sobota, 22 października 2011

Zwyczajnie. Służba.

No i przeżyłam. Z kostką nawalającą bardziej niż kiedykolwiek, z bolącymi
rękami i odciskami na dłoniach.
Totalnie ściorana.
Ale wiecie co? Warto było.
Ludzie czasami pytają się co ja z tego mam?
No co mam z tego, że wstałam w sobotę o 7 rano, zbierałam, rąbałam
drewno cały dzień, a potem pilnowałam ogniska i wróciłam do domu
o 18.30 siedząc na Paprocanach od 9?
Cóż, mam satysfakcje. Satysfakcje ze służby, z tego, że byłam
przydatna i niezbędna, z tego, że w końcu nauczyłam
się rąbać drewno, czego nie potrafiłam skumać przez cały obóz.
Z tego, że pokazałam wszystkim, że to nie tylko panny X i Y są
takie cudowne, pracowite itd ale ja też, że potrafię sobie
poradzić sama.

A musiałam sobie poradzić sama.
Generalnie miało być tak, że ja z zastępem miałyśmy tylko zbierać drewno,
a M. miała ciupać. Spoko.
Po czym w pewnym momencie ja wracam z drewnem, a tu M. nie ma,
a ciupie Oliwia, która pierwszy raz trzymała siekierę w ręce
i totalnie nie potrafiła się za to zabrać.
Po chwili zmieniła ją Misia, a ja się załamałam,
bo nawet nie wpadły na to, żeby pod to coś podłożyć i generalnie Miśka
ciupała w taki sposób, że tylko czekałam kiedy straci nogę.
Generalnie wściekłam się, bo się okazało, że M. bolały rączki
i że sobie poszła nie wiadomo gdzie.
Mi opadły ręce. Jak można zostawić dwie dwunastolatki i kazać im rąbać
drewno skoro jedna z nich w życiu nie ciupała, a druga się wiecznie kaleczy.
I skończyło się na tym, że przez ponad dwie godziny drewno ciupałam ja.
Mimo że gdy na obozie padało hasło, że trzeba
pociupać drewno to ja to wciskałam komuś innemu lub uciekałam z krzykiem,
ewentualnie znęcałam się nad jednym patykiem 15 minut.
No ale cóż. Poradziłam sobie. Pociupałam i w końcu nauczyłam się
to do porządku robić.
Bo oczywiście jaśnie pani G. nie raczy odebrać telefonu.
Od M. owszem ale ode mnie po co?
W pewnym momencie byłam absolutnie przerażona, bo stwierdziłam, że
tego w życiu nie pociupie, że nie dam rady, że zuchowego ogniska w ogóle
nie będzie.


Potem może będą zdjęcia jeśli Agat mi je wyśle.


Dziękuje Ci, że znowu nauczyłeś mnie widzieć.
Nieświadomie ale nauczyłeś.
Nauczyłeś dostrzegać.


No i warto było wstać rano choćby dla tej mgły i dla zdjęć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz