środa, 30 maja 2012

wystarczająco

Ktoś kiedyś powiedział mi, że wszystko jest proste. Że wystarczy walczyć.
Wzruszywszy ramionami przeszłam wobec tego obojętnie, odkładając na później.
A teraz? Teraz biegnę szaleńczo, jakby mnie sam diabeł gonił, bo nie walczyłam
i momentami czuje, że już za późno. Że nie potrafię już uczynić zwycięstw codziennością, że to upadki stały się rutyną.
Ale ciągle gnam w przód.
Bo gdy dopadają mnie chwile zwątpienia powtarzam sobie pod nosem ''cieszę się, że jesteś'' i ciesze się, że to usłyszałam.
Ktoś tam liczy na mnie, a ja niekoniecznie lubię zawodzić ludzi.


Uwielbiam jak ludzie trywializują dietę. Bo to przecież takie proste. Nie jedz tyle, ćwicz, odżywiaj się zdrowo.
Ten kto nigdy się nie odchudzał nie rozumie jaka to jest walka. Na każdym kroku. Gdy się ma ochotę na czekoladę, a nie na chudy twarożek, gdy mięśnie krzyczą z rozpaczy na samą myśl o ćwiczeniach. Gdy w całym domu pachnie świeżym ciastem.
A potem wpada się w wir. Obsesji. Wyrzutów sumienia. Liczenia kalorii. Karnej głodówki na samą myśl o jedzeniu. I oszukuję się później samą siebie. Nie nie jestem głodna. Nie nie jestem.
I wpada się coraz bardziej. Głodówka przeplatana z obsesyjnym obżarstwem i nienawiścią do samej siebie.
Witamy w czasach anorektyczek.
I jeśli ktokolwiek postanowi zarzucić mi przesadę to zapraszam na pingera. Poczytajcie sobie blogi dziewczyn, które każdego dnia niszczą sobie życie.



''Jeszcze raz mógłbym zmienić kształt
Rozpiąć skrzydła i frunąć nie zważając na strach
Jeszcze raz, przecież sposób znam
Tylko nie mam już siły
 Tylko nie wiem jak''



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz