Świat się wali i trzęsie w posadach, a ja prezentuje niezwykle dobry jak na mnie humor.
Powiadają, że do wszystkiego można się przyzwyczaić. Widać to prawda.
I choć może mój dobry nastrój ma w sobie coś z wisielczego humoru to i tak ciesze się, że się ciesze.
Ostatni weekend wakacji, a ja nie mam kupionego nawet długopisu. Nie mówiąc już nawet o tym, że w ciągu najbliższych dwóch miesięcy muszę wstępnie zdecydować z czego chce zdawać maturę, a dalej nie wiem kim chce być.
W sumie wiem ale myśl o tym, że albo jakiś ''rozsądny'' (czyli akceptowalny przez moich rodziców) kierunek albo akademik mnie w dalszym ciągu przeraża. I zdecydowanie przerasta.
A w poniedziałek okulista, a potem pora zapisać się na prawko.
Strzeżcie się Tyszanie już niedługo Kundzia za kierownicą będzie siała postrach na ulicach Naszego pięknego miasta.
Nikt nie będzie bezpieczny.
Tylko myśl, że później będę zmuszona szarżować czerwonym Matizem mnie przyprawia o płacz, rwanie włosów z głowy i zgrzytanie zębów. Nie dość, że czerwone (z całego serca i z całej duszy nienawidzę czerwonych samochodów) to jeszcze bez wspomagania kierownicy, centralnego zamka (więc pewnie mi go ukradną biorąc pod uwagę fakt, że mam chroniczną skleroze i pewnie będę zapominać o tym, żeby zamknąć wszystkie drzwi) i bez rozsądnego bagażnika. To co jest w tym aucie to nie bagażnik tylko jakaś kpina.
A myśl o ewentualnym tłuczeniu się tym autem na Woodstock przyprawia mnie o palpitacje.
No i na dokładkę ja za kierownicą z moim absolutnym brakiem jakiekolwiek koordynacji ruchowej i w okularach.
Gdy ludzie widzą mnie w okularach najpierw zapiera im dech w piersiach (nie, nie z podziwu), a potem dostają niepowstrzymanego ataku śmiechu po którym zazwyczaj słysze ''już wiem czemu nie chodzisz w okularach''.
I tak wiem, że marudzę. Będę miała samochód podany na tacy, a tego nie doceniam.
Tyle tylko, że...
wolałabym już malucha... i żeby był chociaż niebieski, czarny, czy no nie wiem... fioletowy w zielone kropki byle nie czeeeerwony!
Tym optymistycznym akcentem żegnam Was i idę przeżywać dalej to, że jestem rozpieszczoną smarkulą, która nie docenia tego co ma <3
PS.
Niech ktoś za mnie pójdzie do okulisty! Jak on mnie dorwie to mnie zabije biorąc pod uwagę fakt, że nie byłam u niego od lat, a okulary, które powinnam nosić codziennie są pokryte kurzem na dnie mojej szuflady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz