niedziela, 30 grudnia 2012

whatever.

Ufamy Ci.
Dlatego grzebiemy Ci w torebce tylko raz w miesiącu.


Fryzura zaczyna przypominać stóg siana.
Suszarkę przez przypadek utopiłam w wiadrze, a prostownice raczył zabić mój kot.
Naturalny look = może nauczyciele pozwolą mi chodzić w czapce?



''Usiłuję ja­koś przet­rwać dzień, zacho­wując dość siły, by sta­wić czoło następnemu.''
N. Sparks  


- Wyczyn... Ha! Już wiem. Przez pół roku nie będziesz jadła słodyczy.
- ... (chwila wymownej ciszy, spojrzenie na pierniczka w ręce) no ale ten... święta są!

Dieta, dieta i po diecie.

Szczęśliwego nowego roku.
I coś tam jeszcze. 

 

Miało być super, a wyszło jak zwykle

Parę dni temu wymachując telefonem niczym sztandarem Kundzia pognała do fryzjera. Jak zwykle już znudzona długimi, wiecznie niedającymi się ułożyć, włosami postanowiła je ściąć na krótko. Nie nauczona tym, że każde ścinanie kończyło się płaczem, zgrzytaniem zębów i chodzeniem w czapce, uparcie wraca co parę lat do krótkiej fryzurki. W tym roku zaś miał być dziki szał i orzeszki, a mianowicie rezygnacja z prostej grzywki. Po 7 latach walki z całym światem w końcu się poddała i postanowiła zaszaleć. Internet przeszukany, wymarzona fryzura znaleziona, więc zdjęcia na telefon i huzia. Fryzjerka popatrzyła, pokiwała głową i jak to fryzjerki mają w zwyczaju ścięła według własnego ''widzimisię''
I Kundzia skończyła wyglądając jakby wpadła pod kosiarkę.
Aż chciałoby się zaśpiewać ''A miało być tak pięknie''.
Ani tona pianki do włosów, ani lakier nie pomagają. Zostaje tylko czapka.
Standardowo.
Hurrra. 


czwartek, 27 grudnia 2012

bez sens.u

Przestałam marzyć, wiesz?
Wyleczyłam się z tych wszystkich ''złych'', niepotrzebnych cech i stałam się...
zwykła. Zirytowana. Irracjonalna.
Wyleczyłam się z ucieczek. Nauczyłam się wracać.
Nauczyłam się nie marzyć, być, trwać, przemierzać nie tkwić, zmierzać, a nie frunąć.
Stąpać po ziemi. Zapomnieć kształtu chmur.
Tak, szaro. Tak bardzo bez Ciebie.
Tak bardzo obojętnie.
Tak miastowo. Bez gór, lasu, ciszy i wspominek zbyt trywialnie, tanio sentymentalnych.
Tak bardzo nie ja, tak bardzo nie mnie, tak łatwo, tak trudniej.
Bez wiatru w starych butach i ulubionych dżinsów. Starego zeszytu z zabazgranymi stronami.
Tak bardzo jak nie wtedy. Tak bardzo jak być miało. Tak bardzo bez niczego.
Tak bardzo tylko teraz. I bez trosk. I wiary. I ideałów. I mnie w sobie.
I bez błękitów, bez wolności w zasadach, bez Praw, bez kręgu przyjaciół. Podobno.
I nawet nie czuje (nie czuje?) potrzeby ognisk i rzek i kanu.
I zawiosłowałam w swojej łodzi na zły brzeg i wyrzuciłam wiosła.
 Dobrze. Tak miałam, tego oczekiwano, oczekiwałam, oczekiwali (?).
Po prostu nie odeszłam, po prostu przestaje być.
Przeciekam przez palce i obojętnie obojętnieje i nie chce już trwać. Skupiona.
Walczyć? Być? Tak po prostu. Nie umiem. Oduczona. Oduczyłam.
Siebie, ją, którą byłam.
Nie jestem. Nie trwam. Nie mam. Nic?
 Bez sens. Bez sensu. Poplątanie. Nie trwale. Nie rozumiem. Nie chce.

Rzygam sentymentalizmem, melancholią i ... niezdecydowaniem.
DOROŚNIJ chłopcze.

środa, 26 grudnia 2012

Jak mnie to wnerwia. Tak ciężko uszanować moje prawo do prywatności. Owszem. Rozumiem. Przyjaźń = brak tajemnic i tym podobne bzdety... Ale jednak mimo wszystko nie powinno to oznaczać, że jeśli chce uszanować prywatność ludzi z którymi piszę, to muszę zmieniać co parę tygodni wszystkie hasła. Ile razy można mi się włamywać na konto? To jest... chore! Tak ciężko spytać chociaż czy można wejść żebym miała szanse wyczyścić archiwum?
Cóż. Pozostaje mi tylko apelować. Nie piszcie ze mną, szczególnie na facebooku, bo moje kochane przyjaciółki mają uroczy nawyk włamywania mi się na konto.


wtorek, 25 grudnia 2012

W życia wędrówce, na połowie czasu,
Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi,
W głębi ciemnego znalazłem się lasu.

Dante Alighieri Piekło, Pieśń I

niedziela, 23 grudnia 2012

Milczenie

Są takie bezcielesne rzeczy, są zjawiska,
Co mają byt podwójny jak bliźnięca owa
Moc, co razem z materii i ze świata tryska -
I razem tworzy bryłę, i cień w sobie chowa.
Tak dwulice Milczenie: razem brzeg i morze,
Ciało i duch. Pustynne kocha rumowiska,
Świeżą porosłe trawą. Są w nim jakieś zorze,
Jakieś ludzkie pamiątki, więc się go nie trwożę,
Choć łzy mi płyną. N i g d y - dźwięk jego nazwiska.
To Milczenie cielesne: żadna zła potęga
Nie tkwi w nim, więc spokojny bądź u jego progu,
Lecz jeśli kiedy z losów woli nieodmiennej
Stanie przed tobą jego cień - elf bezimienny,
Co nawiedza samotne miejsca, gdzie nie sięga
Ludzka stopa - natenczas duszę poleć Bogu!
E.A.Poe

piątek, 21 grudnia 2012

Koniec świata...

Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.

Czesław Miłosz

czwartek, 20 grudnia 2012

natchnień...

Jestem z siebie dumna. Praca na etykę wysłana 3 minuty przed końcem terminu, a zaczęłam ją pisać sporo po 22.
Ostatnio pisanie idzie mi jak po grudzie. To takie smutne.
Weno, upierdliwa, złośliwa przyjaciółko, gdzie jesteś?
Muzy przynoszące mi natchnienie wsiadły na chmurę, latający dywan, rydwan (czy czym się tam one przemieszczają) i pojechały w świat zostawiając mnie w pisarskiej suszy.
A może to Bachus i jego Bachtanki uwiodły je winem i dzikimi orgiami i ogarnął je... melanż.
A może zwyczajnie im się znudziłam i poszły ''natychać'' kogoś innego.

wtorek, 18 grudnia 2012

''So we fall and we break
And we make the same mistakes
Like we always, always do
And we crawl, intertwined
Forced apart from the inside''
 

 
 


niedziela, 16 grudnia 2012

moralizatorsko

''Mamy podobne myśli
 Lecz w słowach brak potwierdzenia''

Rzucaj telefonem. Stwierdzaj, że nie masz czasu. Uciekaj. Bo tak łatwiej. Bo zamiast rozwiązywać swoje problemy łatwiej je przysłonić, pozwolić sobie na chwile zapomnienia.
A ja ośmielam się Ci tego zabronić.
Problemy magicznie nie znikną. Nie spłoną. Nie ulecą z dymem. 
Nie da się ich zwinąć w kłębek i upchać na dnie szuflady, wiesz? 
To nie działa. To tak nie funkcjonuje. Życie nie jest lekkie ale wiesz... mamy te naście lat. Wszystko przed nami. Wszystko będzie dobrze. Jeszcze całe życie. Może już tylko mały krok dzieli Cię od zakrętu za którym wszystko się zmieni. Nie możesz się oburzać, że każe Ci zrobić krok w przód, a zabraniam Ci upartego cofania się pod prąd. 
Chcesz się buntować? Proszę bardzo. Zafarbuj sobie włosy na zielono i pomaluj paznokcie na róż. Ale nie niszcz sobie życia.



''W moich snach znalazłem trochę piękna którego na darmo szukałem w życiu, i wędrowałem przez stare ogrody i zaczarowane lasy.''
H.P Lovecraft
Duszę się. Nie mam gdzie uciec. Gdzie się skryć. Nie mam gdzie być sobą. Gór mi trzeba. Lasów. Połonin. Bezkresnych błękitów. Skrzypiącego śniegu w idealnej ciszy. Cichych płatków osiadłych na rzęsach. 
A może ogrodów? Przemarzniętych róż. Zaczarowanych płatków pokrytych skrzącym szronem. Kwiatów zaczarowanych w lodzie. Sopli zwisających z drzew leniwie pochylających się nad moją głową. 


''Erotyzm należy do niższego rzędu instynktów i jest cechą zwierzęcą raczej niż szlachetnie ludzką. Dla człowieka – szczytu organicznej ewolucji na Ziemi – jakie zajęcia są bardziej odpowiednie niż te, które zajmują tylko jego wyższe i wyłącznie ludzkie zdolności?''
H.P Lovecraft
Jestem niewolnikiem własnych instynktów. Odebrano mi wolność myślenia. Odebrano mi mnie.
Bo przecież... ja taka nie jestem. Ja jestem skryta, pruderyjna, zamknięta. 
A mój nonkonformizm sprowadza się tylko do tego, że bardzo dobrze skryłam jak wielką konformistką w gruncie rzeczy jestem.

''Bo nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę. A przed człowiekiem schronić się można tylko w objęcia innego człowieka. Przed pupą nie ma zaś w ogóle ucieczki – ścigajcie mnie, jeśli chcecie!''

''Drobne realia życiowe was gubią. Jesteście jak człowiek, który wyzwał smoka do walki, lecz którego mały pokojowy piesek zapędzi w kozi róg''
W. Gombrowicz

Uciekam? Całe życie uciekałam. Gdzież moja przystań? Gdzie stabilizacja? Gdzie spokój ducha?
Gdzie moja wolność? Zniknęła w pozorach? W zagubieniu? W kłamstwach? W maskach?
Ach! Przystani! Spokojnego wiatru! Ramion czyiś, które mnie w końcu powstrzymają! Postawią na ziemi. Pozwolą mi zapuścić korzenie. Bogowie...! Dajcie mi lekkości. Dajcie mi stąpać po ziemi. Dajcie mi błądzić z głową w chmurach. Dajcie mi korzeni! Dajcie mi...

''Ale może raczej należałoby powiedzieć, że naczelną, podstawową męką jest nie co innego, tylko cierpienie, zrodzone z ograniczenia drugim człowiekiem, z tego, że się dusimy i dławimy w ciasnym, wąskim, sztywnym wyobrażeniu o nas drugiego człowieka.''

''Daj mi teraz marzyć, daj - i już nikt nie wie, co jest realne, a czego w ogóle nie ma, gdzie prawda, gdzie złuda, co się czuje, czego się nie czuje, gdzie naturalność, a gdzie sztuczność, zgrywa i to, co powinno być, miesza się z tym, co nieubłagane jest, i jedno i drugie dyskwalifikuje, jedno drugiemu odbiera wszelką rację bytu, o, wielka szkoło nierzeczywistości.''

''Człowiek jest najgłębiej uzależniony od swego odbicia w duszy drugiego człowieka (…)nie jesteśmy samoistni, jesteśmy tylko funkcją innych ludzi, musimy być takimi, jakimi nas widzą (…)”.

''Niech kształt mój rodzi się ze mnie, niech nie będzie robiony mi!''
W. Gombrowicz






środa, 12 grudnia 2012

„Konsekwencje moich czynów wrócą do mnie jak syn marnotrawny - jak karmiczny dług (...), ale z nieludzkimi odsetkami naliczonymi przez podłego lichwiarza.”

Kevin Hearne

niedziela, 9 grudnia 2012

sobota, 8 grudnia 2012

smutne.

''Everything i can’t be
Is everything you should be
 And that’s why i need you here''

Brałam to co chciałam dostać. Byłam egoistką. Egocentryczką. Byłam podła. Zwyczajnie,
najprościej podła. Nie liczyły się dla mnie konsekwencje, jakiekolwiek rezultaty, jakiekolwiek... skutki. Brałam to co chciałam zwyczajnie manipulując sytuacją, wykorzystując wszystkie
wydarzenia wokół by to dostać. 
Obrażałam się, strzelałam ''focha'' byle by tylko wszystko kręciło się wokół mnie.
Życie nie jest ani proste, ani przyjemne, a ja skupiałam się tylko na tym by wyciągnąć jak największe
profity z każdego problemu na drodze.
I nagle obudziłam się przerażona, bo wszystko się wali.
Obudziłam się, bo nagle się okazało, że rzeczywiście jestem pasożytem. Że rzeczywiście 
wykorzystuje ludzi. Że rzeczywiście wysysam ich do cna z każdej pozytywnej emocji.
Zrzucałam swoje humorki, swoje frustracje, swoje rozliczne problemy na czyjeś barki
tylko po to by sama poczuć się lepiej.
Jestem beznadziejna. Niereformowalna. Powinno się mnie odizolować od normalnego społeczeństwa.
Wciąż popełniam te same błędy, a potem dziwie się, że zostaje sama. 
Gorzka prawda ale prawda.



Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam.
Wykorzystałam Cię. Wykorzystuje Cię.
Zamiast rozwiązywać swoje problemy wyżywam się na Tobie.
I masz racje. Jaki to ma dalej sens?
Ja się nie zmienię. Mogę obiecywać, przysięgać ale...
Ale potem znowu coś się zawali, a ja zrzucę to na Ciebie, wyładuje się na Tobie.
Zachowuje się jak małe dziecko, które bije kogoś po głowie, bo nie dostało cukierka.
Przepraszam. Nigdy nie powinnam Cię była wciągać w moje życie.

Zrozumiem jeśli sobie odpuścisz jakąkolwiek przyjaźń ze mną.
Bo mogę obiecać, że spróbuje się zmienić, mogę walczyć by się zmienić
ale nie ma żadnej gwarancji, że mi się uda. Nie ma żadnej gwarancji, że
Cię nie zniszczę, nie zranię...

Chce walczyć by wszystko się nie rozsypało.
...
boje się. 

piątek, 30 listopada 2012

droga do błękitu

Gubię się.
W tym kim jestem, w tym czego chce.
Jak bym dopiero teraz uczyła się jak żyć.
Gubię się.
W ograniczonej przestrzeni czterech ścian.
W pozornej wolności szarych ulic.
W hałasie. W wymaganiach. W rozterkach.
Pragnę błękitu. Ciężaru plecaka na plecach. Bólu w zmęczonych stopach.
Przestrzeni. Znajomego rytmu marszu. Nucenia pod nosem.
I nie pomaga ucieczka, wiesz?
Ucieczka w każdej wolnej chwili.
Ucieczka do zapomnienia, do chwilowego szczęścia, do chwilowego spokoju.
Bo to nie jest tak, że...
Że ja wiem.
Że wiem, domyślam się, że mam choćby cień przeczucia...
Gdzie prowadzi moja droga.
Bo drogą do szczęścia przestała być już dawno.
Kanu poszło na dno, przebite nie chceniem.

poznajmy się...

''Powiedz co o mnie wiesz
Jak dobrze mnie znasz
Po kim mam taki lęk
Gdy zostaje znów sam

Gdy dopada mnie chaos
Nie zezwala na sen
Zabrania mi się cieszyć
 Że przyjdzie lepszy dzień

Mamy podobne myśli
Lecz w słowach brak potwierdzenia
Bo co z tego że intelekt
Jest jak cela ciasnego więzienia

Mijamy się namiętnie
Między ciasnymi ulicami
I nawet wtedy nie ma cienia
Za naszymi plecami''



środa, 28 listopada 2012



Wydrążeni ludzie

''Pomiędzy ideę
I rzeczywistość
Pomiędzy zamiar
I dokonanie
Pada Cień

Albowiem Tuum est Regnum

Pomiędzy koncepcję
I kreację
Pomiędzy wzruszenie
I odczucie
Pada Cień

A życie jest bardzo długie

Pomiędzy pożądanie
I miłosny spazm
Pomiędzy potencjalność
I egzystencję
Pomiędzy esencję
I owoc jej
Pada Cień

Albowiem Tuum est Regnum

Albowiem Tuum est
Życie jest
Albowiem Tuum est
I tak się właśnie kończy świat
I tak się właśnie kończy świat
I tak się właśnie kończy świat
Nie hukiem ale skomleniem.''

*Tuum est Regnum - Twoje jest królestwo

T.S Eliot

schudnąć

Jak to jest, że wcześniej cały czas słyszałam ''schudnij'', ''ćwicz'', ''zacznij o siebie dbać''. ''przestań tyle jeść'', a teraz gdy schudłam nagle cały czas słyszę, że jestem głupia, że powinnam normalnie jeść, że mam wspaniałą figurę etc.
NO CHYBA NIE.

Nie żałuje, że schudłam i zamierzam chudnąć dalej. Cel: 65/64 kg. Dopóki go nie osiągnę nie ma w ogóle mowy o końcu diety. A jako, że jestem bliżej niż dalej to czemu nie?
Może chuda jak patyk będę szczęśliwsza.

wtorek, 27 listopada 2012

zmiennie

Jak to jest, że osoby, które znam rok, dwa, trzy lata są mi bliższe niż osoby, które znam od lat nastu...
Wiem, ludzie się zmieniają. Ale... Ale to przecież nie miało być tak!
Znać kogoś naście lat... To brzmi niemalże jakbym już była stara ;)
Odrobinkę mnie to przeraża.
Bo wszyscy się zmienili, a ja... a ja... a ja jakoś tak nie.
Nie mam żadnych dogłębnych przemyśleń, żadnych konkretnych planów, w dalszym ciągu żyje utopijnymi marzeniami.
I wątpię żeby to wszystko się szybko zmieniło.
Bo gdy umrą marzenia - umrze Kundzia.
Choć w sumie gdy patrze na tych ludzi, których znam te 12 -13 lat, gdy patrze na ich życie od melanżu do melanżu, gdy widzę dziewczyny, z którymi grałam w klasy jak idą z wózkami... wtedy czuje się inna.
Dzisiaj widziałam dziewczynę, którą pamiętam gdy w wieku 8-9 lat obiecywała sobie, że nigdy nie stanie się taka jak jej niemalże już dorosła siostra, która bodajże miała wtedy może z 17 lat, że nigdy nie będzie uciekać z domu, imprezować, pić, palić, ćpać... Obecnie jest to pannica 18 letnia z bodajże dwójką dzieciaków, która swojego domu od lat nie widziała na oczy.
I żyje teraz dokładnie tak jak żyć nie miała. Zaledwie 10 lat po składaniu tych wiekopomnych obietnic sobie i każdemu kto chciał jej słuchać.

niedziela, 25 listopada 2012

emptiness

Niszczę każdą przyjaźń.
To takie... smutne?

Jeszcze nigdy do tego stopnia nie pragnęłam uciec. Zatracić się. Stracić się.
Zapętlam się. Katuje się. Ranie.

Kiedyś wydawało mi się, że to właśnie dorosłość jest bajką, że jest spełnieniem marzeń,
że nie ma nic lepszego w życiu niż być dorosłym.
Nie chce... Nie chce mieć tych 18 lat. Nie chce być ''dorosła''.
Nie chce taka być. Nie chce tak się czuć.
Nie chce odkrywać w sobie uczuć, których nigdy nie miało we mnie być.
Ja... Nie potrafię tak. Nie potrafię być taka.
Nie potrafię tego czuć. Nie potrafię sobie z tym poradzić.
Inni - okej. Żyjcie sobie jak chcecie.
Ale... ja?
To nigdy nie miało być tak.
Nie chciałam zmieniać swojego... podejścia do siebie.
Miałam być prosta. Jednowymiarowa.
Przeciętna do bólu.
Nie miałam odkrywać, że jest inaczej.

Boje się.
''And I don’t want the world to see me
’cause I don’t think that they’d understand
 When everything’s made to be broken ''







czwartek, 22 listopada 2012

stuuudia.

Mrrrr... <3
Czeka mnie dojeżdżanie na studia do Bielska albo do... Cieszyna (buhaha),
bo oczywiście w Kato nie ma tych kierunków co bym chciała lub są na nie totalnie
chore wymagania -.-
Do Bielska jeszcze spoko. Pociągiem 40 minut.
ALE CIESZYN?
Zamieszkam tam w kartonie -.-

Czas mi się kurczy, a ja dalej nie wiem kim chce być.
Dobrze, że przynajmniej wiem co chce na maturze zdawać.
I dobrze, że te przedmioty są na tyle uniwersalne, że pasują na niemalże każdy kierunek
humanistyczny/społeczny.
Nie licząc tego, że tak w sumie to rozszerzony angielski by się przydał.
Ta... już lecę go zdawać.
Gdybym umiała mówić po angielsku to spoko... Ale nie umiem.
A pół roku przed maturą to zbyt mało czasu by się nauczyć.
I choć teoretycznie ustna jest bez poziomu to komisja i tak wie, że pisemnie
się zdawało rozszerzenie, więc tak trochę głupio wyjść na kretynkę, która nie umie
powiedzieć podstawowych słów.


Zostanę sprzątaczką czy coś.
Bo generalnie hasło pt ''realizuj marzenia'' w żaden sposób do mnie nie przemawia.
Nie mam marzeń. A w każdym razie marzeń związanych z karierą zawodową.
Nie chce dorastać!

EDIT.
Właśnie sobie sprawdziłam na stronie PKP.
Połączenie Tychy - Cieszyn
Nie dość, że zbankrutowałabym na bilety to jeszcze do jedzie się 2 godziny -.-

Obłoki

Obłoki, straszne moje obłoki,
jak bije serce, jaki żal i smutek ziemi,
chmury, obłoki białe i milczące,
patrzę na was o świcie oczami łez pełnemi
i wiem, że we mnie pycha, pożądanie
i okrucieństwo, i ziarno pogardy
dla snu martwego splatają posłanie,
a kłamstwa mego najpiękniejsze farby
zakryły prawdę. Wtedy spuszczam oczy
i czuję wicher, co przeze mnie wieje,
palący, suchy. O, jakże wy straszne
jesteście, stróże świata, obłoki! Niech zasnę,
niech litościwa ogarnie mnie noc.

Czesław Miłosz

szaruga.

Przyjaźń wymaga zaciągania długów, których nigdy, przenigdy nie powinno się zaciągać.
Wobec nikogo na świecie.
Bo może się później okazać, że są zbyt trudne do spłacenia.

Zapętliłam się?






Jesień to zły czas.
Melancholijnie, sentymentalnie i znów...



Odczaruj mnie.



''nie mierze wysoko

próbuje tylko

utrzymać się przy życiu jeszcze przez jakiś czas,

wiec jeśli kiedyś zastukasz do drzwi

a ja nie otworze

i nie będzie u mnie kobiety

to może właśnie złamałem szczękę

i szukam kawałka drutu

albo może poluje na motyle na

tapecie mojego pokoju,''
C. Bukowski

wtorek, 20 listopada 2012

Znawczyni fotografii ze mnie taka jak wcale ale gdy wchodzę na Digarta i widzę w promowanych zdjęcia dziewczyn obejmujących się ramionami, które różnią się ewentualnie kolorem włosów modelki czy tłem to mnie szlag trafia.
Nie rozumiem współczesnej fotografii. Gdzie jakikolwiek indywidualizm?

maturalnie mniej czy bardziej.

Próbna matura z j. polskiego.
Szał.
Ostatni raz CR-ke (czytanie ze zrozumieniem), wypracowanie czy analizę wiersza pisałam mniej więcej w czasach gdy ta planeta była młoda, a mamuty były w pełni sił.
Wyrażenia ''apostrofa'' czy ''neologizm'' są dla mnie równie zrozumiałe co zaklęcia voodoo, bo jedyne nad czym myślałam przez ostatnie trzy lata na polskim to krzyżówki w Metrze ewentualnie pytania w ''Milionerach''.

Mimo to przybyłam, zobaczyłam i chyba zwyciężyłam - parafrazując Cezara. Niebiosom dzięki, że analizując wiersze nie musiałam udawać, że coś wiem i że coś czytałam. Swobodnie lałam wodę nie bojąc się, że popełnię gafę, która przyprawi jakiegoś biednego polonistę z mojej szkoły o zawał. Choć nie... jeśli pan. B sprawdzałby moją prace w żadnym stopniu by mnie to nie obeszło.
Niestety reszta moich znajomych nie miała na tyle instynktu samozachowawczego i udawali, że jednak coś wiedzą.
Sądzę, że poloniści z mojej szkoły nie przejdą obojętnie nad stwierdzeniem, że Wokulska była prostytutką i załamią ręce nad kolokwializmami w stylu ''Sonia była puszczalska''. Nie żebym ja miała w swojej analizie więcej kolokwializmów niż jakichkolwiek innych sformułowań no ale spuśćmy na to zasłonę milczenia.

Muszę przyznać, że Operon mile mnie zaskoczył. Tekst, który zaserwowali nam na początku był całkiem znośny i nieźle napisany, a pytania do niego logiczne i wymagały praktycznie zerowej wiedzy ogólnej.
Nie licząc dwóch pytań.
Choć przyznaje się bez bicia, że moją pierwszą myślą po przeczytaniu tekstu było ''ciekawe co X. z tego zrozumiała, tak wiele tu ''trudnych'' słów''.

Większość czasu przeznaczonego na pisanie spędziłam rysując kwiatki, motylki i kwadraciki w brudnopisie, bo jedyne co chodziło mi po głowie po przeczytaniu ''min. 2 strony (ok. 250 słów)'' to myśl ''wiem, że nic nie wiem''. Dopiero w momencie gdy w myślach zaczęłam dziękować sobie i niebiosom, za pisanie bloga i pamiętnika, mój mózg zaskoczył, stwierdzając, że raz się żyje, przecież lanie wody to moja życiowa pasja.
Jeśli dostane choć punkt za wypracowanie moje zdumienie nie będzie miało granic.


Jutro matma.
Niebiosa miejcie mnie w opiece.

poniedziałek, 19 listopada 2012

''Choć moja dusza może spoczywać w mrokach odrodzę się w boskim świetle. Bo kochając gwiazdy całym sercem, przestałem drżeć przed nocą.''
Sarah Williams
The Old Astronomer to his Pupil
(Stary astronom do swojego ucznia) 

sobota, 17 listopada 2012

Zmieniłam się. Nabrałam grubej skóry, obojętności i przede wszystkim pokory.
Pokory wobec tego kim jestem i kim mogę być.
Pokory wobec decyzji podejmowanych wokół mnie.
I czasem przeraża mnie trochę, że nie potrafię już walczyć.

''Zamieszkałem w lesie, albowiem chciałem żyć świadomie.
Chciałem żyć pełnią życia i wyssać z niego całą kwintesencję.
Wykorzenić wszystko co nie jest życiem,
 bym w chwili śmierci nie odkrył... że nie żyłem.''

środa, 14 listopada 2012

co jest słuszne?

http://www.medonet.pl/zdrowie-na-co-dzien,artykul,1671297,1,mezczyzna-w-stanie-wegetatywnym-przemowil-do-lekarzy,index.html

Dobra jestem w stanie zrozumieć ekscytacje lekarzy tym odkryciem ze strony czysto naukowej.
Jestem w stanie zrozumieć ekscytacje społeczeństwa, bo może się okazać, że kiedyś, w dalekiej przyszłości stan wegetatywny nie będzie wyrokiem skazującym na spędzeniu w szpitalnym łóżku reszty życia.
Ale z chiny nie umiem zrozumieć rodziny faceta z którym nawiązano kontakt.
Po co od tylu lat na siłę trzymają go przy życiu? PO CO?
Nie wiem jak on ale ja nie chciałabym spędzić 12 lat w szpitalu i to szczególnie jeśli miałabym świadomość. 12 lat wpatrywania się w szpitalny sufit czy zamknięcia we własnej głowy, bez szans, że to się szybko zmieni?
Zwariowałabym.
Zdecydowanie wolałabym nie marnować prądu, miejsca w szpitalnym łóżku, czasu i energii mojej rodziny i zdrowych organów, które mogą się komuś przydać.
Jeśli kiedykolwiek będę ''warzywkiem'' błagam niech ktoś się potknie o kabel i mnie odłączy albo wywiezie gdzieś gdzie eutanazja jest legalna.

wtorek, 13 listopada 2012

życie

Mogę nie jeść, mogę nie przesypiać nocy, mogę być totalnym zombi, bez przyjaciół i zainteresowań.
Ważniejsze jest przecież żebym była w domu i się uczyła.
Bo przecież tylko do tego sprowadza się życie, a ja nie powinnam mieć żadnych innych potrzeb.
Harcerstwo, znajomi? Głupi wymysł.
Siedź w domu, pożyjesz później.
Zresztą do tego się przecież sprowadza nowomodna filozofia życiowa:
pracuj, ucz się, żyj szybko, żyj płytko, a prawdziwie pożyjesz później.

'Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być.''
C. Bukowski



literatura młodzieżowa, czyli czemu wydawcy uważają nas za tępaków

Usiadłam. Otworzyłam książkę. Przeczytałam pierwsze 20 stron. I...
I stwierdziłam, że wsiadam na miotłę i odlatuje na księżyc.
Kolejna tak szablonowa książka, że nic tylko wrzeszczeć, płakać i spalić to badziewie na stosie razem z autorką.
1. Nowa szkoła
2. Przystojny, tajemniczy chłopak
3. Cudowna przyjaciółka, która się objawia sama z siebie
4. Odkrywanie tajemnicy małego miasteczka: magia/ wampiry/ wilkołaki/ anioły/ demony/ potwory
5. Wielka miłość
6. Kłopoty
7. Happy end.
Po tych 20 stronach jestem w stanie ze 100 % pewnością w stanie przewidzieć jak potoczy się akcja.
To takie smutne.

Generalnie każdy kto widzi jakie książki ja czytam załamuje się i stwierdza, że jestem dziwna.
18 latka czytająca młodzieżową fantastykę to widok dość niezwykły.
Szczególnie, że to co szumnie wydawnictwa nazywają bestsellerami dla młodzieży jest totalną, bezwartościową papką i zlepkiem ciągle tych samych wątków.

Czemu to więc czytam?
Bo wciąż usiłuje zrozumieć jak coś takiego może stać się bestsellerem, czemu wydawcy wydają i promują książki, które różnią się od siebie tylko okładką oraz co te wszystkie nastolatki w tym widzą.
I owszem czasem zdarza się jakaś perełka, która nie sprowadza się tylko do nieszczęśliwej miłości i walki z przeznaczeniem ale jest to książka 1 na 100 i to wygrzebana z najdalszego konta biblioteki i oskrobana z kurzu.

Nie rozumiem czemu wydawcy wciskają nam - nastolatkom totalne buble i uważają, że będziemy to czytać bez słowa protestu i czemu książki, które coś ze sobą noszą są traktowane przez nich ''po macoszemu''.



poniedziałek, 12 listopada 2012

cudowny polonista, czyli jak znienawidzić lekcje polskiego



Uwaga. Poniższy tekst jest absolutną antyreklamą dla mojej szkoły. Jest też absolutnie moją subiektywną oceną, więc nie sugerujcie nim zbytnio wyrabiając sobie opinie o moim ukochanym liceum.

''Jakie mogą być sprawdziany z polskiego? CR-ka ewentualnie z lektury...?''
Jeszcze do nie dawna też tak uważałam.
Dziś stwierdzam, że bardzo, bardzo się myliłam.
Wyobraźcie sobie, że istnieją nauczyciele u których przez całą szkołę średnią nie piszę się ani jednej CR-ki (czytanie ze zrozumieniem), nie wspominając już nawet o jakiejkolwiek wypowiedzi pisemnej.
Mając lekcje z panem B. można zapomnieć o rozwijaniu jakichkolwiek talentów literackich czy zainteresowań humanistycznych. Masz wykuć hasła z podręcznika (które nawiasem mówiąc DO NICZEGO się nam nie przydadzą) i tyle.
Wyobraźcie sobie również, że można przerabiać na lekcjach materiał z rozszerzenia nie przerobiwszy podstawy. I to u klasy matematycznej w której maturę rozszerzoną z naszego cudownego języka ojczystego zdaje tylko jedna osoba (nawiasem mówiąc to ja). Cóż, dziękuje panu, że nie muszę się sama uczyć ale sądzę, że moja klasa chciałaby jednak... hmmm na przykład zdać maturę!
JAK MOŻNA PRZERABIAĆ LEKTURY Z ROZSZERZENIA NIE PRZEROBIWSZY LEKTUR Z PODSTAWY?
Jak można zmarnować 2 miesiące klasy maturalnej na materiał z rozszerzenia, na pisownie, na to jak poprawnie wymawiać francuskie słówka, na sylabizowanie i rymy w wierszu? DO CZEGO NAM SIĘ TO MA PRZYDAĆ?
I pytanie podstawowe; kogo z mojej klasy to tak naprawdę interesowało i ile osób (nie licząc tych, którym się chciało to wykuwać na sprawdzian) cokolwiek z tego zapamiętało?

Posłużę się tu może stroną CKE;
''Poziom podstawowy
Arkusz na poziomie podstawowym składa się z dwóch części:
a) części sprawdzającej rozumienie czytanego tekstu,
b) części sprawdzającej umiejętność pisania własnego tekstu.''
Po lekcjach z naszym genialnym nauczycielem nie umiemy ani tego, ani tego.

A żeby było ciekawiej to pan B. na pytanie czemu przerabiamy lekturę rozszerzoną skoro nie przerobiliśmy podstaw odpowiedział ''bo tak jest w książce'' i zmienił temat.
Super. W książce może być nawet słoń w trampach tańczący na linie. Nie zdajemy matury z tego co jest w naszym podręczniku (który nawiasem mówiąc jest najgorszym podręcznikiem do j. polskiego jaki w życiu widziałam) tylko z podstawy programowej.

Kolejną ciekawą rzeczą u naszego polonisty są obowiązkowe konsultacje maturalne przygotowujące do matury ustnej.
To była najbardziej zmarnowana godzina w moim życiu.
Nie dość, że wszystkie lektury, które nam polecił były ze słownika pojęć z matury ustnej (czyli książki, które są wykorzystywane co roku przez wszystkich leniwych uczniów, którym się nie chce szukać), więc na pewno zaskoczymy komisje naszą oryginalnością w doborze lektur, to jeszcze G. i W. dowiedziały się, że tak w sumie to on się nie zna na sztuce, więc muszą spytać kogoś innego.
Dzisiaj ''uszczęśliwił'' nas informacją, że stworzył harmonogram konsultacji i każde z nas ma się pojawić w wyznaczonym przez niego terminie. A w przypadku sytuacji losowej trzeba się z kimś wymienić, oczywiście uprzednio to z nim konsultując. Ciekawa jestem co w przypadku nagłych zdarzeń losowych...
No i ciekawe co by mi zrobił gdybym te konsultacje najzwyczajniej w świecie olała...
G. po ujrzeniu harmonogramu była przeszczęśliwa, bo okazało się, że do końca listopada musi przedstawić KOMPLETNĄ bibliografie swojej pracy.
Fajnie, że ja nie wiem nawet czy zostanę przy obecnie zadeklarowanym temacie.
Na szczęście harmonogram jest według listy w dzienniku więc mój termin przypada dopiero w styczniu.


W 1 klasie przerabialiśmy przez calutki rok biblie lub poezje maryjną, a pan B. łączył się z bogiem, w tym roku zaś przerabiamy więcej materiału z rozszerzenia niż z podstawy.
Pani R.-K. wróć! Tęsknimy!

niedziela, 11 listopada 2012

''Wiem, że nie jest ci to na rękę. Ale nic na to nie poradzę. Od chwili, gdy wpadłaś z rozpędem w moje życie, byłem zgubiony. Boję się wyznać co czuje, bo boje się... sam nie wiem, że wepchniesz mnie do ogniska, a może, co bardziej prawdopodobne, odrzucisz. Albo, co najgorsze, zaczniesz mną pogardzać. - Jego głos załamał się nagle. Znów spuścił wzrok. - Kocham cię - powiedział w końcu. - Jesteś mi droższa niż ktokolwiek inny. Nie sądziłem, że potrafię tak pokochać. Ty płaczesz... Wybacz, już nic nie mówię. ''

K. Cashore
''Wybrańcy''


„Zrozumieć poezję. Napisał J. Evans Pritchard, doktor filologii. Aby w pełni zrozumieć
poezję i trafnie ocenić jej wartość, musimy posiąść najpierw umiejętność rozpoznawania
stopy wiersza, rymów i tropów, a następnie postawić przed sobą dwa zasadnicze
pytania. Pierwsze: z jakim artyzmem przedstawiono w wierszu podjęty temat? I drugie: jaką
wagę znaczeniową ten temat posiada? Odpowiedź na pytanie pierwsze ocenia artystyczną
doskonałość utworu, a odpowiedź na pytanie drugie ocenia ważność jego treści. Kiedy
odpowiemy już na oba pytania, zrozumienie wiersza i określenie jego wspaniałości przyjdzie
nam stosunkowo łatwo. Wystarczy, jeśli artystyczną doskonałość odłożymy na osi
horyzontalnej, a ważność treści na osi wertykalnej. Wówczas rozmiar zakreślonego na
naszym wykresie pola stanie się dla nas odpowiednią miarą wspaniałości wiersza. Na
przykład, sonet Byrona może uzyskać wysoką notę na osi wertykalnej, ale jedynie przeciętną
na osi horyzontalnej, gdy tymczasem sonet Szekspira uzyska wysokie noty zarówno na osi
wertykalnej, jak i horyzontalnej, dając nam na wykresie bardzo duże pole i ujawniając w ten
sposób swą rzeczywistą wspaniałość.(..)Analizując w dalszej części niniejszego podręcznika kolejne wiersze, stosuj powyższą metodę graficzną. Wraz z coraz pewniejszym jej opanowaniem, wzrośnie twoja
radość z czytania wierszy oraz umiejętność zrozumienia poezji.”

''Stowarzyszenie umarłych poetów''

Na każdej lekcji j. polskiego staje mi przed oczami ten fragment tekstu.
To smutne, że ta analogia sama się nasuwa.
To liceum miało nauczyć nas myśleć, miast tego uczą nas schematów.
Tak. Zamknijcie mnie w klatce. Bo jestem dziewczyną. Bo mam maturę w tym roku. Bo ciągle coś. Bo lepiej jak siedzę w domu wpatrzona w komputer niż jak wyjdę spotkać się z ludźmi. Bo najważniejsze jest Wasze poczucie kontroli i władzy. Bo jeszcze może bym się na Was uodporniła i zaczęła żyć niezależnie.

Życie na łasce, na fali kaprysów.
I nawet nie mam już sił się buntować.
Nie mogę walczyć z każdym, zawsze i wszędzie.
Mam już dość.


Każda władza deprawuje. Nawet ta.

niedziela, 4 listopada 2012

sama sobie zniszczyłam wszystko
- Małe rzeczy, krótkie chwile. Czy ty nigdy nie kochałeś?
- Kochałem. Jeśli miłość to pragnienie czyjegoś przetrwania. Jeśli miłość to pragnienie, by nigdy nie iść na łowy samotnie.
Gdy spada się w ciemności można się wiele nauczyć.
Strachu. Strachu przed upadkiem. Przed końcem. Przed utratą.
Bezdenna otchłań. Byłam niczym.
Lot przyprawiał mnie o drżenie serca . Nic nie powinno spadać bez końca.
Spadałam.
Spadałam bez końca.
Zostałam pochłonięta.
Fala desperacji. Strachu.
Miesza mi się w głowie.
Chrapliwy oddech. Cisza.
Trwać?
Bałam się, że zaraz zwariuje. Czerń.
Monotonny szum wody?
Psychodelia.
Trans.
Nic.

sobota, 3 listopada 2012

Because everything is nothing





i żal, żal, żal
do siebie do świata.
za pustkę.
i to co teraz robię ze swoim życiem w żaden sposób tej pustki nie wypełnia.
mimo, że jest lepiej
to w pewien sposób jest gorzej niż w zeszłym roku.

osiemnastka

Zaczyna mi doskwierać brak snu.

Osiemnastka. Nie taka jaka miała być, nie taka jaką chciałabym mieć ale i tak udana.
Sweet focie w mojej łazience, wywalanie imprezy za drzwi, bo kot wlazł w kanapę i nie chciał wyjść. Dziwne rozmowy, której treści wolałabym nie znać.
Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie było żadnych zgonujących, rzygających pod siebie, co na osiemnastce jest zjawiskiem dość rzadkim.
Jak widać da się.
Da się mieć ''normalną'' osiemnastkę i nie musieć następnego dnia wycierać rzygów czy remontować mieszkania.

No i generalnie zamorduje dziewczyny za prezent.
Big John...
W sumie był największą atrakcją imprezy...
Moi rodzice będą mi go wypominać i się ze mnie wyśmiewać przez najbliższe 10 lat.
Dmuchana lalka z wibratorem zawsze spoko...

czwartek, 1 listopada 2012

wolontariat

Nie rozumiem czemu ludzie nie rozumieją, że nie rusza mnie ich zdanie. Jedyne opinie, które mnie ruszają to opinie ludzi do których mam szacunek, którzy są dla mnie ważni lub opinie w miarę konstruktywne.
Nie zmienię się. W wieku 18 lat już za późno na diametralną zmianę charakteru.
A jednej cechy na pewno nie zamierzam zmieniać: nie lubię ludzi.
Jest konkretna grupka osób, którą się otaczam i nikt więcej nie jest mi potrzebny.


Po dzisiejszym dniu mogłabym spokojnie napisać charakterystykę typowego polaka.
Po raz kolejny sprawdziła się stara zasada, że bogaci nie dają nic, biedni wrzucają ile mogą.
Co jak co ale choćby po ubiorze widać stan majątkowy.
Gdy widziałam ludzi dostatnio ubranych, dźwigających torby pełne zniczy, tandetnych ozdób i sztucznych kwiatków, którzy żałowali złotówki na hospicjum to szlag mnie trafiał.
Zmarłym kwiatki do szczęścia potrzebne nie są, zamiast myśleć tylko o nich może pora by pomyśleć o żywych?
Po tekstach ''ja nie wspieram'', ''nie mam rąk'', ''dajcie mi spokój, deszcz pada'', ''nie mam czasu'', symulacji głuchoty i ślepoty, zawracaniu na widok puszki, klepaniu się po kieszeniach i uciekaniu czy wciskaniu kitu ''jak będę wracać'', ''ja wesprę ale nie dzisiaj'' itp miałam wielką ochotę lać puszką ludzi przez łeb.
Od wrzucenia złotówki się nie zbiednieje.
A już szczególnie kurwica mnie brała gdy ludzie ''nie mieli pieniędzy'' po czym szli sobie kupić pierniczki czy obwarzanka.
 No ja pierdziele co za naród!
A no i jeszcze cudowni byli rodzice, którzy na nasz widok nagle brali dziecko za rękę żeby przyśpieszyło i czasem nie chciało nam nic wrzucić.

Ale i tak najbardziej się wnerwiłam na widok baby dumnie obnoszącej się z szalikiem z fretek.
Gdy dotarło do mnie W i G, że to prawdziwe to nas po prostu wmurowało.
Jak można zabijać fretki dla szalika? To jest chore! Totalnie, absolutnie chore!




Przeprosiłam się z Papa roach, więc słuchawki na uszy, książka za którą się biorę od tygodnia do ręki
i pozostaje mi życzyć Wam dobrej nocy.

poniedziałek, 29 października 2012

***

Obojętnieje. Twoje słowa wcześniej wzbudzające irytacje, teraz wzbudzają już tylko śmiech. Nie mów mi o szacunku. Osoba, która nigdy w życiu nikogo nie szanowała jest ostatnią, która powinna nim łaskawie obdzielać. Nigdy na nic nie zasługiwałam, byłam tylko cieniem, tłem na, którym mogłaś błyszczeć. Byłam, bo byłam potrzebna, a gdy przestałam być to odstawiłaś mnie do kąta i od tak wykreśliłaś z życia.
Przepraszam, że byłam tak naiwna by wierzyć w przyjaźń. Milcz i krzycz dalej. Ale już nie do mnie. Tylko nie płacz później, że zostałaś sama.

niedziela, 28 października 2012

Zabija mnie od środka


Łudziłam się. 
Łudziłam się przeszło 11 lat.
Teraz mam nauczkę.
Prawdziwa przyjaźń nie istnieje?

Bo tego, że męskie obietnice nie znaczą nic 
nauczyłam się już dawno. 

***

Milczysz. Zarzuty spływają mi do ust, dławią mnie, duszą, walczą by je wykrzyczeć. Milczysz. Nie obchodzi Cię, nie wzrusza walka widoczna na mojej twarzy, moja własna, mała, prywatna burza. Milczysz. Chce mi się krzyczeć, walić pięściami, wyrzucić z siebie natłok przytłaczających mnie emocji. Milczysz. Przecież o co mi chodzi? Przecież ja na nic nie zasługuje, nic nie powinnam oczekiwać. Nie zasługuje nawet na pamięć, na krótkie westchnienie, na lakoniczne słowa.

Forever

''In the brightest hour
Of my darkest day
I realized
What is wrong with me.

Can't get over you
Can't get through to you
It's been a helter-skelter romance from the start

take these memories
that are haunting me
of a paper man cut into shreds
by his own pair of scissors
he'll never forgive her
he'll never forgive her

Because days come and go
But my feelings for you are forever
Because days come and go
 But my feelings for you are forever''




urodzinowo

Nie będę pisać poetycko, ubierać w barwne słowa, dogłębne przesłania i kwiecistość zdań.
W skrócie: ''przyjaciele'' pocałowali mnie w tyłek, Ci po których się nie spodziewałam okazało się, że pamiętali, a ten, któremu obiecałam solennie, że jeśli kiedykolwiek zapomni o moich urodzinach to urwę mu jaja do samego kręgosłupa nie rzucił nawet krótkiego ''100 lat'' na fejsbukowej tablicy.
Dziękuje. Z całego serca dziękuje. Też Was ludzie kocham.
I nie uwierzę, że nie dało się przez cały dzień wysłać choćby smsa.
Po niektórych spodziewałam się, że nie będą pamiętać i nie zamierzam nad tym specjalnie ubolewać, wszak to tylko urodziny.
Po niektórych nie spodziewałam się, że pamiętać będą i to nawet bez przypomnienia na fejsbuczku.
Jednak mimo wszystko jeśli się od kogoś życzeń jakichkolwiek, najbardziej laickich spodziewało, a mimo to nie nadeszły to to cholernie boli.
I gdy się w dniu urodzin dowiaduje, że ''przyjaciółka'' po 11 latach przyjaźni całuje Cię w dupę, i to po tylu dozgonnych obietnicach, i to jeszcze nie bezpośrednio tylko poprzez obrabianie dupy przy znajomych to generalnie ma się bardzo udane urodziny -.-


Rok temu sądziłam, że nadzieja nigdy nie umiera. Mimo wszystko.
Byłam cholerną romantyczką, cholernie głupia i cholernie naiwna.

''Spokój i cisza zaległa w dolinach,
samotny orzeł krąży w kotlinach
Szczyty się wznoszą trwałe, niezmienne
wśród chmur samotne, wciąż bezimienne
Ciszę przerwał krzyk,strącił ciszę z nieba
Kocham i pragnę i Ciebie mi trzeba
 I sny zniknęły w mgłach niepamięci
I sama już dalej iść nie mam chęci.
Dlaczego odszedłeś daleką drogą?
Wszystko co chciałam stało się Tobą.
Lecz nic nie zostało.
 Znikło, odeszło i nie przetrwało.''

kocham Cie Agat, jesteś najlepsiejsza <3

sobota, 27 października 2012

re.

Hej hejterzy dawno Was tu nie było <3

Nie twierdzę, że każdy powinien mieć w szafie komplet turystyczno - wycieczkowy. Nie każdy ma, nie każdy potrzebuje, nie każdy chce mieć. Ja sama wiele lat jeździłam w góry w adidaskach.
Tyle tylko, że nikt mi nie wmówi, że taki problem ubrać adidasy za kostkę (ciągle jest na nie moda, założę się, że większość z nas ma je w szafie), które mają jakąś w miarę rozsądną podeszwę, zaimpregnować je, iść do sklepu i kupić grube skarpetki za jakieś 3 zł.
No ale przecież po co? Lepiej pomarudzić, że mokro, że źle, że góry są ble, że szlak nie jest betonowy.
A co do jagód to jest taki cud natury jak woda i wyobraź sobie, że wpadłyśmy na to z Gohą i Wiki, że woda w górach to przydatna rzecz więc EUREKA miałyśmy ją ze sobą i miałyśmy jak jagody umyć.
No po prostu cud boży, że tak się da...!
I możesz mnie hejtować ale gdyby nie ja i M.D., którzy chyba jako jedyni wpadliśmy, że są ludzie, którzy znają te góry i że można do nich zadzwonić to pewnie zejście w dół zajęło by nam więcej czasu.

Miłych hejtów i udanego dnia trolle internetowe. Buziaczki :*

wtorek, 23 października 2012

444

Nie będę przepraszać za szczerość. Wybieraj albo przyjaźnisz się ze szczerymi ludźmi, którzy przywalą Ci prawdą prosto w twarz i nigdy przenigdy nie odwrócą się do Ciebie plecami, albo z ludźmi cukierkowo miłymi, którzy wbiją Ci nóż gdy tylko się odwrócisz.
Życie to nie bajka, a my nie jesteśmy już na tyle młodzi by się przeciwko temu buntować.

Choć sama nieraz mam ochotę krzyczeć i tupać nogą.
Dlaczego mam żyć tak jak powinnam, a nie tak jak chce?

Pytanie naiwne i dziecięce do bólu.


Wpadam dokładnie w taką samą sytuacje, powtarzam te same błędy.

''I did my best to notice
When the call came down the line
Up to the platform of surrender
I was brought but I was kind

And sometimes I get nervous
When I see an open door
Close your eyes, clear your heart
 Cut the cord''

poniedziałek, 22 października 2012

''dobrze zuchem być''

Nie rozumiem. Klasy 1-3 kojarzą mi się ze słodkim nieróbstwem. Nie jestem aż tak stara by nie pamiętać, że ja beztrosko zaraz po powrocie ze szkoły rzucałam plecak w kąt i leciałam na plac zabaw.
Nauka obce mi słowo.
Jedyne co musiałam robić to w okolicach 2-3 klasy podstawówki musiałam wypełniać te durne książeczki z obrazkami by walczyć z dysortografią. No i oczywiście godziny przepisywania fragmentów książek by poprawić mój straszny charakter pisma (co oczywiście niewiele dało, dalej pisze totalnie niewyraźnie i niechlujnie) no ale rzeczywiście w tamtych czasach pisałam tak, że określenie ''bazgrać jak kura pazurem po piasku'' było by eufemizmem.
To jedyne co mi przychodzi do głowy, a i tak klasy 1-3 skończyłam dostając nagrodę ze ''bardzo dobre wyniki w nauce''.
Inne czasy?
Dzisiaj gdy od dzieci 6-7 letnich słyszałam, że rodzice im się każą uczyć i że muszą uczyć się codziennie miałam szczękę mniej więcej w okolicy kolan.
To jest straszne!
A gdzie dzieciństwo?

I dziwi mnie to niezmiernie, że te dzieci są... dziwne. Gdy spytałam się chłopczyka gdzie mieszka to patrzył się na mnie jak na kosmitkę. Ja w wieku 6 lat chodziłam sama do przedszkola, wiedziałam, że mieszkam koło macdonalda i generalnie byłam okularnicą z nosem w książkach. A teraz te dzieci ledwo, ledwo czytają! Pamiętam jak moja 5 letnia koleżanka chodziła do sklepu po przysłowiowe bułki, z karteczką co ma kupić i kluczami na szyi. Wtedy to było normalne. Teraz to patologia.

I rodzice pytający i dopytujący czy sobie radzimy z ich dzieckiem, bo jest trochę nadpobudliwy.
A przecież na pierwszy rzut oka widać, że on po prostu robi to wszystko, bo chce uwagi. Też bym chciała zwrócić na siebie uwagę gdybym była 6 latkiem, który musi się uczyć i ma codziennie zajęcia dodatkowe.



Zuchy przyprawiają mnie o ból kręgosłupa wieszając mi się na szyi, są okropne, wrzeszczące i rozbrykane, a i tak je kocham.
Moja droga?

:)

szkolnie

Nadeszły ciężkie czasy. I to nie, nie dla palaczy. Oczywiście na kaprysie (?) dyrektorki ucierpią Ci co po prostu są ustawicznie głodni lub zwyczajnie kończą wcześnie lekcje, a autobus mają tuż tuż po dzwonku na przerwę. No ale może zacznę od początku...
Moje ukochanie liceum na które narzekam niemalże od momentu w którym pierwszy raz przekroczyłam jego mury (a nie to był drugi raz... w momencie gdy dowiedziałam się, że była awaria systemu, system mnie wywalił i nagle wylądowałam  w klasie mat-ang mając totalne uczulenie na matmę, no i permanentny antytalent do tego cudownego przedmiotu) wymyśliło kolejną genialną rzecz. A mianowicie drzwi od szkoły są zamknięte zarówno na lekcjach jak i przerwach. Czyli jeśli spóźnisz się do szkoły to zostaję Ci albo okno albo skakanie przez płot i wchodzenie przez dziedziniec, bo oczywiście nikogo z kluczem przy drzwiach nie uświadczysz. Dzisiaj ludzie kończący lekcje tęsknie wpatrywali się w odjeżdżający autobus, bo nikt nie wpadł na to, żeby w godzinach popołudniowych otworzyć drzwi. Bo po co. Niech  sobie przez przerwę poczekają.
Plan zakładał, że zamknięte drzwi powstrzymają palaczy. A gdzie tam. Palacze spokojnie kurzą, a ludzie, którzy nie chcą płacić niebotycznych cen w automacie usychają z głodu.
Żegnaj TESCO...
No i nie mogę się doczekać okienka na religii. Koniec z załatwianiem jakichkolwiek spraw w wolnej godzinie, bo przecież jak wyjdę ze szkoły to już nie wejdę. Cudownie.
I ciekawa jestem jak długo będę jutro walić w drzwi by dostać się na dodatkową biologie.
I jak długo się będę wykłócać pod drzwiami, że ja naprawdę kończę lekcje o 11.30 i że nie, nie będę spędzać tej godziny w bibliotece.

Manewry

Manewry techniczno-obronne w Bieruniu.
Standardowo w patrolu musiałam być ze swoim bratem... Nic mnie bardziej nie wnerwia. I jakkolwiek to egoistycznie i małostkowo brzmi jest to główny powód przez który się zastanawiam czy w ogóle pojadę na następne. Mimo wszystko skoro nie nauczyłam się współpracować z moim kochanym braciszkiem przez 17 lat to nie nauczę się przez manewry. Ponadto marudzenie na każdym, każdziusieńkim kroku przyprawia mnie o płacz i zgrzytanie zębów. Mój brat do tego stopnia przebił mnie w marudzeniu, że dorobił się przezwiska ''księżniczka'', a rok rocznie ludzie z szokiem przyznają, że ja na manewrach nie marudzę w ogóle, a on za to wyrabia ponadprzeciętną normę zarówno za mnie jak i za siebie.
Wychowanie nas wychowaniem ale jednak mimo wszystko na manewry jadę się bawić, a nie użerać z księżniczką.
I jestem samolubna i mam to w nosie.
Poza tym nie tylko ja mam alergie na jego marudzenie, każdy kto go chwile posłuchał przyznaje mi rację.


No i oczywiście była wielka akcja ''leczymy Kundzie z lęku wysokości''. Moje wrzaski i piski słyszało pewnie pół Bierunia.
Uwielbiam zadania wymagające znalezienie się choćby metr nad ziemią. Po prostu kocham.

Paintball po ciemku to był totalny hardcore.
Błądzenie po lesie i galop przez ileś hektarów pola na oślep, skręcanie wiecznie nie w tą stronę, totalnie nie myślenie i robienie stojaczka z drewna na kociołek i rozstawianie przez 20 minut jednego namiotu i to jak gromada nieporadnych dziewczynek = cali my.

A i tak było 3 miejsce. Ja permanentnie zajmuje 3 miejsce i to się nigdy nie zmieni.

niedziela, 21 października 2012

Wszyscy radośnie upadają.
Bycie nastolatkiem ssie.

Shinedown

Depresja pokoncertowa trwa.

Generalnie trochę obawiałam się jechać z gromadą studentów (ba już nawet nie studentów tylko ludzi mających obronę w tym roku) ale muszę przyznać, że jakoś nie czułam tej różnicy wieku między nami.
Na szczęście nie byli to ludzie, którzy na każdym kroku podkreślają jacy to są dorośli, a ze mnie jaka to gówniara. Nienawidzę tego. A szczególnie gdy są ledwo, ledwo starsi.
Ekipa świetna, z miejsca się zgraliśmy.
No a koncert był jednym z najlepszych na jakim byłam. Wokalista śpiewał dokładnie tak samo jak na płycie, zespół dawał z siebie wszystko, a tłum krzyczał, skakał i śpiewał jak opętany.
Ja chcę jeszcze raz!

Supporty sprawiły się całkiem nieźle, nagłośnienie dawało radę, a klub choć malutki nie sprawiał klaustrofobicznego wrażenia.

Nocowanie w poczekalni dworcowej, a potem jeżdżenie metrem tam i z powrotem żeby zabić czas zawsze spoko <3














na koncertach brzmią dużo lepiej niż na singlach. smutne.

chaos

To... dławi mnie. Wiesz... Wiesz czego się bałam. Zapomniałeś...? A może. Wmówiłeś sobie, że już nic, to nic, zgasłe, wypalone, puste, niewarte. Tak jak On. Obydwoje wmówiliście sobie, mi? Że nie było, że nie jest. Że głucho, że cicho. Że nie krzyczę. Że nie kręcę się w kółko. Że wszystko w porządku. Role skończone, maski zdjęte. Że się odnalazłam, że jestem, że będę, że Jutro. I wszyscy kłamiemy, z uśmiechami na twarzach i jest dobrze. Bo musi być dobrze. Przecież życie się toczy. Słońce świeci, a ja wciąż jestem. I nie usycham, nie uciekam, nie płacze. I nie rozpływam się w szumie liści.Wszystko jest dobrze. Jesteśmy niezniszczalni. Jesteśmy nietykalni. Jesteśmy? Wy jesteśmy i ja jestem. Różne orbity. Różne trajektorie. I nie ma już nic wspólnego. Żadnych przecięć w biegu. Rozlecieliśmy się w różne strony. W nieskończoność. A pomiędzy nami nic. Październikowa pajęczyna. Krucha, nietrwała. Którą zniszczą pierwsze przymrozki. Która wygląda lecz nie jest. Która leci z wiatrem. Bez woli. Bez celu. Zgodnie z kaprysem pierwszych podmuchów. Chaotycznie.
Chaotycznie. Bez końca. Na dno. A Wy nie widzicie. Że upadam, że krzyczę, że wiszę na czubkach palców, że potrzebuje. Was. Wsparcia. Ucieczki. Milczenia.

poniedziałek, 15 października 2012

trochę o wszystkim

Muszę nauczyć się niewychodzenia wieczorem, przesypiana nocy i wyłączania gadu gdy mnie nie ma. Zdecydowanie uczyni to moje życie prostszym.


Dzisiaj nabór zuchowy i jak to u mnie moja wrodzona nieśmiałość zadziałała w najmniej oczekiwanym momencie...

- A jak tam będą mali dresi i mnie wyśmieją?
- Kundzia oni mają 7 lat...
- No i co z tego!

czyli Kundzia panikująca przed drzwiami (bo 7 latki przecież nie gryzą tylko połykają w całości).



Grunt to dodatkowa matma w sali z religii, czyli przez edukacje seksualną i środki antykoncepcyjne jest więcej ciąż, a ja będę opętana, bo noszę yin yang i ''krzyżyk z kokardą'' (zawsze myślałam, że to krzyż ankh ale chyba się myliłam, no ale też zawsze myślałam, że symbol nieskończoności to symbol nieskończoności, a tu niespodzianka: nazywa się to ''wstążka przeplatana''
no i generalnie dziewczynki, które rysują jednorożce galopujące po tęczy czy inne tego typu przesłodkie rysunki są wcieleniem zła.
Kocham katolicyzm <3



- no ja po mojej szkole nie mogę robić nic.
- możesz.
- ?
- tylko pamiętaj, że nie lubię ogórków w cheeseburgerze

niedziela, 14 października 2012

nie odplątalnie


„Często najlepsze chwile w życiu to te kiedy nic nie robisz, tylko zastanawiasz się nad swoim istnieniem, kontemplujesz różne sprawy. I tak kiedy na przykład mówisz, że wszystko nie ma sensu, to nie może do końca nie mieć sensu, bo przecież jesteś świadom, że nie ma sensu, a Twoja świadomość braku sensu nadaje temu jakiś sens. Rozumiecie o co mi chodzi? Optymistyczny pesymizm.”
C. Bukowski


Miało nas to nie spotkać. Niedomówienia, milczenie, i nie nie to milczenie pomiędzy dwójką przyjaciół, którzy nie potrzebują słów, tylko to milczenie ciche, niedobre, brak obecności, i obecność niechciana, wymuszony śmiech, i mówienie tego co powiedzieć się powinno. Miało nie być tak. Miało być nie wypełniania ciszy, miało być bezsensownie, miało być z sensem, miało być zawsze, wczoraj i jutro, miało być głuchą nocą i najsłoneczniejszym dniem. Miało...

Obok, a jakby kilometry stąd. Im bliżej tym paradoksalnie dalej. Nie znamy się już, nie rozumiemy, nie ufamy.
Ufaliśmy? A może tylko mi się zdawało. A może to nie było tak. Może...

Nie rozumiem tej przepaści, nie rozumiem tego złudnego mostu między nami. Nie rozumiem dlaczego to to było tylko złudzenie, miraż, fatamorgana. 

I dlaczego pozornie dobrze jest tak źle.

Chyba, że raz w życiu jedna jedyna obietnica została zrealizowana. 
Ta najbardziej niechciana, ta najbardziej niepotrzebna, ta najbardziej zła.


Szkoda, że tak się potoczyło.




Szukam sensu, a nie znajduje nic. Nie rozumiem. 


''Stopień przewidziany jest dla młodzieży poszukującej swej drogi życiowej. Harcerz Orli / Harcerka Orla kieruje się w życiu Prawem Harcerskim. Odkrywa świat swoich
zainteresowań, realizuje swoje plany życiowe, dąży w nich do doskonałości. Cechuje go hart ducha i silna wola. Umie samodzielnie myśleć, pogłębia swoją wiedzę. Dostrzega
problemy i potrzeby społeczne. Pełni służbę, nie opuści nikogo w potrzebie.''

''Czuje się odpowiedzialny za siebie, stara się kształtować swoje życie - wie kim chciałby zostać, jakich chciałby mieć przyjaciół, żonę, męża, na jakich ludzi
chciałby wychować swoje dzieci.''


Dzień dobry. Nigdy nie otworze HO.

Bo nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem.

Mając dwa tygodnie do przekroczenia tej magicznej granicy 18 lat nie wiem nawet kim jestem, nie mówiąc już nawet o tym kim chce być.
Kiedyś myślałam, że w tym wieku będę już prawie w pełni ukształtowana.
Że będę wiedzieć czego chce. 
A nie wiem nic i gubię się w tym czego w swoim charakterze powinnam się pozbyć.


I nie obchodzi mnie, nie obchodzi, nie obchodzi, nie obchodzi, nie obchodzi nic.
Tylko to, tylko to, tylko to w czym zawarłam wszystko.
Dziecinny obrazek z różowymi serduszkami i uśmiechem w centrum.
A po za tym, poza Nim, nie liczy się nic.

sobota, 13 października 2012

''A czymże jest cel wędrownika? Osiągnięciem szczęścia.''

idę sobie strzelić w łeb. come on babe i tak przegrywam swoje życie.

mrzonki, głupstewka, kamyczki na drodze.


czwartek, 11 października 2012

''Smutno''

Szumią chmury, szumią drzewa,
Jesień i jesieni cicha wrzawa,
Niby sen pożółkła już trawa,
Na przedmieściu dziś wieczorem jest zabawa
Ona zjawi się tam!
Będzie tańczyć, słońce moje
Z nowym swym wybranym!
A mnie w głowie będzie się kręciło!
A mnie w piersiach mocno będzie biło!

Gdybym mógł,
Gdybym tak mógł
Wydrzeć sobie serce
I odrzucić serce
I być bez serca,
Byłoby mi lepiej,
Dużo lepiej,
Byłoby najlepiej,
Chociaż nie wiem, nie wiem, nie wiem...
Smutno! Smutno! Smutno!
Smutno! Smutno! Smutno!

Szumią chmury, szumią drzewa,
Jesień i w jesiennej cichej wrzawie
Cienie lamp kołyszą się w trawie,
Na przedmieściu jest już dawno po zabawie.
Ciągle w oczach mam,
Jak tańczyła, słońce moje,
Patrząc tylko na niego!
I wciąż w głowie wszystko mi się kręci!
I wciąż duszno, boli coraz więcej!



jak nie chodzić po górach

Dzieci chodników, asfaltów i miast. Bez kondycji na poziomie choćby minimalnym.
I nieważne ile razy, ilu ludzi powtórzy: buty za kostkę. Przecież i tak każdy wie lepiej.
A skarpetki frote czy impregnat do butów to jakieś zjawiska z kosmosu.
I może jestem malkontentem albo idiotką ale na hasło ''po co komu kompas przy chodzeniu po górach'' miałam ochotę jęczeć albo krzyczeć. Marudzić w każdym razie dość głośno.
No i oczywiście męscy ''męszczyźni'', czyli dziewczyny idące 10 km z buta, a faceci jadący autobusem. Nice.

Tak wiem marudzę.
I generalnie wycieczka i tak była świetna tyle tylko, że było tyle elementów, które mnie irytowały, że arrrrr!


Spanie przy zapalonym świetle ''bo się nastraszyłyśmy historiami o duchach i się gitara sama z siebie przewróciła'' zawsze spoko. Grunt to dorosłe maturzystki ;)


No i dowiedzieć się, że nie żyje i zmartwychwstałam jest bezcenne.



środa, 10 października 2012

po wycieczkowo

'' Jesienią góry są najszczersze.
Żurawim kluczem otwierają drzwi.
Jesienią smutne piszę wiersze.
Smutne piosenki śpiewam ci.''
Ucieczka udana. Nie licząc dziewczyn w trampeczkach, które ''umierały'' na pierwszym podejściu.
Cóż z tego, że się zgubiliśmy i byliśmy poza mapą (nie mam zielonego pojęcia co to była za mapa ale obejmowała straaaasznie mały obszar). Szliśmy bardzo często poza szlakiem, a jak już trafialiśmy na jakikolwiek to był to szlak niebieski, który się w połowie magicznie urywa i znika. 
No ale generalnie dzięki temu, że choć trochę znam Beskidy, licznym telefonom po znajomych i napotkanemu góralowi udało nam się zejść do Milówki.
Gratuluje tym wszystkim, którzy przez 7 godzin chodzili po górach w botkach, adidasach i trampkach.
I gratuluje laskom, które marudziły, wydzwaniały po rodzicach ''bo to w ogóle droga nie jest! tylko jakieś bagno!'' no bo przecież generalnie szlaki górskie powinny być asfaltowe i z poręczami, a najlepiej z windą. Drogę, która przeciętnie zajmuje przeciętnemu(!!) piechurowi jakieś 30 min. myśmy pokonali w zaledwie w półtorej godziny. Potem (gdy się zgubiliśmy) tempo się poprawiło ale i tak bez komentarza.

Pierwszy raz w życiu jadłam jagody w październiku. 

Nie będę się teraz bawiła w górnolotne frazesy i głębokie teksty o górach jesienią, wędrówce i pokonywaniu wewnętrznego lenia, bo generalnie po 4 godzinach snu nie jestem do tego zdolna, a czeka mnie jeszcze randka z angielskim, więc zostawię to na później. Lub na nigdy.
Każdy kto miał możliwość podziwiać góry jesienią w blasku słońca wie co wczoraj mi w duszy grało.

Więc dobranoc, czuwaj i z błękitnym niebem. 


















wtorek, 9 października 2012

wycieczkowo

Spakowana (jak to ja) jakbym jechała na miesiąc w głuchą dzicz ale do tego już się chyba wszyscy przyzwyczaili. Plecak do którego spakowałaby się przeciętna rodzina wypchany po brzegi, a przecież ja nic tam nie mam! Nie no przesadzam, plecak ma mniej więcej 20l więc szału nie ma.
Oczywiście z moim jakże optymistycznym nastawieniem stwierdziłam, że będzie gradobicie, burza śnieżna, trzęsienie ziemi  i żaby lecące z nieba więc 80% mojego plecaka zajmuje apteczka wypchana do granic możliwości.
Oczywiście zakładając z góry, że moja klasa jest bandą... ludzi nie potrafiących ubrać się w góry mam też zapasowy polar i zapasowe skarpetki.
Przezorny zawsze ubezpieczony, pewnie mi się nic nie przyda.

Goha i Wiki oczywiście przygotowania jakby w Węgierskiej Górce nigdy sklepu i ognia nie widzieli więc mam miłą perspektywa wżerania jakiś 20 bułek i 2 litrów własnoręcznie ugotowanej przez nas zupy ogórkowej. Plus oczywiście żelazna racja słodyczy i (tadam) sucharków i kostek rosołowych. (Nie wiem po co nam to ale ewentualnie gdy się zgubimy w lesie i przez tydzień nie będziemy miały co jeść to sobie wodzionke ugotujemy)

Zapowiada się absolutnie szałowo. Szczególnie, że nasza magiczna trójca zamierza być jedynymi niepijącymi więc standardowo robimy za klasowe nie wiadomo co.
Cóż. Wiki bierze gitarę więc po co nam alkohol. I tak nam będzie odwalać.


Pozdrawiam i ściskam ciepło. Do zobaczenia wkrótce (jeśli przeżyje)
Czuwaj i z błękitnym niebem.

niedziela, 7 października 2012

o wszystkim i nic.

Szaleje. Zanurzam się w muzyce i po raz pierwszy od dawna jest mi dobrze.
A myślami już jestem w Beskidach :) Gór! Gór i gitary!

''I tear my heart open, I sew myself shut
My weakness is that I care too much
And my scars remind me that the past is real
I tear my heart open just to feel

Drunk and I'm feeling down
And I just wanna be alone
I'm pissed cause you came around
Why don't you just go home
Cause you channel all your pain
And I can't help you fix yourself
 You're making me insane''


Waga w dół, a po raz pierwszy nie jest mi z tym dobrze.
Ok. Wy nie jecie to ja też. Proste.

Konspekcie napisz się sam!

Październik mija, a ja dalej nie wiem kim chce być, co chce w życiu osiągnąć, do czego chce dążyć.
Przeraża mnie to.

Przeraża mnie to równie mocno jak pytanie: kim jestem.

Bo to co w życiu osiągnęłam nie zapełniło by kartki wielkości chusteczki do nosa i nie zanosi
się by cokolwiek miało się w tej kwestii zmienić.



Tłumienie wszystkiego w sobie nie jest dobre. Bo w końcu człowiek nie wytrzymuje... presji. Nienawidzi noszenia każdego dnia narzuconej samemu sobie maski.
A serce nie lubi być schowane do kieszeni. Bo w końcu kamienieje.

Dobranoc.

friend... ?

Umarłam.


Słyszeliście kiedyś o Friend zone?  
Jest to: ''stan, w którym kobieta widzi w mężczyźnie tylko "przyjaciela" i nie chce związać się z nim, mimo że go lubi. Tak zwana "strefa przyjaciół". W skrócie: kobieta nie widzi w mężczyźnie osoby, z którą chciałaby uprawiać seks alby być w poważnym związku.''

Znalazłam stronę na której jakiś inteligęt  proponuje poradnik za jedyne (tamdaradam) 19 zł (!) traktujący o tym jak ''uciec z tej pułapki''.

Generalnie skoro ktoś jest na tyle... mało inteligentny by kupić takowy poradnik to nigdy niczyim przyjacielem nie był, bo do tego trzeba choć odrobiny rozumu i ma szanse na stworzenie
''poważnego związku'' mniej więcej takie jak ja no to by w szafie trzymać słonia w trampkach. 

Głupota ludzka nie zna granic.

Chyba, że to ja jestem na tyle kosmitką by słowo ''przyjaźń'' pojmować inaczej niż ''pantoflarz, który pociesza ale za brzydki do seksu'', a tak mniej więcej z tego całego friend zone wynika.