,,Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie. " Immanuel Kant
Filozofowie od wieków nie są zgodni czy człowiek ma wrodzony kategoryczny imperatyw dobra czy też rodzi się z gruntu zły, a dopiero społeczeństwo go socjalizuje, czy też rodzi się" tabula rasa" - czystą tablicą, która nie jest ani taka, ani taka.
Ja zawsze starałam się uważać, że ludzie w większości rodzą się z gruntu dobrzy tylko, życie ich wypacza, że większość jakiś tam kategoryczny imperatyw czynienia dobra w sobie ma. Zawsze starałam się myśleć, że nikt normalny umyślnie nie krzywdzi. Chyba pora zweryfikować tą tezę i przestawić na myślenie, że jednak ludzie są z gruntu źli. Egoistyczni, infantylni, narcystyczni.
Jak można umyślnie, wiedząc o tym, kogoś krzywdzić? Jak można być świadomym tego, że czyny czy słowa ranią, niszczą i mieć to kompletnie, absolutnie w nosie? Ba, mówić o tym ze wzruszeniem ramion, bez cienia wstydu w głosie?
To socjopatia czy normalne?
Może jednak trzeba było skończyć psychologię czy psychiatrię.
Bo absolutnie "nie umiem w ludzi". Nie umiem rozgryźć, nie umiem zrozumieć. Każdy po kolei tylko rani. A ja wiecznie tylko wybaczam i wybaczam. Tylko jakie można mieć w sobie pokłady wybaczenia?
Ile związków romantycznych bądź nie będę jeszcze musiała skreślać ze swojego życia?
Może chatka pustelnika to nie jest taki zły pomysł.
Bo biały domek, duży pies, rodzina i grono przyjaciół to mi się raczej nigdy nie ziszczą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz