Gdy dzieli nas tysiąc dwieście kilometrów nagle chcesz usłyszeć mój głos, nagle zżera Cie tęsknota. Gdy dzielą nas ze trzy ja przestaje istnieć.
Aż chciałabym żeby to była metafora, brzmi to tak absurdalnie, że wręcz musi być metaforą, a jednak psikus. Historia mojego życia w pigułce.
Mijamy się namiętnie, usilnie pracując nad tym żeby się minąć, aby nie daj borze nic nie musieć poświęcać. Ja godności, Ty zaś egoizmu.
Nie wiesz czym jest miłość, a mówienie o kochaniu nagle zaczęło Ci przychodzić tak lekko. Zauważyłeś, że wymykam Ci się z rąk, przeciekam między palcami i usilnie probujesz utrzymać ulubioną zabawkę za wszelką cenę?
Minęło zbyt wiele czasu, zbyt wiele się zmieniło. Zawsze Cie będę kochać ale nie tak. Już od dawna nie tak. Kocham Cię takiego jakim mógłbyś być, a nie takiego jakim jesteś i doskonale wiem, że ta pierwsza osoba nigdy nie będzie prawdziwa.
Kocham Cię z tyłu głowy, z przyzwyczajenia, z rozpędu, z nawyku.
Och L. Jeśli to czytasz, to (a czytasz czy przeczytasz na pewno) już pewnie w głowie krzyczysz "miałem rację k*rwo, nigdy mnie nie kochałaś". Mylisz się, kochałam, ale to zupełnie inny rodzaj miłości, który zresztą własnymi rękami (mataforycznie i dosłownie) utłukłeś przy okazji tłucząc mnie (j.w). Proszę Cię zacznij żyć własnym życiem, bo w moim nie występujesz. Nie odczuwam do Ciebie ani uczuć negatywnych ani pozytywnych, więc nie odbieraj moich działań personalnie, bo personalne nie są.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz