środa, 23 grudnia 2020

Nic dwa razy się nie zdarza?

 Tyle razy cytowałam poniższy wiersz.

Tyle razy ile o nim zapominałam ;)

Zamknęły się kolejne drzwi, otwarło się kolejne okno. 

Patrzę z nadzieją. 

Może to koniec nieustannej szarpaniny, koniec wiecznych nieszczęść?

Może pora na nowy rozdział. 

Po raz pierwszy nie ma ani odrobiny leku, ani odrobiny goryczy, ani odrobiny tęsknoty. 

Szansa. 

Szansa na całkowicie nową mnie, na nowy rozdział, nowy początek. To nie może być zbieg okoliczności, że akurat dziś. 

Niekończący się cykl

Nie płacz w liście
nie pisz że los ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
odetchnij popatrz
spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz sie spokoju
i zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz
X. Jan Twardowski 

wtorek, 22 grudnia 2020

Nieoczekiwane oczekiwan

No i nadeszło. 
 ,,This is the end, 
beautiful friend 
This is the end, 
my only friend 

The end of our elaborate plans 
The end of ev'rything that stands 
The end 
 No safety or surprise 
The end I'll never look into your eyes again 
Can you picture what will be 
So limitless and free 
Desperately in need of some strangers hand 
In a desperate land 
(...) 

It hurts to set you free 
But you'll never follow me 
The end of laughter and soft lies 
The end of nights we tried to die This is the end" 
The Doors ''The end" 

Wiedziałam, że się stanie. 
Łudziłam się, 
zaprawiałam goryczą, 
wrzeszczałam w pustym pokoju, 
krzyczałam Ci w twarz. 
Obydwoje kłamaliśmy. 
Ty, testowałeś granice, 
a ja nieustannie je przesuwałam. 
Aż doszliśmy do ściany.

czwartek, 17 grudnia 2020

Łatwo, prosto, kwadratowo.

 Łatwo zrzucić wine. Łatwo wskazać paluszkiem "o ty! Ty niszczycielu! To twoja wina".

Mamy tendencje do wybielania. Siebie. Naszych przyjaciół. Naszych kochanków. 


Łatwiej jest uznać, że to ja byłam zwykłą ladacznicą, niż przyznać, że tyle razy słyszałam "idź do niego", "i tak pewnie z nim", "u niego byłaś". Że w końcu poszłam. Słysząc o nkm dzień w dzień, krok w krok, wydawało mi się to najwłaściwsze. Gdzie indziej mogłabym pójść?

Cóż z tego, że zraniłam tym siebie, jego i naruszyłam równowagę wszechświata.


Cóż. Z. Tego. Ze byłam już wówczas wolną kobietą. Drzwi trzasnęły, kartony spakowane. 

Dziwka. Ladacznica. 


No przecież to takie niepojęte, że najpierw się kończy jedną relacje, a potem zaczyna inną.

To tak nie pojęte, że jak zamknęły się jedne drzwi, otworzyłam następne. 

No przecież na pewno już wówczas były uchylone. 

Otóż. Nie. Nie były. 

Ja to wiem.

A wy myślcie co chcecie oceniając mnie miarą, którą widać sami prezentujecie. 

środa, 9 grudnia 2020

 "Ludzie uwielbiają być ranieni. Odruchowo i posłusznie idą tam, gdzie jest ból. Kojarzą go z bezpieczeństwem. Mylą z miłością. To nawet nie jest smutne, to banalne jak cykl dobowy i prawie wszyscy są do tego przyzwyczajeni".


Jakub Żulczyk "Ślepnąc od świateł"


Koniec zbliża się wielkimi krokami.

Zastanawiam się czy od dłuższego czasu sama nie wmawiam sobie ekstatyczności żeby temu wszystkiemu nadać jakikolwiek sens.

Ubodło mnie to wszystko, zraniło do żywego. 

Nieustanny taniec ranienia siebie nawzajem. 

sobota, 5 grudnia 2020

Kilka słów o miłości

 Kocham. Rozbieram to słowo. Smakuje. Obgryzam. Układam między wargami. Rozkładam na sylaby, rozdzielam samogłoski.

Sens w bezsensie. 

Czy naprawdę miłość mnie usprawiedliwia?

Choro, ślepo, bezwarunkowo. 

Ekstatycznie szczęśliwa. 

I nie ma sekundy w której bym za nim nie tęskniła. Nawet gdy jest tuż obok.

Nie potrafię się nasycić. Nie potrafię powiedzieć "już, stop, wystarczająco". Nigdy nie będę miała dość.

"Są chwilę, gdy wolałabym martwym widzieć Cię

Nie musiałabym się Tobą dzielić, nie nie

Gdybym mogła schowałabym

Twoje oczy w mojej kieszeni

Żebyś nie mógł oglądać tych

Które są dla nas zagrożeniem

Do pracy nie mogę puścić Cię, nie, nie

Tam tyle kobiet, a każda w myślach gwałci Cię

Złotą klatkę sprawię Ci, będę karmić owocami

A do nogi przymocuję złotą kulę z diamentami"

Hey Zazdrość

czwartek, 19 listopada 2020

Możesz mieć satysfakcję
 
Są noce kiedy się tak bardzo tylko chce Cię wziąć w ramiona. 
Nic nie wiesz

czwartek, 5 listopada 2020

Nie wszystek umrę

 Korowód ciał, twarzy, histori.

Stosy strzępków, rozmów, komentarzy. 

Chcąc nigdy niczego nie przegapić tyle razy byłam ślepa, głucha, nierozstropna.

Zdobywałam, traciłam, olewałam, przegapiałam. 

Każdy kto twierdzi, że boję się samotności musi być ślepym głupcem nie znającym mnie wcale. 

Zresztą czy tak naprawdę ktokolwiek boi się stricte samotności?

To nie samotność przeraża. To przeraża przemijanie, szanse uciekające przez palce, szansa bycia zapomnianym, miałkie, nijakie nic nie znaczące życie. 

Wychowani na histori o bohaterach, księciach i księżniczkach nie boimy się samotności, boimy się tego, że w każdej chwili moglibyśmy zniknąć, a nikt tego nie zauważy. Że może o to właśnie w tej sekundzie mija szansa, żeby coś zmienić, świat odmienić, żeby coś po sobie pozostawić. Niektórzy chcą pomników, niektórzy sławy, niektórzy sami nie wiedzą czego, niektórym dzieci wystarczą ale każdy lęka się zapomnienia. 


W czasach gdy cieżko być niezłomnym bohaterem, gdy ciężko o śmierć niezłomną gdzie chociaż ona mogłaby dać chwałę, złośliwym chichotem losu i historii jest nieszczęście dzieci XXI wieku. 


"Non omnis moriar[1] — moje dumne włości,
Łąki moich obrusów, twierdze szaf niezłomnych,
Prześcieradła rozległe, drogocenna pościel
I suknie, jasne suknie pozostaną po mnie.
Zdrada, ŻydNie zostawiłam tutaj żadnego dziedzica[2],
Niech więc rzeczy żydowskie twoja dłoń wyszpera,
Chominowo[3], lwowianko, dzielna żono szpicla,
Donosicielko chyża, matko folksdojczera[4].
Tobie, twoim niech służą, bo po cóż by obcym.
Bliscy moi — nie lutnia to, nie puste imię.
Pamiętam o was, wyście, kiedy szli szupowcy[5],
Też pamiętali o mnie. Przypomnieli i mnie.
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb i własne bogactwo:
Kilimy i makaty, półmiski, lichtarze —
Niechaj piją noc całą, a o świcie brzasku
ChciwośćNiech zaczną szukać cennych kamieni i złota
W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach.
O, jak będzie się palić w ręku im robota,
Kłęby włosia końskiego i morskiego siana,
Anioł, KrewChmury prutych poduszek i obłoki pierzyn
Do rąk im przylgną, w skrzydła zmienią ręce obie;
To krew moja pakuły z puchem zlepi świeżym
I uskrzydlonych nagle w aniołów przerobi. "
Z. Ginczanka 

środa, 4 listopada 2020

Iluzja?

,, - Miłość to złudzenie. (...) Złudzenie, urojenie, iluzja. (...) My się nie kochamy. Kochamy wyobrażenie, jakie mamy o sobie nawzajem. Bardzo niewielu ludzi to rozumie albo jest w stanie się nad tym zastanowić. Ślepo wierzą w swoją moc tworzenia. W ostatecznym rozrachunku wszelka miłość jest miłością własną.

– I właśnie to jest tematem pańskiej nowej...?

– Jednym z tematów, owszem. Gdy bohater zdaje sobie sprawę, że najzwyczajniej powołał swoją żonę do życia siłą wyobraźni, nie wyrzuca sobie głupoty, lecz dąży do ukarania kobiety z krwi i kości, która jego zdaniem go nabrała. Jego pragnienie zemsty jest siłą napędową fabuły.

– Wielu z nas, być może większość – odrzekł dziennikarz – traktuje miłość jak oczyszczający ideał, raczej źródło bezinteresowności niż... 

– To tylko szukanie wymówek – podsumował Fancourt. – Jesteśmy ssakami, które potrzebują seksu, towarzystwa i z przyczyn związanych z przetrwaniem i reprodukcją poszukują bezpiecznej enklawy w postaci rodziny. Wybieramy tak zwanych ukochanych z najprymitywniejszych powodów: myślę, że słabość mojego bohatera do kobiety w kształcie gruszki rozumie się sama przez się. 
Ukochany człowiek śmieje się albo pachnie jak rodzic, który przychodził nam w sukurs w młodości, a cała reszta to projekcja, wszystko inne jest zmyślone... 

– Przyjaźń... – zaczął lekko zrozpaczony dziennikarz.

– Gdybym mógł się zmusić do seksu z którymś z moich przyjaciół płci męskiej, wiódłbym szczęśliwsze i bardziej produktywne życie – powiedział Fancourt. – Niestety, jestem zaprogramowany na pożądanie formy żeńskiej, jakkolwiek bezowocnie. Wmawiam sobie zatem, 
że jedna kobieta jest bardziej fascynująca, lepiej współbrzmi z moimi potrzebami i pragnieniami niż inna. Jestem skomplikowaną, wysoce rozwiniętą i obdarzoną wielką wyobraźnią istotą, która czuje się zmuszona uzasadniać wybór dokonany na podstawie najprymitywniejszych przesłanek. Oto 
prawda, jaką pogrzebaliśmy pod tysiącami lat dworskich dyrdymałów. "
Jedwabnik J. K. R. 

wtorek, 3 listopada 2020

Porcelana

 Nie jestem porcelanową lalką. Nie rozsypie się, nie skruszeje nie zniknę. 

A gdy myślisz, że śpię, gdy myślisz, że nie wiem to dotykasz mnie jakbym miała rozsypać Ci się w dłoniach. 

Tego się boisz? Że się przywiążesz, a ja przesypie Ci się między palcami? 

Czasami zastanawiam się, które z nas jest bardziej ślepe. 

Życie jest ryzykiem. Nie można się bezpiecznie zamknąć w bańce samotności i tylko na chwilę uchylać drzwi. 

Można na zawsze tylko w momencie gdy zdecydujesz podjąć ryzyko. 

Jestem książką, nie porcelaną. 

    Jeżeli porcelana to wyłącznie taka
    Której nie żal pod butem tragarza lub gąsienicą czołgu,
    Jeżeli fotel, to niezbyt wygodny, tak aby
    Nie było przykro podnieść się i odejść;
    Jeżeli odzież, to tyle, ile można unieść w walizce,
    Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci,
    Jeżeli plany, to takie, by można o nich zapomnieć
    gdy nadejdzie czas następnej przeprowadzki
    na inna ulicę, kontynent, etap dziejowy
    lub świat

    Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
    Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
    Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
    w świecie
    czuł się jak u siebie w domu?

    S. Barańczak 

Czym się żywisz?

 

Niespokojnymi snami. 

Nami. 

Brakiem.

Mgłą za oknem. 

Ranieniem się nawzajem pełnym dobrych intecji.


Liście same pozbawione korzeni. 

Inercja. 

Marazm. 

Melancholia. 

 Umieram ze strachu. A miałam się już nie bać.


Niezależnie od ilości wypitego wina nie zasnę tej nocy. 

Rodzony brat. A ten przyszywany, którego sama sobie wybrałam jest bardziej po mojej stronie. Bardziej mogę na niego liczyć i ufać. 

A mój rodzony brat próbuje zniszczyć to kryształowe szczęście, które tak mozolnie budowałam. 

Teraz jest ich dwóch. A ja jestem sama. 

poniedziałek, 2 listopada 2020

Niedosyt i przesyt

 Nic tak dobrze nam nie wychodzi jak unieszczęśliwianie się wzajemnie.

Ja czuję niedosyt, Ty przesyt, a on ponuro chichocze. 

Już dawno nie fantazjowałam aż tak mocno o wrzuceniu kogoś pod autobus. 

Ja naprawdę rozumiem bycie nieszczęśliwym. Zawiedzione nadzieję, złamana dusza, czarna otchłań bez dna, która z każdym dniem pożera bardziej. Cynizm, sarkazm i ironia niczym miecz i tarcza.

Ale wyrwę Ci w końcu ten miecz i z dziką radością przebije tą dziurę gdzie kiedyś miałeś serduszko. 

Ewentualnie potraktuje patelnią. Ciebie i mojego kochanego braciszka. 

Co to ma być, jakąś ku*wa kampania przeciwko nam? Uparliście się żeby nakłaść do głowy jak najczarniejsze myśli, jak najgorsze zdania o mnie, o życiu, o wszystkim? 

Ciekawe o ile byłoby inaczej gdyby nie kąśliwe uwagi, brak wiary w szczęśliwe zakończenia i to, że się nawzajem nakręcacie w upartej samotności i upartym starokawalerstwie. 

niedziela, 25 października 2020

Miłość, Miłość

,,Miłość.Gdy tylko wpuś cisz do swojego serca to słowo, gdy tylko pozwolisz mu zapuścić korzenie, rozprzestrzeni się jak grzyb we wszystkich zakamarkach twojej duszy- aw raz z nim pytania,drżące,pączkujące lęki, które sprawią, że nigdy nie zaznasz spokoju."

Pandemonium

Lęki i fobię. Niszczą wszystko, psują każdy moment każdą chwilę. Łatwo postanowić

"przestanę się bac".

Troszeczkę trudniej zrealizować. 

Nie chce się już bać. 

piątek, 23 października 2020

Do szpiku

 Leżymy. Ramię przy ramieniu, dłoń przy dłoni, twarz przy twarzy. Nie ważne jak mocno się spleciemy i tak nie jesteśmy ze sobą wystarczająco blisko. Chciałabym przejść barierę kości, krwi i skory i zwinąć się w kłębek przy Twoim sercu.

,, No­szę twe ser­ce z sobą (no­szę je w moim ser­cu)

ni­g­dy się z nim nie roz­sta­ję (gdzie 

idę 

ty idziesz ze mną; 

co­kol­wiek ro­bię sa­mot-

 nie

jest two­im dzie­łem, ko­cha­nie)"

E. E. Cumming 

czwartek, 22 października 2020

Błękitne niebo

 Wstał nowy dzień. Niebo błękitnieje, słońce przebija się przez resztki chmur.

I jest dobrze. Tak po prostu. 

Jesienna chandra odpuściła. 

Wiedziałam, że nie powinnam wracać do tej książki. Wpędza mnie w depresję. 

Muszę przestać się tak rozpoczliwie bać. Wszystko wynika z tego. A przecież tym razem jest inaczej. Będzie inaczej. Muszę wierzyć. Cóż innego mi pozostało?

Nie mogę się doczekać aż w niedzielę pójdziemy spacerkiem do pracy jak za starych, "dobrych" czasów. W życiu nie przypuszczałam, że te czasy powrócą.

Czasami powroty są dobre. 

środa, 21 października 2020

 "Jeśli ktoś był przez długi czas zakochany w wyjątkowo destrukcyjny sposób, będzie nadal posługiwał się logiką, o której dobrze wie, że jest fałszywa, będzie dokonywał posunięć, co do których ma świadomość, że przyniosą mu wyłącznie rozczarowanie. I z upływem czasu coraz wyraźniej będzie dostrzegał, że wszystko co zrobił, było niewłaściwe. Najdziwniejszą rzeczą, nad którą człowiek wcale się nie zastanawia, jest to, że nasza zdolność do logicznego myślenia nawet w najgorszych momentach nie przestaje działać i choć nie potrafi przeciwstawić się sile uczuć, z bezlitosną szczerością wciąż nam podszeptuje, że większość naszych poczynań nie przyniesie żadnego rezultatu oprócz spotęgowania miłości i zwiększenia bólu".


Orhan Pamuk "Muzeum niewinności"

Smutno

,, Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi. Zanurzam się w wodzie, która ma płowy kolor rozkopanej gleby. Każdy oddech dusi. Nie ma niczego, czego można by się przytrzymać, niczego, w co można by się wbić pazurami. Nie ma wyjścia, trzeba odpuścić.

Odpuścić. Poczuć wokół siebie ciężar, poczuć kurczenie się płuc, powoli narastające ciśnienie. Pozwolić sobie na to, by opaść głębiej. Nie ma nic, tylko dno. Nie ma nic, tylko smak metalu, echo dawnego życia i dni, które zlewają się w ciemność."

Delirium

Szare dni zlewają się w jeden. Mrugnięcie okiem. Końcówka października. Gdyby ktoś zapytał mnie co robiłam przez ostatnie miesiące pewnie nawet nie potrafiłabym odpowiedzieć. Było parę promyczków rozjaśniających tą nieznośną szarość. Jeden mi już odebrano. Mam wrażenie graniczące z pewnością, że straciłam też drugi.

Śmieje się. Mówię. Chodzę. Jem. 

Tylko czemu wszystko ma smak popiołu?

Co wieczór kieliszek wina. I absurdalnie to wino jest jedynym co trzyma mnie przy zdrowych zmysłach. Mój mały rytuał.

Jak to jest, że Ci co najbardziej nie chcą mnie stracić najbardziej sumiennie nad tym traceniem pracują? Wrzucając mnie tym beztrosko spowrotem tu.

Ten blog jest jakąś cholerną doliną rozpaczy. Kłębią się tu uczucia o których już nigdy nikomu nie powiem. Po tym gdy raz w życiu odważyłam się otworzyć, a potem rzucono mi tym prosto w twarz. 

I będę dalej się uśmiech. Pić, bawić i tańczyć. I nikt nie zauważy. Bo ludzie nie chcą widzieć. Chcą wierzyć, że wszystko jest dobrze. 

A ja mam ochotę krzyczeć! Rzucać przedmiotami. Histerycznie się śmiać! Płakać do utraty tchu. Zanosić się łzami zwinięta w kłębek. 

Miłość najbardziej zdradliwa choroba na świecie

,,Jedną z najdziwniejszych rzeczy w życiu jest to, że będzieo no parło do przodu, ślepe i nieświadome, nawet gdy nasz prywatny świat – nasza mała wykrojona przestrzeń – jest niszczony przez kataklizmy, a nawet się rozpada. (...) Dzisiaj znasz swoje miejsce i wiesz, dokąd zmierzasz, jutro błąkasz się po pustkowiu. A słońce nadal wschodzi, chmury płyną po niebie, ludzie chodzą na zakupy, woda szumi w rurach, żaluzje w oknach wędrują w górę i w dół. To właśnie wtedy uświadamiasz sobie, że w tym wszystkim – w życiu, w tym nieubłaganym mechanizmie istnienia – nie chodzi wcale o ciebie. Ono wcale się z tobą nie liczy. Życie będzie się toczyło dalej, nawet kiedy przejdziesz na drugą stronę. Nawet po twojej śmierci. Kiedy wracam rankiem do miasta, najbardziej zaskakuje mnie normalność wszystkiego. Nie wiem, czego oczekiwałam. Nie myślałam przecież, że domy zawalą się w ciągu nocy albo że ulice zmienią się w rumowiska, ale i tak szokujący jest dla mnie widok rzeki ludzi z aktówkami, właścicieli otwierających sklepy czy pojedynczego samochodu, którego kierowca toruje sobie drogę przez ulicę .Wydaje mi się absurdalne, że oni nie wiedzą, że nie wyczuli żadnej zmiany ani wstrząsu, chociaż moje życie przewróciło się do góry nogami. "

Delirium 

Mój świat tyle razy się rozpadał, a ja się dalej do tego nie przyzwyczaiłam. Ciągle gdzieś tam wewnętrznie oczekuje, że świat nagle stanie w miejsu. A nie staje. To ja stoję w miejscu zamknięta w szczelnej bańce własnego nieszczęścia.

Pamiętam jak powiedziałeś, że mnie kochasz. 

I wtedy jakimś cudem niebo nie spadło nam na głowę mimo że tego oczekiwałam. 

Przed i po

,, Miłość – jedno słowo, niby nic, nieznaczne jak ostrze noża.

Właśnie tym jest: ostrzem, krawędzią. Przechodzi przez środekt wojego życia, dzieląc wszystko na pół. Przed i po. Cały świat spada na którąś ze stron. Przed i po. I w trakcie – moment na krawędzi.

Wolność albo śmierć"

Delirium


Już nie pamiętam. Patrzę na zdjęcie i oprócz odrobiny sentymentu nie czuje nic. Wszystko dzieli się na przed i po. Tylko ciężko mi ustalić kiedy było ten moment kiedy wszystko się zmieniło. Pierwszy pocałunek? Pierwsze spotkanie? Pierwszy raz kiedy przepłakałam noc? 

wtorek, 20 października 2020

,, W jakiś dziwny sposób cierpienie dodaje smaku i intensywności, wzmaga pragnienie."


Nie mogę żyć z Tobą ani tym bardziej bez Ciebie. 

,, Czy ten,

który pragnie, może być uznany za zdrowego? Już

samo słowo „pragnienie” sugeruje brak, niedostatek,

wadę i tym właśnie jest pożądanie: wadą umysłu,

skazą, wypaczeniem. "

Delirium 

,,  Może to jest właśnie sekret rozmawiania z chłopakami, może przez cały czas trzeba po prostu się wściekać."



Skupiając się na wściekłości można nie skupiać się na tym, że jednak zależy. 


poniedziałek, 19 października 2020

Kategoryczny imperatyw

,,Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie. " Immanuel Kant

Filozofowie od wieków nie są zgodni czy człowiek ma wrodzony kategoryczny imperatyw dobra czy też rodzi się z gruntu zły, a dopiero społeczeństwo go socjalizuje, czy też rodzi się" tabula rasa" - czystą tablicą, która nie jest ani taka, ani taka. 

Ja zawsze starałam się uważać, że ludzie w większości rodzą się z gruntu dobrzy tylko, życie ich wypacza, że większość jakiś tam kategoryczny imperatyw czynienia dobra w sobie ma. Zawsze starałam się myśleć, że nikt normalny umyślnie nie krzywdzi. Chyba pora zweryfikować tą tezę i przestawić na myślenie, że jednak ludzie są z gruntu źli. Egoistyczni, infantylni, narcystyczni. 

Jak można umyślnie, wiedząc o tym, kogoś krzywdzić? Jak można być świadomym tego, że czyny czy słowa ranią, niszczą i mieć to kompletnie, absolutnie w nosie? Ba, mówić o tym ze wzruszeniem ramion, bez cienia wstydu w głosie? 

To socjopatia czy normalne? 

Może jednak trzeba było skończyć psychologię czy psychiatrię. 

Bo absolutnie "nie umiem w ludzi". Nie umiem rozgryźć, nie umiem zrozumieć. Każdy po kolei tylko rani. A ja wiecznie tylko wybaczam i wybaczam. Tylko jakie można mieć w sobie pokłady wybaczenia? 

Ile związków romantycznych bądź nie będę jeszcze musiała skreślać ze swojego życia? 

Może chatka pustelnika to nie jest taki zły pomysł. 

Bo biały domek, duży pies, rodzina i grono przyjaciół to mi się raczej nigdy nie ziszczą. 


niedziela, 18 października 2020

Gargantuiczne

 Pożera mnie w całości.

Nigdy nie ruszę do przodu. 

Kręcę się w kółko i kółko i nic się nie zmienia. Ja się nie zmieniam. 

Obgryzie mnie do ostatniej kosteczki. 

środa, 30 września 2020

 "Piszę ten list jedynie dlatego, że znów przypłynęła do mnie fala wielkiej tęsknoty za tobą i od kilku dni paraliżuje mnie i nie daje o niczym innym myśleć. Tu kiedyś wypadł mi talerz z rąk, bo nagle zjawiłeś się w moich oczach. A wczoraj, wyobraź sobie, założyłam bluzkę na lewą stronę. I przecież przeglądałam się w lustrze przed wyjściem. (...) Powiedz, czy to jest normalne? Tyle lat minęło a wciąż nie mogę sobie poradzić z miłością do ciebie. (...) 

Prawdziwa miłość jeśli już kogoś wybiera, to po kres, na całe życie, i nie opuszcza go, jeśli nawet przekroczy tę granicę. Więc może powinnam być szczęśliwa, że kiedyś i mnie wybrała. A że nie spełniła się, tym bardziej pozwala mi odczuwać niemal w każdej godzinie, każdą moją myślą, jakim jest szczęściem. Bo też jak inaczej można jej prawdziwie doznać? Jeśli nie przez utratę, przez brak nadziei, przez pogrążenie się w cierpieniu, podobnym temu, gdy ktoś bliski nam umrze, a nie chcemy się na to godzić, że umarł. W szczęściu nigdy miłość nie da nam się poznać tak dotkliwie jak w cierpieniu (...). Szczęście nie jest zbyt mądre.

Przychodzą takie chwile, że nie wiem już, co z sobą zrobić. Kiedyś pomyślałam, wsiądę w pociąg i przyjadę do ciebie. Ale to przecież o wiele za późno, o lata za późno, o całe życie za późno. (...) Kupiłam nawet bilet, pociąg przyjechał, konduktor widząc, że nie wsiadam, spytał, pani nie wsiada, lecz zabrakło mi odwagi. Pociąg odjechał, a ja zostałam na peronie, jak zostałam w swoim życiu. Pomyślałam, nie będę porywać się na los, mimo że przeciw mnie się obrócił. Może coś wie lepiej ode mnie i dlatego tak, a nie inaczej ułożył to moje życie. Niech więc tak zostanie. Nie czuję się w niczym winna, że tak się stało. Czyżby to miłość sama nas opuściła, bez naszej zgody? A może nie ona nas, lecz my ją opuściliśmy? Więc po co zaklinaliśmy się, że nie wyobrażamy sobie życia bez siebie? Czyżbyśmy wówczas nie wiedzieli jeszcze, co to jest miłość? Czyżbyśmy byli za młodzi, żeby wiedzieć, czym jest? I musiała nas dopiero rozłączyć, abyśmy zrozumieli, że nie jest takim łatwym szczęściem, jak nam się wydawało? Że jest pełna lęku, niepewności, że kryje w sobie zapowiedź rozpaczy, gdy coraz wyraźniej widać zbliżający się kres. Trzeba widocznie przeżyć całe życie, aby się dowiedzieć, czym ona jest. Ale czybyśmy temu nie byli w stanie sprostać? Powiedz, może ty wiesz, cośmy tej naszej miłości zawinili".


Wiesław Myśliwski "Ostatnie rozdanie"

poniedziałek, 28 września 2020

Z roślin trujących bukietem

 Jest najlepiej na świecie i najgorzej.

"Wznoszę się aby za chwilę opaść na dno".

Tak zamknięta chyba jeszcze nigdy nie byłam. Są ludzie, którzy znają ułamki, okruszki, ćwiartki, ćwiarteczki ale chyba nikt łącznie ze mną nie ogarnia całości mojego życia.

Mam nadzieję, że chociaż powrót do rutyny studenckiej mnie ocali. 

piątek, 25 września 2020

Nieznośna lekkość bytu

 Kiedyś łatwiej przychodziło mi przelewanie myśli na ''papier''. Nie brakowało mi słów. 

Kiedyś łatwiej było mi mówić o tym co czuje, czego oczekuje i czego chce. 

Zatraciłam się. Zgubiłam gdzieś tą pisarkę zapełniającą kolejne zeszyty. Czasem mi jej brakuje. 

Zawsze życie mnie przytłaczało, nigdy nie umiałam się odnaleźć, dopasować ale miałam moje pisanie, które ratowało mnie przed zwariowaniem... 

A teraz?

Jak odnaleźć tą, którą byłam? Czy jeszcze w ogóle gdzieś tam jest?

Jestem sobą czy już kimś zupełnie innym?

A może jednak utopiłam swoją dusze w licznych kieliszkach wina.

 Rozpuszczam włosy 

i grzeszę w myślach 

w ukryciu nocy 

w snach


Z. Herbert

Bordeline

 "Bo wszystkie drogi stad prowadzą na tory

Wszystkie drogi stad na kolejowy most

Staram się z całych sil lekceważyć niedosyt"

Połamane chyba bardziej niż zwykle. Gubię się. Obserwuję zza szyby. Nie wiem kim jest osoba na którą patrzę w lustrze. Hallo czy ktoś może mnie ocalić? Bo tym razem chyba sama siebie nie uratuje. 

wtorek, 22 września 2020

Nie miłość

 Owszem jest takie słowo jak nienawiść ale czemu nie wymyślono słowa odnoszącego się do "nie miłości" co niekoniecznie musi być tożsame z nienawiścią.

Bo to wszystko to zdecydowanie była "nie miłość". Bo jeśli się kiedykolwiek kogoś kochało to nie chce mimo wszystko się go skrzywdzić.

Raz pięść, raz słowa. Raz po raz. Widziałam to przecież już dawno. Tylko byłam uparcie ślepa. Na siłę zamykałam oczy i nie chciałam ich otwierać. 

Zastanawiam się czy gdybym dawno temu podjęła inne decyzję czy byłabym w tym miejscu gdzie jestem teraz. 

Pewnie tak. Bez znaczenia jakie studia bym wybrała byłabym tak samo głupia. 

A skoro studia dotyczące ludzkiej psychiki nic mnie nie nauczyły to chyba nie ma dla mnie ratunku. 


No cóż, przynajmniej raz, a porządnie wbito gwóźdź do trumny moich beznadziejnych uczuć. Wyjeżdżając z tak absurdalnymi zarzutami wychodzącymi od tak absurdalnej osoby...

Gimnazjum. A. uciekająca z domu i wracająca do niego. Maszyny, dopki, dawanie za ćpanie, dilerzy w kuchni. Jej waga piórkowa, zawalenie szkoły, krew z nosa. Towar spuszczany w ubikacji, moja bezczelna walka z dilerami, wyrzucanie ich z mieszkania, darcie po nich ryja, jak to ja, własną matkę w tą walkę wciągnęłam. Aż cud, że żaden z miłych panów handlujących mi nigdy nic nie zrobił, bo ewidentnie pchalalam się pod nóż. 

Liceum, zastanawianie się jak ukryć atak głodu narkotykowego zielonej, patrzenie jak się stacza, chudnie, chce skakać na tory.

Decyzja. Studia reso. Chcę moc zrobić więcej, wiedzieć jak pomoc. 

Pierwszy rok W. wytaczająca się z pociągu tak naćpana, że musiałam wzywać pomoc, ataki paniki, ataki agresji.

Lata nowsze. Kochany były i kochany S. Wciągający kreski. Pierwszy raz w życiu byłam tak wkurwiona, że potrzaskalam kufle trzymając je w rękach.

Kochana Olka nachodząca mnie w pracy, magiczne wejście ze złamaną różą dla mnie, krzyczenie pod płotem jaka to jestem, tysiące smsów z groźbami. Źródło informacji na mój temat jak się patrzy. 

Niczego bardziej nienawidze w życiu niż narkotyków. Niczego. Nic nie odpala we mnie większej agresji. 

Ale skąd miałby to wiedzieć skoro nigdy mnie nie słuchał, a jeśli już to tylko po to żeby wykorzystać historie przeciwko mnie. 

Zastanawiam się czy chociaż przez sekundę pomiędzy nami było coś prawdziwego czy tylko bilans zysków i strat. 

Zastanawiam się po jaką cholere spędziłam ostatnio 3 godziny na kolanach na podłodze szukając cholernego kolczyka, który wypadł mi z ucha zamiast wypierdzielić pozostałego przez okno. 

środa, 16 września 2020

Revenge

 Nie potrafię. Nie chcę?

Jestem za słaba, czy zbyt wyparłam. 

A może wciąż za bardzo mi zależy by krzywdzić. 

Ty nie miałeś takich skrupułów. Ja mam. 

wtorek, 15 września 2020

 Czasami żadna ilość wina nie pozwala zasnąć.

Uważasz mnie za zło wcielone. 

Za bezduszną wręcz. 

Chciałabym. 

Bo wolałabym nie tęsknić za potworem. 

sobota, 12 września 2020

 "Zawsze cierpiałem głód, bo to pragnienie nigdy nie zostało zaspokojone. Tak się przystosowałem do tego nieuniknionego głodu, że czasami wątpię, czy naprawdę chcę jeść".


Fernando Pessoa

czwartek, 10 września 2020

Kilometr

 Gdy dzieli nas tysiąc dwieście kilometrów nagle chcesz usłyszeć mój głos, nagle zżera Cie tęsknota. Gdy dzielą nas ze trzy ja przestaje istnieć.

Aż chciałabym żeby to była metafora, brzmi to tak absurdalnie, że wręcz musi być metaforą, a jednak psikus. Historia mojego życia w pigułce.

Mijamy się namiętnie, usilnie pracując nad tym żeby się minąć, aby nie daj borze nic nie musieć poświęcać. Ja godności, Ty zaś egoizmu. 

Nie wiesz czym jest miłość, a mówienie o kochaniu nagle zaczęło Ci przychodzić tak lekko. Zauważyłeś, że wymykam Ci się z rąk, przeciekam między palcami i usilnie probujesz utrzymać ulubioną zabawkę za wszelką cenę?

Minęło zbyt wiele czasu, zbyt wiele się zmieniło. Zawsze Cie będę kochać ale nie tak. Już od dawna nie tak. Kocham Cię takiego jakim mógłbyś być, a nie takiego jakim jesteś i doskonale wiem, że ta pierwsza osoba nigdy nie będzie prawdziwa.

Kocham Cię z tyłu głowy, z przyzwyczajenia, z rozpędu, z nawyku. 

Och L. Jeśli to czytasz, to (a czytasz czy przeczytasz na pewno) już pewnie w głowie krzyczysz "miałem rację k*rwo, nigdy mnie nie kochałaś". Mylisz się, kochałam, ale to zupełnie inny rodzaj miłości, który zresztą własnymi rękami (mataforycznie i dosłownie) utłukłeś przy okazji tłucząc mnie (j.w). Proszę Cię zacznij żyć własnym życiem, bo w moim nie występujesz. Nie odczuwam do Ciebie ani uczuć negatywnych ani pozytywnych, więc nie odbieraj moich działań personalnie, bo personalne nie są. 

środa, 9 września 2020

Nienasycenie

 Zawsze pragnęłam po prostu żyć. Odczuwać. Zarówno te przyziemne, proste przyjemności, te większe i mniejsze popędy i grzechy na które składa się proste człowieczeństwo jak i zachwycać się rosą nad ranem i deliberować nad płatkiem róży. Ale czyż większość ludzi pióra ze swoją całą wrażliwością na szczegóły, nadwrażliwością na życie nie byli też jednocześnie alkoholikami czy narkomanami co na życie uniewrażliwia? Ja zaś chciałam, chce wszystkiego. Stąpać twardo po ziemi i jednocześnie bujać wśród chmur. Rozpaczliwie czepiam się każdej mijającej chwili jakby miała być tą ostatnią.

Tyle tylko, że w tym biegu żeby doznać wszystkiego chyba przestałam odczuwać cokolwiek. Tak się skupiam na tym, żeby żyć jak najintensywniej, że przestaje żyć tym co jest tu i teraz. 

Gdzieś te moje wszystkie szczytne ideę, plany, marzenia i nadzieję się po prostu ulotniły i zaczęłam przeżywać dla samego przeżywania. 

Boję się, wiesz, boję się, że pewnego dnia spojrzę w lustro i nie poznam osoby, którą widzę.

Jestem nieszczęśliwa i zagubiona, a jednocześnie najszczęśliwsza na świecie. Żyje jak chce, robię co chce, sama wybieram własne ścieżki, sama wybieram ludzi, którzy te ścieżki przetną. Słucham historii, obserwuję i pisze kolejne zeszyty do szuflady. Tak dawno nie pisałam. Tak dawno nie byłam sobą (kimkolwiek JA jestem). Czuję się jakbym wyszła z więzienia. Czuję się jakbym znów się w więzieniu zamknęła. Dobrze i źle. Bez słów i twórczo. Ale to mój wybór. 

poniedziałek, 7 września 2020

Wyparcie

 Uwielbiam ten mechanizm psychologiczny. Nic mi lepiej nie wychodzi.

Chociaż jeśliby wierzyć teorii, że sny pokazują to co wypiera nasza podświadomość to jednak aż tak cudownie mi to nie wychodzi. 

Dochodzę do tego momentu w życiu, że mój poziom irytacji płcią "brzydką" wzrósł na tyle, że jest szansa, że następny delikwent, który chociażby się do mnie uśmiechnie dostanie krzesłem prosto w twarz.

Gdzie Ci mężczyźni? Czemu trafiam na psychopatów, Piotrusiów Panów albo na ekhm infantylnych desperatów, którym na widok kobiety mózg się obraca w poprzek i nie jest zdolny do jakiejkolwiek pracy?

Naprawdę trzeba silnej psychiki, żeby wypierać wszystkie te cudowne teksty, którymi jestem raczona. Naprawdę trzeba się mocno starać żeby nie czuć się jak worek mięsa tylko jak osoba. 

Czy relacje międzyludzkie stały się aż tak płytkie, nastawione na doznania, a nie na relacje czy ja po prostu wypieram fakt, że przyciągam samych debili? 



piątek, 4 września 2020

 Chciałam słodkie kłamstwa i proszę bardzo.

Uważaj czego sobie życzysz... 


Niech mi ktoś odstrzeli ten durny łeb. 

środa, 2 września 2020

Kłam

 Kłam. Okłamuj mnie. Powiedz, że wszystko będzie dobrze, że się mną zaopiekujesz, że o nic się nie będę musiała martwić.

Kłam. 

Ah no tak. Zapomniałam jednego, że nie ma już nikogo kto mógłby mi dać choćby kłamstwa. 


,, – Dlaczego co?

– Dlaczego nie możesz się rozkleić?

Wpatrzyłam się w niego.

– Bo nie mogę sobie pozwolić na słabość – powiedziałam, myśląc, że to chyba oczywiste. 

– Jet, każdy musi w końcu odpuścić.

– Nie ja – odpowiedziałam.

Przytulił mnie mocniej. Próbowałam się od niego odsunąć.

– Dlaczego nie ty?

Nie odpowiedziałam. Potrząsnął mną lekko.

– Dlaczego nie ty? – powtórzył.

Poczułam pod powiekami łzy.

– Jet…

Potrząsnęłam głową.

– Nie mogę, bo nie ma nikogo, kto mógłby mnie podnieść, kiedy upadnę. "

Pogrzebane

Jakże łatwo jest iść przez życie z podniesioną głową, szkoda że tylko w tłumie. Gdziekolwiek wchodzę przyciągam uwagę. O to ja. Nogi do szyi, rude włosy. Możesz popatrzeć przez szybkę. Niedostępna, nieosiagalna. Zapalniczek tłum. 
A potem szara rzeczywistość, witające mnie koty, zapalone światło nocą. 

Łatwo jest oszukać tłum, trochę trudniej siebie samą. 

Umrę w samotności i zjedzą mnie koty. 

wtorek, 1 września 2020

Spala się

 To czego czasami pragnę jest absurdalne i irracjonalne czasem nawet dla mnie samej. Dziecinne tupanie nóżką, założenie rąk i czekanie aż samo się ziści się nie sprawdza ale jestem już tak bardzo zmęczona.

Nie rozpadłam się, nie rozpuściłam we łzach, nie dramatyzowałam. Jestem tak otępiała, że mógłby spaść na mnie fortepian i pewnie bym tego nie zauważyła. 

Czasami mam wrażenie, że moje życie dzieje się gdzieś obok mnie, że jestem tego tylko biernym uczestnikiem. 

Zastanawiam się. Sama czy samotna?

Krucho. 



 

sobota, 29 sierpnia 2020

Połoniny czarno-białe

 Chyba nadeszła pora, żeby jak za dawnych, "dobrych", harcerskich czasów wybrać się na samotną wędrówkę. Założyć plecak na plecy, wybrać szlak i spędzić trochę czasu sama ze sobą, zrobić bilans zysków i strat. Tylko nie wiem czy coś po stronie zysków się znajdzie.


Tylko nie wiem czy góry mogą być jeszcze dla mnie terapią. Czy nie za bardzo osiadł na nich osad tamtego pamiętnego obozu gdzie tylko góry, drzewa i stumyk słyszały płacz dziecięcych głosów.

Zastanawiam się kim bym była. Kim bym była gdybym wtedy nie włożyła harcerskiego munduru, gdyby moje poczucie własnej wartości nie zostało przez "wychowawców"/"instruktorów" kompletnie zniszczone.

Czy podejmowałabym teraz w dorosłym życiu inne decyzję? Czy pchałabym się w bezsensowne, niszczące związki, czy aż tak bardzo potrzebowałabym potwierdzeń swojej wartości?


Wszyscy mają mnie za ekscentryczną, ekspresyjną, pewną siebie osobę, która niczego się nie boi.

He he

Tyle razy w ostatnim czasie słyszałam "kocham", szkoda tylko, że to kochanie na słowach się zaczynało i kończyło. Jak zawsze muszę radzić sobie sama. A to mi akurat nigdy nie wychodziło i nie wiem jak długo dam radę utrzymywać tego chociażby pozory.

Czy w sumie jeszcze jakiekolwiek utrzymuje? 

Do Ciebie kimkolwiek jesteś

 Kimkolwiek jesteś, lękam się, że wędrujesz ścieżkami marzeń,

Boję się, że domniemane rzeczywistości pod twoimi stopami i dłońmi

rozpłyną się,

Nawet teraz twoje rysy, radości, mowa, dom, fach, zwyczaje, kłopoty,

szaleństwa, strój, zbrodnie pierzchają przed tobą w rozsypce,

Twoje prawdziwe ciało i dusza zjawiają się przede mną (…)

 

Nikt ciebie nie zrozumiał, ale ja ciebie rozumiem,

Nikt nie oddał ci sprawiedliwości, sam sobie nie oddałeś sprawiedliwości,

Nikt nie odnalazł w tobie doskonałości,  ja jeden ją w tobie znajduję,

Nie ma takiego, który by nie chciał cię uzależnić, ja jeden nigdy się na to nie

zgodzę,

Ja jeden nie narzucam ci pana, właściciela, zwierzchnika, Boga, a jedynie to,

co chce być twoją istotą. (…)

 

O, mógłbym śpiewać o tobie wspaniałe hymny pochwalne!

Nawet nie wiesz, kim jesteś, prześniłeś całe życie,

Przez większość czasu twoje powieki były jakby zamknięte (…)

 

Tropię cię tam, gdzie nikt inny ciebie nie tropił,

Milczenie, biurko, lekceważące słówko, noc, codzienna rutyna, jeśli nawet

ukryją cię przed innymi albo przed tobą samym, nie ukryją cię przede mną (…)

 

Nie ma takiego talentu w mężczyźnie czy kobiecie, który nie byłby także

zakarbowany w tobie,

Nie ma cnoty, ni piękna w mężczyźnie czy kobiecie, których nie byłoby także w tobie,

Nie ma odwagi, wytrwałości w innych, których nie byłoby także w tobie,

Nie ma takiej rozkoszy, która nie mogłaby być także twoim udziałem.

 

Co do mnie, nie dam nikomu niczego, czego nie dałbym także tobie,

Nie zaśpiewam pieśni chwały nikomu, nawet Bogu, zanim nie zaśpiewam

pieśni chwały tobie.

 

Kimkolwiek jesteś, domagaj się swego za wszelką cenę!

Pejzaże Zachodu i Wschodu są mdłe w porównaniu z tobą,

Te rozległe łąki, te rzeki bez końca – jesteś równie rozległy i nieskończony

jak one,

Te furie, żywioły, burze, mechanizmy Natury, gwałtowne bóle pozornego

rozkładu – ty jesteś tym lub tą, która panuje nad nimi,

Władca czy też władczyni samodzielnie władasz Naturą, żywiołami, bólem,

namiętnością, rozkładem.

 

Pęta spadają z nóg, odkrywasz niewyczerpane zasoby,

Stary czy młody, mężczyzna czy kobieta, szorstki, pospolity, odtrącony przez

innych, cokolwiek jest w tobie – ujawni się samo,

Narodziny, życie, śmierć i pochówek dostarczają środków, nie brak niczego,

Przez gniew, straty, ambicję, niewiedzę, znudzenie przebije się to, co jest

tobą.

 

 

Walt Whitman, „Do Ciebie”  z cyklu „Wędrowne Ptaki”

sobota, 15 sierpnia 2020

,, Wyszedłem na zewnątrz i ruszyłem zdecydowanym krokiem przez smog. Oczy miałem błękitne, buty stare i nikt mnie nie kochał."

Oj Bukowski gdybym wiedziała jak bardzo będziesz mi towarzyszyć nigdy nie sięgnęłabym po Twoje książki... 

sobota, 25 kwietnia 2020

Zaufanie.

Bez zaufania nie ma nic. Bez szczerości nie ma nic. Są tylko te bezsensowne znaki pisane na białej kartce. A miało być tak pięknie. Lukrowaliśmy kłamstwa w nadziei, że przykryte staną się prawdą. Na zawsze nie istnieje. Wychodzi na to, że nie ma nawet na chwilę. Mówiąc kocham obiecuje się szczerość i zaufanie. Skoro zaufania nie ma to znaczy, że kocham nie było ani szczere, ani prawdziwe.
Oszalałam chyba wierząc w miłość. Oszalałam chyba skoro myślałam, że to wszystko było naprawdę.
Nie rozpuszczę się we łzach. Już żadnej nie mam.

wtorek, 14 kwietnia 2020

Gasnący płomień

W końcu ta piosenka idealnie pasuje. Chciałam mieć ciekawe życie pełne romantyzmu, wzruszeń i uniesień. Tia. Uważaj czego sobie życzysz...
A najbardziej pokręcone jest to, że w głowie mam tylko jedno wykonanie tej piosenki. Tyle lat minęło, a ja wciąż pamiętam każdy szczegół. Kalejdoskop wspomnień. Ta pamiętna noc kiedy w końcu myślałam, że zdobyłam czego pragnę. Ah jaką ja byłam głupiutką, naiwną nastolatką. W sumie nie wiele się zmieniło. Oprócz tego, że już dawno nastolatką nie jestem.
Już dawno minęło ale wykonanie w głowie pozostało. I czekało na swój moment. Gdybym wtedy wiedziała w jakich okolicznościach będę to wspominać to zatkałabym uszy. I walnęła parę razy głową w ścianę. Może nabrałabym odrobiny rozumu.

To wszystko jest pokręcone. Niby replay ale nie do końca. Bo teraz ja nie wiem czy mi zależy. Czy zależy mi wgl na czymkolwiek jeszcze. Mam wrażenie, że po prostu chwytam się brzytwy żeby nie utonąć.
Jestem pokręcona. Totalnie absolutnie. Nieodwracalnie.

Snuff

Bury all your secrets in my skin
Come away with innocence and leave me with my sins
The air around me still feels like a cage
And love is just a camouflage for what resembles rage again

So if you love me let me go
And run away before I know
My heart is just too dark to care
I can't destroy what isn't there

Deliver me into my fate
If I'm alone I cannot hate
I don't deserve to have you
Ooh, my smile was taken long ago
If I can change I hope I never know

I still press your letters to my lips
And cherish them in parts of me that savor every kiss
I couldn't face a life without your lights
But all of that was ripped apart when you refused to fight

So save your breath, I will not hear
I think I made it very clear
You couldn't hate enough to love
Is that supposed to be enough?

I only wish you weren't my friend
Then I could hurt you in the end
I never claimed to be a saint
Ooh, my own was banished long ago
It took the death of hope to let you go

So break yourself against my stones
And spit your pity in my soul
You never needed any help
You sold me out to save yourself

And I won't listen to your shame
You ran away, you're all the same
Angels lie to keep control
Ooh, my love was punished long ago
If you still care don't ever let me know
If you still care don't ever let me know

niedziela, 12 kwietnia 2020

''Pragnąłem pragnienie piaskiem ugasić i morze starałem się spalić.
Pragnąłem o Tobie zapomnieć.''

Słodko gorzko. Jednocześnie dobrze i źle. Jak tak szybko mogła mnie dopaść, aż tak zżerająca tęsknota.

Nie wiem co ze sobą zrobić. Chodzę po suficie, odbijam się od ścian. Mam ochotę krzyczeć ale co bym miała? Kochaj mnie? Walcz? Przyjdź? Przybądź?

  1. Arrrrgh. Jeszcze gdybym miała jakieś zajęcie. Cokolwiek co odciągnie umysł. A tak pozostaje mi tylko kotłowanie się sama ze sobą. 

sobota, 11 kwietnia 2020

Picture perfect memories
Scattered all around the floor
Reaching for the phone 'cause, I can't fight it anymore
And I wonder if I ever cross your mind
For me it happens all the time
It's a quarter after one, I'm all alone and I need you now
Said I wouldn't call but I lost all control and I need you now
And I don't know how I can do without, I just need you now
Another shot of whiskey, can't stop looking at the door
Wishing you'd come sweepin' in the way you did before
And I wonder if I ever cross your mind
For me it happens all the time
It's a quarter after one, I'm a little drunk, and I need you now
Said I wouldn't call but I lost all control and I need you now
And I don't know how I can do without, I just need you now
Whoa oh whoa
Guess I'd rather hurt than feel nothing at all
It's a quarter after one, I'm all alone and I need you now
And I said I wouldn't call but I'm a little drunk and I need you now
And I don't know how I can do without, I just need you now
I just need you now
Oh baby I need you now ooh ooh

środa, 8 kwietnia 2020

Dawno, dawno temu ktoś kiedyś spytał się mnie czemu tak wolno pisze na klawiaturze. Pamiętam co wtedy odpowiedziałam mimo, że minęło z 15 lat. ,,Bo myślę nad tym co piszę"...
Szkoda, że ta umiejętność z wiekiem u mnie całkowicie zanikła.


Tęsknie tak bardzo, że aż dławi mnie w gardle. Wszystko wróciło. Wszystko wróciło mam wrażenie bardziej intensywnie niż kiedyś. A może to po prostu czas zatarł to jak bardzo dusiła tamta tęsknota? Zwariowałam. Skoczyłam na główkę i złamałam kręgosłup pomimo, że wiedziałam o płyciźnie. Już chyba do końca życia nie zjem jajecznicy.

26 lat. A wciąż tak samo głupia jak wtedy gdy miałam 16. Wciąż tak samo naiwnie wierząca w co? W ludzką dobroć? W ludzkie uczucia? Że prawdziwa miłość zawsze zwycięży?
Niepoprawna, naiwna, infantylna, głupia.
No kretynka po prostu.
Rok w rok ten sam schemat.
1300 postów o złamanym sercu.
1300 postów świadczących o mojej bezdennej głupocie.
,,Nic nie jest nieskończone, choć do ludzkiej głupoty nie jestem pewien."

piątek, 3 kwietnia 2020

,, Wzięłam do ręki dziś moja rękę
Myślałam ze to za tobą tęsknie
Ale się okazało ze jednak nie
Tak bardzo brakowało mi mnie. "

Dopiero nie dawno dotarło do mnie, że tak naprawdę nawet nie siliłeś się żeby mnie poznać. No bo kim jesteśmy jak nie zlepkiem ludzi, których poznaliśmy, chwil, które przeżyliśmy, piosenek, które ktoś nam odtworzył. A Ty miałeś mi za złe mnie. Moje ubrania, moją przeszłość, skąd się wzięła moja ulubiona piosenka czy choćby głupie jaka jest moja ulubiona książka. Harcerstwo, góry. Wszystko źle, o niczym nie chciałeś słuchać. Tak bardzo zazdrość dominowała, że wszystko było zagrożeniem. Z moją skromną osobą włącznie. 

Uczę się siebie na nowo. 

I tylko biedny kot miauczy i wciąż szuka. 

niedziela, 29 marca 2020

“Tak... Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło."

- Leopold Staff - "Deszcz jesienny" /Mira

piątek, 27 marca 2020

"Poczołgałam się z powrotem do łóżka i naciągnęłam prześcieradło na głowę. Ponieważ jednak przepuszczało światło, wtuliłam twarz w poduszkę, żeby stworzyć złudzenie, że jest noc. Zastanawiałam się nad tym, czy nie należałoby może wstać, ale nie mogłam znaleźć żadnego powodu.
Nic na mnie nie czekało."
—  Sylvia Plath “Szklany klosz” / Carola
,, Nie mogę jeeeeść, nie mogę spaaać"
Radio w głowie wciąż gra. To już choroba psychiczna?

Biedny Wiesław. Chodzi, miauczy, szuka. Sprawdza szafki, katy, pod wanną, pod łóżkiem. Jak to pisała Szymborska,, tego się nie robi kotu". Nie wytłumaczysz kotu, że,, to co było minęło, to co było nie wroci".

Przez jedną jedyną sekundę chciałam, żeby wlazł do tej kuchni. Przez jedną jedyną sekundę dałam mu ostatnią szansę. Pewnie nawet nie zauważył. Sekunda minęła. A ja w głowie wciąż stoję z miską w rękach i pisze scenariusze, które w moim życiu przecież nie są realne.

czwartek, 26 marca 2020

"Z kim tak Ci będzie źle jak ze mną?
Przez kogo stracisz tyle szans każdego dnia?
Kto blady świt, noce bezsenne
tak Ci zatruje, jak ja?"

Wojciech Młynarski

Obietnice

Po pijaku to Ty byś mi cały świat w rękach przyniósł. Ile się nasłuchałam pijackiego "to i tamto Ci kupię".
Ile się nasłuchałam "na ślub odkładam", "na mieszkanie" "na auto"
No przecież pieniądze najważniejsze. Na jutro, na pojutrze, na za rok, za dziesięć.
Ta osoba obok... Nie ważne. I choć sama odkładam i choć sama w razie W. Pieniądz rządzi światem. Nie jesteś osobą. Jesteś bilansem kosztów i zysków.

środa, 25 marca 2020

Radio

Ciekawa jestem czy ktoś ma tak jak ja. Cholerne radio w głowie, non stop. Teraz lecą w nim dwie piosenki w kółko. Cóż w sumie adekwatne całkowicie ale nie pomagają odkopać się z tony nauki jaka mnie przywaliła, przygniotła i wgl ja chyba na głowę upadłam, że wróciłam na studia. Brnę przez n-tą stronę z budowy brzucha, a tu w głowie w kółko "scarleeeeet". Mój mózg sobie wybiera dziwne sposoby na radzenie sobie z rzeczywistością. A może tylko próbuje powstrzymać mnie przed zrozumieniem absurdu jakim stało się moje życie.
A może i do absurdu się można przyzwyczaić?
Mam wrodzony, naturalny talent pieprzenia sobie życia i przyciągania ludzi cóż nie koniecznie mieszczących się w ramach tzw. "normalności". Dostałam po tyłku tyle razy, że już w sumie stał się odporny na ból. I tylko szkoda. No ale to w sumie zawsze szkoda gdy ktoś spuszcza w kiblu niby takie wielkie uczucia, które miały być na zawsze. Szafowanie na prawo i lewo wyrazami miłości, miłość spłyciło, a ostatecznie dobiło.
A może to po prostu jeszcze do mnie wszystko nie dotarło albo ten ogień wnerwienia wypala każdą myśl nie dając jej zakwitnąć. Tylko, że ów ogień wygaśnie i co mi wtedy pozostanie? Miłość, którą sobie co najwyżej mogę w buty włożyć albo przez okno wyrzucić. Bo co mi po niej? Zresztą skopana dzisiaj tyle razy, że cud, że z niej jeszcze coś zostało. O dumie już nawet nie wspomnę, czołga się gdzieś co najwyzej w rynsztoku.
,, Zarżnąć tę miłość słowami
Wyplenić u samych korzeni
Spalić zakopać popioły
W najgłębszej dziurze w ziemi
I byle by móc już nie być
Bez bólu, uczucia, nadziei
I byle by móc już nie być
Lub być martwotą skały
Serce zimne
Puste słowa
Chcę móc uciec
Chcę się schować
Zarżnąć tę miłość słowami
Nie dać jej szans najmniejszych
Plunąć, pogonić rózgami
Odtrącić czyjeś serce"
,, Dzień w dzień, bardziej śmieszysz mnie
Nie wiesz.
Nie wiesz czego chcesz, czego nie chcesz, wiesz
To nie pierwszy raz.
To nie pierwszy raz, gdy ktoś ślepo błądzi
Nic z tego nie będzie, nic z tego nie będzie.
Łzy, sny, mówisz jestem zły,
Wczoraj.
Wczoraj wołasz: bądź, dzisiaj Wieszasz psy
Znowu...
Znowu racje mam, mówisz będę sam
Nic z tego nie będzie, nic z tego nie będzie.
Scarlett, mało mam
Przestrzeni i oddechu
Mało mam
Scarlett, mało mam
Przez ciebie brak spokoju w sobie mam.
Wstań, idź, przestań mazać się,
Świetnie.
Świetnie cie rozumiem, zaczęliśmy źle
Co ty ze mną masz, w co ty ze mną grasz?
Nic z tego nie będzie, nic z tego nie będzie.
Puść mnie, przestań szarpać się
Jeśli.
Jeśli czegoś chcesz to od razu bierz
Złap puść.
Złap puść, mogę podać Ci nóż
Nic z tego nie będzie, z tego nic nie będzie."