czwartek, 26 kwietnia 2012

niedziela, 22 kwietnia 2012

życie nie gra fair.

 <3
Rozmowa o routerze
- Internet nie dochodzi? Jak to nie dochodzi? Założył rodzinę  i dostał szlaban? (...)
- A może się upił?
- Tak upił się i zgubił drogę do wyjścia.


Super. Mój magiczny telefon nie łapie zasięgu w Kobiórze. To o zasięgu na Mazurach mogę sobie
co najwyżej pomarzyć.
Hmm. Wyjazd za 5 dni, a nie mam spodni. Cuudownie.
Super.
I za każdym razem gdy sprawdzam prognozę to jest inna. Teraz zapowiadają deszcze, a
oczywiście kurtki przeciwdeszczowej też nie mam.


Coraz bardziej cierpię na jakąkolwiek niemoc twórczą. Nawet mój pamiętnik zaczyna porastać
kurzem. Zwyczajnie kończą mi się tematy. Moje życie stało się do tego stopnia monotonne,
że jeszcze trochę i skończę pisząc w którymś z moich magicznych zeszytów o tym jak fascynujące jest
jedzenie kanapki z serem.

Przestaje dostrzegać jakąkolwiek magie w życiu. Czy cokolwiek ciekawego.
Wzloty, upadki i tak w kółko. Do znudzenia.
Ciągle powtarzam te same schematy.


I coraz, coraz, coraz, coraz bardziej mi się nie chce. Mój stopień harcerski leży i wrzeszczy, bo
nie mam natchnienia by się zabrać do wykonywania punktów, które mi zostały.
Każdego dnia powtarzam sobie, że popołudniu go przejrzę i wezmę się do jakiejś konkretnej pracy
po czym wracam po szkole, włączam facebooka, wyjmuje książkę albo ktoś do mnie dzwoni
i czegoś chce.
I tak mi to ciągle ucieka, ucieka i ucieka.
Choć w sumie może dlatego tak to odwlekam, bo nie wiem co zrobić ze sobą dalej?
Zamknę samarytankę i co? Nawet nie wiedziałabym co w następnym stopniu rozpisać.

A może powinnam się zastanowić czego tak naprawdę chce? Nie czego chce mój zastęp
czy ktokolwiek inny tylko czego chce ja?
Odpowiedź sobie szczerze czy jestem w harcerstwie dla siebie? Czy mnie, MNIE, to uszczęśliwia?
W sumie przez te, hmm, jakieś dwa lata gdy nie byłam harcerką to mimo momentów w których
tęskniłam za ogniskami, wyjazdami, śpiewankami etc, w pewien sposób byłam szczęśliwa.
Może to szczęście było płytkie, może to były chwile ale mimo tego, że nie pracowałam nad sobą,
że nie dążyłam w żaden sposób do samorealizacji, to i tak czułam się... dobrze sama ze sobą.


Nie da się od niczego odciąć. Życie nie pozwala na ładne, czyste cięcia, które szybko się goją
i nie zostawiają śladów. To by było za proste. Przeszłość i tak wcześniej czy później dogania
nie ważne jak szybko się przed nią ucieka. Nad wspomnieniami się nie panuje. Skradają się
cichutko za każdym razem gdy zamyka się oczy więc przykro mi kochana ale nie zapomnisz
i nie uciekniesz.
Poza tym gdybyś naprawdę chciała zapomnieć to nie zamykałabyś się przed światem, budując
sobie mur za którym chowasz się i myślisz, że nikt Cię nie widzi i udajesz sama przed sobą, że
zapomniałaś, że nie wspominasz.
Albo sama za niego wyleziesz albo wytargam Cię za włosy. Twój wybór. Wiesz, że potrafię być
bardzo upierdliwa.


Delena <3



Uroczy artykuł:
http://wiadomosci.onet.pl/nauka/seks-na-szesciu-nogach-to-jest-mozliwe,1,5111670,wiadomosc.html
(nie sugerujcie się tytułem. jest o owadach :P)

środa, 18 kwietnia 2012

Maybe I'm just blind...

I powiedz mi, że wszystko będzie dobrze. I spraw żebym uwierzyła.
I nadaj barwom smak i sens.
I posprzątaj chaos szarych uczuć.
I wymieć koszmary spod poduszki.
I nadaj wiatru melodie i spraw by wzór chmur układał
się w sensowną całość.
Niech kawa przestanie być tak czarna, a wieczory takie długie.
Niech wiosna przekwitła zakwitnie od nowa, tam gdzie zbyt długo jej już nie było.
I bezsensownie, nierealnie, zbyt sentymentalnie, niech będzie dobrze.



Gdzieś tam podobno jest wiosna. I spośród popiołów i petów przydeptanych podobno
kwiaty rosną. I podobno drzewa w pijackim szale połamane zaczynają wypuszczać pąki.
Podobno, niepewnie gdzieś słońce zaglądało.
Wiosna.



I kolejne iskierki zapału trzeba wygrzebać. I udawać, że się potrafi. I udawać, że uśmiech
jest szczery. Kiwać głową, wysłuchiwać problemów, dawać rady, wychowywać w pewien sposób,
uczyć, strofować, pokazywać to czego w szkole się nie nauczysz i być starszą siostrą, wspierać
i nauczyć by nawet w trudnościach iść naprzód z uśmiechem.
(tylko jak uczyć czegoś czego się nie umie?)

''Gdybym dziś mógł wybierać miejsce, które chciałbym zajmować w ruchu, to chciałbym byc zastępowym" - Robert Baden Powell.

''Przecież ja nawet frytek nie potrafię zjeść tak, żeby nie pobrudzić się keczupem. Jeśli więc
nie umiem zadbać o własną bluzę, to jak mogę być odpowiedzialna za czyjeś życie?''

Potrzebuje inspiracji, potrzebuje by znowu ta wątła iskierka przygaszana przez niepewność i nieporadność
znowu zapłonęła silnym ogniem. Nim będzie za późno, nim zgaśnie. Potrzebuje nowych sił.
Potrzebuje znowu uwierzyć w to co robię. Uwierzyć, że to ma sens. I że potrafie.



''So hold me when I'm here
Right me when I'm wrong
 Hold me when I'm scared''

sobota, 14 kwietnia 2012

W. stwierdziła, że powinnam napisać notkę żeby się wyżyć...
Hmmm. Gdyby to było takie proste.

Jedyne co mnie jeszcze trzyma to zastęp. Wiem, że gdybym po raz kolejny odeszła to żałowałabym
tego po jakiś 15 minutach ale mimo to ta opcja kusi.
Zależy mi. Tylko czy to ''zależy'' nie wynika zwyczajnie z lęku przed bezsensownością?
Zwyczajnie boję się, że bez harcerstwa moje życie straci jakikolwiek sens.
Jednak mimo wszystko, mimo tego, że jakże egoistycznie potępiam jej decyzje o odejściu
to i tak wiem, że ja mówiłam dokładnie to samo, podawałam dokładnie te same argumenty.
I te wszystkie powody dla których chciałam odejść, przez które chciałabym odejść magicznie
nie znikły. Dalej są. I gdy ona odejdzie dojdzie kolejny argument. Bo spójrzmy prawdzie w oczy.
Jest jedyną wędrowniczką, której w 100 % ufam. Jedyną osobą, o której wiem, że jeśli upadnę
zawsze mnie podniesie i nigdy nie potępi za to, że nie dałam rady.
Boje się. Boje się, że bez wsparcia nie dam rady. Boje się, że przeciwności losu się spiętrzą,
a nie będzie przy mnie nikogo.
I jednocześnie widzę jak zależy mojemu zastępowi. Widzę jak M. tańczy na palcach, gryzie
się w język przy ironicznych uwagach i generalnie robi wszystko bym czasem nie chciała
znowu odejść. Widzę jaką wiarę pokłada we mnie mój zastęp.
Zły obiekt do tej wiary sobie wybrali. Jestem beznadziejną zastępową, beznadziejnym wzorem.
Nie mam natchnienia do zbiórek ani polotu. Uciekam w schematyczność. Chowam się
za magiczną barierą 1h 30 min patrząc co chwila na zegarek, marząc tylko o tym by ten czas
jak najszybciej upłynął.
Męczę się ale cóż. Służba. Mimo tego, że czasami czuje, że to nie jest moja droga, że droga
harcerstwa mnie już nie uszczęśliwia, że ten czas, który trwałam w harcerstwie z uśmiechem,
zapałem etc to były resztki sentymentu, próba odnalezienia tej magi, którą czułam w harcerstwie,
którą zdawało mi się znalazłam w Leśnych, sentyment, który zwyczajnie już się wypalił.
No ale wybrałam już drogę, weszłam na nią i nie ma żadnej drogi na skróty ani bocznej
ścieżki, którą mogłabym uciec.

Tylko jak długo mogę grać na jej sumieniu? Jak długo można kogoś prosić by został, bo
ja tak chce?
Tylko, że kto przy mnie będzie? Jestem zbyt wielką ofiarą losu/ pechowcem/ zbyt słaba by
dawać sobie rade sama. Nigdy nie byłam silna, a ostatnio...

Jestem tchórzem i malkontentem.
Znajdę problem do każdego rozwiązania.
I to się chyba nigdy nie zmieni.
Ta Kundzia powtarzająca ''walcz'' i ''nie poddawaj się'' umarła wraz z odejściem z ZHRu.
Tak naprawdę to Kundzia harcerka wtedy umarła.
Odkąd wstąpiłam do Leśnych nie było chyba ani jednego dnia w którym nie złamałabym
któregoś Prawa.
Choćby ''Harcerz jest zawsze pogodny''.
Bu ha ha...






Suuuuuuuuuper. Piątek 13. Jeah. Z gorszych dni to ten mógłby spokojnie starać się o miejsce
w czołówce.



Nie ma w dzisiejszych czasach miejsca na ideały. W dzisiejszych czasach ''najlepsi przyjaciele''
obgadują się do upadłego, słowo ''obiecuje'' nic nie znaczy, ''zawsze'' trwa tydzień, a jedyne
czego można być pewnym to tego, że gdy do kogoś się przywiążesz to na pewno Cię zrani.
Ideały? U większości to słowo wzbudza pusty śmiech albo wzruszenie ramionami.
Osiągnięcie szczęścia poprzez ideały? Jasne. Przecież łatwiej iść na piwo. Szczęście niemalże
gwarantowane. Krótkotrwałe no ale cóż tam.

środa, 11 kwietnia 2012

rzeczywistość to tu czy po drugiej stronie lustra?

Kto zabrał moje tabletki na wyrachowanie?
Potrafiłam wyłączyć empatie i przytłumić uczucia by osiągnąć to czego chce
niezależnie czy chodziło o naciągnięcie kogoś na kawę czy złamania komuś serca,
od tak, dla zabawy, dla zakładu.
Miałam gdzieś czyjakolwiek emocje, nawet moje własne niewiele mnie obchodziły,
ideały były pustym dźwiękiem, które nie poruszały żadnych strun w mojej duszy,
bo stłumiłam je zbyt wielką warstwą kurzu.
I nagle to zniknęło. Odeszło niczym sen złoty. I nagle zamiast tylko dotykać zaczęłam też czuć.
Wyrzuty sumienia są najgorszym panem. Są razami, które wymierzasz sam sobie.
Zaczęło mi zależeć. Sama założyłam sobie kajdany przywiązania i zaplątałam się w siatkę
zobowiązań, których nigdy nie powinnam była podjąć.
Nigdy nie potrafiłam niczemu sprostać.


Uważałam, że nic mi się od życia nie należy.
Szara myszka, włosy o nieciekawym płowym odcieniu, z domieszką koloru brudnej ścierki, ani
proste, ani kręcone, po prostu nijakie
jasna cera, ani alabastrowa, ani w kolorze kości słoniowej tylko po prostu jasna, oczy
ni to niebieskie, ni to szare, w jakimś takim jasnym nieokreślonym kolorze i okrągłe okulary
nadające wygląd zbzikowanej kujonki.
Nawet obozy sportowe spędzałam siedząc sama w pokoju z nosem w książce.
Nie był mi potrzebny nikt i ja nie byłam potrzebna nikomu.
Z czasem to się zmieniło. Zafarbowałam włosy, stałam się głośniejsza, krzykliwsza, kolorowa,
okulary wylądowały w szufladzie, a miejsce po futerale zajęła prostownica (lub lokówka
w zależności od nastroju). Uczyniło mnie to szczęśliwszą? Nie sądzę.
Bo wraz z jakimkolwiek 'życiem' pojawiają się też ludzie.
A dogadywanie się z innymi przedstawicielami homo sapiens nigdy mi jakoś szczególnie
nie wychodziło.
Nieśmiałość to nie jest choroba. Niestety. Bo z większości chorób można się wyleczyć.
Boje się ludzi, boje się, że nie sprostam ich oczekiwaniom, więc atakuje lub krzyczę,
zakładając porażkę, oczywiście ją ponoszę.
Nie posiadając ani cech charakteru, ani wyglądu, które byłyby w jakikolwiek sposób pociągające
nie potrafię zaskarbić sobie sympatii.
Nie mówiąc już o jakichkolwiek innych uczuciach.
Na palcach jednej ręki mogę policzyć ludzi, którym na mnie zależy, zaś moja lista
ciągnęła by się hen hen w oddali i jeszcze dalej.
Bo tak naprawdę nikt nie chce być sam. Zakosztowałam samotności i zbyt gorzki jest to owoc
by się w nim rozsmakować.



Mogłabym błagać, kraść, zabijać, zrobiłabym wszystko
ale nigdy nie będę wystarczająco dobra.



Kochasz jego spojrzenie i to, że przytulał Cię gdy płakałaś.
A wiesz coś o nim? Wiesz co lubi, czego nie znosi, ile łyżeczek cukru daje do herbaty?
On słuchał Cię gdy mówiłaś, a Ty kiedykolwiek pozwoliłaś mu cokolwiek powiedzieć?
Pęka Ci serce i rozlatuje się na kawałki, bo on nie wykorzystał kolejnej szansy danej
mu przez Ciebie, na Twoich wydumanych warunkach, wykreowanych na Twoim
bajkowym świecie pełnym nierzeczywistości.
No gratulacje. Naoglądałaś się seriali (bo nie podejrzewam Cię o to być czytała książki)
i myślisz, że wiesz wszystko o miłości.

wtorek, 10 kwietnia 2012

tak, szczerze?

Szukając jakiejkolwiek inspiracji przeglądam blog za blogiem szukając perełek
i znalazłam.
Bloga, a w sumie fotobloga gdzie wszystko co puste, przeciętne i ''pokemonowe'' było napisane
wielką, pogrubioną czarną czcionką, a wszelkie przemyślenia ukryte, zlane z kolorem tła.
Zastanowiło mnie to.
Lepiej zlać się z tłumem? Schować swoją osobowość w kieszeń i być ''pustakiem''?
Tak jest... łatwiej?
Wszelaka oryginalność, czy choćby hmm... inteligencja
zdaje się, że wyszły z mody.


Nie wiem, może się czepiam ale razi mnie ta Twoja ''powierzchnia policzka'',
te teksty ściągnięte z internetu, te o nastoletniej miłości, gdzie sens stanowi
sms na dobranoc, razi mnie ta Twoja wydumana miłość, wykreowana pod publikę,
pod którą ukrywasz to, że tak naprawdę zostałaś sama, bez bratniej duszy przy boku,
nie ważne czy przyjaciółki, czy ukochanego. Męczy mnie ta Twoja depresja, którą
często stosujesz jako wymówkę, którą naciągasz na litość, której istoty tak
naprawdę nie rozumiesz, bo dla Ciebie depresja jest stanem szarości pokazanym
w telewizyjnej reklamie. To nie jest coś co wyróżnia i ''pogłębia'' człowieka
tylko choroba dziewczynko. Poza tym gdybyś rzeczywiście na nią cierpiała
to nie cieszyły by Cię tak często te drobne przyjemności w życiu
o których informujesz gdy zapominasz, że miałaś być smutna.



''Życie jest interesujące i zabawne pod warunkiem, że nie próbuje się być szczęśliwym.''
Leszek Kołakowski



Aaaaaaaaaaaaaaaaa!!!
Zlot Miłośników Pratchetta w Krakowie!


Święta, święta i po świętach.
Mam wrażenie, że Wielkanoc to tradycja wymierająca.
Ludzie coraz bardziej sobie odpuszczają.
W moim najbliższym otoczeniu mało kto był poświęcić koszyczek
i mało kto miał tradycyjne wielkanocne śniadanie
Ja jakoś nie czułam różnicy w tym roku. Pierwszy raz nie było u mnie święconki,
a jakoś te święta nie różniły się bardziej od innych.
Ba, w sumie były bardziej udane niż w innych  latach.
Skorupki z orzechów latające po kuchni i Wera drąca się, że mam zboczone orzechy,
bo jej za koszulkę wpadają i grożąca mi, że będę płacić za dentystę, gdy o mało
nie złamała sobie zęba na przeoczonej łupince,
Wiki posadzona na krzesełku i siekająca produkty do farszu, nic tylko żyć nie umierać,
jako, że po raz pierwszy w życiu nie musiałam sama robić wszystkiego tylko miałam
dwie pary rąk do pomocy,
pary rąk z żołądkami bez dna, które śliniły się do sernika i wypiły mi cały sok pomarańczowy
ale co tam.


Miłość- towar deficytowy?
A może to po prostu plaga mózgojadków ogłupiła świat?
Zerwanie przez smsa, czy dlatego, że on ''lajkował'' jej posty na facebooku
są teraz na porządku dziennym. 
Umawianie się z kilkoma osobami na raz też.
Tak jest wszędzie czy tylko ja mam i miałam patologicznych znajomych?
Nie wyobrażam sobie stanięcia w sytuacji gdzie dowiaduje się o zerwaniu,
bo on zmienił na facebooku status na wolny lub pytania o chodzenie
(niczym w podstawówce) w stylu '' mogę oznaczyć cię w związku na fejsie?''
Dlaczego przyszło mi żyć w czasach w których laska po usłyszeniu tekstu
'' jestem z tobą, bo jesteś ładna, a do charakteru można się przyzwyczaić''
jest z takim facetem nadal? 
Dlaczego w dzisiejszych czasach miłość wyznaje się pisząc serduszka w smsie, a 
''najsłodsze'' co robi chłopak to to, że lubi posty i zdjęcia swojej dziewczyny,
która zachwyca się jego ''romantyzmem''?



sobota, 7 kwietnia 2012

Czasami potrzebuje oddechu. Zatrzymać się, pomyśleć.
Nie żyć, teraz, chwilą, szybko.
Wsłuchać się.
Tak często postępuje bezmyślnie, głupio.
Wrzeszcząc, usiłując pokryć wszystkie swoje słabości chichotem.
Za każdym razem popełniając dokładnie te same błędy.
I uparcie, absolutnie niezgodnie ze swoją naturą, jestem okropnym ''emo''.

Katując się niemożnością stania się inną, lepszą, nienaturalnie wpędzam się w melancholie.
Usiłując werbalizować myśli tym bardziej starannie je ukrywam.
Katalogując wspomnienia uparcie wybieram te sceny o których powinnam zapomnieć.

Powiedz mi ile warte są marzenia. Wyjaśnij mi koncepcje szczęścia.
Naucz mnie chodzić.
Pomóż mi poskładać bezsensowny bełkot w logiczne zdania.
Pokaż mi jak śnić.

czwartek, 5 kwietnia 2012

błędy.

Niektórzy rodzą się by być pisarzami, niektórzy zaś by całe życie za tym tęsknić.





Naszło mnie przed wczoraj wspomnienie z rozmowy pomiędzy dwoma dziewczynami z
zapamiętanej ze szczenięcych lat spędzonych na podwórku:
(generalnie rozmowa toczyła się o tym jak jednej jest źle w życiu i w końcu po wielu marudzeniach
rozmówczyni nie wytrzymała...)
- Masz telewizor?
- Tak
- Masz komputer?
- Tak
- Masz DVD?
- Tak
- To jesteś szczęśliwa
(ta rozmowa zapadła mi w pamięć, bo marudząca po krótkiej chwili namysłu przyznała, że rzeczywiście
jej życie nie jest aż tak straszne)

Nie jest wcale tak łatwo kierować się w życiu dewizą 'mogło być gorzej, nie mam tak źle', bo i tak
gdzieś tam w głowie siedzi złośliwy chochlik zwany zazdrością, szepcąc do ucha jakże to inni mają lepiej.


Etyka. Plotki o nauczycielach z LO 4 i kolejna fala żalu spowodowana tym, że nie zdecydowałam
się tam zostać. Wątpię żebym kiedykolwiek przestała żałować swoich decyzji. Wybór liceum był
jednym z moich największych błędów. Chciałam zacząć od nowa. No po prostu brawa za inteligencje.
Grunt to pozbawić się biblioteki szkolnej pełnej mojej ukochanych książek, olać zainteresowania
humanistyczne, ukochanych nauczycieli, świetne kółko teatralne i znajomych, a zamiast tego mieć klasę
matematyczno- angielską, nauczycieli na których lekcjach śpię, bibliotekę o której nie warto wspominać,
sznurek z wstążeczkami zamiast siatki do siatkówki, zniszczoną psychikę, a no i białe ściany w całej
szkole, które doprowadzają mnie do obłędu.
Trzeba było po gimnazjum tam zostać.


''Kwitniemy sobie jak wiosenne kwiatki w tej naszej swojskiej patologii''





''Nie miałam innego wyjścia - musiałam powiedzieć jej prawdę.
Że umieram.
Oczywiście, ja wiem, że w gruncie rzeczy nie umieram.
Ale dlaczego czuję się tak, jakbym umierała?
Cały czas mam nadzieję, że to wszystko po prostu... zniknie.
Ale tak się nie dzieje. To nie chce zniknąć. Kiedy zamykam oczy i zasypiam, wciąż
mam nadzieję, że kiedy je znów otworzę, okaże się, że to wszystko było tylko jakimś
strasznym koszmarem.''
PK
Meg Cabot