niedziela, 27 stycznia 2013

ocalenia.

''Broken lines, across my mirror
Show my face, all red and bruised
And though I screamed and I screamed, well no one came running
No I wasn't saved, I wasn't safe from me''










Jestem przecież jak pchła, jak ziarenko piasku, jak zapałka. Nieistotna. Ginąca w ogromie. Jestem ulotna. Jestem przelotna. Jestem by zniknąć w obliczu zmian. Jestem na chwile. Zawsze. Od zawsze. Na zawsze. Zmieniana. Wymieniana. Zawsze po chwili nie potrzebna. Przeszkoda. Zarys. Rysa na szkle. Zawsze nie taka jak być powinna. Wieczne pretensje. Wieczne żale. Ekstrawertyczna introwertyczka. Pomieszanie z poplątaniem.

Ikażdaprzyjaźńsypiesięwciążiciąż. Bojapoprostunielubieludzi. Nierozumiem. Niechę. Niebędę.

Ciężkie obietnice ubrane w lekkie słowa.




Każdą przyjaźń trzymam na włosku. I tańczę na główce szpilki utrzymując równowagę. I uczę się każdego dnia jak. Jak funkcjonuje to dziwnechoreinne społeczeńśtwo. Bo nie rozumiem. Nie rozumiem. Chęci życia. Popędu. Pędu. Wyścigu szczurów. Relacji. Nie toksyczności. Normalności. Związków. Lubienia. Nie emocji. Codzienności. Ludzi. Ludzi. Ludzi.


Naucz mnie.




Nie balansować nad przepaścią. Nie upadania. Nie kłócenia. Nie samotności. Nie inności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz