Nie jestem jakoś przesadnie charyzmatyczna. Owszem. Głośna, upierdliwa, irytująca. Ten typ, który zachodzi za skórę, którego szybko się nie zapomina. Ale charyzma? Jakiekolwiek cechy przywódcze? Jakiekolwiek grono wielbicieli, kółeczko wzajemnej adoracji? W życiu. To nie ja. 2 numery wybierane w telefonie na krzyż, a na uczelnianych korytarzach jedna wierna przyjaciółka- książka. Mimo to, nie wiedząc czemu (stwierdzam to oczywiście z całkowitą skromnością), nie chcąc tego, mam cholerny wpływ na ludzi. Nie wiem czy to mój urok osobisty (buhahaha) czy nadmierna gadatliwość (pranie mózgu czy coś) ale ludzie bardziej lub mniej świadomie i subtelnie zmieniają się przeze mnie. Kształtowanie czyjegoś charakteru nigdy nie było jakim moim szczególnym celem czy pasją. Najpierw musiałabym ukształtować swój. Traf czy los sprawił, że przez tyle lat funkcje wychowawcy, który chcąc nie chcą ten charakter kształtuje, pełniłam i pełnić będę w przyszłości. do dnia dzisiejszego zastanawiam się jakim cudem byłam zastępową i kto przy zdrowych zmysłach by mi na to pozwolił i jakim cudem jestem na tym kierunku jakim jestem. Kowal dusz? Ja potrafię co najwyżej łamać i niszczyć. Cóż. Może studia pomogą mi rozwiązać problemy wychowawcze, które mam sama ze sobą. No ale wracając do meritum. Zaczęłam się poważnie zastanawiać nad sobą gdy osoba X pod moim wpływem (niestety czy też stety jakiekolwiek czynniki zewnętrzne są tu wykluczone) zaczęła zmieniać się diametralnie i widocznie. I to nie na przestrzeni miesięcy tylko raptem trzech tygodni. Dodatkowo gdy słyszę od ludzi, którzy zazwyczaj nie parają się myśleniem, którym na jakiekolwiek myślenie brak czasu, chęci i większych predyspozycji, słyszę; czytałem/łam/słyszałem/łam to co napisałaś na fejsie/blogu/jak plotkowałaś/jak krzyczałaś i było Cię słychać na drugim końcu miasta itd i tak w sumie myślałem/łam/zastanawiałem/łam się nad tym to moja szczęka opada i toczy się po podłodze. Nie jestem osobą, która skłania do myślenia i refleksji, skłaniam co najwyżej do załamywania rąk i ucieczki z krzykiem. Nie zadaje się z ludźmi, unikam ludzi, rozmawiam z nimi gdy muszę, a i tak...
Ludzie. Proszę Was. To, że wycofana, aspołeczna ja porozmawiam z Wami zalewając Was potokiem swoich żalów, przemyśleń, idei etc to nic nie znaczy. Nie jestem ani specjalnie inteligetna ani speclajnie mądra. Znajdzie sobie inną aspiracje do zmian czy do pacy nad sobą czy do kształtowania charakteru. Nie mnie.
Jestem przerażona!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz