Jakoś ciągle się nie nasyciłam.
I dopiero teraz wróciwszy żałuje, że tak dużo czasu zmarnowałam na puste żale, na zły humor, na kłótnie i odgrywanie małego dziecka.
Byłam okropna i nieznośna przez ten tydzień.
I nadchodzi nieuchronna konkluzja; bawię się w harcerstwo, dryfuje, rozbijam się o skały z zamkniętymi oczami. Płytko traktuje ideały - wybierając te, które są najwygodniejsze.
I nawet nie mam ikry żeby odejść.
Nie nauczyłam się niczego, ten wyjazd nie dał mi nic, był i zgasł.
Bo też i pojechałam z nastawieniem takim, a nie innym.
Miał być ucieczką - stał się mordęgą.
A żale i przemyślenia przyszły zbyt późno i są zbyt słabe by cokolwiek się zmieniło.
Odliczałam każdą godzinę, każdy dzień. Każdy wschód słońca, który przybliżał mnie do kolejnej ''ucieczki'' - ucieczki z więzienia, które sama sobie wybrałam. Traktując Oźną jako schronienie dałam jej tylko kraty i klaustrofobiczną izolacje.
Nie powinnam była uciekać. Zawsze uciekam, zawsze upadam i zawsze płacze.
''-Już dość! Już dość! Już dość!
Odpędź czarne myśli
Porzuć błędny wzrok
Niech to wszystko zabierze już noc.''
Odpędź czarne myśli
Porzuć błędny wzrok
Niech to wszystko zabierze już noc.''
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz