poniedziałek, 10 września 2012

wieczornie

Wieczór
Julian Przyboś

Te same gwiazdy
wyszeptały wieczór jak zwierzenie.

Latarnie wyszły z ciemnych bram na ulicę
i w powietrzu cicho stanęły.

Zmrok łagodnie przemienia przestrzenie.

Ogrody opuściły swoje drzewa,
szare domki znad rzeki spłynęły.

W niskich brzegach śród olch płynie żal.

Tylko horyzont uchyla nieba
księżycem,
i droga długo wiedzie we wspomnienie.

I twoje dłonie sieją między nami dal.



Przypomniała mi się wczoraj sentencja znana chyba każdemu od niemalże kołyski, a mianowicie:
''Przyganiał kocioł garnkowi, a sam smoli.''
Uwielbiam ludzi, którzy wirtualnie krzyczą do kogoś o braku pamięci, o nieposzanowaniu
przeszłości, o braku... szacunku po czym sami robią dokładnie to samo.


Zapowiada się udany rok. Prawo jazdy o którym marzyłam od zawsze, wyjazdy w góry, na konie
i oczywiście na koncerty.
Miło jednak mieć te prawie 18 lat.





Zaczekaj. Zaczekaj proszę i pozwól mi zrozumieć. Zostań. Zostań chwile, mgnienie,
wieczność.Proszę. Proszę nie pozwól mi błagać, nie pozwól mi biec za tobą niczym
w kiepskim filmie.Zostań. Na wyciągnięcie ręki, na tchnienie oddechu, na krańcach rzęs.
W wietrze, w dymie, w zamieci. Zostań. Bądź przystanią, bezpiecznym portem,
powrotem do domu. Zaczekaj, zostań do końca łez, aż
śmiech przebrzmi i zgaśnie. Zaczekaj aż ostatnia gwiazda na niebie się wypali.
Odejdź? Pusty wszechświat, bezdźwięczna, pusta melodia. Nie ma nic bez ciebie.
Ten żar co wzniósł już zgasł? Nie ma ciebie, nie było nas?





''Nienawidzę cię za to, że postawiłeś mój świat do góry nogami, a potem rozsypałeś go na kawałki.''
L. Christopcher

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz