czwartek, 27 grudnia 2012

bez sens.u

Przestałam marzyć, wiesz?
Wyleczyłam się z tych wszystkich ''złych'', niepotrzebnych cech i stałam się...
zwykła. Zirytowana. Irracjonalna.
Wyleczyłam się z ucieczek. Nauczyłam się wracać.
Nauczyłam się nie marzyć, być, trwać, przemierzać nie tkwić, zmierzać, a nie frunąć.
Stąpać po ziemi. Zapomnieć kształtu chmur.
Tak, szaro. Tak bardzo bez Ciebie.
Tak bardzo obojętnie.
Tak miastowo. Bez gór, lasu, ciszy i wspominek zbyt trywialnie, tanio sentymentalnych.
Tak bardzo nie ja, tak bardzo nie mnie, tak łatwo, tak trudniej.
Bez wiatru w starych butach i ulubionych dżinsów. Starego zeszytu z zabazgranymi stronami.
Tak bardzo jak nie wtedy. Tak bardzo jak być miało. Tak bardzo bez niczego.
Tak bardzo tylko teraz. I bez trosk. I wiary. I ideałów. I mnie w sobie.
I bez błękitów, bez wolności w zasadach, bez Praw, bez kręgu przyjaciół. Podobno.
I nawet nie czuje (nie czuje?) potrzeby ognisk i rzek i kanu.
I zawiosłowałam w swojej łodzi na zły brzeg i wyrzuciłam wiosła.
 Dobrze. Tak miałam, tego oczekiwano, oczekiwałam, oczekiwali (?).
Po prostu nie odeszłam, po prostu przestaje być.
Przeciekam przez palce i obojętnie obojętnieje i nie chce już trwać. Skupiona.
Walczyć? Być? Tak po prostu. Nie umiem. Oduczona. Oduczyłam.
Siebie, ją, którą byłam.
Nie jestem. Nie trwam. Nie mam. Nic?
 Bez sens. Bez sensu. Poplątanie. Nie trwale. Nie rozumiem. Nie chce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz