zamiast uczyć się (wszak koniec szkoły, o przyszłość trzeba walczyć) tonę w poezji i zastanawiam się jak umknąć przed tym wariactwem, które ogarnęło mój dom (remont łazienki, czyli dom stoi na głowie, woda jest zakręcona, a ja zmywałam farbę z włosów w zlewie w kuchni modląc się, żeby woda pozostała odkręcona przez najbliższe 5 minut) i przed totalnym chaosem, który znów mnie ogarnia.
nie umiem kierować moim życiem więc znów uciekam w książki. przynajmniej nad tym mam kontrole.
jutro zapieprz cały dzień, a ja wychodzę z założenia, że to co dzisiaj miałam zrobić za jutro - zrobię pojutrze.
cudowny dzień lekcje od 7.10, a planowany powrót do domu hmmm... jak dobrze pójdzie to po 20.00
nie chce już być dorosła i odpowiedzialna. chce wsiąść na miotłę, polecieć na księżyc i mieć wszystko w nosie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz