środa, 5 września 2012

wrześniowo cd?

Kuszącym jest pogrążyć się w lawinie schematów. Iść wydeptaną ścieżką.
Po co mam targać nerwy, marnować czas i ślinę na języku w jakiejś durnej próbie uczynienia tego świata lepszym? Po co mam pracować nad sobą? Świat i tak tego nie dostrzeże, świata to i tak nie obchodzi. A dla mnie to tylko oznacza wieczny płacz i zgrzytanie zębów. Po co mam wyciągać dłoń do ludzi? Skoro i tak zamiast wdzięczności, satysfakcji czy choćby obojętności dostane tylko kopa w tyłek?
Po co mam wędrować do szczęścia skoro ów cel zdaje się być tylko nierealną mrzonką czy kompletną abstrakcją? Po co mam szukać pogody ducha, kawałka błękitnego nieba na horyzoncie skoro wcześniej czy później znowu wszystko się zawali?

Znowu nachodzą mnie czarne myśli.

Zbytnio przytłacza mnie świat w którym nic się nie liczy, nic nie ma wartości.
Przeciętność, przeciętność, przeciętność. Przeciętność, która tak często skrywa iskrę.
Bo przecież wyjątkowość trzeba ukryć, przykryć całunem zapomnienia.
Myślenie jest passé.
Pozorna oryginalność, pozorna awangarda. A tak naprawdę to wszystko tylko teatr lalek o tych samych pustych twarzach i sztucznych oczach.

Alkohol leje się strumieniami, dym tworzy spirale w wieczornym powietrzu. Tacy zbuntowani, tacy dorośli, tacy niezależni. Pije, bo lubię. Pije, bo bez alkoholu nie ma zabawy. Pije, bo... nie potrafię inaczej?
Bo po co inaczej?
''Żyj szybko umieraj młodo''

I cóż z tego, że połowa moich znajomych nie pamięta większości wakacji, większości urodzin i każdego weekendu?
A po co komu wspomnienia? Skoro się pamięta to się znaczy, że się dobrze nie bawiło = za mało wypiło.




Nie nie jestem sfrustrowana. Jestem tylko cholernie nieszczęśliwa. Ale i tak wole tkwić w swoim nieszczęściu niż je zapić, na chwile zapomnieć i w konsekwencji spotęgować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz