piątek, 31 sierpnia 2012

A co!

Świat się wali i trzęsie w posadach, a ja prezentuje niezwykle dobry jak na mnie humor.
Powiadają, że do wszystkiego można się przyzwyczaić. Widać to prawda.
I choć może mój dobry nastrój ma w sobie coś z wisielczego humoru to i tak ciesze się, że się ciesze.

Ostatni weekend wakacji, a ja nie mam kupionego nawet długopisu. Nie mówiąc już nawet o tym, że w ciągu najbliższych dwóch miesięcy muszę wstępnie zdecydować z czego chce zdawać maturę, a dalej nie wiem kim chce być.
W sumie wiem ale myśl o tym, że albo jakiś ''rozsądny'' (czyli akceptowalny przez moich rodziców) kierunek albo akademik mnie w dalszym ciągu przeraża. I zdecydowanie przerasta.

A w poniedziałek okulista, a potem pora zapisać się na prawko.
Strzeżcie się Tyszanie już niedługo Kundzia za kierownicą będzie siała postrach na ulicach Naszego pięknego miasta.
Nikt nie będzie bezpieczny.
Tylko myśl, że później będę zmuszona szarżować czerwonym Matizem mnie przyprawia o płacz, rwanie włosów z głowy i zgrzytanie zębów. Nie dość, że czerwone (z całego serca i z całej duszy nienawidzę czerwonych samochodów) to jeszcze bez wspomagania kierownicy, centralnego zamka (więc pewnie mi go ukradną biorąc pod uwagę fakt, że mam chroniczną skleroze i pewnie będę zapominać o tym, żeby zamknąć wszystkie drzwi) i bez rozsądnego bagażnika. To co jest w tym aucie to nie bagażnik tylko jakaś kpina.
A myśl o ewentualnym tłuczeniu się tym autem na Woodstock przyprawia mnie o palpitacje.

No i na dokładkę ja za kierownicą z moim absolutnym brakiem jakiekolwiek koordynacji ruchowej i w okularach.
Gdy ludzie widzą mnie w okularach najpierw zapiera im dech w piersiach (nie, nie z podziwu), a potem dostają niepowstrzymanego ataku śmiechu po którym zazwyczaj słysze ''już wiem czemu nie chodzisz w okularach''.

I tak wiem, że marudzę. Będę miała samochód podany na tacy, a tego nie doceniam.
Tyle tylko, że...
wolałabym już malucha... i żeby był chociaż niebieski, czarny, czy no nie wiem... fioletowy w zielone kropki byle nie czeeeerwony!

Tym optymistycznym akcentem żegnam Was i idę przeżywać dalej to, że jestem rozpieszczoną smarkulą, która nie docenia tego co ma <3

PS.
Niech ktoś za mnie pójdzie do okulisty! Jak on mnie dorwie to mnie zabije biorąc pod uwagę fakt, że nie byłam u niego od lat, a okulary, które powinnam nosić codziennie są pokryte kurzem na dnie mojej szuflady.

Slash - Far And Away

Across the lawn last great divine
The distant longing never dies
And all the pain of a dream that was never known
Never faced, no
That's alright, someday I'll find you
I tell myself most every night

You seem so far and away
Another life, another time and place
Oh, oh, if only I could find you
So far and away
It's something lost and never will replace
It seems so far away

Love will never come to see
And though I try, can't let it be
My body aches for it only grows every day
I only bleed when I'm all alone
The same time... tomorrow
But to me that's just a lie
You seem so far and away
Another life, another time and place
Oh, oh, if only I could find you
So far and away
I'm waiting on a miracle today
It seems so far away

(Solo)

So if you hear this last refrain
I hope you know that I still wait
I can't let go, all I need is a miracle
And today all I need is a miracle
Oh, oh, oh, yeah

It seems so far and away
Another life, another time and place
Oh, oh, I hope these words will find you
So far and away
It's something lost that never will replace
No, I'm begging for a miracle today
Hey, hey, hey

(Solo)

And I wait so long
And I wait so long
So alone, so alone


Melodia tej piosenki, tekst ten piosenki...
Zakochałam się w niej.
Jest idealna.
<3

''To co słuszne i to, co łatwe to dwie różne rzeczy.''


I znów stara, dobra maksyma ''prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie'' leniwie wypływa na wierzch.
Podobno nic dwa razy się nie zdarza.... Cóż. Chyba przeznaczenie, los czy jak to nazwać ma naprawdę pokrętne poczucie humoru jeśli chodzi o mnie.
Mam tak silne uczucie deja vu jak jeszcze nigdy wcześniej.
Koło się zamyka.
Wąż zjada swój własny ogon.
Wszystkie kłamstwa, półprawdy i niedopowiedzenia właśnie mnie dogoniły i oczekują zapłaty.
Wszystko ma swoją cenę.

Przymykanie oczu i zatykanie uszu. ''Nie chce'', ''Nie będę''.
Po co ?
Żeby na siłę mieć ''przyjaciół''?


jeśli jeszcze raz ktokolwiek powie mi ''zawsze możesz na mnie liczyć'' ''zawsze przy tobie będę''
czy cokolwiek w tym stylu to przywalę mu w twarz.

czwartek, 30 sierpnia 2012

''Na samą myśl, że muszę kimś zostać, ogarniał mnie nie tylko strach, ale wręcz mdłości. Nie mogłem znieść myśli, że zostanę prawnikiem, radnym, inżynierem czy czymś takim. Ożenię się, będę miał dzieci, dam się złapać w strukturę rodzinną. Codziennie będę chodził do pracy i wracał. Niemożliwa sprawa.''
C. Bukowski

No matter how I try They say it's all a lie

''So if she's somewhere near me
I hope to God she hears me
There's no one else
Could ever make me feel
I'm so alive
I hoped she'd never leave me
Please God you must believe me
I've searched the universe
And found myself
 Within' her eyes''


Jakoś znowu się do mnie przyplątała ta piosenka. Z różnymi mniej lub bardziej nieciekawymi przemyśleniami.
Płomień zgasł?


Skończyły się czasy kiedy leżałam na trawie zaćpana miłością i nawet nie jest mi żal. 
Pustka, zimno chłód.
Uczucia się nie liczą. Uczucia nie istnieją. Miłość to wymysł Disneya? 
Nie chce tak skończyć. Wole być z kimś kogo nie kocham niż się szarpać i dać się zranić.

Nie chce już na to patrzeć. 
Ratunku.Pomocy.Help

Ucieczki! Gór. Ciszy. 




Poczułam się dziwnie. Telefon w środku nocy od przyjaciółki, parę plotek i cytat rozmowy, który teraz uparcie łazi mi po głowie ''-Znasz Kundzie? -No znam. Fajnie się z nią można pośmiać.''
Dobrze, że ludzie jeszcze pamiętają starą Kundzie. Bo ja już nie pamiętam.
Tęsknie za tamtymi czasami jednocześnie nie potrafiąc się przemóc by do nich wrócić.
Tęsknie za ludźmi jednocześnie się od nich izolując.  
Ba! Do tego stopnia zatraciłam się, że osoba najbliższa mi przez ostatnie 11 lat - teraz wydaje mi się całkowicie obca.
Zmieniłam wszystko i teraz za to płace.




Im dłużej analizuje tym bardziej jestem przekonana, że postąpiłam słusznie. 
Nie chce żyć z dnia na dzień. Nie chce żyć bez celu. 
Całe moje życie było związane z harcerstwem i tak zostanie.
To moja pasja i droga. 
I nie ważne jak trudna jest ta droga. Nie zmienię jej. Sama ją sobie wybrałam.
Nie jestem głupia. Nie ważne co myślą.
Wole robić to co kocham i upadać, by później się podnosić niż poddać się
i żyć jednostajnie. Bez upadków ale też i bez pięcia się w górę.
Łatwo jest poddać się i znaleźć tysiąc wymówek tyle tylko, że co później? 
Żyjmy jak chcemy, nie ma nic. 
Wino, koncert, dym papierosa. 
Łatwiejsze życie. Bez dylematów.
Ale wiecie co? Przerobiłam to już i na dłuższą metę jest do bani.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Nic dodać, nic ująć.

Małe słodkie kłamstwa

Cud negacji. Okłamywanie samego siebie do tego stopnia, że kłamstwo staje się realnością. Cud słówka ''nie''. ''Nie zależy mi'', ''nie chce'' i niewypowiedziane ''nie myślę''.
''Hulaj dusza piekła nie ma''.



I co ja mam z Tobą zrobić moja droga?













piątek, 24 sierpnia 2012

Jest dobrze :)
Malowanie Hufca niesamowicie pozytywne choć jestem totalnie ściorana :)
To jest moje miejsce. Właśnie tu. Wśród tych ludzi. Wśród Leśnych.


''Najbardziej brakowało mi twojego milczenia''
''Miecz przeznaczenia''
A. Sapkowski






czwartek, 23 sierpnia 2012

Jeżeli miłość twoja nie ma żadnych szans, powinieneś zamilknąć...

Bo nie należy mieszać miłości z niewolnictwem serca.

Miłość, która prosi, jest piękna, ale ta, która błaga, jest uczuciem lokajskim.



Antoine de Saint-Exupéry
''Ludzie umierają...

Piękno blednie...

Miłość odchodzi...

  A ty zawsze będziesz sama...''
L.J Smith ''Świat nocy''
I gdy kolejna osoba powtarza, że powinnam sobie odpuścić, i gdy ciągle słyszę, że jestem głupia, że to dalej ciągnę to mam ochotę w to uwierzyć.
I może to tylko przez sentymenty, i może tylko przez wspomnienia ciągle walczę.
I może jestem GŁUPIA.
Ale.. trzeźwo patrząc to jedyne co mam.




Kiedy Ci serce twe poda znak,
Że czas najwyższy już,
Powrócić na łonomatki swej,
Na włóczęgi harcerskiej wkrocz szlak.
Nosisz na pierski harcerski krzyż,
Na czapce liliii znak.
Totemem słońca znczony szlak,
A ojcem i matką Ci las.

Ref:
  Więc chodź, więc chodź, tu miejsce twe,
  O dzielny bracie mój,
  Tu zielony skryje Ciebie las,
  Tu zielony skryje Cię strój.

Jak każde ptaszę wolności chcesz,
W podniebne szlaki się wzbić,
Światło i Ciepło ze słońca brać,
Zaś braciom miłość swą dać.
Zielona puszcza oddaje nam
Swe wdzięki, radosć i czar.
Ukryte ścieżki, znaczonyy szlak,
Prowadzą do naszych gniazd.


środa, 22 sierpnia 2012

Pogrążam się w niezrozumieniu, w niepamięci, w niebycie. W szeregu dni. W betonowych ścianach.
W szarej mgle ciężkiej od oparów miasta. W ołowianym niebie.
W monotonii. W ucieczce. W łatwych wyborach. W nieistnieniu.
I przeraża mnie łatwość nieczucia.
Przeraża? Przerażała. Tak, chyba tak to pamiętam.
Bez pośpiechu, wybitności czy inności.
Zastanowień, dylematów czy morałów.
Zwyczajnie. Po prostu. Jak każdy.
Jak nikt.

''Lecz piąć się wzwyż jest trudno, a z wysoka bar­dzo łatwo spaść na sam dół. ''
Tolkien
Masz racje. Powinnam zamknąć trupy z przeszłości w szafie, a jeśli zaczną zbyt głośno klekotać to obić ją gąbką.
Masz racje. Zmieniłam się. Przestałam być tą trywialną wariatką radośnie hasającą ku kolejnym plotkom, a stałam się jakimś smętnym odludkiem.
Masz racje. Zbytnio analizuje, roztrząsam, przejmuje się. Zamiast patrzeć na życie ze stoickim spokojem, przyjmując je takie jakie jest, stale zastanawiam się ''co by było gdyby''.
Masz racje. Zbytnio dramatyzuje, rozkoszuje się każdym kamyczkiem, wzniesieniem trudnością na drodze tak jakbym już po prostu nie potrafiła cieszyć się życiem.
Masz racje. Panta rhei. Nic dwa razy się nie zdarza.
Ale...
ale w moim przypadku pomoże już tylko młotek.
Ewentualnie może być siekiera.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Feel like

''And I feel like I'm breaking inside''

Jeszcze nigdy nie czułam się do tego stopnia złamana. Wiem, że powtarzałam to po tysiąckroć przy każdej ''życiowej nieszczęśliwej miłości'' ale teraz dopiero widzę jakie to były błahostki.
Złamane serce, kłótnie z ''przyjaciółmi'' - drobiazgi, którymi usiane jest życie nastolatka.
Drobne problemy, które z perspektywy czasu wydają  się wręcz śmieszne.
Prawdziwym hartem ducha, prawdziwą pogodę trzeba pokazać w sytuacjach gdzie ciężko znaleźć jasne strony. Bo czasami wydaje się, że jasnych stron w ogóle nie ma.
Czasami nie da się wszystkiego zepchnąć w najdalszy kątek umysłu. Bo to wraca.
Jedna podobna sytuacja i znów otwiera się czarna dziura w którą wpada się i nie ma odwrotu.
Przy czym czynniki zewnętrzne, które też nie są zbyt radosne i kolorowe sprawiają, że tego
odwrotu się nawet nie chce.
A błękitne niebo zdaje się być tylko ułudą. Z innego życia czy ze snu.



poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Toksyczne relacje

Czy nie powinno być tak, że towarzystwo przyjaciół dodaje sił? Czy to nie przyjaciele powinni motywować gdy tej motywacji zabraknie? Czy nie powinni wspierać?
Może X miała racje. Może ta przyjaźń jest toksyczna i toksycznie mnie niszczy?
Może... Może rzeczywiście jestem za ''dobrą''; zbyt naiwną?

Potrzebuje... oddechu. Po za tym samotność wydaje się mimo wszystko lepszą opcją.
Bariera z książek, trochę kawy i święty spokój.
Żadnego marudzenia, wypominania mi każdego kęsa, wytykania mi na każdym kroku
mojej wagi, żadnych złośliwości czy sarkazmu.

I może to przeczytasz i się obrazisz. Trudno.
Mam dość.

piątek, 17 sierpnia 2012

i znowu to samo.

Wspomnienia. Można je mieć, katalogować, upiększać, wyciągać od czasu do czasu i przeglądać w myślach ale nie można w nich tonąć. Gdy raz się już zatonie nie ma ratunku. Przestaje liczyć się to co jest czy to co będzie. Ważne jest tylko to co było. Przeżywa się swoje życie patrząc wstecz nie w przód. Zatrzymując się na tych starannie wybranych chwilach, które tak naprawdę nie mają znaczenia.
Wszystko to co jest Teraz jest wyblakłe. Wyrzute z koloru, smaku, zapachu. Mniej realne. Jakby Teraz było snem, a tylko Wczoraj było prawdziwe.
Niebo wtedy błękitne teraz jest szare i odrealnione.
I nie ma już nic, bo wszystko już było.


Czasami tak się czuje. Jakby nic już miało nie być. Jakby nic już nie miało mi się przydarzyć. I boje się, że tak jest, że to nie tylko moja chora wyobraźnia. Boje się, że cały żar, który pchał mnie wprzód już się wypalił. I mam ochotę niszczyć, krzyczeć i wyć na myśl o tym czego nigdy nie miałam, a i tak straciłam.

Wszystko wraca.
Jakby zdarzyło się ledwie wczoraj.


Boje się Jutra. Boje się, że nadejdzie taki dzień w którym nie będę w stanie się tak po prostu śmiać. Że nadejdzie taki dzień w którym spadnie maska.

czwartek, 16 sierpnia 2012

Niech mnie ktoś nauczy czym jest przyjaźń. Jak powinnam ją pojmować. Kto zasługuje na miano przyjaciela, a kto jest tylko zwykłym znajomym. Niech ktoś wyjaśni mi jak nazwać kogoś komu bezgranicznie się ufa ale jednocześnie kogoś kogo częściej nie ma niż jest.
Niech ktoś mi pokaże komu powinno się ufać. Rozróżniać, które słowa są prawdziwe, a które puste, nieznaczące. Kiedy obietnica jest obietnicą, a nie tylko pustym frazesem.


bla bla

No cóż. Musze się przyznać, że skaczę pod sufit gdy komukolwiek się podoba jakiekolwiek moje zdjęcie. I choćby to była jedna jedyna osoba to i tak jestem szczęśliwa.

Dzisiaj ni stąd ni zowąd dotarło do mnie ile się w moim życiu zmieniło w ciągu ostatniego roku.
I... żałuje. Żałuje tego, że rzuciłam wszystko i wszystkich i jak głupia pognałam ku harcerstwu.
Nie wiem co mi się wydawało. Że harcerstwo wypełni cały mój świat?
Nie da się być tylko harcerzem. Normalne życie toczy się cały czas i w tym życiu też trzeba mieć
jakiś znajomych.
A teraz zostałam wisząc na włosku, nie pewna co dalej z tym moim harcerstwem i okazało się,
że oprócz tego nie mam nic.
Tęsknie za starymi czasami. I za ludźmi bez których kiedyś nie wyobrażałam sobie życia.
Tęsknie za skakaniem przez płot Katarzynki i darciem się w niebogłosy, że się boje, za dywanem pod rampą, za próbą utopienia się w wodzie do kolan z tekstem ''ja chce do boga'' w wykonaniu P., za
strzelnicą, za K. wpadającą na rowerze do stawu, za wózkiem z Tesco o 3 nad ranem i generalnie
za wszystkim. Może nie byłam wtedy idealna, a wręcz przeciwnie. Może byłam dzieckiem z chorobą
gimnazjalną w wersji hard ale mimo wszystko i tak było... fajnie.
Mniej depresyjnie, prościej.
Robię się coraz bardziej sentymentalna. Smutne.

Nigdy nie żałowałam, że Krzyż znowu zawisł na mundurze, nie żałuje, że wróciłam, żałuje tylko, że
zbyt mi wtedy odbiło. Z niczym nie można przesadzać.


Nie ma mnie dla świata, wsysam w ''Zapomniane'' Cat Patrick na, którą polowałam już bardzo długo.

A dzisiaj papry, jak zwykle tona zdjęć i standardowa już ochota wyrzucenia cyfrówki w odmęty za jej ograniczenia. Zabiłabym za choć odrobinkę lepszy aparat.
( tak wiem. złej baletnicy przeszkadza i rąbek u spódnicy ale oj tam)


A może powinnam krzyczeć? Albo spakować się i uciec? Zachować się jak rozwydrzone dziecko i pokazać, że nie chce być wciągana w Wasze chore rozgrywki?

wtorek, 14 sierpnia 2012

Rower

Jestem w dzikiej desperacji! W. mnie do Pszczyny wręcz za przysłowiowe włosy wlecze i wygląda na to, że będę truchtać do Pszczyny per apostolus (jak to ładnie w jakiejś swojej książce Niziurski ujął), czyli z buta.
Rower; klamot parszywy ażeby się dziad rozpadł, przywleczony z Francji przez ojca działał bezproblemowo hmmm... nigdy! Najpierw klocki były zamontowane tak, że ja do dzisiaj się dziwie jakim cudem mój ojciec jeździł na tym rowerze skoro się przednie koło prawie nie obracało, potem się przetarła linka z tylnego hamulca, a teraz dla odmiany strzeliła linka z przedniej przerzutki. Z czego oni w tej Francji te rowery robią? Z papieru?! Pierwszy lepszy składak jest lepszej jakości niż ten klamot!
Mój brat, któremu musiałam tłumaczyć jak się przykleja łatkę na dętkę o rowerze wie tyle co się na technice nauczył jak na kartę rowerową zdawał. Moja wiedza zaś oprócz klejenia dętek obejmuje co najwyżej montaż odblasków na rowerze, a jak zaszaleje to nawet dzwonka. Nigdy mnie to jakoś nie interesowało, mój rower mi po miesiącu ukradli, a roweru brata przecież naprawiać nie będę. I tak jakoś minęły lata, a ja przy rowerze mało co umiem zrobić.
A wiec. Pora przejść do meritum.
Pilnie poszukuje kogoś kto mi tą durną linkę do tej jeszcze bardziej durnej przedniej przerzutki wymieni.
Płacić mogę ciastem orzechowym upieczonym wczoraj i dozgonną wdzięcznością, ewentualnie kawą w ziarnach ze Starbucksa, którą ktoś mający ekspres może sobie zrobić :P

Did you close your eyes as you walked away?
Did I get too close in the pouring rain?
If there's one more chance for us here tonight
I'll take the long way 'round this time



niedziela, 12 sierpnia 2012

Wszystko się zmienia.

''Nalała sobie szklankę wody. Jej ręka drżała. Obym nie była chora, pomyślała Cerise. Gdyby dostała teraz kataru, dla jej głosu byłaby to prawdziwa katastrofa. Dla kariery też.
Cerise nie miała jednak wrażenia, że się przeziębiła. Czuła się trochę zdezorientowana, ale raczej szczęśliwa. A właściwie niezwykle szczęśliwa. Sprawdziła podejrzliwie brzmienie swego głosu.
czuła się zakochana. Przyjemne łaskotanie w brzuchu i to uczucie, że chce się tańczyć, śpiewać, krzyczeć, podskakiwać i każdemu o tym powiedzieć. Ale o czym? Rozrywała ją bezimienna tęsknota. Tęsknota i pożądanie, palące i nieposkromione. Ten rodzaj pożądania, który odczuwa się przy namiętnej miłości.
To nie wyglądało na grypę. To wyglądało na mężczyznę.''
''Obsydianowe serce''
Ju Honisch

sobota, 11 sierpnia 2012

''I never thought I'd need you there when I cry''



Zastanawiam się czy to wszystko było naprawdę czy tylko mi się przyśniło.





''Być albo nie być, oto jest pytanie.
Jest li w istocie szlachetniejszą rzeczą
Znosić pociski zawistnego losu
Czy też, stawiwszy czoło morzu nędzy,
Przez opór wybrnąć z niego? - Umrzeć - zasnąć -
I na tym koniec. - Gdybyśmy wiedzieli,
Że raz zasnąwszy, zakończym na zawsze
Boleści serca i owe tysiączne
Właściwe naszej naturze wstrząśnienia,
Kres taki byłby celem na tej ziemi
Najpożądańszym. Umrzeć - zasnąć. - Zasnąć!
Może śnić? - w tym sęk cały, jakie bowiem
W tym śnie śmiertelnym marzenia przyjść mogą,
Kiedy zrzucimy z siebie więzy ciała,''
''Hamlet''
W. Szekspir

Bezsensownie

Składam obrazy z kawałków i chce mi się płakać.
Mam ochotę zrobić coś. Krzyczeć. Rzucać o ściany wszystkim co mi wpadnie w rękę.
Bezsilność.
Jakikolwiek ból, jakiekolwiek doznanie jest lepsze od pustki.
Tak naprawdę przegrałam już wtedy. Utonęłam i nie zostało nic.
Tylko jakaś kukła, marionetka, szmaciana pacynka na rozkazach wiatru.
Bezsensu.
Nigdy nie miało najmniejszego znaczenia.
Zmarnowało tylko parę zeszytów, piór, trochę kawy i parę nocy.
Bruliony zapisane słowami bez znaczenia. Powinnam to spalić.
Rozsiać z wiatrem pył i zatonąć w nim. Rozpłynąć.
Nie ma już nic i nic już nie będzie. Wszystko już było.
Zanim wkroczyłam w tą historie ona już dawno była zakończona.
Mój los przypadkiem się wplątał. I teraz niepotrzebny, nierozplątany kłąb nadaje
się tylko do wyrzucenia.

Czuje się jakbym była zrobiona ze szkła. Jeszcze jedno uderzenie rozsypie się w proch.
Nic nie warty. Kaleczący palce.

Jestem na skraju bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. I bardziej niż kiedykolwiek bez wiary, bez sił i bez nikogo kto by mnie złapał.
Nie mam już nic o co warto walczyć.

Nie ma już nikogo kto by mnie potrzebował i są to słowa prawdziwsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Teraz mogę upaść. Teraz naprawdę nie mam już nic.

Przeżyłam najbardziej bezsensowny miesiąc w moim życiu. I kolejne też takie będą.
I mam ochotę wrzeszczeć na myśl o tych wszystkich łzach przeze mnie.
Niczego bardziej nie żałuje niż tego, że nie umiałam.
To było dla mnie wszystkim bardziej niż myślałam.
I zabija mnie, że dla nich też.

Niszczę wszystko czego się dotknę.

czwartek, 9 sierpnia 2012

Infantylnie

Czyż nie jest tak, że sami uciekamy? Nie jest tak, że kochamy ułudę, wyobrażenie?
Bo czym innym jest miłość od pierwszego wejrzenia jak nie złudzeniem?
Spotykamy kogoś i zakochujemy się z góry przypisując mu te zalety na których najbardziej nam zależy. Bo przecież tak jest łatwiej. Kochać złudzenie. Kochać kogoś kogo nigdy nie będziemy mogli mieć. 

Uciekamy w wyidealizowaną miłość nazywając siebie romantykami.
Stawiamy obiekt westchnień na piedestale i każdego dnia na nowo unieszczęśliwiamy się myślą, że
sami nie jesteśmy na tyle dobrzy by kiedykolwiek ten ktoś nas pokochał.
''Romantyzm jest prawie synonimem naiwności''
Infantylnie sentymentalni szczęśliwi w swoim nieszczęściu.

''In a while now I will feel better
 I'll face the weather before me''

Monotonia. Schematyczność.
Wstać => Przeżyć => Iść spać
Niesamowicie tęsknie za jakimkolwiek wyzwaniem.



Gdy tylko pogoda dopisze namiot na plecy i w góry.
Pod błękitne niebo.


Ludzie wymagają od życia cudów. Siedząc na tyłku przed komputerem chcą by życie było
fascynujące i niezwykłe. Nie rozumieją, że żeby żyć tak naprawdę trzeba wędrować.





piątek, 3 sierpnia 2012

''I need you right here, by my side
You're everything I'm not in my life''

wartości podobno chrześcijańskie, czyli społeczna głupota zwana homofobią

Gdy wygoogluje się hasło ''wartości chrześcijańskie'' dowiadujemy się, że to '' głównie wartości religijno-moralne, związane z osobą ludzką i wspólnotą kościelną, to wartości osobowe i wspólnotwórcze. Przyczyniają się do przemiany bytu osobowego, ale także i świata, powstawania kultury duchowej i środowiska Bożego.'' Okej. A więc mamy kulturę duchową i środowisko Boże.
Tą niesamowitą kulturę duchową miałam przyjemność lub raczej nieprzyjemność obserwować ostatnio na portalach w rodzaju facebook czy kwejk. Wspaniała wspólnota kościelna, cudowni chrześcijanie otwarcie pokazywali, że według nich społeczność LGB T (Lesbians, Gays, Bisexuals, Transgenders)  powinno się ''wysłać do gazu''. Oczywiście pojawiały się też łagodniejsze wersje jak na przykład propozycje wysłania ich na leczenie psychiatryczne czy izolacja od ''normalnego'' społeczeństwa lub nawoływania do nawracania zbłąkanych owieczek na łono Boże (i średnio obchodził tych ludzi fakt, że niektórzy nie chcą być nawracani).
A jak się to ma przepraszam bardzo do
''Podstawowym przykazaniem etycznym chrześcijan oprócz przykazań Dekalogu jest przykazanie miłości Boga oraz bliźniego (nawet nieprzyjaciół). Miłość polega nie na akceptacji grzechu, ale nieżywieniu negatywnych uczuć względem źle czyniących, krzywdzących, nieszukaniu odwetu, ale pozostawieniu człowiekowi prawa do wyboru własnej drogi, do wolności, którą każdy powinien szanować, podobnie jak Bóg to czyni względem każdego człowieka.''
Daleko homofobom do miłości do bliźniego.
Wymachując niczym sztandarem 'wartościami chrześcijańskimi' warto najpierw zastanowić się co te wartości sobą prezentują. Inaczej czeka nas szybki powrót do średniowiecza i palenia na stosie.
I może pora by zamiast lekcji religii na których księża wmawiają nam, że homoseksualizm to choroba, którą można wyleczyć w szkołach powinna być etyka, bo tylko ona na tyle szeroko zajmuje się aksjologią (nauką o wartościach) by uczyć tolerancji i przede wszystkim myślenia.
Żałosnym jest gdy ludzie wymachując krzyżem i krzycząc jakimi to oni są chrześcijanami nawołują do kamieniowania społeczności homoseksualnej. Żałosnym jest gdy tzw. chrześcijanie plują jadem i grożą osobom otwarcie przyznającym się do swojej orientacji.
A najbardziej żałosne jest gdy faceci nie mają nic przeciwko lesbijkom ale geje im przeszkadzają.
Dwie całujące się dziewczyny są seksowne ale za to dwóch całujących się facetów trzeba ''za*ebać'', bo to niemęskie cioty.
Obserwując wielki ''hejt'' osób otwarcie deklarujących swoje uczucia do osoby tej samej płci mam ochotę sama rzucać kamieniami. Rzucać w ''hejterów''. To heteroseksualni mogą robić co chcą i gdzie chcą, a homo już nie? A to niby dlaczego? Wymagasz to spójrz najpierw na siebie.

A już najbardziej podoba mi się argument, że społeczna tolerancja homo będzie zachęcać do zostawania homo.
Czyli społeczna tolerancja świnek morskich i stałe z nimi przebywanie sprawi, że będę chciała zostać świnką morską?
Błagam!
Od zawsze miałam przyjaciółki, znajome czy znajomych, którzy byli homo lub bi i jakoś niczego to nigdy nie zmieniało, a moja heteryczność pozostała niezachwiana.

Każdy, każdy argument przeciwko homo jestem w stanie obalić. Może dlatego, że nie mam pola widzenia mikroorganizmu tylko potrafię sama widzieć i sama myśleć, a nie pokornie słuchać PiSu, Rydzyka, Młodzieży Wszechpolskiej czy jakiegoś kolejnego kretyna w sułtanie grzmiącego z ambony?
Ogarnijcie się Polacy, bo kiedyś byliśmy jednym z najbardziej tolerancyjnych narodów, a teraz to...
Ciemnota, głupota i mierność umysłów.

Miłego dnia.

''Nie bądź chujem nie wycofuj się''

http://www.weszlo.com/news/11269-Nie_badz_chujem_nie_wycofuj_sie