Już jutro mój ulubiony dzień w roku, czyli wośp. Z roku na rok coraz cięzej, puszki coraz lźejsze ale każdy grosik, każdy uśmiech wrzucającego do puszki, każde dziecko cieszące się z serduszka są warte całodniowego marznięcia. Owszem irytujące są stare babcie, które drą się, że nie będą na ''obce banki'', ''SZatanistów'' ''oszustów'' i ''brudasów kąpiących się w błocie'' ;) wrzucać ale po pewnym czasie to niesamowicie bawi, a nie przeszkadza. No a wspomnienia spod pewnego kościoła, gdy probosz gonił dookoła kościoła i wrzeszczał jest czymś co ciężko zapomnieć i niesamowicie ubarwia życie ;) No ale abstrachując od oszołomów to do końca życia nie zapomnę młodych rodziców wrzucających wolontariuszom do puszki kilkaset złotych, bo wośpowy sprząt uratował ich dziecku życie. Czy choćby ludzie, któzy przynoszą siatki czy butelki pełne drobnych, bo zbierają na wośp cały rok. Takie historie niesamowicie budują i sprawiają, że wośpowa niedziela jest najpiękniejszą niedzielą roku.
No i humor niesamowicie poprawia mi fakt, że dwie dziewczynki, którymi opiekowałam się w zeszłym roku wciąż o mnie pamiętają, więc w tym roku pewnie też będziemy kwestować razem. Ach ten mój urok osobisty ;) Choć smutnym jest fakt, że lubią mnie tak bardzo, bo rozmawiałam z nimi jak z równymi sobie, nie wyśmiewałam ich pytań jakiekolwiek by one nie były co było dla nich szokiem. Smutne, że ja obca osoba musiałam im tłumaczyć pewne kwestie, rozwiewać wątpliwości, bo ani do zastępowej/drużynowej, ani do rodziców, ani do nauczycieli nie odważyły się z nimi zwrócić. Kwestie dorastania, seksualności etc to nie są kwestie, które powinna tłumaczyć osoba z którą akurat chodzi się z puszką.
Rozmawiajmy z młodszymi, rozmawiajmy ze swoim rodzeństwem/kuzynostwem/ dziećmi etc, bo nie każdy ma okazje trafić na mnie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz