Nie sądziłam, że moje życie przybierze taki kierunek. Że gdy coś się będzie działo to będę gadała o tym z Weroniką, o której nasłuchałam się jaką to ona jest kosmitką, a okazało się, że jest świetną osobą i z Miśką, która ma tylko 12 lat, a i tak potrafi mnie zmotywować. Gdyby nie one no i oczywiście Agat, to nie wiem co bym zrobiła. Bo oczywiście osoba na którą najbardziej liczyłam w tej sytuacji nie ma dla mnie czasu. Ba nawet jej nie obchodzi co się dzieje. Tylko, że dalej jestem żałosną idiotką, która czeka na to, że ona się jednak zainteresuje moimi problemami, bo dotychczas mogłam liczyć na jej pełne wsparcie i ciężko mi teraz bez niego.
Nie wiem co mam zrobić, targają mną rozterki. Nie chcę wyjść na idiotkę, która żyje w świecie marzeń. Przyzwyczaiłam się już, że moje życie tak nie działa. W moim świecie nie ma happy endów i nigdy nie było.
Nie jestem pesymistką tylko realistką, a i tak gdy widzę swoje błędy to mam ochotę palnąć sobie w łeb.
Więc realistycznie podchodząc do rzeczy i wyłączając moją rozmarzoną część, która mówi ''a może jednak'' stwierdzam, że to jest absolutnie niemożliwe.
Jestem Kundzią na miłość boską! Ja żyje raczej w czarnej komedii, a nie w bajce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz