wtorek, 30 października 2018

Płyną przeze mnie słowa. Znów. (zauważyliście kiedyś że znów jest bardziej poetyckie od znowu ;)) mam wrażenie, że dalej infantylnie jak mnie ostatnio podsumowano ale czymże jest infantylizm przy poezji nawet i kiepskiej, no kim byśmy byli bez słów?
Widzę siebie w lustrzanym odbiciu. Nie obudzoną, zranioną, nie pewną... I choć rozsądek wynikający z doświadczenia mówi mi, że naprawić może tylko odpowiednia osoba, a ja nią nie jestem to i tak... Tak bardzo chce posklejać do kupy to zranione serce, które się napatoczyło. A przecież...
Tyle lat myślałam, że nie jestem kochliwa, że mam. Że jestem.
Polamama. Skrzywdzona. Zepsuta.
A jednak.
Kolejny raz próbuje naprawić nienaprawialne.