środa, 9 września 2020

Nienasycenie

 Zawsze pragnęłam po prostu żyć. Odczuwać. Zarówno te przyziemne, proste przyjemności, te większe i mniejsze popędy i grzechy na które składa się proste człowieczeństwo jak i zachwycać się rosą nad ranem i deliberować nad płatkiem róży. Ale czyż większość ludzi pióra ze swoją całą wrażliwością na szczegóły, nadwrażliwością na życie nie byli też jednocześnie alkoholikami czy narkomanami co na życie uniewrażliwia? Ja zaś chciałam, chce wszystkiego. Stąpać twardo po ziemi i jednocześnie bujać wśród chmur. Rozpaczliwie czepiam się każdej mijającej chwili jakby miała być tą ostatnią.

Tyle tylko, że w tym biegu żeby doznać wszystkiego chyba przestałam odczuwać cokolwiek. Tak się skupiam na tym, żeby żyć jak najintensywniej, że przestaje żyć tym co jest tu i teraz. 

Gdzieś te moje wszystkie szczytne ideę, plany, marzenia i nadzieję się po prostu ulotniły i zaczęłam przeżywać dla samego przeżywania. 

Boję się, wiesz, boję się, że pewnego dnia spojrzę w lustro i nie poznam osoby, którą widzę.

Jestem nieszczęśliwa i zagubiona, a jednocześnie najszczęśliwsza na świecie. Żyje jak chce, robię co chce, sama wybieram własne ścieżki, sama wybieram ludzi, którzy te ścieżki przetną. Słucham historii, obserwuję i pisze kolejne zeszyty do szuflady. Tak dawno nie pisałam. Tak dawno nie byłam sobą (kimkolwiek JA jestem). Czuję się jakbym wyszła z więzienia. Czuję się jakbym znów się w więzieniu zamknęła. Dobrze i źle. Bez słów i twórczo. Ale to mój wybór. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz