czwartek, 17 grudnia 2020

Łatwo, prosto, kwadratowo.

 Łatwo zrzucić wine. Łatwo wskazać paluszkiem "o ty! Ty niszczycielu! To twoja wina".

Mamy tendencje do wybielania. Siebie. Naszych przyjaciół. Naszych kochanków. 


Łatwiej jest uznać, że to ja byłam zwykłą ladacznicą, niż przyznać, że tyle razy słyszałam "idź do niego", "i tak pewnie z nim", "u niego byłaś". Że w końcu poszłam. Słysząc o nkm dzień w dzień, krok w krok, wydawało mi się to najwłaściwsze. Gdzie indziej mogłabym pójść?

Cóż z tego, że zraniłam tym siebie, jego i naruszyłam równowagę wszechświata.


Cóż. Z. Tego. Ze byłam już wówczas wolną kobietą. Drzwi trzasnęły, kartony spakowane. 

Dziwka. Ladacznica. 


No przecież to takie niepojęte, że najpierw się kończy jedną relacje, a potem zaczyna inną.

To tak nie pojęte, że jak zamknęły się jedne drzwi, otworzyłam następne. 

No przecież na pewno już wówczas były uchylone. 

Otóż. Nie. Nie były. 

Ja to wiem.

A wy myślcie co chcecie oceniając mnie miarą, którą widać sami prezentujecie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz