poniedziałek, 31 maja 2021

Wykradzione

 Przeżyłam jeden weekend cudzego, wykradzionego życia i pozwoliłam sobie na chwilę uwierzyć, że tak już mogło by być na zawsze.

Nie w sumie nie uwierzyłam. Wmówiłam sobie, że jutro nie nadejdzie, że bez konsekwencji dla siebie samej, że chwytaj dzień. 

Nawet nie mogę stwierdzić, że jestem... Rozczarowana, smutna, samotna, bo przecież wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam, że słodkie słówka, że obietnice, że szepty to tylko dyktat wódki, że to nieprawdziwe, nietrwałe ulotne jak opary pijaństwa. 

Nie jestem na tyle szalona, żeby obietnice składane szeptem w ciemności traktować poważnie, a jednak wbiły się w głowę i szepczą i naigrywają i drwią. 

Wiedziałam, że twierdząc, że jutro Cie nie będzie mam absolutną rację, że górnolotne stwierdzenia "wczoraj też tak mówiłaś, a jestem" są co najwyżej urzeczywistniem mojego myślenia życzeniowego i równie jak ono całkowicie odrealnione i oderwane od rzeczywistości. 

Nie da się powstrzymać nowego dnia tak jak nie da się powstrzymać od infantylnego idealizowania pod wpływem uczuć i emocji. 

Och, a gdyby już móc tak nie być. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz