I cóż w ostatecznym rozrachunku to ja mam racje.
Nie da się zająć swojego czasu na tyle by nie mieć czasu na myślenie.
Od w sumie początku września cały czas coś robię.
W domu to ja ostatnio tylko śpię.
A nawet jak już jestem w domu to staram się coś robić.
Choćby film obejrzeć.
Czasami mam tak zawalony dzień, że wracam do domu wieczorem i
wręcz padam na twarz.
A guzik mi to daje, bo od myślenia nie da się uciec.
Chciałabym cofnąć czas. Najlepiej do beztroskich obozowych dni.
Owszem obóz nie był tylko błogą sielanką, ba wręcz przeciwnie,
co przepłakałam to moje
ale i tak był najlepszymi trzema tygodniami mojego życia.
Bo był cóż. Prosty. Kładłam się spać nie martwiąc się jutrem.
Budziły mnie ptaki (ewentualnie wrzask pobudka ;)), a nie natrętne myśli
że to będzie kolejny nudny, szary i monotonny dzień.
Jedyną dobrą rzeczą jaką mi przyniosło życie po obozie
jest przyjaźń z Leszkiem.
Bilansu złych rzeczy nawet nie będę liczyć.
Wspomnienie bumerangu
Przyjdzie rozstań czas
I nie będzie nas
Na polanie tylko pozostanie
Po ognisku ślad.
Zdartych głosów chór
źle złapany dur
Warty w nocy, jej niebieskie oczy
Nie powrócą już
Zarośnięty szlak,
Zapomniany rajd
Schronisk pustych i czarno-złotej chusty
Kiedyś będzie brak
Czyjś zbłąkany głos
Do strumienia wpadł
Nad górami, białymi chmurami
Cicho śpiewa wiatr
Gdzie za rok, za dwa
Przyjdzie spotkań czas
Złotych włosów, orzechowych oczu
Już nie będzie żal
Obóz zwijać czas
Trąbka wzywa nas
A nad nami księżyc wraz z gwiazdami
Wyznaczają szlak
Gdzie ogniska blask
Stanie obóz nasz
Na polanie bratni krąg powstanie
Jak za dawnych lat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz