sobota, 29 sierpnia 2020

Połoniny czarno-białe

 Chyba nadeszła pora, żeby jak za dawnych, "dobrych", harcerskich czasów wybrać się na samotną wędrówkę. Założyć plecak na plecy, wybrać szlak i spędzić trochę czasu sama ze sobą, zrobić bilans zysków i strat. Tylko nie wiem czy coś po stronie zysków się znajdzie.


Tylko nie wiem czy góry mogą być jeszcze dla mnie terapią. Czy nie za bardzo osiadł na nich osad tamtego pamiętnego obozu gdzie tylko góry, drzewa i stumyk słyszały płacz dziecięcych głosów.

Zastanawiam się kim bym była. Kim bym była gdybym wtedy nie włożyła harcerskiego munduru, gdyby moje poczucie własnej wartości nie zostało przez "wychowawców"/"instruktorów" kompletnie zniszczone.

Czy podejmowałabym teraz w dorosłym życiu inne decyzję? Czy pchałabym się w bezsensowne, niszczące związki, czy aż tak bardzo potrzebowałabym potwierdzeń swojej wartości?


Wszyscy mają mnie za ekscentryczną, ekspresyjną, pewną siebie osobę, która niczego się nie boi.

He he

Tyle razy w ostatnim czasie słyszałam "kocham", szkoda tylko, że to kochanie na słowach się zaczynało i kończyło. Jak zawsze muszę radzić sobie sama. A to mi akurat nigdy nie wychodziło i nie wiem jak długo dam radę utrzymywać tego chociażby pozory.

Czy w sumie jeszcze jakiekolwiek utrzymuje? 

Do Ciebie kimkolwiek jesteś

 Kimkolwiek jesteś, lękam się, że wędrujesz ścieżkami marzeń,

Boję się, że domniemane rzeczywistości pod twoimi stopami i dłońmi

rozpłyną się,

Nawet teraz twoje rysy, radości, mowa, dom, fach, zwyczaje, kłopoty,

szaleństwa, strój, zbrodnie pierzchają przed tobą w rozsypce,

Twoje prawdziwe ciało i dusza zjawiają się przede mną (…)

 

Nikt ciebie nie zrozumiał, ale ja ciebie rozumiem,

Nikt nie oddał ci sprawiedliwości, sam sobie nie oddałeś sprawiedliwości,

Nikt nie odnalazł w tobie doskonałości,  ja jeden ją w tobie znajduję,

Nie ma takiego, który by nie chciał cię uzależnić, ja jeden nigdy się na to nie

zgodzę,

Ja jeden nie narzucam ci pana, właściciela, zwierzchnika, Boga, a jedynie to,

co chce być twoją istotą. (…)

 

O, mógłbym śpiewać o tobie wspaniałe hymny pochwalne!

Nawet nie wiesz, kim jesteś, prześniłeś całe życie,

Przez większość czasu twoje powieki były jakby zamknięte (…)

 

Tropię cię tam, gdzie nikt inny ciebie nie tropił,

Milczenie, biurko, lekceważące słówko, noc, codzienna rutyna, jeśli nawet

ukryją cię przed innymi albo przed tobą samym, nie ukryją cię przede mną (…)

 

Nie ma takiego talentu w mężczyźnie czy kobiecie, który nie byłby także

zakarbowany w tobie,

Nie ma cnoty, ni piękna w mężczyźnie czy kobiecie, których nie byłoby także w tobie,

Nie ma odwagi, wytrwałości w innych, których nie byłoby także w tobie,

Nie ma takiej rozkoszy, która nie mogłaby być także twoim udziałem.

 

Co do mnie, nie dam nikomu niczego, czego nie dałbym także tobie,

Nie zaśpiewam pieśni chwały nikomu, nawet Bogu, zanim nie zaśpiewam

pieśni chwały tobie.

 

Kimkolwiek jesteś, domagaj się swego za wszelką cenę!

Pejzaże Zachodu i Wschodu są mdłe w porównaniu z tobą,

Te rozległe łąki, te rzeki bez końca – jesteś równie rozległy i nieskończony

jak one,

Te furie, żywioły, burze, mechanizmy Natury, gwałtowne bóle pozornego

rozkładu – ty jesteś tym lub tą, która panuje nad nimi,

Władca czy też władczyni samodzielnie władasz Naturą, żywiołami, bólem,

namiętnością, rozkładem.

 

Pęta spadają z nóg, odkrywasz niewyczerpane zasoby,

Stary czy młody, mężczyzna czy kobieta, szorstki, pospolity, odtrącony przez

innych, cokolwiek jest w tobie – ujawni się samo,

Narodziny, życie, śmierć i pochówek dostarczają środków, nie brak niczego,

Przez gniew, straty, ambicję, niewiedzę, znudzenie przebije się to, co jest

tobą.

 

 

Walt Whitman, „Do Ciebie”  z cyklu „Wędrowne Ptaki”

sobota, 15 sierpnia 2020

,, Wyszedłem na zewnątrz i ruszyłem zdecydowanym krokiem przez smog. Oczy miałem błękitne, buty stare i nikt mnie nie kochał."

Oj Bukowski gdybym wiedziała jak bardzo będziesz mi towarzyszyć nigdy nie sięgnęłabym po Twoje książki...