Kto zabrał moje tabletki na wyrachowanie?
Potrafiłam wyłączyć empatie i przytłumić uczucia by osiągnąć to czego chce
niezależnie czy chodziło o naciągnięcie kogoś na kawę czy złamania komuś serca,
od tak, dla zabawy, dla zakładu.
Miałam gdzieś czyjakolwiek emocje, nawet moje własne niewiele mnie obchodziły,
ideały były pustym dźwiękiem, które nie poruszały żadnych strun w mojej duszy,
bo stłumiłam je zbyt wielką warstwą kurzu.
I nagle to zniknęło. Odeszło niczym sen złoty. I nagle zamiast tylko dotykać zaczęłam też czuć.
Wyrzuty sumienia są najgorszym panem. Są razami, które wymierzasz sam sobie.
Zaczęło mi zależeć. Sama założyłam sobie kajdany przywiązania i zaplątałam się w siatkę
zobowiązań, których nigdy nie powinnam była podjąć.
Nigdy nie potrafiłam niczemu sprostać.
Uważałam, że nic mi się od życia nie należy.
Szara myszka, włosy o nieciekawym płowym odcieniu, z domieszką koloru brudnej ścierki, ani
proste, ani kręcone, po prostu nijakie
jasna cera, ani alabastrowa, ani w kolorze kości słoniowej tylko po prostu jasna, oczy
ni to niebieskie, ni to szare, w jakimś takim jasnym nieokreślonym kolorze i okrągłe okulary
nadające wygląd zbzikowanej kujonki.
Nawet obozy sportowe spędzałam siedząc sama w pokoju z nosem w książce.
Nie był mi potrzebny nikt i ja nie byłam potrzebna nikomu.
Z czasem to się zmieniło. Zafarbowałam włosy, stałam się głośniejsza, krzykliwsza, kolorowa,
okulary wylądowały w szufladzie, a miejsce po futerale zajęła prostownica (lub lokówka
w zależności od nastroju). Uczyniło mnie to szczęśliwszą? Nie sądzę.
Bo wraz z jakimkolwiek 'życiem' pojawiają się też ludzie.
A dogadywanie się z innymi przedstawicielami homo sapiens nigdy mi jakoś szczególnie
nie wychodziło.
Nieśmiałość to nie jest choroba. Niestety. Bo z większości chorób można się wyleczyć.
Boje się ludzi, boje się, że nie sprostam ich oczekiwaniom, więc atakuje lub krzyczę,
zakładając porażkę, oczywiście ją ponoszę.
Nie posiadając ani cech charakteru, ani wyglądu, które byłyby w jakikolwiek sposób pociągające
nie potrafię zaskarbić sobie sympatii.
Nie mówiąc już o jakichkolwiek innych uczuciach.
Na palcach jednej ręki mogę policzyć ludzi, którym na mnie zależy, zaś moja lista
ciągnęła by się hen hen w oddali i jeszcze dalej.
Bo tak naprawdę nikt nie chce być sam. Zakosztowałam samotności i zbyt gorzki jest to owoc
by się w nim rozsmakować.
Mogłabym błagać, kraść, zabijać, zrobiłabym wszystko
ale nigdy nie będę wystarczająco dobra.
Kochasz jego spojrzenie i to, że przytulał Cię gdy płakałaś.
A wiesz coś o nim? Wiesz co lubi, czego nie znosi, ile łyżeczek cukru daje do herbaty?
On słuchał Cię gdy mówiłaś, a Ty kiedykolwiek pozwoliłaś mu cokolwiek powiedzieć?
Pęka Ci serce i rozlatuje się na kawałki, bo on nie wykorzystał kolejnej szansy danej
mu przez Ciebie, na Twoich wydumanych warunkach, wykreowanych na Twoim
bajkowym świecie pełnym nierzeczywistości.
No gratulacje. Naoglądałaś się seriali (bo nie podejrzewam Cię o to być czytała książki)
i myślisz, że wiesz wszystko o miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz