Usiądzie sobie cichutko w kąciku,
zapatrzona w fiolet nieba
Wody kropli, kromki chleba
i uśmiechu nieśmiałego, zapatrzona w jego oczy
słońce po niebie nieśmiało się toczy
Kolejny dzień mija, kolejny się zacznie
Płynącą łzę obetrze nieznacznie
Nie jest dość silna.
Wszystko się sypie, wciąż się rozpada
miała być twarda, a ciągle upada
Zgubiła swą drogę
Nie słyszy ptaków, nie słyszy strumienia
Zamknięta wpadła w rutynę cierpienia.
Wszystko było tak proste, tak stałe
tak śmiesznie zbyt błahe, trywialne, zbyt małe
Trochę zbyt proste by trwało zbyt długo
Żyła nadzieją, snami, ułudą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz