wtorek, 22 września 2020

Nie miłość

 Owszem jest takie słowo jak nienawiść ale czemu nie wymyślono słowa odnoszącego się do "nie miłości" co niekoniecznie musi być tożsame z nienawiścią.

Bo to wszystko to zdecydowanie była "nie miłość". Bo jeśli się kiedykolwiek kogoś kochało to nie chce mimo wszystko się go skrzywdzić.

Raz pięść, raz słowa. Raz po raz. Widziałam to przecież już dawno. Tylko byłam uparcie ślepa. Na siłę zamykałam oczy i nie chciałam ich otwierać. 

Zastanawiam się czy gdybym dawno temu podjęła inne decyzję czy byłabym w tym miejscu gdzie jestem teraz. 

Pewnie tak. Bez znaczenia jakie studia bym wybrała byłabym tak samo głupia. 

A skoro studia dotyczące ludzkiej psychiki nic mnie nie nauczyły to chyba nie ma dla mnie ratunku. 


No cóż, przynajmniej raz, a porządnie wbito gwóźdź do trumny moich beznadziejnych uczuć. Wyjeżdżając z tak absurdalnymi zarzutami wychodzącymi od tak absurdalnej osoby...

Gimnazjum. A. uciekająca z domu i wracająca do niego. Maszyny, dopki, dawanie za ćpanie, dilerzy w kuchni. Jej waga piórkowa, zawalenie szkoły, krew z nosa. Towar spuszczany w ubikacji, moja bezczelna walka z dilerami, wyrzucanie ich z mieszkania, darcie po nich ryja, jak to ja, własną matkę w tą walkę wciągnęłam. Aż cud, że żaden z miłych panów handlujących mi nigdy nic nie zrobił, bo ewidentnie pchalalam się pod nóż. 

Liceum, zastanawianie się jak ukryć atak głodu narkotykowego zielonej, patrzenie jak się stacza, chudnie, chce skakać na tory.

Decyzja. Studia reso. Chcę moc zrobić więcej, wiedzieć jak pomoc. 

Pierwszy rok W. wytaczająca się z pociągu tak naćpana, że musiałam wzywać pomoc, ataki paniki, ataki agresji.

Lata nowsze. Kochany były i kochany S. Wciągający kreski. Pierwszy raz w życiu byłam tak wkurwiona, że potrzaskalam kufle trzymając je w rękach.

Kochana Olka nachodząca mnie w pracy, magiczne wejście ze złamaną różą dla mnie, krzyczenie pod płotem jaka to jestem, tysiące smsów z groźbami. Źródło informacji na mój temat jak się patrzy. 

Niczego bardziej nienawidze w życiu niż narkotyków. Niczego. Nic nie odpala we mnie większej agresji. 

Ale skąd miałby to wiedzieć skoro nigdy mnie nie słuchał, a jeśli już to tylko po to żeby wykorzystać historie przeciwko mnie. 

Zastanawiam się czy chociaż przez sekundę pomiędzy nami było coś prawdziwego czy tylko bilans zysków i strat. 

Zastanawiam się po jaką cholere spędziłam ostatnio 3 godziny na kolanach na podłodze szukając cholernego kolczyka, który wypadł mi z ucha zamiast wypierdzielić pozostałego przez okno. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz