sobota, 28 stycznia 2012

Lecz dla nas...

Czasami zastanawiam się jaki to ma sens.
Martwić się, wściekać, buntować, a mimo wszystko
ciągle w tym tkwić.
Nigdy nie jest tak, że się po prostu nie dowiem.
Że będę sobie szczęśliwie, nieświadomie egzystować,
Za każdym razem gdy dowiaduje się czegoś nowego
to czuje się jakbym dostawała w twarz.
Najgorsze słowa ale powiedziane do mnie, przy mnie
bolą mniej niż te powtarzane za plecami.


Gdzie podział się tamten spokój? Ta pewność?
Czemu wszystkie fundamenty na których budowałam
swoje wartości i ideały chwieją się, grożąc zawaleniem?

Ideały... Co ja wiem o ideałach? Mam 17 lat
i w przeciwieństwie do moich jakże to ''dorosłych''
rówieśników, ciągle czuje się dzieckiem.
Ideały... Ile z nas sprzedałoby je za jeden uśmiech tej
jednej jedynej osoby?

Powinnam być już bardziej rozsądna. A może nie?
Może powinnam być beztroską nastolatką żyjącą chwilą
bez baczenia na konsekwencje?
Popełniającą w kółko wszystkie błędy młodości?


Nie wiem. Co robić? Udawać, że nie widzę? Czemu faceci do których
nie czuje nic, z którymi zdecydowanie wolałabym zostać tylko
i wyłącznie na poziomie kumple, chcą czegoś więcej?
Czemu faceci zawsze muszą wszystko psuć?
Pora zacząć ze wszystkimi facetami zacząć ustalać zasadę
''Ty nie traktuj mnie jak dziewczyny, a ja nie będę traktować Cię jak faceta''
albo z góry zaznaczać, że sorry jestem nieszczęśliwie zakochana,
a moim życiowym planem jest zostać zakonnicą albo starą panną z kotem,
z L. to zadziałało, z innymi może też zadziała.
Da się kumplować z facetem i nie doprowadzić do żadnych dziwnych sytuacji.
Da się. Tyle, że niestety nie z każdym.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz