sobota, 13 kwietnia 2013

''niepodobna wstąpić dwukrotnie do tej samej rzeki, bo już napłynęły do niej inne wody''

Niestety luksus niepewności w moim przypadku już dawno przeminął niczym sen złoty.
Czemuż luksus? Otóż gdy jest się niepewnym swoich uczuć 
można jeszcze liczyć na ich odmianę. Na ratunek. Na powrót, do bezpiecznej przystani 
zwanej 'przyjaźń'. Ja ten etap ominęłam już dawno, pożeglowałam dalej 
i wpłynęłam na niebezpieczne, wartkie wody 'miłości nieszczęśliwej', co rusz 
mijając większe i mniejsze wodospady zwane 'kłótnią'.
Ciekawa tylko jestem kiedy wodospad okaże się za duży, moje kanu utonie
przytłoczone siłą uderzenia i w końcu pójdę na dno. Mam nadzieje tylko, że lot w dół
będzie na tyle godny zapamiętania, by zrekompensować upadek.
A może świat oglądany nijako od spodu, oddzielony tonią wody, okaże się lepszy?
Spokojniejszy, cichszy. Wytłumiony.
Może w tym tkwi sens? By się odizolować, przestać czuć, włączyć ''wytłumiacz''
niechcianych myśli? Jaki sens ma walczenie z nurtem i ciągłe próby zawrócenia 
biegu rzeki najlichszym patykiem - 'dobrymi chęciami'?
Panta rhei.
''Ciągłe stawanie się i przemijanie jest najważniejszą cechą bytu. Byt nie ginie i nie 
powstaje, jedynie się zmienia - zaś stawanie się i przemijanie jest wynikiem
nieprzerwanego ścierania się wyodrębnionych z bytu przeciwieństw''
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
Raz odmieniona przyjaźń już nigdy taka sama nie będzie. Więc po co uparcie walczę 
z nurtem usiłując sprawić, by wszystko było jak dawniej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz