Wpadłam po uszy. Mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Zwariowałam. Narkotycznie uzależniłam. Świat mógłby nie istnieć. Nic nie ma znaczenia. A ja balansuje na krawędzi pomiędzy szczęściem, a rozpaczą ale to jest tego warte.
I tak wiem, że to jest absolutnie toksyczne. Ale świadomość tego nie zmienia faktu, że mój świat kręci się tylko wokół jednej osoby i każda minuta bez niej jest stracona, a w przypadku końca czeka mnie ''otchłań rozpaczy''.
I tak wiem, że piszę od rzeczy i zachowuje się jak każda zakochana nastolatka.
Ale wiecie co? Ne obchodzi mnie to.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz