Jedna jedyna rozumie, że ja chce tego cierpienia, że godzę się na to, że tylko wtedy potrafię latać gdy mam usmolone skrzydła. Że potrzebuje się spalić, by móc powstać z popiołów. Że kocham do szaleństwa, choć szaleństwa nie widać i mimo przybranej maski jak bardzo wciąż jestem sobą. Uwierzono w tą maskę, w brak uczuć w serce kamienne, w przygaszony płomień.
Maska wciąż częścią, wciąż potrzebna. Ocal mnie. Nie chce już grać. Nie chce być cieniem greckiej tragedii, załamywać rąk w lamencie, wnosić oczy zbolałe ku niebu.
Chce latać, chce być znowu, wolna, chce powstać z popiołu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz