poniedziałek, 28 stycznia 2013

''Słowacki wielkim poetą był''

''co to mamy na dzisiaj? — rzekł surowo i zajrzał do programu. — Aha! Wytłumaczyć
i objaśnić uczniom, dlaczego Słowacki wzbudza w nas miłość i zachwyt? A zatem,
panowie, ja wyrecytuję wam swoją lekcję, a potem wy z kolei wyrecytujecie
swoją. Cicho! — krzyknął i wszyscy pokładli się na ławkach, rękami podpierając
głowy, a Bladaczka, nieznacznie otworzywszy odnośny podręcznik, zacisnął usta,
westchnął, stłumił coś w sobie i rozpoczął recytację.
— Hm... hm... A zatem dlaczego Słowacki wzbudza w nas zachwyt i
miłość? Dlaczego płaczemy z poetą czytając ten cudny, harfowy poemat W
Szwajcarii? Dlaczego, gdy słuchamy heroicznych, spiżowych strof Króla
Ducha., wzbiera w nas poryw? I dlaczego nie możemy oderwać się od cudów
i czarów Balladyny, a kiedy znowu skargi Lilii Wenedy zadźwięczą, serce
rozdziera się nam na kawały? I gotowiśmy lecieć, pędzić na ratunek
nieszczęsnemu królowi? Hm... dlaczego? Dlatego, panowie, że Słowacki
wielkim poetą był! Wałkiewicz! Dlaczego? Niech Wałkiewicz powtórzy —
dlaczego? Dlaczego zachwyt, miłość, płaczemy, poryw, serce i lecieć,
pędzić? Dlaczego, Wałkiewicz?(...)
— Dlatego, że wielkim poetą był! — powiedział Wałkiewicz, uczniowie
wycinali scyzorykiem ławki albo robili małe kuleczki z papieru, najmniejsze, jak
mogli, i wrzucali je do kałamarza. Był to niby staw i ryby w stawie, więc też łowili
je na wędkę z włosa, ale nie udawało się, papier nie chciał chwytać. Więc włosem
łechtali nos albo podpisywali się w zeszytach, raz za razem, to z zakrętasem, to
bez, a jeden kaligrafował przez całą stronicę: — Dla-cze-go, dla-cze-go, dla-cze-
go, Sło-wac-ki, Sło-wac-ki, Sło-wac-ki, wac-ki, wac-ki, Wa-cek, Wa-cek-Sło-wac-
ki-i-musz-ka-pchła. (...)
Nauczyciel westchnął, stłumił, spojrzał na zegarek i mówił.
— Wielkim poetą! Zapamiętajcie to sobie, bo ważne! Dlaczego
kochamy? Bo był wielkim poetą. Wielkim poetą był! Nieroby, nieuki, mówię
wam przecież spokojnie, wbijcie to sobie dobrze w głowy — a więc jeszcze raz powtórzę, proszę panów: wielki poeta, Juliusz Słowacki, wielki poeta, kochamy Juliusza Słowackiego i zachwycamy się jego poezjami, gdyż był on wielkim poetą. Proszę zapisać sobie temat wypracowania domowego: „Dlaczego w poezjach wielkiego poety,
Juliusza Słowackiego, mieszka nieśmiertelne piękno, które zachwyt wzbudza?"
W tym miejscu wykładu jeden z uczniów zakręcił się nerwowo i zajęczał:
— Ale kiedy ja się wcale nie zachwycam! Wcale się nie zachwycam! Nie
zajmuje mnie! Nie mogę wyczytać więcej jak dwie strofy, a i to mnie nie zajmuje.
Boże, ratuj, jak to mnie zachwyca, kiedy mnie nie zachwyca? — Wytrzeszczył
oczy i usiadł, grążąc się w jakieś bezdenne przepaście. Naiwnym tym wyznaniem
aż zakrztusił się nauczyciel.
— Ciszej, na Boga! — syknął. — Gałkiewiczowi stawiam pałkę. Gałkiewicz
zgubić mnie chce! Gałkiewicz chyba nie zdaje sobie sprawy, co powiedział?
GAŁKIEWICZ
Ale ja nie mogę zrozumieć! Nie mogę zrozumieć, jak zachwyca, jeśli nie
zachwyca.
NAUCZYCIEL
Jak to nie zachwyca Gałkiewicza, jeśli tysiąc razy tłumaczyłem Gałkiewiczowi,
że go zachwyca. GAŁKIEWICZ A mnie nie zachwyca. NAUCZYCIEL
To prywatna sprawa Gałkiewicza. Jak widać, Gałkiewicz nie jest inteligentny.
Innych zachwyca. GAŁKIEWICZ
Ale, słowo honoru, nikogo nie zachwyca. Jak może zachwycać, jeśli nikt nie czyta
oprócz nas, którzy jesteśmy w wiehu szkolnym, i to tylko dlatego, że nas zmuszają
siłą... NAUCZYCIEL
Ciszej, na Boga! To dlatego, że niewielu jest ludzi naprawdę kulturalnych i na
wysokości...                    
GAŁKIEWICZ
Kiedy kulturalni także nie. Nikt. Nikt. W ogóle nikt. NAUCZYCIEL
Gałkiewicz, ja mam żonę i dziecko! Niech Gałkiewicz przynajmniej nad
dzieckiem się ulituje! Gałkiewicz, nie ulega kwestii, że wielka poezja powinna
nas zachwycać, a przecież Słowacki był wielkim poetą... Może Słowacki nie
wzrusza Gałkiewicza, ale nie powie mi chyba Gałkiewicz, że nie przewierca
mu duszy na wskroś Mickiewicz, Byron, Puszkin, Shelley, Goethe...
GAŁKIEWICZ
Nikogo me przewierca. Nikogo to nic nie obchodzi, wszystkich nudzi. Nikt nie
może przeczytać więcej niż dwie lub trzy strofy. O Boże! Nie mogę...
NAUCZYCIEL
Gałkiewicz, to jest niedopuszczalne. Wielka poezja, będąc wielką i będąc
poezją, nie może nie zachwycać nas, a więc zachwyca. 
GAŁKIEWICZ A ja
nie mogę. I nikt nie może! O Boże!
Nauczycielowi pot kroplisty zrosił czoło, wyjął z pugilaresu fotografię
żony i dziecka i próbował wzruszyć nimi Gałkiewicza, lecz ten powtarzał
tylko w kółko swoje: „Nie mogę, nie mogę". I to przejmujące „nie mogę"
rozpleniało się, rosło, zarażało, już z kątów dochodziły szmery: „My też nie
możemy", i zagrażać jęła powszechna niemożność. Nauczyciel znalazł się w
okropnym impasie. Lada sekunda mógł nastąpić wybuch — czego? —
niemożności, lada moment dziki ryk niechcenia mógł porwać się i dopaść
dyrektora i wizytatora, lada chwila gmach cały mógł runąć grzebiąc pod
gruzami dziecko, a Gałkiewicz właśnie nie mógł, Gałkiewicz ciągle nie mógł i
nie mógł.''

Ferdydurke

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz