wtorek, 4 października 2011

Życie w biegu

Każdy dzień wygląda tak samo. Chodzę spać późno, wstaje wcześnie. Nie mam chwili dla siebie.
Żałuje, że byłam dzisiaj w kinie, bo nagle okazuje się, że jutro też będę miała
cały dzień zajęty więc prace muszę przełożyć na czwartek.
Musze się zdecydowanie ogarnąć, bo zwyczajnie się nie wyrabiam.
Wracam do domu wieczorem i na naukę po prostu nie mam czasu.
Od przyszłego tygodnia koniec tego. Zbiórka w poniedziałek, a potem mam wszystko w nosie
i przez cały tydzień się uczę.
Gdy moja mama zobaczy moje oceny to zwyczajnie zabroni mi bycia w Leśnych.
Zaczyna się to samo co w zeszłym roku, czyli oceny takie, że wyjdź i nie wracaj.
Mam nadzieje, że do następnego zebrania daleko.
No ale przynajmniej nie mam jeszcze żadnej godziny opuszczonej.
Tyle dobrze.

Dzisiaj byłam na Bitwie Warszawskiej.
Dziwny film. Strasznie poplątany, przeskakujący od sceny do sceny
ni stąd ni zowąd
no i to 3D mogli sobie jednak darować. Wszystkie sceny w których
była jakaś dynamiczna akcja zwyczajnie się rozmazywały.
No ale w sumie film niezły. Polecam.


Jutro jadę na Murcki zbierać drewno. Wiem gdzie mam wysiąść
z autobusu i w sumie na tym moja wiedza się kończy.
Masakra -.-

Standardowo nie ogarniam mojego życia.

gdyby to było takie proste...



Łączenie harcerstwa i związków to nie jest dobry pomysł.
Rzucać drużynę o której się marzyło tyle lat?
Cóż. Coraz bardziej się cieszę, że odeszłam z ZHR i nie widzę jego rozpadu.

1 komentarz:

  1. "No ale przynajmniej nie mam jeszcze żadnej godziny opuszczonej."
    Ucz mnie.

    OdpowiedzUsuń