Wiem, że nic nie poprawia harpiom humoru bardziej niż urywanie głowy (w przenośni oczywiście) 
ale niestety musisz znaleźć inny cel.
Zasługuje na przyjaciół i ich mam. Niestety nie ziściły się Twoje słodkie nadzieje i marzenia 
w których ja siedziałam sama w kącie, bez przyjaciół, bez nikogo w okół.
Ja nigdy nie będę sama. Choćbyś stanęła na głowie. 


Dzięki niebiosom, że dramatyczny nastrój mi już przeszedł.
Nie lubię tych moich faz dziecka emo.
Są wnerwiające.
No ale cóż.
Bycie nastolatką to nie sielanka. 



KAMA TĘSKNIE!!!


podśpiewywanie tego w kółko wraz z W. zawsze spoko <3

moja polonistka twierdzi, że umiem pisać... :O
bez komentarza.

poniedziałek, 12 marca 2012

Potrafiłam zrobić wszystko.


''Czasami lepiej jest spać
W cieniu ogrodu dzikich traw
We śnie budować nowy świat
Czasami lepiej spać ...

NIECH CI SIĘ PRZYŚNIĄ DZIKIE DRZEWA
NIECH CI SIĘ PRZYŚNI KWIATÓW RÓJ
NIECH CI SIĘ PRZYŚNI LEŚNY SKRZAT
NIECH CI SIĘ PRZYŚNIĘ JA
..... tylko zaśnij .....''


Cóż koncert niesamowicie pozytywny. Tylko, że co jak co ale Skup jest zdecydowanie
za mały -.-
No i koncerty w niedziele to coś czego zdecydowanie nie lubię, bo następnego
dnia jestem absolutnie nieprzytomna.
Nie wiem jakim cudem przetrwałam PO. Nawet już nie pamiętam co komu tłumaczyłam.
Mam nadzieje, że nie gadałam żadnych bzdur.

''JA PAMIĘTAM WSZYSTKO. KLAMKI W DRZWIACH. GRĘ ŚWIATŁA WE WŁOSACH. ŚMIECH. KROKI. WSZYSTKIE DROBNE SZCZEGÓŁY. JAKBY TO BYŁO LEDWIE WCZORAJ. JAKBY ZDARZYŁO SIĘ LEDWIE JUTRO. WSZYSTKO. ROZUMIESZ?''

''– Nie jest ważne, jak skończysz – oświadczył Buddy. – Ważne, jak tam dotrzesz.''

''ALE WIĘKSZOŚĆ LUDZI JEST RACZEJ GŁUPIA I MARNUJE SWOJE ŻYCIE. PRZEKONAŁAŚ SIĘ JUŻ? CZY NIE PATRZYŁAŚ (..) W DÓŁ, NA MIASTO, I NIE MYŚLAŁAŚ, JAK BARDZO PRZYPOMINA KOPIEC MRÓWEK PEŁEN ŚLEPYCH STWORZEŃ WIERZĄCYCH, ŻE ICH PRZYZIEMNY MAŁY ŚWIATEK JEST PRAWDZIWY? WIDZISZ OŚWIETLONE OKNA I CHCESZ WIERZYĆ, ŻE KRYJĄ SIĘ ZA NIMI CIEKAWE HISTORIE. ALE WIESZ, ŻE TAK NAPRAWDĘ SĄ ZA NIMI NUDNE DUSZYCZKI, ZWYKLI KONSUMENCI ŻYWNOŚCI, KTÓRZY SWOJE INSTYNKTY BIORĄ ZA EMOCJE, A SWE KRÓTKIE ŻYWOTY ZA ISTOTNIEJSZE OD SZEPTÓW WIATRU.''
Muzyka duszy
Terry Pratchett

Za każdym razem gdy powtarzam sobie, że już nigdy przenigdy nie dam sobą manipulować
to trafiam na osobę, która jest w tym tak dobra, że dostrzegam wszystko po fakcie.
Tańczyłam jak mi zagrała. Idealnie manipulowała moją głęboko skrywaną zazdrością
do której sama przed sobą się nie przyznawałam. 



Gdybym miała talent do malowania namalowałabym teraz rozbite lustro.
Kryształki toczące się po podłodze. Czarną ramę. Pustkę wokół. Czyjąś twarz
odbijającą się w kawałku leżącym na podłodze.
''Uważaj czego sobie życzysz''
Chciałam tego. A gdy w końcu nadeszło nie umiem złapać oddechu, a zdradzieckie
łzy, których przecież nie miało być, toczą się po policzkach. 
Sądziłam, że tak będzie łatwiej, lepiej. A jednak coś... coś nie pozwala 
przejść obojętnie. 





Nie jestem idealna i może jestem ostatnią osobą, która powinna się na ten temat wypowiadać
no ale...
Większość soboty spędziłam śledząc wpisy ZHP Fun i w pewnym momencie
krew mi się w żyłach zagotowała jak zobaczyłam propozycje poprawek do Prawa Harcerskiego.
Nie wiem w jakim wszechświecie część członków ZHP funkcjonuje ale nie chciałabym tam trafić -.-
Dzięki niebiosom, że nie wprowadzili poprawki do 10.
Bo przecież o ile łatwiej było by się samemu przed sobą usprawiedliwiać gdy punkt ów brzmiałby
''Harcerz jest czysty w myśli, mowie i uczynkach, nie ulega nałogom.''
Taaak. No bo przecież trzeba się zmieniać, dostosowywać do nowych czasów, w Polsce
i tak nie można pić przed ukończeniem 18 roku życia i tak dalej i tak dalej.
A guzik prawda. Chcecie iść na piwo i mieć ''czyste'' sumienie, bo przecież jedno czy dwa
piwa to nie nałóg.



Zapomniałam, że miałam tęsknić. Tak jak zapomniałam, że obiecałeś, że będziesz.
Już się nauczyłam. Wszyscy mówili, ostrzegali. Ale nie. Ja byłam mądrzejsza.
No to teraz mam za swoje. Widząc jak lekko podchodzisz do kwestii dotrzymywania
słowa byłam na tyle głupia sądząc, że to co mówisz mi będzie miało większą dla Ciebie
wagę. Gdzie ja miałam oczy? Gdzie ja miałam choćby najmniejsze resztki godności?
Wystarczy przewrócić kilka kartek z pamiętnika. Cofnąć się o ile... dwa miesiące?
Może trochę więcej trochę mniej. Przeczytać parę zdań. Potem wygrzebać inne zapiski.
Przeczytać ile razy prosiłam, ile razy przepraszałam, ile razy zapominałam wszystko i
o wszystkich. Było warto? Chyba zawsze wiedziałam jaka jest odpowiedź.
Choć najlepiej ujęła to W.
'' Ty już nie masz godności. Po tym ile razy do niego latałaś.''
Myślałam, że nie poradzę sobie bez Ciebie. Zawsze naiwnie sądziłam, że przyjaciele
są mi potrzebni. Tak ja jestem potrzebna im.
Może pora się jednak nauczyć, że przyjaciele są przereklamowani?
Szczególnie Ci co obiecują. Bo pewnych rzeczy nie trzeba, nie powinno się obiecywać.
Tylko po prostu dać drugiej osobie tą niezachwianą, niezaprzeczalną pewność.
Mam przyjaciół, którzy mi nigdy nie obiecali, że zawsze będą, a jakoś są...


(Wchodzę na fejsbuka, a tu co: ''Fałszywy przyjaciel- kiedyś: powtarzał Ci, że jesteś dla niego wszystkim. teraz: nie zna Cię'' )

środa, 7 marca 2012

''Ale czy warto? (...) Bardzo to warto.''

Edward Stachura
Czy warto
Zwalić by można się z nóg
Co rusz,
Co krok.

Co noc,
To szloch
I rozpacz.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto...
Raczej nie warto.
Nie, nie - nie warto.

Zginąć by można jak nic:
Do żył
Jest nóż.

Lub w dół
Na bruk
Z wysoka.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto...
Nie, nie - nie warto.

Jechać by można do miast
Lub w las
Na błoń.

Na koń
I goń
Nieboskłon.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Ech, chyba warto...
Tak, tak - warto.
Bardzo to warto.
O, tak - to warto.
Jeszcze jak warto!


Zapowiada się kolejna długa noc jako, że po przekopaniu dzisiaj całego domu znalazłam
tomik wierszy Stachury, więc spać się nie wybieram, bo znając życie mój ojciec
się zorientuje, że mu go podjumałam. A tomik ów jest święty i nikt go nie może dotykać,
bo się kompletnie rozpada.
Jestem dumna z mojej klasy, bo dzisiaj okazało się, że jednak nie urwałam się z księżyca
i że niektóre dziewczyny z mojej klasy też Stachure czytają:)

uwielbiam <3


Wystarczy jedna lekcja biologi i wszyscy mają dobry humor. :)


Słońce. Krok lżejszy. Głowę łatwiej unieść do góry. Serce ciągnie do włóczęgi.
Słońce. Gorzej się płacze w słońcu. W pogodne dni kąty stają się jaśniejsze
i nie ma gdzie się schować.

Drzewa rzucają cień. Utopie się w nim. Rozpadnę. Na tysiąc kawałeczków.
Wplącze we włosy przechodniów. Pofrunę z wiatrem. Może minę twoje okno.
Może zobaczę twój uśmiech na chwile.
A może rozplącze warkocze traw? Zaszumię z trzcinami nad rzeką?
Wplącze się w tęcze biegnącą z kałuży?

poniedziałek, 5 marca 2012

Trzeba było dorosnąć.

Dzisiaj kolejna dyskusja pt. ''jak można czytać książki''.
Błagam zabijcie mnie. Nie chce żyć w czasach w których czytanie to strata czasu,
a siedzenie z książką sprawia, że jesteś porównywany do kujona.
"Ludzie mówią, że życie to jest to, ale ja wolę sobie poczytać"
Cycero
Nie przetrwałabym gdyby nie książki.
Słuchawki do uszu, książka przed sobą i niech się dzieje co chce.
Choćby świat się walił, a narody wymierały póki mam co czytać jestem szczęśliwa.
Książka jest moją osobistą przepustką do innego świata, moją bramą do Narni, czy biletem
do Hogwartu. 

"Telewizja to tylko zastępcza rozrywka dla mózgu, kto nie czyta, ten właściwie nie potrzebuje już głowy, nie mówiąc oczywiście o wyobraźni i fantazji"

Billie Joe
Jak dobrze pójdzie to do końca tygodnia będę miała bilety <3


''Martwe liście i plastikowe torby rozrzucone
wiatrem napływającym z parku
a mężczyźni w służbowych garniturach usiłują przygładzić
te kilka ostatnich kosmyków pokrywających
ich różowe łyse czoła.
Paczki po papierosach i wyzuta guma do żucia
Zaścielają szary chodnik.
A ja zastanawiam się
Czy to ma jakieś znaczenie
że równanie przestaje być liniowe,
jeśli którąś z jego zmiennych
podniesiemy do potęgi?
Przecież wszyscy umrzemy i tak.''

''jesteśmy na tej planecie tylko krótką chwilę i najważniejsze jest, żebyśmy wykorzystywali
każdy moment, który nam pozostał, jakby miał być ostatni.''

''Zaczynam sobie zdawać sprawę, że głęboki w moim życiu - jak do tej pory - jest
jedynie kompletny i całkowity brak jakiejkolwiek głębi.''

''jednak wciąż za nim tęsknisz, aż każda komórka twojego ciała za nim krzyczy, i
myślisz, że prawdopodobnie umrzesz, chociaż twoja nauczycielka biologii
twierdzi, że fizjologiczną niemożliwością jest umrzeć z powodu złamanego serca.''
Pamiętnik księżniczki 2
Meg Cabot

Kazimierz Przerwa - Tetmajer
KONAJ, ME SERCE...

Konaj, me serce - - po co żyć ci dalej?
Żadne z twych pragnień nigdy się nie iści - -
wrze j, aż cię ogień wewnętrzny przepali,
i uschnij, na kształt oderwanych liści.

Milcz i umieraj. Ileżeś to razy
zadrgało próżno; klątwy ileżkrotne
na twe szalone rzucałeś ekstazy,
i znów milczało - - dumne i samotne.

Ale tej nocy posępnej i sennej
nie zdołasz milczeć, szał buntu cię zrywa,
z milczenia twego powstajesz Gehenny,
na ustach twoich drga klątwa straszliwa...

Gdyby ta klątwa zmieniła się w gromy,
skały się skruszą i spłomieni morze,
zadrży sklep niebios wiecznie nieruchomy,
gwiazdy zeń runą w przepaść...


Urojone gdzieś w głowie pragnienia. Ulotne, strzępki wspomnień pojawiające się przed
oczami, wydające się być prawdziwsze od teraz. Bo przecież ja mam prawo. Ja chciałam.
Ja też chce być szczęśliwa. Więc uciekam na tą granice dzielącą normalność od jakże złudnego
wczoraj. Bo przecież tak naprawdę to wcale go nie było. Widzę mały fragmencik. Z wyszlifowanymi
przez sny brzegami prawie do idealności. No bo przecież nie mogłam zakochać się w kim kto nie
był idealny, więc on musiał. On musiał przecież być wspaniały, jedyny i niepowtarzalny.
A nad głową przecież zawsze świeciło słońce, gdy tylko On był w pobliżu. 
Przecież on miał być. Miał być zawsze gdzieś w pobliżu i zrozumieć, że jedynym możliwym
zakończeniem jest dozgonna miłość do końca życia. 
No bo przecież tak to już jest, tak? Że miłość pokona każdą przeszkodę, przeskoczy każdy mur,
przepłynie każdy ocean. Przecież słyszę to od dziecka. Że chcieć to móc. Że wystarczy się
starać. Że wystarczy po prostu uwierzyć, że wszystko będzie dobrze.
Że jeśli podniosę głowę i dam radę przeciwnością to wtedy nadejdzie szczęśliwe zakończenie
i będę żyła długo i radośnie w krainie wschodzącego słońca. 

Powinnam była wcześniej dorosnąć i zrozumieć, że happy endy są tylko w filmach i książkach,
a 'chcieć to móc' jest tylko pustym hasłem rzuconym by ludzie się nie poddawali. 

niedziela, 4 marca 2012

''popatrzyłam na ziemię, marząc, żeby się otworzyła''

''nie ma nic do rzeczy, jak się wygląda ani co się posiada. Chodzi tylko o to, co się myśli i co się robi.''

Mała księżniczka
Frances Hodgson

''pod tą fasadą mutanta bije serce człowieka, który po prostu stara się,
tak samo jak wszyscy inni ludzie na tym świecie, osiągnąć pewien stopień samorealizacji.''

''człowiek musi uważać, kiedy sobie czegoś życzy. Bo to życzenie
może się kiedyś spełnić.''

''Co ja takiego robię, że bogowie wiecznie zwracają się przeciwko mnie?''

''Albo ta podłoga mogłaby się rozstąpić, a ja bym tak spadała i spadała, i spadała bez
końca. To też byłoby niezłe. Popatrzyłam na ziemię, marząc, żeby się otworzyła i wreszcie
mnie pochłonęła.''
Pamiętnik księżniczki 3
Meg Cabot


Powinnam siedzieć i pisać sprawozdanie albo przynajmniej czytać coś pożytecznego
ale jakoś nie potrafię znaleźć do tego natchnienia.

Edgar Allan Poe
W samotności

Od lat dziecinnych zawsze byłem
Inny niż wszyscy – i patrzyłem
Nie tam, gdzie wszyscy – miałem swoje,
Nieznane innym smutków zdroje –
I nie czerpałem z ich krynicy
Uczuć – nie tak, jak śmiertelnicy
Radością tchnąłem i zapałem –
A co kochałem – sam kochałem –
To wtedy – nim w burzliwe życie
Zdążyłem wejść – powstała skrycie
Z dna wszelkich złych i dobrych dążeń
Ta tajemnica, co mnie wiąże –
Ze strumienia lub potoku –
Z urwistego góry stoku –
Z kręgu słońca, gdy w jesieni
Blednie złoty blask promieni –
Z błyskawicy ostrym końcem
Drzewo obok mnie rażącej –
Z burzy, grzmotów, ziemi drżenia –
Z chmury – która u sklepienia
Niebieskiego zawieszona –
Miała dla mnie kształt demona...


Szukam natchnienia. Wszędzie. W muzyce, w książkach, w poezji, w wschodach czy zachodach
słońca. Mimo to ciągle, uparcie wymyka mi się między palcami.
Każdy potrzebuje jakiejś inspiracji, jakiegoś, no nie wiem. hmmm, celu w życiu na przykład,
a ja ciągle nie potrafię go odnaleźć.
Poza tym ''nie chce mi się'' to choroba, która coraz częściej podcina mi skrzydła.



Wiecznie jestem rozdarta. To na wyżynach szczęścia to zaś chcąc upaść i pozostać na dnie.
Wiecznie chce zawracać, odrzucam ideały, a potem rozpaczliwie ich poszukuje.
Nie wiem kim jestem, kim chce być i czego w ogóle chce.
No w sumie co do ostatniego to wiem.
Ale to takie... płytkie.
Rozpaczliwie usiłując być głęboka staje się depresyjnym emo z głębokością dmuchanego basenu.
Użalam się nad sobą, płacze gdy się potknę zamiast po prostu się otrzepać i iść dalej.
Cóż. Moje wady można by wymieniać tygodniami, ba, miesiącami.
Ale przecież nie zawsze jestem, nie zawsze byłam taka (  i dzięki za to niebiosom).
Po prostu od czasu do czasu mi odbija i wszystko to ląduje na tym biednym blogu
lub głowie osób, które akurat są pod ręką.
Gdy tak patrzę na mój pamiętnik, na moje jakiekolwiek zapiski to jakoś nie umiem w nich
odnaleźć tej osoby radośnie piekącej ciasteczka z przyjaciółkami, biegającej po całej
kuchni, bo poparzyła sobie język marmoladą.


Co się stało z tą wariatką, która cały wolny czas
spędzała na odpałach z Agat, słuchającą Slipknota, co nie przeszkadzało jej śpiewać z
kumpelami piosenek Biebera i piszącą o chłopakach:
'' błagam zabijcie
mnie jeśli kiedykolwiek
będę siedziała przez dwie bite godziny
wpatrzona w kolesia
i wręcz śliniąca się na jego widok
owszem jak to ja
często jaram się kolesiami
ale bez przesady
jak można się gapić na
przedstawicieli płci męskiej
bez przerwy przez dwie godziny?
aż tak piękni to oni nie są!''

czemu przez ostatni hmm... rok nikt mnie nie zabił??!
no może niekoniecznie siedziałam i się śliniłam no ale...


czwartek, 1 marca 2012

na nowo

''mam wybujałą wyobraźnię i patologiczną potrzebę wprowadzenia w swoje życie
elementów dramatycznych.''
Meg Cabot
Pamiętnik księżniczki

Wczorajsze święto zucha było... ciekawe.
Wiki w tej swojej różowej bluzie sama wyglądała jak zuch ;)


''Drogi pamiętniku,
ten poranek jest inny.
Czuję, że coś się zmieniło.

Po raz pierwszy od długiego czasu
czuję się w pełni i niezaprzeczalnie,
całkowicie obudzony.

Choć raz nie żałuję dnia,zanim się zacznie.

Z radością witam nowy dzień...''

Nie wiem czy to świadomość nadchodzącej wiosny, czy poczucie, że moje życie
powoli rusza z miejsca ale jest... dobrze.


Czasami ludzie usiłując być... wredni nieświadomie poprawiają humor. Usiłując dopiec, upokorzyć
czy po prostu wnerwić, w swojej zajadłości posuwają się do tego, że stają się śmieszni.


Ja chcę już 11 marca!
Arrrr!


Przestaje być zombi żyjącym tylko nierealnymi mrzonkami. Zaczynam żyć czymś innym niż wypełniacze
czasu jak książki, wypady na miasto itd. Wzięłam się w garść i to widać.
Jak dobrze pójdzie to moje świadectwo ozdobi 5 z polskiego. Co biorąc pod uwagę fakt, że od
gimnazjum nie przeczytałam żadnej lektury jest nieco... dziwne.


Znowu zachowałam się jak gówniara ale gdy tylko mam najmniejszy pretekst do kłótni to
po prostu nie potrafię się powstrzymać. To jest silniejsze ode mnie.


Nie pamiętam czy to już wrzucałam ale znowu mi się zaszyło. Jako, że D. ma głównie
Green Day na telefonie to jestem skazana na słuchanie w kółko tych samych piosenek.


Dramatyzm. Bez niego życie było by bezbarwne. Gdzieś w głębi duszy rozkoszujemy się
złamanym sercem, zawiedzioną miłością, nieudanym życiem czy tysiącem innych ''dramatycznych'' spraw,
bo to w pewien sposób wyróżnia nas z tłumu.
Człowiek smutny i zamyślony zawsze będzie bardziej intrygujący niż wiecznie roześmiany.
Poza tym większość z nas ma potrzebę nawet jeśli nie bycia stricte w centrum uwagi to
choćby bycia w jakikolwiek sposób zauważonym. No a któż ominie
przecież bez słowa zapłakaną osobę siedzącej samotnie w kącie. Osoba wiecznie
uśmiechnięta jest często brana za osobę niepoważną, ''nie znającą życia''.
Myślenie ''ja jestem lepszy/lepsza, bo przecież ja wiem jakie życie jest okrutne, ja cierpiałem/
cierpiałam, a ten sobie żyje beztrosko w jakimś nierealnym świecie i nie zna brutalnej
rzeczywistości'' jest niestety zbyt częste.
Owszem odrobina dramatyzmu ubarwia życie, otwiera oczy i sprowadza na ziemie
ale bez przesady. Użalanie się nad sobą gdy samemu jest się winnym jest wnerwiające.
No tylko, że świat bardzo często nie widzi. Mając oczy zamydlone talentami
dramatycznymi pewnych osób odpuszczają im wszystko, a Ci perfidnie to wykorzystują.



Coraz częściej mam ochotę napisać ''trzymaj się'' ''nie poddawaj się'' ''walcz''
ale jestem na to zbyt wielkim tchórzem.
Powstrzymuje mnie myśl, że słowa, które mają być szczere zostaną odebrane jako...
cóż, sarkazm.
Co mam napisać?
Przepraszam byłam głupia i miałam pole widzenia mikroorganizmu?
Dałam sobą pokierować, nawet tego nie widząc?
Byłam żałosną idiotką, ślepą na wszystko?
Wyciągałam pochopne wnioski i byłam tak totalnie nieobiektywna?
Cóż. Mogę tylko Was przestrzec. Nie oceniajcie ludzi po pozorach,
bo mają dokładnie te same uczucia, marzenia i aspiracje co Wy.