poniedziałek, 3 września 2012

Rozpoczęcie.

Rozpoczęcie roku już za mną. Ufff. Na szczęście oszczędzono mojej klasie gadki-szmatki o tym jaki to ważny rok, straszenia maturą etc. Padło zaledwie pare standardowych uwag o tym, że mamy nie wagarować. Akurat. Już widze te 100% frekwencje, biorąc pod uwagę fakt ile osób nie pojawiło się na rozpoczęciu lub zwyczajnie się spóźniło.
No i jeszcze taki mały szczególik jak zmiana wychowawcy i powrót ukochanego polonisty pana B.
Pan B. ukochał sobie biblie, jest nawiedzonym katolikiem z żoną katechetką, który pomylił powołanie i zamiast zostać kościelnym został nauczycielem w liceum.

Z wizyty u okulisty na razie nici, bo przerażona kolejką przeniosłam się na jutro.
Dzięki temu mam pretekst żeby przesunąć zapisanie się na prawo jazdy.
Szczerze? Marze o tym, żeby nareszcie móc jeździć ale tyle razy już słyszałam, że na pewno nie zdam, że sama zaczynam w to wierzyć.


Jestem tolerancyjna, wyrozumiała i tym podobne ale gdy dziś zobaczyłam dziewczynkę max 10 letnią dumnie maszerującą z mamą na rozpoczęcie roku, myślałam, że dostane zawału. Gdyby za tzw. ''moich czasów''
(dziwne w wieku 18 lat czuć się dinozaurem) ktoś przyszedł do szkoły z wygoloną połową głowy i bronzerem na policzkach to wylądowałby na dywaniku u pedagog szybciej niż by zdążył powiedzieć ''ale''.
Cóż. Czasy się zmieniają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz