jestem pijakiem próbującym trzymać się z dala od butelki przez
jeden wieczór;
telewizor odurzył mnie stęchłymi twarzami mówiącymi
banały;
jestem nagi i sam w łóżku
między pomiętą pościelą czytam strony
brukowca z supermarketu
i daje się łudzić zdradzieckiej nudzie
sławnych życiorysów;
upuszczam gazetę na podłogę,
drapię się po jajkach…
dobry dzień w ciężarówce: zarobiłem 468 dolców. patrzę
na sufit, sufity są przyjacielskie jak
pokrywy wielkich grobowców;
podejmuję próbę przypomnienia sobie imion wszystkich
kobiet z którymi żyłem…
szybko wchodzę w fazę półsnu, najlepszego rodzaju:
totalnie odprężony, niemniej na wpół świadomy pod górnym
światłem, kot
śpi mi w nogach, telefon dzwoni!
siadam przerażony, to jak najazd i sięgam
podnoszę słuchawkę
tak?...
co robisz?
nic…
jesteś sam?
z kotem…
jest przy tobie kobieta?
tylko
kot…
nie…
to dobrze.
żegnamy się a ja odkładam słuchawkę na widełki
idę potem schodami do kuchni
do kuchennej szafki
wyjmuję butelkę 1978 Mirassou Monterey Country
Gamay Beaujolais
wracam po schodach na górę, myśląc, cóż, może
jutro wieczorem będzie ten
wieczór.
― Charles Bukowski, O piciu, s 183-184
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz