czwartek, 20 grudnia 2012

natchnień...

Jestem z siebie dumna. Praca na etykę wysłana 3 minuty przed końcem terminu, a zaczęłam ją pisać sporo po 22.
Ostatnio pisanie idzie mi jak po grudzie. To takie smutne.
Weno, upierdliwa, złośliwa przyjaciółko, gdzie jesteś?
Muzy przynoszące mi natchnienie wsiadły na chmurę, latający dywan, rydwan (czy czym się tam one przemieszczają) i pojechały w świat zostawiając mnie w pisarskiej suszy.
A może to Bachus i jego Bachtanki uwiodły je winem i dzikimi orgiami i ogarnął je... melanż.
A może zwyczajnie im się znudziłam i poszły ''natychać'' kogoś innego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz