wtorek, 17 stycznia 2012

It's quiet company

Edit: Bla bla bla. Właśnie część usunęłam.
Znowu mi wyszło użalanie się nad sobą. Jak małe skrzywdzone
dziecko emo. Powinno się mnie odseparować i zamknąć w izolatce.

''Upadek kusi, tak jak kusiło wchodzenie na szczyt.''
 William Carlos Williams ''Upadek''

Coraz częściej łapie się tym, że zapełniam pamiętnik opowiadaniami małej dziewczynki.
Pełnej gór, mórz czy jezior. Prostoty lecz tak napchanej przepychem.
Tak jakby zwykłe, szare ulice nie widziały nigdy nic nadzwyczajnego.
A przecież to właśnie w zwyczajności jest najwięcej magii.
Choćby śnieg. Każdy płatek niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju,
pokrywający popękane chodniki, zdobiący drzewa puchatą czapeczką.
Albo słońce igrające z barwami odbitymi od szyb.
Czy sople zwisającą z dachów. Tak dostojne.
Ślady psa na idealnie, gładkiej pokrywie śniegu.
Śmiech dziecka, czyjś głos, czyjś szloch.
Tam zakochana para, tu zaś babcia karmiąca gołębie.
Wieczna igraszka młodości z życiem, przegrywająca
w wypłowiałym przez słońce kolorze.
Zbłąkany brzdęk gitary, melodyjny dźwięk skrzypiec
zagłuszane przez trąbiące samochody lecz przez swą ulotność
jeszcze bardziej niezwykłe.
Spokój miasta wieczorem, latarnie rozświetlające ulice
i pęd rano w gonitwie szczurów do pracy, szkoły, sklepu.
Kalejdoskop barw, emocji, życia po prostu.
Kto powiedział, że bajki mogą dziać się tylko gdzieś daleko,
w malowniczym miejscu zapomnianym przez człowieka?






''It takes an ocean not to break''

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz