wtorek, 9 czerwca 2015

Papierowa łódka poszła na dno. Zbyt kiepski budulec, zbyt słabe wiatry nadziei pchały ją w przód.
Przecież wiedziałam, że tak będzie.
A mimo to dryfowałam.
Bo nadzieja nigdy nie umiera.
I ten cholerny zarzut.
,,Bo Tobie na nim nie zależy!''
Może ma racje?
Może do tego stopnia nastawiłam się na pójście na dno, że obrałam nań kurs, zamiast przeć do przodu?
Zamiast walczyć?
,,I will fight for you''
Tylko czy jest o co?
Ale co jest do stracenia?
Głupia, głupia nadzieja.
A przecież powinna umrzeć.
Przecież powinnam rozsypać się na kawałki.
Powinnam. A to nie nastąpiło.
Uderzyłam o dno z taką szybkością, z takim rozpędem, że albo do mnie nie dotarło, że tam jestem, albo się od niego odbiłam.
Nie wiem.
Nic nie wiem.
Wszystko wiruje. Zmienia się.
Wariuje?
A może wypłakałam wszystko tamtej nocy łącznie ze zdrowym rozsądkiem?
Tylko czy wola walki nie przyszła za późno?
Czy papierowa łódka jest w stanie jeszcze wyruszyć w rejs po takim sztormie?
Czy jest co sklejać? Co ratować? Co naprawiać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz