niedziela, 21 października 2012

chaos

To... dławi mnie. Wiesz... Wiesz czego się bałam. Zapomniałeś...? A może. Wmówiłeś sobie, że już nic, to nic, zgasłe, wypalone, puste, niewarte. Tak jak On. Obydwoje wmówiliście sobie, mi? Że nie było, że nie jest. Że głucho, że cicho. Że nie krzyczę. Że nie kręcę się w kółko. Że wszystko w porządku. Role skończone, maski zdjęte. Że się odnalazłam, że jestem, że będę, że Jutro. I wszyscy kłamiemy, z uśmiechami na twarzach i jest dobrze. Bo musi być dobrze. Przecież życie się toczy. Słońce świeci, a ja wciąż jestem. I nie usycham, nie uciekam, nie płacze. I nie rozpływam się w szumie liści.Wszystko jest dobrze. Jesteśmy niezniszczalni. Jesteśmy nietykalni. Jesteśmy? Wy jesteśmy i ja jestem. Różne orbity. Różne trajektorie. I nie ma już nic wspólnego. Żadnych przecięć w biegu. Rozlecieliśmy się w różne strony. W nieskończoność. A pomiędzy nami nic. Październikowa pajęczyna. Krucha, nietrwała. Którą zniszczą pierwsze przymrozki. Która wygląda lecz nie jest. Która leci z wiatrem. Bez woli. Bez celu. Zgodnie z kaprysem pierwszych podmuchów. Chaotycznie.
Chaotycznie. Bez końca. Na dno. A Wy nie widzicie. Że upadam, że krzyczę, że wiszę na czubkach palców, że potrzebuje. Was. Wsparcia. Ucieczki. Milczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz