poniedziałek, 27 lipca 2015

popatrz...

,,Postanowiła, że najlepiej będzie się nie przejmować.
Nie miała potrzeby. A może raczej nie chciała mieć potrzeby. Pragnienie
miłości sprawiało, że czuła się jak kot wiecznie ocierający się o czyjeś
kostki i miauczący „pogłaszcz mnie, no głaszcz, popatrz na mnie, kochaj
mnie".
Znacznie lepiej było być kotem z nieprzeniknioną miną, chłodno
spoglądającym w dół z wysokiego muru. Kotem, który unika pieszczot i
nie potrzebuje nikogo. Dlaczego nie mogła nim być?
„Bądź tym kotem!!!", napisała w rogu kartki, „chłodnym i
zdystansowanym".
Karou marzyła o byciu dziewczyną zupełnie samowystarczalną, dobrze
czującą się w samotności, pogodną. Ale nie była nią. Była samotna i bała
się tej niepełności wewnątrz, jak gdyby mogła się rozprzestrzenić i ją pożreć. Pragnęła czyjejś obecności obok siebie, oparcia. Dotyku palców na karku i głosu
witającego ją w ciemności. Kogoś, kto będzie czekał z parasolem, żeby
odprowadzić ją do domu, i rozjaśni się w uśmiechu, kiedy zobaczy ją
nadchodzącą. Kto będzie z nią tańczył na balkonie, dotrzymywał
obietnic, znał jej sekrety i stwarzał świat, w którym będą tylko ich
ramiona, jego szept i jej ufność."
Córka dymu i kości 





Nie widzisz targargającej mną samotności?
Jesteśmy dwoma dzieciakami, które dopiero uczą się życia. 
Nauczymy się wystarczjąco szybko?
Wzajemna zależność wykreuje motyle w duchu czy spali nas i zniszczy?
Rozsądek krzyczy odejdź teraz, szybko póki jeszcze możesz
ale nie tylko ja się przywiązałam, czyż nie?
Otwórz oczy, bo nie wszystko można sprowadzić do poziomu przyjemności, wiesz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz