,,Dom mój ostatnio ledwo stoi na nogach.''
Całe życie poddawałam się. Uciekałam, płakałam w czyiś ramionach powtarzając w kółko, że jest ''ok''. Zasłaniałam się rozbiciem, słabością, złem świata.
A teraz? Teraz jestem taka wściekła, taka zła! Poddałam się! Zawiodłam!
Jeden, jedyny raz coś mi się w życiu udało. Zastęp o jakim czytało się w książkach. Idealna obrzędowość, nie pusta i wydumana tylko nasza, prawdziwa, która nie powstała z głowy zastępowej tylko z serc zastępu. Idealne przyjaciółki, nie byłyśmy tylko gronem obcych sobie dziewczyn, byłyśmy związane, stanowiłyśmy dobrane grono, które spędzało ze sobą całe godziny, bo naprawdę lubiłyśmy swoje towarzystwo. I na końcu to co najważniejsze: idealne hacerstwo. Nie puste, patetyczne słowa tylko prawdziwe szczere harcerstwo w myśli i działaniu. Żyłyśmy tym, pracowałyśmy nad sobą, żyłyśmy z lasem i w lesie, pamiętałyśmy o Błękitnym Niebie i o Prawach.
I ja głupia dziewczyna pozwoliłam na to by moje wady, by mój okropny zwyczaj mówienia tego co myśle niezależnie od okoliczności, moje głupie złamane serce i moja zraniona duma to zniszczyło.
Pozwoliłam by ktoś mi wmówił, że wie co jest lepsze. By osoba, która na oczy nie widziała mojej zbiórki oceniła je jako niszczące i nieharcerskie.
Nienawidze go, bogowie jak ja go nienawidze. Ale nienawidzę też siebie, bo pozwoliłam mu na to. Zamiast walczyć utonełam we łzach i pozwoliłam się nieść z prądem.
Zawsze pozwalałam by kierowały mną czyjeś słowa. I teraz w tym momencie gdy mam być poukładana, gdy MUSZE być poukładana jestem w skumulowanej rozsypce. Jak mam reperować czyjeś dusze, jak mam układać cudze myśli jak mam socjalizować, resocjalizować i przede wszystkim POMAGAĆ? Nie mogę być pedagogiem, mam to w sobie, potrafie porywać serca i wznosić dusze ale brak mi wewnętrznego spokoju by prowadzić to do końca i przede wszystkim brak mi sił, żeby to była tylko praca. Będąc pedagogiem resocjalizacyjnym nie można tym żyć w każdym calu. Oddanie całej duszy takiej pracy może ją tylko spalić. Trzeba mieć dystans, mieć na czym go zbudować. A nie da się nic zbudować bez fundamentów.
Moje zaś dawno runeły z hukiem.
Jestem wrakiem w dwudziestym roku życia. Gratulacje dla mnie. The winner is...
Zawale moją pracę tak jak zwaliłam sprawe z moim zastępem. Zawale moje życie, bo nie potrafię iść naprzód. Wciąż jestem tą samą głupią dziewczyną piszącą list o tym, że moje życie zawaliło się w gruzy, bo chłopak, który zaczarował mnie jednym spojrzeniem i tonem głosu zniknął z mojego życia.
W ogóle nie dorosłam.
Wmawiam sobie, że obsesyjnie kontrolując moją wagę mam kontrole choćby nad tym jednym kawałkiem swojego życia. Brawa dla tej pani pedagog z anoreksją, wrodzoną infantylnością i nadmiernym sentymentalizmem.
A nawet to głupie niejedzenie nie wynika ode mnie tylko od osoby która z wielką starannością i zapewne nieświadomością zniszczyła mnie całkowicie, pracowicie rozwalając smętne resztki osoby, która i tak była już ledwie cieniem.
A im bardziej nie chce być takim ''wychowawcą'' jak on tym bardziej się boję, że dokładnie taka będę. Że chcąc dobrze, będę niszczyć i rujnować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz