Taaaak. Miło słyszeć, że się ma figurę modelki... tyle tylko, że ja jakoś tego nie dostrzegam. Wręcz przeciwnie. Mogę być pozytywna i optymistyczna ale co jak co to z kompleksów się szybko nie wyleczę. Tak samo z moich licznych wad. To że je widzę nie znaczy, że jestem w stanie z nimi coś zrobić. Czasami mam wrażenie, że ja mam więcej wad niż zalet. I nie widzę w sobie potencjału. No ale większość ludzi nie dostrzega swojego potencjału, jestem tego świadoma. No i większość ludzi ma kompleksy. No ale za to większość ludzi nie potyka się o własne nogi, nie wpada we wszystkie możliwe dziury i ma w miarę rozwiniętą koordynacje ręka - oko. Większość ludzi panuje nad wysokością i głośnością swojego głosu, nie garbi się na okrągło i nie słyszy wiecznego ''plecy''. No cóż. Gdyby nie to, że nie wytrzymałabym sama ze sobą to najchętniej zamknęłabym się w domu i nigdy z niego nie wyszła. Gdybym miała wypisać wszystkie swoje wady i kompleksy to pewnie by mi papieru w domu brakło. Mam ten cudowny i rozkoszny rodzaj charakteru, że zupełnie nie wierze w siebie i żadna motywacja mi nie pomoże, no i zdecydowanie nie jestem ideałem. No nikt co prawda nie jest...
Sama coraz częściej zauważam, że zbudowałam wokół siebie mur, postawiłam ostrokół i wyhodowałam sobie kolce. Wszystkie uwagi nawet te motywujące odbijają się od niego, a na wszelakie krytyczne, poprawiające mnie etc wystawiam kolce.
Generalnie rzecz biorąc mam dzisiaj ochotę na depresje i zamartwianie się. Jutro wstanie nowy dzień, znowu zwinę wszystko w kłębuszek, upcham gdzieś i o tym zapomnę.
No bo przecież w końcu jestem optymistką, marudzącą, bo marudzącą ale optymistką. No i skoro Druh we mnie widzi jakieś zalety to pewnie je mam. Martwi mnie to, że pewnie tylko on je widzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz