poniedziałek, 22 października 2012

szkolnie

Nadeszły ciężkie czasy. I to nie, nie dla palaczy. Oczywiście na kaprysie (?) dyrektorki ucierpią Ci co po prostu są ustawicznie głodni lub zwyczajnie kończą wcześnie lekcje, a autobus mają tuż tuż po dzwonku na przerwę. No ale może zacznę od początku...
Moje ukochanie liceum na które narzekam niemalże od momentu w którym pierwszy raz przekroczyłam jego mury (a nie to był drugi raz... w momencie gdy dowiedziałam się, że była awaria systemu, system mnie wywalił i nagle wylądowałam  w klasie mat-ang mając totalne uczulenie na matmę, no i permanentny antytalent do tego cudownego przedmiotu) wymyśliło kolejną genialną rzecz. A mianowicie drzwi od szkoły są zamknięte zarówno na lekcjach jak i przerwach. Czyli jeśli spóźnisz się do szkoły to zostaję Ci albo okno albo skakanie przez płot i wchodzenie przez dziedziniec, bo oczywiście nikogo z kluczem przy drzwiach nie uświadczysz. Dzisiaj ludzie kończący lekcje tęsknie wpatrywali się w odjeżdżający autobus, bo nikt nie wpadł na to, żeby w godzinach popołudniowych otworzyć drzwi. Bo po co. Niech  sobie przez przerwę poczekają.
Plan zakładał, że zamknięte drzwi powstrzymają palaczy. A gdzie tam. Palacze spokojnie kurzą, a ludzie, którzy nie chcą płacić niebotycznych cen w automacie usychają z głodu.
Żegnaj TESCO...
No i nie mogę się doczekać okienka na religii. Koniec z załatwianiem jakichkolwiek spraw w wolnej godzinie, bo przecież jak wyjdę ze szkoły to już nie wejdę. Cudownie.
I ciekawa jestem jak długo będę jutro walić w drzwi by dostać się na dodatkową biologie.
I jak długo się będę wykłócać pod drzwiami, że ja naprawdę kończę lekcje o 11.30 i że nie, nie będę spędzać tej godziny w bibliotece.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz