niedziela, 27 grudnia 2015

Są takie wyjścia, które miały być standardowe, szablonowe. Gdy zna się grono ludzi od lat wydawało by się, że to co toczyło się utartym torem wciąż się nim będzie toczyć. Że nic się nie zmieni.
A jednak.
Jeden wieczór zmienił moje życie o 180°. Wszystko jest takie samo. Wszystko jest zupełnie inne.
Można się zmienić w jedną noc? Obudzić się pewnego ranka i stwierdzić Tak! Jestem inna! Dzisiaj jest pierwszy dzień reszty mojego życia!?
Wszystko nabrało konturow, kolorów. Przestało być mdle.
I nawet kiedy będzie źle (a zapewne kiedyś będzie) to przypomnę sobie ten wieczór. Przypomnę sobie ze żyje. I że przede wszystkim nic nie jest ustalone raz na zawsze. Wszystko się zmienia, przekształca.
Nigdy niczego nie zakładaj. Życie zaskakuje.

niedziela, 20 grudnia 2015

Chcenie

Czasami '' chcenie'' nie wystarcza. Nie można się w kimś chcieć zakochać jakkolwiek czyniloby to wszystko łatwiejszym.
Wykorzystuje. Łamie serca. W imię czego? Losu? Marna wymówka.
Powtarzam wzorce.
W kółko i w kółko.
Rodzinna klątwa przechodzaca z pokolenia na pokolenie?

piątek, 27 listopada 2015

,,Już teraz wiem. Wszystko trwa dopóki sam tego chcesz, bo upadamy wtedy gdy nasze życie przestaje być codziennym zdumieniem."

Prawie 5 miesięcy zajęło mi wyjście z żałoby. 5 miesięcy w czasie których zaprzepaściłam 2 lata pracy nad sobą, dbania o siebie, rozwijania się. To, że nie wyleciałam z hukiem z uczelni pozostaje uznać za cud.
Nie tańczyłam na krawędzi przepaści. Byłam w niej.

Ale po raz pierwszy od długiego czasu znów jestem obudzona. Znów że zdumieniem odkrywam, że jestem zdolna do walki, a co najwazniejsze... do nadziei.

piątek, 13 listopada 2015

Utracilam zdolność marzeń.
Powiedziales kiedys, że wszystko przemija.
Kolejne kłamstwo.
Pewne rzeczy nie przemijaja.
Ba. Pustka się powiększa. Pochłonie...?

Jak dobrze, że choć Ramiona utrzymują mnie przy zdrowych zmysłach.


czwartek, 5 listopada 2015

Ramiona. Pocałunki. Władza.

Marna namiastka.


"And I can't fight this feeling anymore
I've forgotten what I started fighting for
It's time to bring this ship into the shore"

wtorek, 3 listopada 2015

To jest jak choroba zżerająca powoli od środka.
Czasami symptomy na chwilę ustępują. Nabranie oddechu jest łatwiejsze, krok bardziej lekki, głowa uniesiona.
By potem wrócić że zdwojoną siłą.
Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś
6 lat.

piątek, 30 października 2015

,,Przemieniła na wskroś
Wydrążyła mnie
Woda ognista
Z jęczmienia wydobyta pól"

Jestem pluszową zabawką. Nagrodą pocieszenia. 


czwartek, 29 października 2015

Rozerwana pomiędzy dwoma światami.
Chce za dużo?


Nie mogę przestać mysleć o tej kruchości. Ujęła mnie. Wstrząsnęła mną. Otworzyła mi oczy.

Tak inny.

TO jest mój świat.

wtorek, 27 października 2015

Zakochuje się nie w Tobie tylko w ramionach.
Nie w Tobie tylko w gorzkiej kawie.
Nie w Tobie tylko w tych nocach spokojnie przespanych.
Nie zakochuje się w Tobie tylko w nocnych szeptach, małych tajemnicach, wchodzeniu przez okno i Red Hotach w tle.
Nie zakochuje się w Tobie tylko w pocalunkach w autobusie o 5 nad ranem.
Nie zakochuje się w Tobie...

poniedziałek, 12 października 2015

Grzechoczą kościotrupy w szafie.
Więcej się nie zmieści.
Teraz pozostaje chować je pod łóżko.


,,Tańcz  głupia tańcz, swoim życiem się baw
wprost na spotkanie ognia leć."


wszystko przemija. nic nie przemija

To, co czuję jest dla Ciebie nieużyteczne, wiem. Ale kiedyś będziesz miał wiele rzeczy za sobą i mało przed sobą. Będziesz może szukał wśród wspomnienia jakiegoś oparcia, czegoś, od czego zaczyna się rachubę lub na czym się ją kończy. Będziesz już całkiem inny i wszystko będzie inne, i nie wiem, gdzie będę, ale to nie ważne. (...)
Pomyśl wtedy, że mogłeś mieć moje sny i głos i troski i nieznane mi jeszcze pomysły. I moją niecierpliwość i nieśmiałość, że w taki sposób mogłeś mieć świat po raz drugi. A kiedy będziesz tak myślał, nie ważne będzie, żeś nie umiał, czy nie chciał tego mieć. (...) Ważne będzie tylko, że byłeś moją słabością i siłą, utratą i odzyskaniem, światłem, ciemnością, bólem – to znaczy życiem…
Będziesz trwał w pyle, w który zmieni się moja pamięć zatrzymana na zawsze, silniejsza niż czas, niż gwiazdy, silniejsza niż śmierć… (...) Milczysz? To dobrze. Nie mów „zapomnij”. Nie mów tak. Jesteś przecież rozumnym mężczyzną.
Więc gdybym zapomniała, to nie byłabym już ja, bo Ty wszedłeś we wszystkie moje rzeczy, zmieszałeś się z najdawniejszymi wspomnieniami, doszedłeś tam, gdzie nie ma jeszcze myśli, gdzie nie rodzą się nawet sny. I gdyby ktoś wydarł Cię ze mnie, zostałaby pustka, jak gdyby nigdy mnie nie było… (...) Chciałam o Tobie zapomnieć, jednak gdy patrzyłam na Błękitną Ziemię, było tak, jakbym patrzyła na Ciebie. Bo Ty jesteś wszędzie, gdzie patrzę.
-Stanisław Lem

wtorek, 6 października 2015

Nie ma bardziej magicznego momentu niż te sekundy zanim usta zetkną się w pierwszym pocałunku. Ta chwila niepewności, chwila oczekiwania, chwila wypełniona nieodpartym pociąganiem, które za chwile znajdzie ujście.
Wirowanie myśli. Albo zupełny ich brak.
Zamarcie świata.
Cała krew spływająca do ust.



Śnią mi się Twoje oczy.
Z deszczu pod rynne.
Jeszcze infantylizm czy zwyczajny pech.

sobota, 3 października 2015

Chce widziec wiecej. Wiedziec wiecej. Doznawac wiecej. Czuc wiecej. Jest we mnie nieposkromiony glod przezywania, cichym sciga mnie lotem swiadomosc ze za chwile bedzie ZA POZNO.Glod intensywnosci przezera mnie na wylot. Za pozno.

czwartek, 1 października 2015

Roztrzęsiona.
Płomień umyka przed papierosem.
Czuje. Och, tak. Znów czuje.
intensywność. Panienski rumieniec.
Ze złego na jeszcze gorsze.
Moja szara rzeczywistość spala się przy Tobie.
Wariuje.
Oj tak skrzywdziłeś mnie.
Nie całowałeś kobiety.
Całowałeś dziewczynke, pensjonarkę, która wpadła po uszy.

wtorek, 29 września 2015

Karmiona okruszkami uwagi.

Czuje się jak na jakiejś cholernej huśtawce.
Czego Ty chcesz ode mnie?


Jednego, jedynego wieczoru potratkowana jak księżniczka.
Femme fatale.
Skrzywdziłeś mnie tym wiesz?
Nie potrafie zapomnieć

poniedziałek, 14 września 2015

Ostateczne dogorywanie.

I po co to wszystko? Po co umyślnie ranić, wkurwiać, wyprowadzać z równowagi? Czemu osoba inteligentna znajduje przyjemność w zachowaniu małego, bezmyslnego chłopca? Przecież historia się skończyła, napisano ostatni rozdział. Postawiono kropkę. Po cóż na siłę dopisywać epilog doprawiony goryczą? A jeśli już koniecznie los doprowadza do jego pisania nie lepiej żeby drogi ostatecznie rozeszły się w zgodzie? Nie lepiej zachować się jak ludzie dorośli, dojrzali?

Nie chcesz mnie. Rozumiem. Dotarło to do mnie 3 miesiące temu. Nie musisz jeszcze tego podkreślać i stawiać wykrzykników.

Dobij mnie. Skacz po mnie. Zniszcz mnie. Poczujesz się wtedy lepszym człowiekiem?

niedziela, 13 września 2015

Bilans: 3 serca złamane
Bo
Moje złamane
Bo
Kiedyś czyjeś złamane.

Jedną dziewczyna zapoczątkowała reakcje łańcuchową,  która teraz niszczy powolutku kawałek świata.


Przez zbieg okoliczności przypomniałam sobie, że wciąż żyje.
A dopóki żyje jest nadzieja.

czwartek, 3 września 2015

Między nami...

Między nami nic nie było

Między nami nic nie było!
Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych,
Nic nas z sobą nie łączyło
Prócz wiosennych marzeń zdradnych;

Prócz tych woni, barw i blasków
Unoszących się w przestrzeni,
Prócz szumiących śpiewem lasków
I tej świeżej łąk zieleni;

Prócz tych kaskad i potoków
Zraszających każdy parów,
Prócz girlandy tęcz, obłoków,
Prócz natury słodkich czarów;

Prócz tych wspólnych, jasnych zdrojów,
Z których serce zachwyt piło,
Prócz pierwiosnków i powojów
Między nami nic nie było!
A. Asnyk



,,Między nami nic nie było. Parę nocy, trochę wina. To za mało by cię mieć "


Dwóch różnych facetów. Dwa różne światy. Dwa różne uczucia. To samo nic. 
Cóż z tego, że jeden był "przyjacielem", że standardowym "możesz zawsze na mnie liczyć", że był moją jedyną, największą słabością zwaną miłość, a drugi był tylko i wyłącznie kumplem, odskocznią, wytchnieniem, kompanem nie obiecującym nic.
Obydwoje kosztowali mnie zbyt dużo. Czas, inne relacje, tonę nerwów, wiele nocy.
Koniec jest ten sam. ,,Między nami nic nie było". Wziąłem co mogłem wziąć, wydrazylem do cna, wykorzystalem wsparcie teraz zniknij.
Wszyscy faceci tacy sami?

czwartek, 27 sierpnia 2015

Jeszcze przyjemność czy już nawyk? (Nawyk jaki ładny eufemizm dla nałogu)

Jestem rozsypana, wiesz?
Wciąż.
3 miesiące.

Tym razem staczam się w wersji poetyckiej.

wtorek, 25 sierpnia 2015

Milczymy.
Stukot szklanek.
Nie trzeba słów.
Coś się zmieniło?
Na gorsze? Na lepsze?
Bliżej nam czy dalej?
Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwie nieszczęśliwa.

wtorek, 18 sierpnia 2015

Robert Frost Droga nie wybrana(tłum. St. Barańczak)

Dwie drogi w żółtym lesie szły w dwie różne strony:
Żałując, że się nie da jechać dwiema naraz
I być jednym podróżnym, stałem, zapatrzony
W głąb pierwszej z dróg, aż po jej zakręt oddalony,
Gdzie wzrok niknął w gęstych krzakach i konarach;
Potem ruszyłem drugą z nich, nie mniej ciekawą,
Może wartą wyboru z tej jednej przyczyny,
Że, rzadziej używana, zarastała trawą;
A jednak mogłem skręcić tak w lewo, jak w prawo:
Tu i tam takie same były koleiny,
Pełne liści, na których w tej porannej porze
Nie znaczyły się jeszcze śladów czarne smugi.
Och, wiedziałem: choć pierwszą na później odłożę,
Drogi nas w inne drogi prowadzą — i może
Nie zjawię się w tym samym miejscu po raz drugi.
Po wielu latach, z twarzą przez zmarszczki zoraną,
Opowiem to, z westchnieniem i mglistym morałem:
Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano
Dwie drogi: pojechałem tą mniej uczęszczaną —
Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem.

sobota, 8 sierpnia 2015

w nic już nie wierze
nic już nie ma
kłamstwa. kłamstwa. kłamstwa.
nic już nie jest świętością.
nic.

wtorek, 4 sierpnia 2015

niespodziewane

A jednak backup się pojawił
Niespodziewanie.

Tak strasznie, strasznie straszliwie mi go brakowało!
Nie sądziłam, że aż tak za nim tęsknie.
Ile mineło?
Aż ciężko mi uwierzyć, że takie wieczory jak ten
niegdyś były codziennością.
Brakuje mi takich wieczorów.
Brakuje mi takich rozmów.
Rozumienia w pół słowa, całych dialogów zawartych
tylko w spojrzeniu.
W pewien sposób był moją ''drugą połówką'',
moim uzupełnieniem.
Znowu zniknie. Na jakiś czas.
Ale miło wiedzieć, że gdzieś tam jest.
Że zawsze będzie.
I że nie ważne ile czasu minie, jak bardzo się zmienimy,
jakkolwiek potoczą się nasze drogi to
zawsze będziemy się rozumieć i że zawsze będziemy
rozmawiać jakbyśmy się widzieli ledwie wczoraj.

Dziękuje niebiosom za dziś.
Potrzebowałam przypomnienia, potrzebowałam
''kopa w tyłek''.


Wyjdź w świat - pomyśl - pomóż, czyli działaj.
Zapomniałam tych słów.



Mam nadzieje, że znów będzie mi dane choć przez chwile ogrzać
się w blasku ogniska, braterstwa i ideałów.

,,Nie zgaśnie tej przyjaźni żar co połączyła nas.''


i gdy już myślałam, że jest źle i najgorzej
to nagle niespodziewanie po prostu
jest dobrze.


poniedziałek, 3 sierpnia 2015

pora napisać zakończenie?

,,Your faith was strong but you needed proof
You saw her bathing on the roof
Her beauty and the moonlight overthrew you
She tied you to a kitchen chair
She broke your throne, she cut your hair
And from your lips she drew the Hallelujah"


Jestem bezradna.
Bez przyjaciół zawsze będących backapem,
bez ich liny przewiazanej w tali ratującej
mnie przed rozbiciem o dno gdy upadałam.

Nadszedł ten czas gdy brakuje słów,
gdy poplątały się wszystkie życia,
brak miejsc do ucieczek,
brak ramion.

Przez ostatnie pięć lat wszystko się kruszyło,
powoli zmierzało do apogeum.
Nadeszło, a ja?
Mimo wszystkich doświadczeń wciąż nie gotowa!



Nigdy nie będę bez Ciebie szczęśliwa, wiesz?


Aż kusi ta najprostsza ucieczka, najkrótsza.

Próbowałam uciec na milion sposobów.
W tyle ramion, w tyle dróg!
A i tak każde ramiona okazywały się nie tymi,
a drogi się kończyły.


,,Nie ma już nic za ścianą powiek."

sobota, 1 sierpnia 2015

somebody mix my medicine

Czuje się jednocześnie pusta i przepełniona.
Gorzka i słodka.
Gorąca i zimna.
Twarda i delikatna.

Ot pył, który na chwile przybrał postać.


Nikt nie jest niezastąpiony.
Jak widać mnie zastąpić można zbyt łatwo.

Nie potrafie przebywać z ludźmi.
Rozmawiać z nimi.
Dopasowywać się.

Jestem niczym cholerny puzzel nie pasujący do żadnej układanki.

Przypadkowa ofiara kilku pomyłek, która zrządzeniem losu
była obok, przejeła ciężar na swoje barki.
Nic tylko teraz jej też się pozbyć coby nie przypominała.

Tak. Bardzo. W dupie.


,,Samotny wśród ludzi, którzy myślą on nigdy nie jest sam."

Znów niczym naiwne dziecko poświęciłam wszystko dla
jednej osoby
i znów zostałam z niczym.


Szyderczym podsumowaniem dnia dzisiejszego było
przejście alejką gdzie każdy mnie zna i każdy zagaduje
i bycie tam wtedy absolutnie samotną.


Za każdym razem gdy zamykam oczy widzę
twarz, którą podobno zapomniałam.
Którą miałam zapomnieć, którą
zapominałam.


Szydercze zapytanie: to ty masz jakieś inne życie?
a jakie trafne.

Nie, nie mam. Już nie.

czwartek, 30 lipca 2015

rozerwana

Rozerwana.
Rozczłonkowana na pół.
Pomiędzy tym co nie mogę, a co...? nie mogę bardziej?
Nie można było rozerwać się pomiędzy dwoma gorszymi wyborami.
Żałuje? Tak.
Ale wybór podjełam gdy nie wstąpiłam na stopnie pociągu.
Zostałam.
Ale mam wrażenie, że podjełam najgorszą decyzje z możliwych
i moje serce jest Tam.
Z Nim.

poniedziałek, 27 lipca 2015

popatrz...

,,Postanowiła, że najlepiej będzie się nie przejmować.
Nie miała potrzeby. A może raczej nie chciała mieć potrzeby. Pragnienie
miłości sprawiało, że czuła się jak kot wiecznie ocierający się o czyjeś
kostki i miauczący „pogłaszcz mnie, no głaszcz, popatrz na mnie, kochaj
mnie".
Znacznie lepiej było być kotem z nieprzeniknioną miną, chłodno
spoglądającym w dół z wysokiego muru. Kotem, który unika pieszczot i
nie potrzebuje nikogo. Dlaczego nie mogła nim być?
„Bądź tym kotem!!!", napisała w rogu kartki, „chłodnym i
zdystansowanym".
Karou marzyła o byciu dziewczyną zupełnie samowystarczalną, dobrze
czującą się w samotności, pogodną. Ale nie była nią. Była samotna i bała
się tej niepełności wewnątrz, jak gdyby mogła się rozprzestrzenić i ją pożreć. Pragnęła czyjejś obecności obok siebie, oparcia. Dotyku palców na karku i głosu
witającego ją w ciemności. Kogoś, kto będzie czekał z parasolem, żeby
odprowadzić ją do domu, i rozjaśni się w uśmiechu, kiedy zobaczy ją
nadchodzącą. Kto będzie z nią tańczył na balkonie, dotrzymywał
obietnic, znał jej sekrety i stwarzał świat, w którym będą tylko ich
ramiona, jego szept i jej ufność."
Córka dymu i kości 





Nie widzisz targargającej mną samotności?
Jesteśmy dwoma dzieciakami, które dopiero uczą się życia. 
Nauczymy się wystarczjąco szybko?
Wzajemna zależność wykreuje motyle w duchu czy spali nas i zniszczy?
Rozsądek krzyczy odejdź teraz, szybko póki jeszcze możesz
ale nie tylko ja się przywiązałam, czyż nie?
Otwórz oczy, bo nie wszystko można sprowadzić do poziomu przyjemności, wiesz?
"To wszystko, pomyślała, nie jest zapłatą tylko za dzisiaj. To za
całokształt. Za złamane serce, które bolało jak cios prosto w brzuch,
wciąż tak samo mocno i atakując nieoczekiwanie. Za wypowiadane z
uśmiechem kłamstwa i zakłamane wizje; za wstyd, że była tak naiwna.
Samotność jest jeszcze gorsza, gdy wraca się do niej po chwili
wytchnienia, tak jak paskudnie wkłada się mokry kostium kąpielowy,
nieprzyjemnie zimny."
Córka dymu i kości

niedziela, 26 lipca 2015

,,Nie znam wielu reguł, którymi należałoby się kierować w życiu -
powiedział - ale jednej warto przestrzegać na pewno. Jest bardzo prosta.
Nie aplikuj sobie niczego, co jest zbędne. Trucizn, chemikaliów, oparów, papierosów czy alkoholu,
żadnych ostrych przedmiotów, nieistotnych igieł, czyli narkotyków czy
tatuaży, ani zbędnych penisów.
- Zbędnych penisów? - powtórzyła Karou, zachwycona tym wyrażeniem,
mimo żalu, który ją przepełniał. - A istnieje coś takiego, jak niezbędny
penis?
- Kiedy się pojawi, będziesz wiedziała - odparł. - Nie rozmieniaj się na
drobne, moje dziecko. Poczekaj na miłość.
- Miłość. - Jej zachwyt wyparował. Myślała, że właśnie to była miłość.
- Przyjdzie i rozpoznasz ją"
Córka dymu i kości

I znowu rozum został w tyle. 
Poplątało się wszystko.
Czyżbym znowu została z niczym, czyżbym znowu ulokowała zaufanie w niewłaściwej osobie?
Jesteś dorosłym dzieckiem bawiącym się marionetkami.
Najgorsze jest to, że ów ''marionetki'' same pozwalają Ci ciągnąć za sznurki. 

Dziękuje niebiosom za wszystkie złe doświadczenia, inaczej wpadłabym w miłość do Ciebie z pełnym rozpędem, skacząc na główke.
Gdy pękły by kręgi byłoby za późno.

Papieros zgasł.
Szkoda, że ''przyjaźń'' spaliła się równie szybko. 

wtorek, 21 lipca 2015

A jednak pokaz  sztucznych ogni wciąż trwa.

Igramy na granicy poparzenia.

Pozwalasz mi?


,,To naprawde musi być przyjemne (...)
Nigdy nie stanąć przy żadnym oknie
nie mogąc zasnąć (i paląc nabite trocinami

papierosy w
środku nocy"

sobota, 11 lipca 2015

?

,,Kaleczą się i dręczą milczeniem i słowami, jakby mieli przed sobą jeszcze jedno życie"
T. Różewicz

Wow. 
Dzień wypełniony niemyśleniem i niepamiętaniem.


Zwariowałam kompletnie. Ja szara myszka jak śmiem myśleć o walce z królową pszczół.
Ale śmiem.
I śmiem mieć nadzieje.

Sprawiasz, że się śmieje, uczysz mnie zapomnienia.
Jak to zrobiłeś?
Jakim cudem przebijasz się przez wszystkie obronne mury bez wysiłku?
Pomiędzy nami potok słów, lekko niewymuszenie, a jesteśmy przecież z innych bajek!

czwartek, 9 lipca 2015

gorycz.

Schowane głęboko, zwinięte w kłebek zagrzebane pod nowymi ''zauroczeniami'', nowymi ''zachwytami''.
Nieuchwytne, niezauważalne.

Nieustannie obserwowana przez kilkanaście par oczu. Analizowana.
A nie dostrzegają. Nie widzą czego nie chcą widzieć?

Tak bardzo brakuje mi Twojego milczenia.

,,Oprócz błękitnego nieba nic mi dzisiaj nie potrzeba"

Tak bardzo jestem ślepa na nieograniczone połacie błękitów nade mną, na nieograniczone możliwości, nieograniczone nowe drogi.
Bez Ciebie błękit jest nie taki jak być powinien!

Wszystkie wspomnienia, wszystkie momenty kiedy bywałam szczęśliwa, kiedy miałam cholerną nadzieje spalają się niczym ten pieprzony papieros, którego smak czuje w ustach. Tylko kilka kuloodpornych, niezniszczalnych dowodów na to, że istniałeś, że ja istniałam w tej samej przestrzeni opiera się przemijaniu.

Może w końcu przestanie zalewać mnie żółć, rozpłynie się rozczarowanie, minie żal.

Troche szkoda mi tej utraconej w szale rozpaczy niewinności, tej iskry w oczach, dziecięcej szczerości.


wtorek, 7 lipca 2015


,,Nie domykam furtki,
Łatwiej będzie zwiać.
W ostrej trawie gruszki.
Martwy sad.

Hej! Tu nie dzieje się nic dobrego.
Hej! Tu nie dzieje się nic dobrego.
Od lat.

Chorowite drzewa
Dają słodki plon.
W ciszy tu dojrzewa
Moje zło."

Wszystko zmącone, poplątane, nie takie jakie być powinno.
Pojawia się z znika.

Kubizm o 4 rano.
Barwne plamy.
Zimna cola.
Oszaleje kompletnie.


czwartek, 2 lipca 2015

przebudzenie...

To był zwykły, najzwyklejszy dzień.
Poszłam do pracy. Poogarniałam wszystko i usiadłam.
A potem zaczełam płakać.
Po raz pierwszy od miesiąca.
Obudziłam się.



,,Chciałam więcej niż mogłam unieść
Gnało serce o krok przed rozumem
Chciałam w zgiełku o ciszy zapomnieć
W próżnym biegu straciłam oddech
Czasu żal...

Dziś żegnam sen co się przyśnił
Malowany pejzaż w tonie niebieskim
Żegnam sen co się prześnił
Nie obejrzę się
Już wiem"

poniedziałek, 29 czerwca 2015

,,Nie wiem czym jest miłość, lecz wiem czym jest
lęk
Ktoś obiecał równość, pytam gdzie on jest
Gdzie jest cel, gdzie jest sens, gdzie jest brzeg
I jak wiatr burzy szlak, gdzie jest kres

Mówisz o miłości i sprawiasz mi ból
Ja śnie o wolności i bardzo chcę żyć
Podaj mi, podaj mi swoją dłoń
Mimo wad, mimo zła wielki krzyk

(...)
Chcę znów wierzyć w miłość
Mieć siłę by wstrzymać łzy
Mieć prawo do walki
Znów dotknąć gwiazd
Zatrzymać czas... "

IRA- Wiara

Całe moje życie sprowadza się do ''chce''.
Nie raz czekałam na cud, nie raz działałam by chcenie przerodziło się w ''posiadanie''. 
Każda metoda zawiodła.
Co mi pozostało?
Bycie cieniem? Obserwatorem życia?
Jak wyjść z mroku?
Nie chce już po mału znikać, chce żyć!
Chce dążyć do szczęścia?
Tylko jak gdy wszystko przypomina?

sobota, 27 czerwca 2015

deja vu?

czuje się jakbym emocjonalnie wróciła 3 lata wstecz,

wszystko wraca

,,It kills me not to know this but I've all but just forgottenWhat the color of her eyes were and her scars or how she got themAs the telling signs of age rain down a single tear is droppingThrough the valleys of an aging face that this world has forgottenThere is no reconciliation that will put me in my placeAnd there is no time like the present to drink these draining secondsBut seldom do these words ring true when I'm constantly failing youLike walls that we just can't break through until we disappear"



czwartek, 25 czerwca 2015

wtorek, 23 czerwca 2015

,,It's been years
Since our luck ran out and left us here
Like broken mirrors
Ten million shards of glass and tears
But now we are
Awake enough to shatter what we hate
Like broken mirrors
Reflections of an unfamiliar face"
Rise Against - Broken mirrors



Nawet przelotne znajomości mi nie wychodzą.
- Wiesz... powiedział mi wczoraj, że się we mnie zakochał.
- Laska to chyba wszyscy widzieli z wyjątkiem ciebie. Nie widziałaś jak na ciebie patrzył? Jak się starał? Jak był na każde twoje skinienie? Od pierwszego dnia gdy cię poznał.


Super.

Jak ktoś mógł zakochać się we mnie w momencie gdy jestem tak bardzo rozsypana, tak bardzo niepoukładana? Kto mógł się zakochać w żywej zabitej? 
Jak ktoś kto widział mnie w momencie gdy moje serce pękło na kawałki mógł się uprzeć, że je poskłada spowrotem?


Powinnam skończyć tą znajomość.
Powinnam.
Ale nową obcą mnie cieszy, że nie starając się zupełnie rozkochałam w sobie faceta w dwa tygodnie zupełnie się nie starając.


Zabiłeś we mnie wszystko co dobre.

piątek, 19 czerwca 2015

potargane serce, posklejane rzęsy

,,Jestem tym, który cierpi na miłość, Czy ziemia grawituje? i czyż wszelka materia, cierpiąc, nie przyciąga wszelkiej materii? Podobnie moje ciało lgnie do wszystkich, których zna i spotyka."
W. Whitman
Ciężko żyć bez złudzeń. Bez nadziei, że jeszcze tylko odrobinę pracy, że jeszcze odrobina wysiłku i los się odmieni i zagrają fanfary i będę żyła długo i szczęśliwie.

Nie miało być barów i pustych szklanek i szybkich znajomości. Nie miało być gorzkiego posmaku papierosa, sklejonych rzęs i potarganego serca.

,,Jakby mi ktoś narzygał w serce''

Flirtuje z paradoksami.
Zbliżam się do ognia nie tyle sprawdzając jak blisko musze być by się poparzyć tylko raczej jak długo musze przy nim trwać by w końcu spłonąć.
Zbliżam się do lodu, nie po to by szukać ochłody i ukojenia tylko po to by serce do szczętu zamarzło.


Nie łudze się, że się poukłada, że któreś z ramion okażą się właśnie TYMI ramionami.
Żyć szybko. Umierać młodo.
Na co moralność gdy nie ma nic.
Zbyt długo żyłam jak zakonnica.

,,Musiałem znowu się schlać
Nie widać drogi we mgle
Listopad włazi do miast
Na dole dzieje się źle
Na dole dzieje się źle

Musiałem tulić brudne ciała suk
Musiałem stracić przeźroczystość, na którejś z tamtych dróg
I jeszcze nie ocalają mnie!
I jeszcze nie ocalają mnie!
I jeszcze nie ocalają mnie!
noce płaczu i modlitwy
Tyle razy próbowałem
szeptów, celebracji, miłosnych zaklęć, kłamstw

Tak mi przykro! O tak mi przykro!
Chciałbym jeszcze raz! "

Rogucki zawsze trafia w sedno...

wtorek, 16 czerwca 2015

chaos

"Dlaczego czasami tak trudno jest rozmawiać? Zamiast prośby o wyjaśnienia serwujemy chłodne spojrzenia. Zamiast żartu - milczenie. Potrzebujemy rozmowy jak dobrego jedzenia, a dobrowolnie wybieramy emocjonalną anoreksję. W środku wszystko krzyczy: mów do mnie! obejmij mnie! kochaj mnie! a jedyne co wychodzi z naszych ust, to słowa nie mające żadnego znaczenia."
Jarosław Borszewicz


Dopadł mnie chaos. Zamęt.
Plączą się myśli.
A przecież wszystko proste i przejrzyste.
Jedno słowo ,,Wiesz"

Wiem.

Choć tak bardzo, bardzo wolałabym nie wiedzieć.

obojętność

,,Przemieniła na wskroś
Wydrążyła mnie
Woda ognista
Z jęczmienia wydobyta pól
Traw meksykańskich garść
Przyprawiła mnie
O lot bez tchu
O stan na podobieństwo snu"

Nie powinno być tej pustki. Nie powinien żal zatruwać.
Przecież nic się nie zmieniło.
Nic zupełnie.

Zamiast marzeń pod poduszką otwieracz i kapsle.
Staczam się z rozmachem i pijanym rechotem.

niedziela, 14 czerwca 2015

Non omnis morian

,,Są takie noce, przyjacielu, kiedy świat się kończy. Świat odchodzi i zostawia nas z rozszerzonymi źrenicami i bezradnie opuszczonymi rękoma."

I nic nie dają noce bezsenne. I nic nie dają puste butelki, brzęczące cichym wyrzutem. I nic nie daje dym spowijający i malutkie oko żaru rozjaśniające ciemność. I nic nie dają długie wędrówki przy blasku świtu.
I nic nie dają te ucieczki najprostsze, najgorsze.

Mimo, iż wiem, że ucieczki w czyjeś ramiona nie przynoszą ulgi, pocieszenia czy choćby chwili zapomnienia i tak to robie.
Drugi raz popełniam ten sam błąd i łudze się, że tym razem będzie inaczej.

Nie ma mnie.
Zniknełam, umarłam, przepadłam.
Porzuciłam wszystko.
A wciąż jestem.


,,You said move on
Where do I go
I guess second best
Is all I will know

'Cause when I’m with him
I am thinking of you
Thinking of you
(...)
He kissed my lips
I taste your mouth
He pulled me in
I was disgusted with myself"


wtorek, 9 czerwca 2015

Dzisiaj wrócił mi.. zdrowy rozsądek? standardowy pesymizm?
takbardzowszystkobezsensu.

Boje się stawać na wage.

Mimo tego, że to było tak bardzo oczywiste, że to się tak skończy to i tak żyłam nadzieją na cud.
Cud nie nadszedł.
A ja teraz musze się z tym zmierzyć.
Tym razem nie mam gdzie uciec. W co uciec.
Jest zupełnie inaczej, a jednocześnie tak bardzo tak samo.
Papierowa łódka poszła na dno. Zbyt kiepski budulec, zbyt słabe wiatry nadziei pchały ją w przód.
Przecież wiedziałam, że tak będzie.
A mimo to dryfowałam.
Bo nadzieja nigdy nie umiera.
I ten cholerny zarzut.
,,Bo Tobie na nim nie zależy!''
Może ma racje?
Może do tego stopnia nastawiłam się na pójście na dno, że obrałam nań kurs, zamiast przeć do przodu?
Zamiast walczyć?
,,I will fight for you''
Tylko czy jest o co?
Ale co jest do stracenia?
Głupia, głupia nadzieja.
A przecież powinna umrzeć.
Przecież powinnam rozsypać się na kawałki.
Powinnam. A to nie nastąpiło.
Uderzyłam o dno z taką szybkością, z takim rozpędem, że albo do mnie nie dotarło, że tam jestem, albo się od niego odbiłam.
Nie wiem.
Nic nie wiem.
Wszystko wiruje. Zmienia się.
Wariuje?
A może wypłakałam wszystko tamtej nocy łącznie ze zdrowym rozsądkiem?
Tylko czy wola walki nie przyszła za późno?
Czy papierowa łódka jest w stanie jeszcze wyruszyć w rejs po takim sztormie?
Czy jest co sklejać? Co ratować? Co naprawiać?

wtorek, 2 czerwca 2015

,,powoli przyzwyczajam się
do swej nieobecności
powoli przyzwyczajam się
do swej obojętności i tak
czasem sobie myślę że
lepiej byłoby gdyby nie było mnie
a może nie
a może właśnie mylę się
i tak sobie myślę że
wszystko czego pragnę czego chce
spala się
zanim wyciągnę po to ręce
spala się"

środa, 27 maja 2015

Och ktoś czytał moją starą notkę -> ciekawe o czym była -> tu wstaw niecenzuralne słowo

,,Dziś, biegając, a potem siedząc przy harcówce i patrząc w gwiaździste niebo doszłam do wniosku, że nie chce by moje życie znów było szare i monotonne. Że potrzebuje wyzwań. Potrzebuje gór. Potrzebuje trudniejszej drogi. I że nawet jeśli będzie ciężko to dam radę. Dam radę, bo mam ludzi, którzy mnie wesprą i mam drogowskaz. Krzyż. Gdybym znowu się go wyrzekła i schowała do pudełka to byłoby tak jakbym wyrzekła się przyjaciela. A tak się nie robi.
Nie ważne jakie zakręty los postawi na mojej drodze. Kto powiedział, że życie ma być łatwe?
Dam radę. Dam radę, bo mam cel w życiu. Dążenie do szczęścia. Dążenie do ideałów.
Do życia w zgodzie z samą sobą.''

Niewiele w życiu spieprzyłam równie mocno co to.
I to w imie czego?

Leopold Staff

PODWALINY

Budowałem na piasku
I zawaliło się.
Budowałem na skale
I zawaliło się.
Teraz budując, zacznę
Od dymu z komina.


Miało być o czymś innym ale..
-... i jeszcze pół litra
- Panie, od kiedy pan wódke pije?
- No lekarz mówi, że półtora miesiąca zostało
- Ale jest pan pewny, że tak chce je spędzić?
- A co innego pani proponuje?
- Plecak na plecy i w świat...

Fajnie mi radzić,nigdy nie umierałam ale jestem dość pewna, że gdybym miała świadomość, że za chwile umre to zrealizowałabym wszystko co odkładałam na później i starała się zobaczyć i przeżyć jak najwięcej.


A myślałam, że praca w monopolu ogranicza się tylko do podawania piwa... 

Tak btw co to za chory kraj żeby umierający facet został pozostawiony sam w sobie i jedyną osobą z którą może sensownie porozmawiać o własnym umieraniu jest sprzedawca z monopola? A gdzie jakakolwiek pomoc psychologiczna? Cokolwiek?

Wokół mnie trwa noc pociemniała,
Dzikie wiatry owiewają chłodem,
Lecz mnie moc zaklęcia związała
I nie mogę odejść, nie mogę.

Pod śniegiem drzewa-olbrzymy
Pochylają gałęzie nad drogę,
Szybkiej burzy nic nie zatrzyma,
A jednak odejść nie mogę.

Chmura za chmurą nade mną,
Pustkowie za pustkowiem spodem.
Nie poruszy mnie straszliwa ciemność,
Nie chcę odejść, odejść nie mogę.
E.Bronte

poniedziałek, 25 maja 2015

Po raz tysięczny wracam do tego wiersza...

Charles Bukowski

NIKT TYLKO TY

nikt nie może cię uratować, tylko
ty sam.
raz po raz będziesz lądował
w prawie niemożliwych
sytuacjach.
tamci raz po raz będą próbowali
podstępem, ukradkiem i
siłą
zmusić cię, żebyś uległ, dał za wygraną i (lub) po cichu umarł
w sobie.

nikt nie może cię uratować, tylko
ty sam
i niewiele trzeba, żeby ci się to nie udało,
całkiem niewiele
ale śpiesz się, śpiesz się, śpiesz.
po prostu ich obserwuj.
słuchaj co mówią.
tym właśnie chcesz być?
istotą bez umysłu i serca?
chcesz jeszcze przed śmiercią
zaznać śmierci?

nikt nie może cię uratować, tylko
ty sam
a wart jesteś uratowania.
niełatwo będzie zwyciężyć w twojej wojnie
ale jeśli w ogóle coś warto wygrać
to właśnie ją.

pomyśl o tym.
pomyśl, jak siebie uratować.
siebie z ducha.
siebie z brzucha.
śpiewającego, magicznego
pięknego siebie.
uratuj go.
nie wstępuj do klubu martwych duchem.

pielęgnuj siebie
z humorem i gracją
a w końcu
jeżeli zajdzie potrzeba
rzuć własne życie na szalę
i mniejsza o to, jakie masz szanse, mniejsza o 
cenę.

tylko ty sam możesz się 
uratować

zrób to! zrób!

a wtedy dokładnie zrozumiesz, o czym
mówię.

środa, 20 maja 2015

,,Niesamowite co może zrobić twojemu sercu brzmienie głosu za którym się tęskniło.''
Hopeless



Pojawiło się niespodziewanie. Jedno, jedyne malutkie słowo. Nic nie znaczące. A szumi mi w głowie, uralnia wszystko. Rozkładam je na kawałki. 

Samo brzmienie głosu sprawiło, że znowu wszystko stało się realne.

Bogowie są złośliwi. 






Nie można tak po prostu dotknąć czyjejś duszy, poprzestawiać w niej paru fragmentów i od tak sobie odejść. Jesteś gdzieś, tuż pod skórą, pod powieką, w takiej małej malutkiej cząsteczce w jednym włókienku mój i tak już pozostanie. I mogę zaprzeczać, krzyczeć głośno, że to było, że już nie ma, że żaden ślad nie został ale... Powtarzenie czegoś po tysiąckrot nie sprawi, że nagle stanie się prawdą.
Już prawie sobie wmówiłam, że to koniec absolutny, że prezenty od losu już się skończyły, a tu serce znów zawirowało, a tu los znowu pozwolił sobie na kaprys. 

''Pozostań przy mnie na zawsze - przybierz, jaką chcesz postać - doprowadź mnie do obłędu, tylko nie zostawiaj mnie samego w tej otchłani, gdzie nie mogę cię znaleźć! O, Boże! To się nie da wypowiedzieć! Nie mogę żyć bez mego życia. Nie mogę żyć bez mojej duszy!''


sobota, 16 maja 2015

czwartek, 14 maja 2015

Closterkeller - Scarlet

Przemierzam świat niezdobyta na niby
Patrzę na wszystko jak zza wielkiej szyby
Hej hej Taka jestem już
Taka jestem już
Maluję twarz w uśmiech, wino piję
Szkarłatne tak jak moje imię
Hej hej hej Taka jestem już
Hej hej hej Taka jestem już

Nie mam marzeń, nie znam bajek

Porzucam coś, chcę się poddać i płaczę
Ale gorące serce każe inaczej
Hej hej hej Taka jestem już
Hej hej hej Taka jestem już
Gdy gubię sny jakby nigdy nie były
Wysycha źródło mojej wielkiej siły
Hej hej hej Taka jestem już
Hej hej hej Taka jestem już

Nie mam marzeń, nie znam bajek

I tak mało wiem...

środa, 13 maja 2015

Łatwo myśli zatrzasnąć za złoconą bramą z napisem "nie wchodzić". Trudniej próg bramy przekroczyć spowrotem gdy okazuje się, że to co cenne, że to co czyni nas nami również zostało zamknięte.

Coraz bardziej staje się "królową śniegu" bawiącą się cudzymi uczuciami, napawając się nowo odkrytą władzą karząc wszystkich za to, że nie mogę mieć tego co pragnę.
Dopóki gra trwa, dopóki bawię się marionetkami dzierżąc niepodzielną kontrole dopóty czuje, że żyje. Dopiero gdy gasną światła, gdy musze zmierzyć się z resztkami sumienia dostrzegam, że grając, pozbawiając się uczuć tak naprawdę żyje pod powierzchnią, grubą taflą oddzielona od wszystkiego co miało być, co kiedyś było i co być miało.
Nie wiem kim jestem i poza chwilami takimi jak ta gdy pozwalam sobie na zastanawianie się, nawet mnie to już nie obchodzi.
Jutra nie będzie Dziś niech toczy się jak chce.

niedziela, 3 maja 2015

Jeszcze nigdy nie pragnełam tak mocno. 
Wariuje. Zwariowałam.
Miłość do wspomnienia przerodziła się w pożądanie osoby, która nie istnieje, która była jednorazowym produktem... nudy? Samotności?

środa, 29 kwietnia 2015

,,Pierwszy podmuch wiosny budzi lęk. 
Porcja ciepłych złudzeń przenika do serc. Ptaki oszalałe fruną z drzew. Mocniej czuję każdy mały smak i żal, każdy strach i gniew. ''






Złudzenia znikajcie! Sio! Niepotrzeba mi was. 

czwartek, 23 kwietnia 2015

Jak to jest, że miłość platoniczna przeradza się w... coś co sprawia, że dopiero teraz czuje się, myśle jak kobieta z krwi i kości, z temperamentem godnym koloru moich włosów?
Jak to jest, że śpiąc i śniąc z jednej strony chciałabym by ów sny trwały wiecznie, a z drugiej wolałabym niesypiać?
Jak to jest, że budze się z ustami obolałymi od pocałunków, których nigdy nie było i zapewne nigdy nie będzie?
To czego nie możemy mieć jest tym czego najbardziej pożądamy czy po prostu oszalałam doszczętnie?

Mój osobisty koniec świata złożony z milczenia i nieobecności.
Zaczynam wyrastać z myślenia ,,nie jestem dość dobra'', jestem na tyle dobra na ile potrafię, na ile mogę być, po prostu nie jestem tą właściwą, albo to On nie jest tym właściwym, a to co biorę za miłość jest tylko mieszanką uporu i pożądania.
Godze się z tym. Co nic nie zmienia.
Bo innego końca świata nie będzie.
Powinnam uciekać od tych walących się ruin zanim będzie za późno. Powinnam? Musze!
Tylko tak ciężko zrobić krok w przód...

Utknełam niczym bohaterka kiepskiej powieści w niekończącej się pętli wzlotów i upadków. Niekończącej się pętli najwyższego szczęścia i najgorszej rozpaczy. I zamiast szukać drogi wyjścia niczym ostatnia kretynka z uporem godnym osła zapętlam się coraz bardziej.

Cytując Anie z Zielonego Wzgórza: ,,Moje życie jest cmentarzem pogrzebanych nadziei.''
A szczególnie tej, że kiedyś danym mi będzie zmądrzeć.
Znów pomyliłam niebo z gwiazdami odbitymi na powierzchni stawu i teraz gorzko za to płace.

A może po prostu wszystko zepsułam głupią dumą i jęzorem do pasa?

Zwariuje, po prostu zwariuje sama ze sobą.


środa, 22 kwietnia 2015

,,Cisza, przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń (…) cisza, przyjacielu, nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli.''
~H.Poświatowska


Z każdą sekundą ciszy umieram po troszeczce. Niewidocznie, po kawałku. 
Jeszcze chwila, chwileńka, mgnienie wieczności i znikne.
Przygryzam wargi, szczypie policzki i jeszcze chwile poudaje, że jestem.
Że mój duch, ta iskra, która rozświetlała, która pchała mnie do przodu
nie wypaliła się, nie zbuntowała, nie uciekła.

Cisza ogłusza. Jest jak ryk, jak pożoga, jak nieskończoność. Wypełnia wszystko, każdą przestrzeń, każdą myśl. Dławi. Plącze.

Jeden błysk emocji, jedna chwila wypełniona pustymi słowami zostawiła mnie bardziej bezbronną niż kiedykolwiek.
Wszystko runeło. Nadzieja zabija bardziej niż jej brak.




Ballada

To ballada o zabitej,
która nagle z krzesła wstała.

Ułożona w dobrej wierze,
napisana na papierze.

Przy nie zasłoniętym oknie,
w świetle lampy rzecz się miała.

Każdy, kto chciał, widzieć mógł.

Kiedy się zamknęły drzwi,
i zabójca zbiegł ze schodów,
ona wstała tak jak żywi
nagłą ciszą obudzeni.

Ona wstała, rusza głową
i twardymi jak z pierścionka
oczami patrzy po kątach.

Nie unosi się w powietrzu,
ale po zwykłej podłodze,
po skrzypiących deskach stąpa.

Wszystkie po zabójcy ślady
pali w piecu. Aż do szczętu
fotografii, do imentu
sznurowadła z dna szuflady.
Ona nie jest uduszona.
Ona nie jest zastrzelona.
Niewidoczną śmierć poniosła.

Może dawać znaki życia,
płakać z różnych drobnych przyczyn,
nawet krzyczeć z przerażenia
na widok myszy.
Tak wiele.
jest słabości i śmieszności
nietrudnych do podrobienia.

Ona wstała, jak się wstaje.

Ona chodzi, jak się chodzi.

Nawet śpiewa czesząc włosy,
które rosną.
~ W.Szymborska

wtorek, 21 kwietnia 2015

Imany - You will never know

It breaks my heart 'cause I know you're the one for me
Don't you feel sad there never was a story obviously
It'll never be... Ohhhhhh...

You will never know
I will never show
What I feel, what I need, from you no
You will never know
I will never show
What I feel, what I need, from you

With every smile comes my riality irony
You won't find out what has been killing me
Cant' you see me, can't you see?

You will never know
I will never show
What I feel, what I need, from you no
You will never know
I will never show
What I feel, what I need, from you no

No, you will never know
I will never show
What I feel, what I need from you

No no no no, you'll never know
No no no no, you'll never know
No no no no,
Love me, love me, love me, love no

You will never know
I will never show
What I feel, what I need, from you no
You will never know
I will never show
What I feel, what I feel, what I feel,
What I need, what I need from you no
Krucho. Niepewnie.
Sny mieszają mi się z rzeczywistością.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Zgubiłam się, wiesz?
Przeszłość mnie dopadła i ugryzła w tyłek.
A miało tak nie być!


,,If you only knew,
I'm hanging by a thread,
The web I spin for you.''
Pomieszane. Kocioł emocji.
Jest dobrze. I źle.
Szalenie. Irracjonalnie.
Kotłuje się, nic tylko czekać na wybuch.

Ten weekend był abstrajkcją. Czasami mam wrażenie, że był tylko jakimś moim chorym snem.

Tak bardzo nie rozumiem!

Są momenty, które chciałoby się zatrzymać zanim przeciekną przez palce, są chwile kiedy rejestrujesz każdy najmniejszy szczegół, zapisujesz obraz by przechować go w pamięci.

Głupie serce chciało przedwczoraj pare chwil ''zaklatkować'' na później, na szczęście rozum wygrał.

Na pewno nie będę przeżywać wszystkiego jeszcze raz! Nie potrzebuje powtórki!

Przeszłość jest przeszłością.

środa, 25 marca 2015

Pora tu trochę odkurzyć.
Czasami patrząc na stare posty zastanawiam się co się stało z tą dziewczyną, którą byłam.
Dorosłam, stwardniałam, a jakoś wciąż szczęścia nie ma na horyzoncie.

Mam napisać esej o najskuteczniejszej według mnie terapii resocjalizacyjnej, ku mojemu zdziwieniu jedna z grup (zajęcia prowdzone są wg formuły: grupa dostaje temat, a potem prowadzi półtoragodzinne zajęcia o danej formie terapi) przy jakimś tam rodzaju terapii poruszyła temat survivalu i puszczaństwa i chyba tą właśnie formę wybiorę.



Wszystkie dziewczyny przed praktykami są zawsze przerażone, zajęcia prowadzą tak sobie, nie potrafią do młodzieży dotrzeć. Nie mogę stwierdzić, że ja prowadze zajęcia idealne ale idzie mi to dużo łatwiej i nieustannie się odnoszę do tego czego w harcerstwie się nauczyłam, a dzieciaki są zachwycone, bo nie klepie im teorii i nie korzystam tylko ze skąpej gamy zajęć aktywizacyjnych, którą w międzyczasie poznaje się na studiach, tylko wymagam od nich i aktywizuje ich nie tylko scenkami.
Cóż.
Esej ma być na jedną stronę A4, już widzę jak się zmieszczę...

niedziela, 8 lutego 2015

Założyłam jakiś czas temu innego bloga. Totalnie, absolutnie anonimowego. I jakoś tak... Ten blog mi przypomniał jaką radość daje mi pisanie. Gdy nie muszę niczego cenzurować, gdy mogę pisać prosto z serca, gdy mogę opisywać rzeczy o których ludzie z mojego otoczenia... cóż nie powinni się dowiedzieć. I tak jak ten blog po trochu dogorywa tamten rozkwita. Wręcz go zarzucam postami. Myślałam już, że zapomniałam jak się piszę, myślałam, że zapomniałam dlaczego...
cóż... przypomniałam sobie. No i niesamowicie mi z tym dobrze.
I ku mojemu zdziwieniu rośnie mi ilość zagorzałych czytelników. Nie robie absolutnie nic żeby go promować, a tu...
Może jednak to kariera pisarki była mi pisana? ;)

Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu... Chyba jednak jestem szczęśliwa. Mam idealne oceny, mój anonimowy blog ma rosnącą popularność, zaczynam godzić się sama ze sobą i znowu mam czas na takie przyjemnośći jak spędzenie całego dnia w piżamie i z książką. Nie wyobrażałam sobie, że będąc sama mogę być całkiem zadowolona ze swojego życia.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Przez ten rok wszystko się zmieniło niczym w krzywym zwierciadle.
Dorosłam? Czy po prostu ten rok temu serce mi pękło i z czasem kompletnie zobojętniało?

niedziela, 25 stycznia 2015

Nie ma, że się nie da

,,Bo jak nie my to kto?
Bo jak nie my to kto?
Bo jak nie my to kto o o o?
Bo jak nie my to kto?
Bo jak nie my to nikt tego lepiej nie zrobi tu!"

Z okazji kolejnego dnia z gorączką naszło mnie na przemyślenia...
Każdy kto mnie zna, wie, że jestem totalną absolutną marudą, leniem, ''niechcemisiem'' i ''niepotrafkiem''.
Ale.
Rok temu sesja zimowa rozpoczeła się dla mnie anginą ropną.
Gorączka taka, że świat wirował, na czole można by mi smażyć jajka
sadzone, przejście przez pokój- wyczyn nad siły.
A tu następnego dnia egzamin.
Ketanol, paracetamol, antybiotyk, mieszanka chemii we krwi
większa niż w niejednej aptece i na egzamin dotarłam wychodząc
z założenia, że prędzej bedę się czołgać niż później użerać z upierdliwą
wykładowczynią.
Później na dniach egzaminy ustne, które jakoś wychrypiałam i sesja
mineła bezpoprawkowo, a angina się wyleczyła w międzyczasie.
W tym roku choróbsko mnie dopadło wcześniej i radośnie piszę
kolokwia i prace zaliczeniowe zaćpana lekami, tym razem jeszcze bardziej
hardcorowo, bo doszedł syrop na kaszel z kodeiną.

Da się? Da się. Jak wie każdy kto natrafił na swojej radosnej studenckiej
drodze na upierdliwych jaśnie państwo wykładowców czasami jedyne
co Cię zwalnia lub usprawiedliwia to akt zgonu, ewentualnie pobyt w szpitalu
w stanie krytycznym. Dla niektórych zwolnienie od lekarza rodzinnego
jest niesatysfakcjonujące i rzucają później kłody pod nogi nawet gdy są
zmuszeni je uznać.

A jako, że po liceum to mogę co najwyżej smażyć frytki, bo żeby przysłowiowe
rowy kopać teraz trzeba mieć ku temu odpowiednie wykształcenie
studia są sprawą priorytetową, więc mimo kłód i przeciwności losu, chorób,
psujących się pociągów, bezużytecznych przedmiotów i piekielnych
wykładowców skończe te studia. Nie podddam się. Nie ma, że się nie da.
Jak już się wybrało dany kierunek, zaczeło te studia i wiąże się z nimi
przyszłość nie można się poddać choćby z szacunku do samego siebie.
Postawione sobie cele trzeba realizować.

Ale abstahując już od studiów; jak człowiek się uprze może osiągnąć wszystko
(no prawie wszystko). Jedyne granice to te, które wyznaczamy sobie sami.
Owszem nie można sprawić by ktoś się w nas śmiertelnie zakochał
albo zdobyć nobla z matematyki, gdy mimo usilnych starań i nauki się
zwyczajnie nie ma do tego talentu, umysłu ścisłego i szczytem możliwości jest wyliczenie ile taniej zapłacimy na 30% promocji ale
wyznaczając sobie realne cele zgodne z naszymi indywidualnymi predyspozycjami/talentami/uzdolnieniami/zainteresowaniami
naprawdę możemy je osiągnąć.
Trzeba tylko chcieć, mieć twardy tyłek i troche samozaparcia.
Ośli upór też może być zaletą.

Bo jak nie my to kto? Nikt za nas życia nie przeżyje. Nikt za nas
niczego nie osiągnie. Nikt za nas nie będzie Kimś.

,,Każdy wybiera własną ścieżkę. Nasze wartości i działania definiują to, kim jesteśmy.''

piątek, 23 stycznia 2015

,,Wake me up inside
Tell me there's a reason
To take another step
To get up off my knees and,
Follow this path of most resistance.''

Wyrwana z letergu. 
Po raz pierwszy od dawna znowu stawiam sobie cele, znowu mam marzenia i sny.
Bogowie... jak ja dawno nie śniłam. Już zapomniałam jak to jest. 
Choćby miało to się zakończyć łzami i bólem dobrze jest znowu żyć pełną piersią,
oczekiwać czegoś, dążyć do czegoś.
Tyle czasu brnełam na oślep, tyle czasu wybierałam łatwiejsze drogi.
Wole potykać się i upadać ale w końcu wrócić na własną drogę niż iść
udeptanym traktem, który jest łatwiejszy lecz nie mój.
Mgła sprowadzona na własne życzenie w końcu zaczyna się rozrzedzać.
''Drogi pamiętniku,
ten poranek jest inny.
Czuję, że coś się zmieniło.

Po raz pierwszy od długiego czasu
czuję się w pełni i niezaprzeczalnie,
całkowicie obudzony.
Choć raz nie żałuję dnia,zanim się zacznie.

Z radością witam nowy dzień...
ponieważ wiem...

że znowu ją zobaczę.

Znowu go zobaczę.
Po raz pierwszy od długiego czasu...
czuję się dobrze. ''

środa, 21 stycznia 2015

Wszystko jest dokładnie na odwrót.

Zaczyna dopadać mnie pustka, a ostanie dwa lata zdają się snem.

niedziela, 18 stycznia 2015

Ciężko odnaleźć mi nadzieje na sens. Z jednej strony wierze, że nic nie dzieje się przypadkiem z drugiej mam wrażenie, że jestem kiepskim żartem jakiegoś boga, który śmieje się teraz ponuro widząc jak się miotam.

Droga zagineła we mgle.

,,Living in a fantasy but it's way too far 
But this kind of loneliness is way too hard 
I've been wandering, feeling all alone 
I lost my direction and I lost my home...Well 

I'm so sick and tired 
Now I'm on the slide 
Feeling so despised 
When you laugh, laugh 
I almost died ''


środa, 14 stycznia 2015

O, żyć zawsze i zawsze umierać!
O, pogrzeby mnie dawnego i teraźniejszego,
O, ja kroczący naprzód, materialny, widzialny, władczy jak zawsze,
O, ja i to, czym byłem latami, teraz umarły.
(Nie płaczcie po mnie, bo jestem zadowolony.)
O, uwolnić się od tych zwłok mnie samego, na które
odwracając się patrzę tam, gdzie je rzuciłem,
Iść dalej (O, żyć zawsze!) i zostawić zwłoki za sobą

W. Whitman

Czasem, gdy kogoś kocham, ogornia mnie gniew na myśl, że moja
 miłość może być nie odwzajemniona, 
Lecz teraz myślę, że nie ma miłości nie odwzajemnionej, zapłata jest 
pewna, tak czy inaczej, 
(Kochałem kiedyś kogoś żarliwie, a bez wzajemności, 
Lecz dzięki temu powstały te pieśni). 

W.Whitman 



,,Wy jestecie jak ci z pierwszej miłości, po latach się w końcu zeszli, koło czterdziestki.'' 
K. jest źródłem nieustannej motywacji... 

No w sumie do czterdziestki już jestem w połowie drogi. Czekałam tyle lat to poczekam jeszcze dwadzieścia... :/ 

Czasami zastanawiam się czy nie byłoby lepiej gdybym Go nigdy nie spotkała ale... wszystko dzieje się z jakiegoś powodu, mam nadzieje, że odkrycie go jest jeszcze przede mną.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

wośp - podsumowanie

Wczorajszy dzień dał mi niesamowitego kopa w tyłek. Kobieta z monopola wołająca nas do siebie, bo facet w nocy zostawił pieniądze dla wolontariuszy, mnóstwo pozytywnych reakcji i żadnej złorzeszczącej osoby. Kampania oszcerstw wobec Owsiaka na szczęście nie dała rezultatu. Owszem ludzie wrzucali mniej niż w ostatnich latach ale wrzucali często i nieraz przepraszali, że tak mało. Niestety społeczeństwo coraz bardziej biednieje. Ważne, że wrzucają cokolwiek i że rozumieją na co wrzucają. Owszem niektórzy wciąż robią to tylko dla serduszka ale mam wrażenie, że coraz więcej ludzi wrzuca świadomie, a nie po to żeby wolontariusze mu dali święty spokój.
Nasz sztab jednak mimo wszystko poradził sobie całkiem nieźle, głównie dzięki mojemu bratu, który twardo zbierał od 8 do 20.

No i sami Leśni. Atmosfera była niemalże szokująco miła. Aż za miła, momentami czekałam aż coś się wydarzy. No i dziwnym było to, że nikt mnie ze sztabu nie wyrzucał. No ale może zaczne od początku. Chodzenie z puszką zakończyłam w tym roku wyjątkowo wcześnie, gdyż mimo temperatury na plusie, zamarzałam. Pamiętam wośpy kiedy były śnieżyce albo grad i chodziło się do godziny 20. W tym roku odpuściłam po 15, bo zwyczajnie nie dawałam rady. Piłam herbatę kubek za kubkiem, opatulałam się kurtką L. i dalej było mi zimno mimo siedzenia w sztabie przy kaloryferze. Ku mojejmu ogromnemu zdziwieniu nikt nie miał nic przeciwko. Trochę jestem na siebie zła, że tak szybko się poddałam ale palce kostniały mi tak bardzo (mimo grubych, wełnianych rękawiczek), że miałam wrażenie iż odpadną albo przymarzną do puszki. Po dwóch godzinach siedzenia w sztabie nadal były sino-czerwone. Oczywiście nasłuchałam się, że to przez to, że jestem za chuda i że powinnam coś zjeść ale (SZOK!) druh S. mnie bronił i ostatecznie poczęstował super kurczakiem pieczonym bez tłuszczu. Generalnie druh S. był tak miły, że nie dokońca wiedziałam jak mam się zachować. Co nie zmienia faktu, że głównie miły był dlatego, że jestem aż tak chuda. Smutne. Może odniosłam błędne wrażenie... Eh. Fajnie by było. Wszyscy oprócz oczywiście druha S. marudzili, że powinnam coś zjeść, wtykali mi ciasto, obiad etc etc
No i S. jak zwykle dokuczający, próbujący mnie ''odkurzyć'' ;) i popisujący się swoją siłą ;) no dobra może i rozłożył mnie na łopatki ale moja znajomość techniki samoobrony jest żałosna, a mu to przychodziło bez problemu.
Generalnie 5 godzin siedziałam w sztabie i plotkowałam. No i przymarzałam do podłogi. Chyba pora odwiedzić lekarza, bo mi było zdecydowanie za zimno. Jak tak dalej pójdzie to w przyszłym roku nie wytrzymam godziny. Fajnie się siedziało w sztabie ale tu przecież nie o to chodzi.

sobota, 10 stycznia 2015

wośp itd;);

Już jutro mój ulubiony dzień w roku, czyli wośp. Z roku na rok coraz cięzej, puszki coraz lźejsze ale każdy grosik, każdy uśmiech wrzucającego do puszki, każde dziecko cieszące się z serduszka są warte całodniowego marznięcia. Owszem irytujące są stare babcie, które drą się, że nie będą na ''obce banki'', ''SZatanistów'' ''oszustów'' i ''brudasów kąpiących się w błocie'' ;) wrzucać ale po pewnym czasie to niesamowicie bawi, a nie przeszkadza. No a wspomnienia spod pewnego kościoła, gdy probosz gonił dookoła kościoła i wrzeszczał jest czymś co ciężko zapomnieć i niesamowicie ubarwia życie ;) No ale abstrachując od oszołomów to do końca życia nie zapomnę młodych rodziców wrzucających wolontariuszom do puszki kilkaset złotych, bo wośpowy sprząt uratował ich dziecku życie. Czy choćby ludzie, któzy przynoszą siatki czy butelki pełne drobnych, bo zbierają na wośp cały rok. Takie historie niesamowicie budują i sprawiają, że wośpowa niedziela jest najpiękniejszą niedzielą roku.


No i humor niesamowicie poprawia mi fakt, że dwie dziewczynki, którymi opiekowałam się w zeszłym roku wciąż o mnie pamiętają, więc w tym roku pewnie też będziemy kwestować razem. Ach ten mój urok osobisty ;) Choć smutnym jest fakt, że lubią mnie tak bardzo, bo rozmawiałam z nimi jak z równymi sobie, nie wyśmiewałam ich pytań jakiekolwiek by one nie były co było dla nich szokiem. Smutne, że ja obca osoba musiałam im tłumaczyć pewne kwestie, rozwiewać wątpliwości, bo ani do zastępowej/drużynowej, ani do rodziców, ani do nauczycieli nie odważyły się z nimi zwrócić. Kwestie dorastania, seksualności etc to nie są kwestie, które powinna tłumaczyć osoba z którą akurat chodzi się z puszką.
Rozmawiajmy z młodszymi, rozmawiajmy ze swoim rodzeństwem/kuzynostwem/ dziećmi etc, bo nie każdy ma okazje trafić na mnie ;)

piątek, 9 stycznia 2015

Tło

,,Samotny wśród ludzi, którzy myślą on nigdy nie jest sam.''

Już wiem kim mam być w tej odsłonie sztuki. Tłem. Nawet gdybym zapragneła błyszczeć jest to nieosiągalne. Nie potrafię już. Straciłam charakter. Straciłam iskrę. Witaj masko dawno Cię nie było.

Jeszcze tylko niebo zaróżowione na horyzoncie daje mi nadzieje.

Zamykam się w sobie na 4 spusty i oczekuje czerwca. Dobrze, że przynajmniej mam czego oczekiwać.

czwartek, 8 stycznia 2015

Cały świat to scena,
A ludzie na nim to tylko aktorzy.
Każdy z nich wchodzi na scenę i znika,
A kiedy na niej jest, gra różne role.
William Shakespeare, „Jak wam się podoba?”,

Jaką role przyjdzie mi odegrać w najbliższych dniach?

wtorek, 6 stycznia 2015

Ile serce jest w stanie pomieścić miłości? Ile głowa pomieści uczuć? Kalejdoskop twarzy pod powiekami sprawia, że nie wiem co czuje, co czuć powinnnam, co jest prawdą, a co dopisaną historią. Za niektóre uczucia zostałabym zamordowana gołymi rękami, za niektóre wyśmiana, za niektóre...
Bogowie... co ja wam zrobiłam? Kogo jeszcze postawicie na mojej drodze? Jakie nitki jeszcze poplątacie?
I głupie, głupie wspomnienia. Najlepsze chwile, wymieszane z najgorszymi. Momentami jestem taka... nieszczęśliwa, taka zła, taka rozżalona. Tęsknie za poczuciem bycia kochaną, rozpieszczaną, potrzebną, tęsknie za splątanymi nogami, za rozżarzonym spojrzeniem.
A następnego dnia przypominam sobie ból policzka, wstyd na widok bójki, kłótnie i nieporozumienia i wiem, że tak jest lepiej i że przynajmniej teraz mogę szukać pełnego szczęścia, a nie na pół gwizdka.
I wciąż w pewien sposób kocham, nie da się od tak przekreślić miłości.
Ale jak ta miłość wogóle istniała skoro wciąż jestem zakochana w przeszłości, skoro wciąż byłam i jestem ''zielona''?
I jak mogę się znowu zakochiwać i szaleć i gadać głupstwa i odliczać dni i myśleć o osobie, która jest dla mnie całkowicie i nieodwołalnie niedostępna?
Co jest ze mną nie tak?

Ja chyba doszczętnie zwariowałam. Postradałam zmysły.

Zieleń. Kolor, który już zawsze będzie kojarzył mi się z jednym uczuciem. Z jednym miejscem. Nie sądziłam, że aż tak będę tęsknić za tą polaną.
Musisz wywracać mój świat do góry nogami prawda? To przeznaczenie? Przekleństwo? Jak mam sobie ułożyć życie gdy NIE POTRAFIE zapomnieć? Próbowałam, udawałam ale to tylko gra. Motyle wciąż nie odfruneły. Znów widzę cały świat na zielono i nie potrafię ustalić czy to dobrze czy źle.
Zielono mi.

,,Gdy nie zostanie po mnie nic
Oprócz pożółkłych fotografii
Błękitny mnie przywita świt
W miejscu, co nie ma go na mapie

A kiedy sypią na mnie piach
Gdy mnie okryją cztery deski
To pójdę tam gdzie wiedzie szlak
Na połoniny na niebieskie

Podwiezie mnie błękitny wóz
Ciągnięty przez błękitne konie
Przez świat błękitny będzie wiózł
Aż zaniebieszczy w dali błonie

Od zmartwień wolny i od trosk
Pójdę wygrzewać się na trawie
A czasem gdy mi przyjdzie chęć
Z góry na ziemię się pogapię

Popatrzę jak wśród smukłych malw
Wiatr w podwieczornej ciszy kona
Trochę mi tylko będzie żal
Że trawa u was tak zielona"

czwartek, 1 stycznia 2015

,,Dom mój ostatnio ledwo stoi na nogach.''

Całe życie poddawałam się. Uciekałam, płakałam w czyiś ramionach powtarzając w kółko, że jest ''ok''. Zasłaniałam się rozbiciem, słabością, złem świata.
A teraz? Teraz jestem taka wściekła, taka zła! Poddałam się! Zawiodłam!
Jeden, jedyny raz coś mi się w życiu udało. Zastęp o jakim czytało się w książkach. Idealna obrzędowość, nie pusta i wydumana tylko nasza, prawdziwa, która nie powstała z głowy zastępowej tylko z serc zastępu. Idealne przyjaciółki, nie byłyśmy tylko gronem obcych sobie dziewczyn, byłyśmy związane, stanowiłyśmy dobrane grono, które spędzało ze sobą całe godziny, bo naprawdę lubiłyśmy swoje towarzystwo. I na końcu to co najważniejsze: idealne hacerstwo. Nie puste, patetyczne słowa tylko prawdziwe szczere harcerstwo w myśli i działaniu. Żyłyśmy tym, pracowałyśmy nad sobą, żyłyśmy z lasem i w lesie, pamiętałyśmy o Błękitnym Niebie i o Prawach.
I ja głupia dziewczyna pozwoliłam na to by moje wady, by mój okropny zwyczaj mówienia tego co myśle niezależnie od okoliczności, moje głupie złamane serce i moja zraniona duma to zniszczyło.
Pozwoliłam by ktoś mi wmówił, że wie co jest lepsze. By osoba, która na oczy nie widziała mojej zbiórki oceniła je jako niszczące i nieharcerskie.
Nienawidze go, bogowie jak ja go nienawidze. Ale nienawidzę też siebie, bo pozwoliłam mu na to. Zamiast walczyć utonełam we łzach i pozwoliłam się nieść z prądem.
Zawsze pozwalałam by kierowały mną czyjeś słowa. I teraz w tym momencie gdy mam być poukładana, gdy MUSZE być poukładana jestem w skumulowanej rozsypce. Jak mam reperować czyjeś dusze, jak mam układać cudze myśli jak mam socjalizować, resocjalizować i przede wszystkim POMAGAĆ? Nie mogę być pedagogiem, mam to w sobie, potrafie porywać serca i wznosić dusze ale brak mi wewnętrznego spokoju by prowadzić to do końca i przede wszystkim brak mi sił, żeby to była tylko praca. Będąc pedagogiem resocjalizacyjnym nie można tym żyć w każdym calu. Oddanie całej duszy takiej pracy może ją tylko spalić. Trzeba mieć dystans, mieć na czym go zbudować. A nie da się nic zbudować bez fundamentów.
Moje zaś dawno runeły z hukiem.
Jestem wrakiem w dwudziestym roku życia. Gratulacje dla mnie. The winner is...
Zawale moją pracę tak jak zwaliłam sprawe z moim zastępem. Zawale moje życie, bo nie potrafię iść naprzód. Wciąż jestem tą samą głupią dziewczyną piszącą list o tym, że moje życie zawaliło się w gruzy, bo chłopak, który zaczarował mnie jednym spojrzeniem i tonem głosu zniknął z mojego życia.
W ogóle nie dorosłam.
Wmawiam sobie, że obsesyjnie kontrolując moją wagę mam kontrole choćby nad tym jednym kawałkiem swojego życia. Brawa dla tej pani pedagog z anoreksją, wrodzoną infantylnością i nadmiernym sentymentalizmem.
A nawet to głupie niejedzenie nie wynika ode mnie tylko od osoby która z wielką starannością i zapewne nieświadomością zniszczyła mnie całkowicie, pracowicie rozwalając smętne resztki osoby, która i tak była już ledwie cieniem.
A im bardziej nie chce być takim ''wychowawcą'' jak on tym bardziej się boję, że dokładnie taka będę. Że chcąc dobrze, będę niszczyć i rujnować.