No i znowu złapałam się nad tym, że wpadam w pułapkę zbytniego użalania się nad sobą.
Czasami już tak mam.
W tym wypadku żaróweczka zapaliła mi się dopiero w momencie gdy zaczęłam
robić to co kocham, czyli gotować i rozmyślać sobie nad tym jaka to ja jestem beznadziejna,
po czym po pięciu minutach miałam ochotę sama siebie wyrzucić przez okno.
Tak. Rzeczywiście tkwią we mnie dwie Kundzie.
I ostatnio dominuje Kundzia numer dwa z podejściem: życie jest do dupy,
a ja jestem beznadziejna.
No na pewno dzięki temu nastawieniu będzie lepiej... -.-
Pora stanąć przed lustrem powiedzieć sobie wprost: tak, jestem hipokrytką
i to zmienić.
Ja doskonale widzę gdy ktoś się zbytnio nad sobą użala ale oczywiście gdy ja to robię
to wszystko jest w porządku, bo jestem przecież biednym dzieckiem emo,
którego świat nie rozumie... -.-
Błagam niech mnie ktoś odstrzeli...
Gdy mam chandrę tak jak przez ostatnie dni to wiecznie potrzebuje,
by ktoś mnie pocieszał,
zwracał na mnie uwagę i w ogóle żeby cały świat kręcił się wokół mnie,
po czym chandra mija, a mi robi się głupio.
No ale tak naprawdę powodem tego wszystkiego, że za grosz nie mam wiary w siebie
i gdy napotkam kamyczek na mojej drodze to stwierdzam, że nie dam rady,
że lepiej się poddać.
I tak nie wiem kim jestem, kim będę, gdzie chce iść i jaki jest mój cel w życiu.
No i nie jestem może obecnie najszczęśliwszą osobą na świecie
Ale jestem młoda. Nie wiem co przyniesie nowy dzień.
Więc trzeba po prostu poczekać na jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz